Rowery Jana Lutyka to zawsze dzieła sztuki. Nie używam tego określenia na wyrost, bo znam już ich kilka i za każdym razem mam to samo wrażenie: patrzę na coś, co wymyka się prostym kategoriom, coś, co ma własną duszę i własną narrację. Każda rama niesie w sobie element niedopowiedziany, ukrytą sygnaturę, detal, który widzisz dopiero wtedy, gdy spędzisz z rowerem więcej czasu niż pozwalają targowe minuty. To nie są konstrukcje, które da się „odhaczyć wzrokiem”. Trzeba je czytać — i to powoli.

Gdy pierwszy raz zobaczyłem Heart Breaker Lite w Dreźnie, od razu zrozumiałem, dlaczego Jan wybiera właśnie Bespoked jako miejsce premier. Handmade Show to nie są targi, to galeria, w której rzemieślnik-artysta nie musi niczego tłumaczyć. Wystarczy postawić rower na środku sali, a reszta wydarzy się sama. I dokładnie tak było z nowym modelem. Jeszcze przed wejściem do hali usłyszałem szepty i krótkie pauzy świadczące o tym, iż ktoś trafił na coś naprawdę wyjątkowego.
Heart Breaker Lite to drugi prototyp, ale mówienie o nim per „prototyp” jest krzywdzące. To osobisty rower Jana — wielozadaniowa maszyna do gravelowego ścigania, bikepackingu i codziennej jazdy, prawdziwy „multi-tool” w stali i tytanie. Oficjalnie powstał jako lżejsza i bardziej wyścigowa interpretacja wcześniejszego Heart Breakera, prawie MTB z dużym prześwitem i drapieżnym charakterem. W praktyce Lite jest czymś bardziej skomplikowanym: rasowym gravelem o progresywnej geometrii, z prześwitem, który bardziej pasuje do świata twentyninerów. I gotowością na widelec amortyzowany o skoku do czterdziestu milimetrów.

Po tym jak Jan wyjechał tym rowerem na niedzielną ustawkę organizowaną przy Bespoked, rama — błyszcząca od kurzu i śladów jazdy — wyglądała jeszcze lepiej niż w studiu. Świeży brud tylko podkreślał wykończenie materiału, bo ten projekt został zbudowany tak, aby gra światła i cienia była jego integralną częścią. Górna rura, główka, połączenia i spawy między stalą a elementami drukowanymi 3D tworzą jednolitą powierzchnię, która prowadzi wzrok tak, jak chce konstruktor. Jan potrafi oku zarówno pomagać, jak i je mylić. I robi to z mistrzowską precyzją.
Najlepszym przykładem tej gry jest sztyca podsiodłowa. Na pierwszy rzut oka wygląda jak naturalny, harmonijny ciąg dalszy rurki podsiodłowej — jedna linia, jedna struktura, jeden materiał. Dopiero po dłuższej chwili dociera do widza, iż to iluzja: stalowa rura została wypolerowana do takiej samej tonacji jak sztyca Tune, co sprawia, iż granica między nimi znika. Oko daje się nabrać. Rower zaczyna bawić się percepcją. I to właśnie takie momenty sprawiają, iż True Love to nie tylko marka, ale sposób myślenia o konstrukcji.

Wszystko zaczyna się jednak w miejscu, które Jan nazywa „sercem ramy” — węźle podsiodłowym. Tu stal XCR od Columbusa łączy się z drukowanym klastrem ze stali nierdzewnej 17-4 PH. Każde przejście jest tu domknięte płynną linią. Dopiero z bliska można zrozumieć, ile pracy kryje się w detalach: ukształtowanie widełek, czyli cienkich rurek ze stali4130, prowadzenie ich do kompaktowego klina zacisku, w którym śruba opiera się o ukrytą, wymienną nakrętkę. To taki rodzaj praktycznej magii — choćby jeżeli coś się zużyje, możesz naprawić to zwykłą częścią ze sklepu z narzędziami.
Tylne widełki mają również wcięcie w rurze podsiodłowej, by zrobić miejsce dla opon Schwalbe G-One RS Pro w rozmiarze… 55 mm. Tak, pięćdziesiąt pięć. Przyjęcie takiego rozmiaru jako standardu w gravelu mówi wszystko o filozofii projektowania. To rower, który nie boi się masy i objętości, bo zamiast ścigać się z karbonowymi gramami, skupia się na osiągach: trakcji o szybkości toczenia. choćby jeżeli rower wygląda „staro” to w takich detalach jest na wskroś nowoczesny.

Przedni trójkąt jest równie fascynujący. Stal nierdzewna XCR tworzy bazę o wyjątkowej sztywności i odporności na korozję, a jednocześnie daje się pięknie wykańczać. Główka ramy została również wydrukowana w 3D, przez co linie przejścia między elementami wyglądają organicznie, jakby wyrastały z siebie nawzajem. Jan dobrze wiedział, iż zestawienie jej z tytanowym widelcem Singular Cycles Kite będzie trudne pod względem spójności wykończenia, dlatego zdecydował się wprowadzić dodatkowy element dystansujący — klasyczne stery Chris King. To sprytny zabieg wizualny, który pozwala zaakceptować różne faktury metalu, zamiast udawać, iż są takie same.
Całość dopełnia lakierowanie, które… nie jest lakierowaniem. Jan użył palnika, by „namalować” ciepłe przejścia tonalne, brązy, smugi, delikatne błękitne poświaty nad spoinami. To niesamowite, jak stal reaguje na takie potraktowanie. Miejscami wygląda jak stare drewno, miejscami jak miedź, a czasem jak gładka ceramika. To rodzaj wykończenia, którego nie da się powtórzyć w identyczny sposób. Każda rama jest unikatowa, bo ten proces jest w całości ręczny i oparty na wyczuciu. I co najważniejsze — nic nie kosztuje poza czasem i talentem.

Gdy dodamy do tego współpracę z Tune Black Forest, które dostarczyło ultralekkie karbonowe koła idealnie komponujące się z grubymi oponami Schwalbe, oraz świadomość, iż właśnie tę konstrukcję wybrało grono ramiarzy, przyznając jej drugie miejsce w Peers Award na Bespoked 2025 — zaczyna być jasne, iż w Dreźnie zobaczyliśmy coś więcej niż ładny rower. Heart Breaker Lite to przykład na to, jak powinno wyglądać rzemiosło nowej generacji: połączenie tradycji, cyfrowych narzędzi, wolnej ręki artysty i praktycznego, codziennego myślenia o rowerze jako obiekcie użytkowym.

Trudno się dziwić, iż wokół rowerów True Love tworzy się coś na kształt kultu. Bo kiedy stoisz przy Heart Breaker Lite i pozwalasz sobie zrozumieć każdy jego fragment, zaczynasz widzieć nie tylko projekt, ale człowieka, który go stworzył. A to w świecie współczesnego gravela — gdzie królują kalkulacje, gramowa paranoja i fabryczna odtwórczość — jest wartością, która znaczy więcej, niż cokolwiek można wpisać w tabelkę.
To rower, który najpierw trzeba poczuć, dopiero potem ocenić. I którym można się zachwycać długo po tym, jak wróci się do domu. Żałuję, iż zrobiłem zbyt mało jego zdjęć. I tak, chciałbym go mieć!
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski
To także móże cię zainteresować








