Felieton został zainspirowany spotkaniem z Giant Factory Off-Road Team. Wielu z Was pewnie czeka teraz na najbliższy weekend i wybiera się do Szczyrku. My także tam będziemy. Szykujemy się na kibicowanie na trasie zjazdowej, bo to naprawdę wielkie święto. Start Pucharu Świata w Polsce. Więc po prostu trzeba tam być.
Pogoda spłatała nam figla. Wszyscy chcielibyśmy, żeby ta majówka wyglądała inaczej. No ale jest jak jest. Tym samym trasa będzie trudniejsza, co powinno dodatkowo podnieść emocje. W ubiegłym sezonie bawiliśmy się rewelacyjnie!
Mamy już miejsce, gdzie postawimy naszego starego kampera, czyli w jednym z padoków zawodników. Mamy wyjściówki, które pozwolą nam zbadać sprzęt. Ale wykorzystałem też specjalną okazję i na zaproszenie Gianta Polska wybrałem się na spotkanie zawodników Giant Factory Off-Road Team, które odbyło się w Giant Store w Bielsku-Białej, który został niedawno otwarty.
Zawodnicy teamu byli już po trackwalku, czyli po pierwszym zapoznaniu się z trasą. Nic więc dziwnego, iż przepytałem ich o wrażenia. Te były przewidywalne. Trasa jest szybka, podoba nam się. Podobne blabla, które zwykle zawodnicy mówią przed startem. W ubiegłym roku także słyszeliśmy dobre opinie na temat trasy, która może nie jest najtrudniejsza w Pucharze Świata, ale ze względu na różne ukształtowanie terenu i przeszkody na górze i na dole, zwykle podoba się zawodnikom.
Szybka góra ze sporą ilością lotów plus bardziej naturalny dół, gdzie momentami jest bardzo stromo, sprawiają, iż każdy może sprawdzić swoje umiejętności. I jak zwykle wygra tego dnia najlepszy. Zapowiadane opady powodują, iż wkrada się dodatkowy element, bo choćby takie detale jak dobór ogumienia zdecydują o tym, kto pierwszy dotrze do mety. Zawodnicy pytani o prognozę pogody wzruszali tylko ramionami, nie byli specjalnie przestraszeni perspektywą załamania pogody. Jeździli już w bardzo różnych warunkach. Najdłużej rozmawiałem z Remim Thirionem, najstarszym zawodnikiem ekipy i najbardziej doświadczonym, mając z tyłu głowy fakt, iż te nieprzewidywalne warunki pogodowe mogą spowodować, iż trasa będzie trudniejsza, a tym samym bardziej niebezpieczna.
Spytałem go więc, jak przygotowuje się do podobnych wyzwań. Opowiedział na to, iż stosuje wizualizację i trening mentalny w uproszczeniu. Czy ma jakąś ulubioną ścieżkę dźwiękową, którą puszcza przed startem? Okazało się, iż nie, bo zauważył, iż muzyka powoduje czasami, iż trudniej jest mu się skupić. Zadałem więc kolejne pytanie, być może najtrudniejsze z punktu widzenia zawodnika sponsorowanego. Czy większe znaczenie odgrywają umiejętności czy sprzęt? Odpowiedział, iż przez cały czas jednak jest to skill, co widać choćby po tym, iż oni używają rowerów seryjnych, a przez cały czas są w stanie nawiązać walkę z czołówką. Dyskutowaliśmy też chwilę na temat tego, jak różne style jazdy mają zawodnicy, a i tak finalnie na mecie dzielą ich ułamki sekund. Bo to, co wygląda czasami bardzo szybko, nie zawsze jest takie przeliczone na wynik sportowy. No i ostatnie pytanie do Remiego brzmiało: czy przez cały czas czuje w sobie pasję, która powoduje, iż chce brać udział w wyścigach? Potwierdził z uśmiechem, iż tak. przez cały czas go to bawi i widzi potencjał do rozwoju. Ma zamiar ścigać się jeszcze dwa sezony. Przy tym ujął mnie swoim spokojem i emanacją doświadczenia, które na pewno pomaga przy podobnych wyzwaniach.
A kto z teamu będzie miał najlepszy wynik? Przekonamy się już w niedzielę. Doświadczenie czy młodzieńcza brawura? Trasa w Szczyrku to zweryfikuje. Trzymam kciuki za wszystkich startujących.
Dla zainteresowanych plan gry jest jasny – sobota enduro w Bielsku, niedziela DH w Szczyrku. Idźcie tam gdzie tłum (i nie bierzcie laptopa do plecaka tak jak my w ubiegłym roku – zbiliśmy ekran na ostatniej ściance przed metą, po poślizgu na butelce Oshee).