Przyznam, iż kiedy zobaczyłem materiał z Bałkanów Oli i Mateusza na Pinkbike’u pierwszą myślą było lekkie ukłucie zazdrości, a później żal, iż tekst nie pojawił się najpierw u nas. A kilka dni do skrzynki mailowej wpadł list z propozycją, byśmy go opublikowali! Tyle, iż czytając, a przede wszystkim oglądając zdjęcia, czułem niedosyt, stąd i pokazywanie epickiej przygody w odcinkach. Tym razem wrzucamy niemal fragment, ale… liczymy na kolejne. Bo coś mi mówi, iż ci ludzie nie potrafią usiedzieć w miejscu…
MACEDONIA
W tym kraju trafiły nam się bardzo szybkie single z hopkami i niskimi bandami. Wjeżdżaliśmy na nie gondolą kosztującą nas niespełna 1 euro za wjazd. Było to przyjazne rowerzystom miejsce z bardzo pozytywnie nastawionymi ludźmi. Miłym zaskoczeniem były dla nas kolczyki na uszach miejscowych psów, co oznaczało, iż są one zaszczepione i wysterylizowane. Macedonia to pierwszy kraj, w którym to zauważyliśmy, a bezdomnych psów przez całe Bałkany przewinęło nam się całe mnóstwo.
W Macedonii można znaleźć także trasy w okolicy miasta Bitola, ale tam nie udało się nam dotrzeć tym razem.
GRECJA
Grecja w regionie, w którym byliśmy zaoferowała nam całkiem długą, szybką i sypką linię w Xanthi z ciasnymi przejazdami między drzewami. Charakterystyczne dla tej trasy były zmieniające się warunki – od góry pokryta jasnym żwirkiem, przechodząca w długą skalną sekcję, otoczoną urokliwymi kwiatkami i roślinami, kończy się w znów suchym lesie w stylu włoskich tras w Ligurii.
BUŁGARIA
Niedaleko Sofii, w której najpierw musieliśmy naprawić zużyte łożysko w samochodzie (przygód na bałkańskim tripie było więcej, ale o tym może innym razem), znaleźliśmy dość długą trasę z drewnianymi przeszkodami. Z uwagi na wczesną wiosnę w szczytowej partii musieliśmy jednak zmagać się ze sporą ilością pozostałego śniegu. Z dołu na sam szczyt linii dostać możemy się autobusem wraz z rowerem za niewielką cenę.
Wartymi uwagi bike parkami w Bułgarii są także Pamporovo i Borovec, ale prawdziwą perełką okazało się Golden Dust. Jest to bike park działający cały rok z możliwością shuttlowania busem przez jednego z budowniczych, który wykonuje niesamowitą pracę. Spotkaliśmy tam wiele rowerzystów na różnym poziomie zaawansowania, którzy razem tworzą super społeczność.
Trasy były dobrze przygotowane, były bandy, były hopki, były korzenie, były szybkie i wolniejsze sekcje, a także strome ścianki. W małej odległości leży kolejny spot – niewielki lokalny jumpline, świetnie utrzymany, idealny na zakończenie dnia przy zachodzie słońca. Zdradzimy wam tajemnicę – pył w Golden Dust wcale nie jest złoty, tylko srebrny i rzeczywiście nasze opony błyszczały.
O autorach:
Aleksandra Hejduk – Instagram:
Freeriderka, była zawodniczka jeździectwa, fotograf i grafik komputerowy z Łodzi, w tej chwili mieszkająca w polskich górach.
Marcin Matuszny – Instagram:
Freerider, budowniczy tras, zawodnik downhillu, entuzjasta nauki z południa Polski.