Thule THEX23|24 nowości prosto ze Szwecji

magazynbike.pl 11 miesięcy temu

Robocze wizyty w zakładach pracy i kabab z łosia to to co lubię najbardziej. Oczywiście z odpowiednim sosem! Tym razem o odpowiednią oprawę zadbało Thule, zapraszając do siedziby w Hillerstorp, gdzie historia firmy się zaczęła.

Przyzwyczailiśmy się, iż wiele produktów, z których korzystamy na co dzień, wytwarzanych jest gdzieś tam na Dalekim Wschodzie. Kto z nas nie lubi kupować tanio, a lokowanie wytwarzania w krajach o niższych kosztach pracy zdaje się temu sprzyjać. Dopiero epidemia uświadomiła nam, iż nie jest to układ idealny, zamykanie całych państw nagle spowodowało, iż dotarło do nas, iż nie tylko odległość ma znaczenie, ale też, iż kupowanie ciągle nowych rzeczy ma wiele cech uzależnienia. A gdyby tak produkować lokalnie i do tego w ten sposób, iż produkt przetrwa lata? To nie odkrycie, iż podobną filozofię stosują firmy ze Szwecji, listę firm można ciągnąć. Sztuką jest jednoczesne dbanie o innowacje tak, by klienci traktowali zakup jako inwestycję w przyszłość, dostrzegając nie tylko cenę, ale też np. dbałość o bezpieczeństwo czy środowisko.

To nie jest materiał sponsorowany. Thule zapłaciło za moją wycieczkę do Szwecji, ale nie miało wpływu na mój tekst i nie widziało go przed publikacją. Jednocześnie korzystałem z jej produktów „zanim to było modne”, ba… zanim stały się Thule. W przyczepce Chariot Cross przeciągnąłem dwójkę dzieci w ciągu dziesięciu lat przez pół świata, po asfalcie, w błocie i po śniegu. W międzyczasie marka Chariot stała się częścią Thule, a ja sprzedałem mój czerwony rydwan kolejnym aktywnym rodzicom i to za konkretne pieniądze. Czy zaliczam się do wyznawców Thule? Niekoniecznie – za to lubię produkty trwałe. Z tym większą ciekawością odwiedziłem Hillerstorp, skąd Thule się wywodzi i przez cały czas produkuje. Serio.

Od kołyski

Thule wytwarza dziś produkty, które pozwalają zaopiekować się człowiekiem dosłownie od kołyski, ale nie o tę kołyskę mi tym razem chodzi. W Hillerstorp, gdzie mieści się siedziba Thule, nie tylko produkowane są bagażniki samochodowe, ale mieści się przede wszystkim całe centrum projektowe i testowe. Thule rzadko zaprasza tam gości, nie mogłem też na miejscu robić zdjęć – te które widzicie w tej części tekstu pochodzą od firmy, także po to, bym niechcący nie zdradził „tajemnic” z przyszłości. Faktem jest, iż mogłem zobaczyć kolejne fazy powstawania produktów oraz porozmawiać z ludźmi, którymi za nimi stoją. Od projektantów, przez osoby, które tworzą prototypy, po zobaczenie jak części i całe produkty powstają, po składanie i pakowanie produktów.

Thule zaczynało od… osłon na reflektory samochodów, bo w dobie upowszechnienia samochodów w Szwecji infrastruktura nie nadążała za ich produkcją i jazda po szutrowych drogach wymagała ochrony delikatnych szkieł przed kamieniami i haczyków do łowienia ryb. Dziś jednak, gdy obejrzycie portfolio firmy, obejmuje ono dziesiątki i setki produktów, w których bagażniki rowerowe – najbliższe naszemu sercu – to zaledwie fragment. Powstawanie tych wszystkich produktów to proces, który wymaga bardzo wielu etapów.

Zanim nowy produkt dostaniecie w sklepie, często muszą minąć lata. Wiadomo, jeżeli to tylko uzupełnienie asortymentu, jest łatwiej, ale nowe kategorie wymagają stworzenia wszystkiego od podstaw. Jeden z takich nowych produktów w ofercie Thule to foteliki samochodowe. Banalna rzecz? A jeżeli powiem wam, iż żeby usprawnić proces, cyfrowy model fotelika bada się metodą FMEA (Failure Mode and Effect Analysis), by ujawnić ewentualne błędy konstrukcyjne? Zakładając, iż na tym etapie łatwiej i taniej jest je usunąć? W przypadku tego i innych produktów potem i tak następują pracochłonne testy, do czego służy cały rozbudowany park maszynowy na miejscu. Badane są wszystkie możliwe przypadki, jak ludzie będą chcieli wytwory Thule zepsuć. Także te wypadkowe. Oraz na wszelki wypadek sytuacje, których nie da się przewidzieć – typu przepakowanie bagażnika na hak dwukrotnie, albo więcej.

Rzeczy rzuca się i ciąga, spada je i poddaje przeróżnym warunkom atmosferycznym, by sprawdzić ich słabe punkty. Na miejscu od razu można zbudować kolejne, poprawione prototypy, aż osiągnie się pożądany efekt. Służą do tego i staromodne narzędzia do obróbki metalu, jak i drukarki 3d. Całość przypomina gigantyczny plac zabaw dla dziewczynek i chłopców. Kto nie chciałby zbudować sobie wózka, albo przyczepki dla roweru dla psa? A może bagażnik na kanu?

Jadąc samochodem, nie uświadamiamy sobie, jakie siły działają np. na rowery, które są zamontowane na dachu. Zobaczenie fragmentu dachu na siłownikach maszyny testującej, z zamontowanym bagażnikiem i rowerami i podskakującej w rytmie Paryż Dakar, może podziałać na człowieka stresująco lub uspokajająco – to zależy od podejścia. Dla mnie znaczyło to tyle, iż ktoś za mnie zadbał o to, by moje nie do końca mądre pomysły mieściły się w obowiązujących normach. Co przekłada się na to, iż powinienem dowieźć wszystko, czego potrzebuję do kolejnej przygody, bezpiecznie.

Testowanie testowaniem – ale produkty Thule nie tylko próbuje się tu zniszczyć, ale i produkuje. Te, które przejdą całą drogę od pomysłu do gotowego numeru w katalogu, mają szansę być zmontowane finalnie przez roboty. Linia, którą widzicie, składa elementy bagażników, włącznie z pakowaniem je pudełka. Ludzi jest niewielu, choćby transport półproduktów odbywa się z użyciem automatycznych wózków hydraulicznych. To, czego nie widać na zdjęciach, to jednak serce fabryki – tu przez cały czas kuje się stal dzięki wielotonowych pras hydraulicznych. Tuż obok powstają elementy z tworzywa, wypluwane z wtryskarek. Made in Sweden to nie bajka, tylko rzeczywistość.

Thule THEX23|24

Po wizycie w Hillerstorp kolejnego dnia, już w Malmö, mogliśmy zapoznać się z produktami Thule na sezon 2023 i 2024. Przedstawiam wam subiektywny wybór tego, co, co wydawało mi się najbardziej interesujące. A pomyśleć, iż firma tak naprawdę stała się sławna na świecie za sprawą boksu na narty, który widzicie powyżej. Wyobrażacie sobie, iż kiedyś nikt sobie nie wyobrażał, iż na dachu można przewozić coś więcej poza samymi nartami?

No cóż, czasy się zmieniły, urosły nie tylko boxy dachowe, ale i samochody – co widać na załączonych obrazkach. Najnowszy box Thule to model Motion 3, który jest nie tylko większy, ale i bardziej aero. Gdybym miał samochód z jasną tapicerką, pewnie byłby to mój wybór, by wozić cały kram.

Wbrew pozorom nie jest to sytuacja wyjątkowa, być może znacie ją sami, np. wybierając się ze znajomymi na rowerowy weekend. Co jeżeli macie 4 rowery? Mam dla was wiadomość – w Europie bez zmian musicie kombinować, na haku da się zmieścić maksymalnie trzy, albo układać je piętrowo/czy też na na dachu. Amerykanie mają trochę lepiej, bo mają dostępny inny system haka, który wytrzymuje większe obciążenia. Thule Verse to bagażnik do dużych samochodów, do wielkiego kraju. Zazdrość!

Kolejny produkt już jest bardziej przyziemny i to dosłownie. To namiot Outset, który jeździ na haku, nieużywany złożony do niewielkiej paczki. Dlaczego tak? Bo nie każdy lubi albo może wchodzić na dach, a lubi być izolowany od zimnego podłoża. Sprawdzaliśmy inne namiotu Thule i szczerze mówiąc materace są bardzo wygodne, można się spodziewać tego samego i tu. A odpada wysoka drabina i konieczność montażu namiotu na dachu, co bywa problematyczne (szczególnie jak się ma wysoki samochód!).

Chariot to mój ulubiony produkt Thule, bez względu na wersję – na tyle, iż zazdroszczę tym, którzy mają dzieci we właściwym wieku, by go używać! A teraz nowe wersje zostały jeszcze udoskonalone i mają rozwiązanie, które ułatwiają życie. Np. takie jak te kółka na górze, zmieniające przyczepę w wózek, które łatwo się przekręca.

Takich udogodnień jest zresztą więcej, bo to co widzicie na górze to inna nowość, czyli oświetlenie! Sam montowałem do Chariora rowerowe lampki, teraz nie byłoby to konieczne. Detal po prawej jest mało wybitny na pierwszy rzut oka – a to nowy system składania całości, bo teraz Chariota da się złożyć jedną ręką i np. schować go do bagażnika. Doceni to każdy, kto ma zajęte ręce (dzieckiem, zakupami, klapą bagażnika – dowolne skreślić).

Psy do tej pory mogły jeździć w uniwersalnej przyczepce Cross, ale w kolekcji pojawiła się specjalna Bexey, tylko dla zwierzaków. Ciekawe, iż wykorzystano w niej elementy ze zwykłego Chariota, odwracając je, ale podniesiona „budka” z przodu pozwala wygodnie zwierzakowi siedzieć i podziwiać przestrzeń. Oczywiście z otwartą klapą!

I finalnie rozwiązanie, które nie pozostało u nas modne – a szkoda. To klatka dla psów, czy innych zwierząt, która pozwala je bezpiecznie dowieźć na miejsce. W razie wypadku brak pasów sprawia, iż ich ciało działa jak pocisk. Thule Allax model jest robiony w wielu rozmiarach i oczywiście z wieloma praktycznymi akcesoriami.

I finalnie produkt, który znalazłem na wystawie, ale nie… w oficjalnym katalogu imprezy. To sakwa i plecak w jednym! Odwracane plecki sprawiają, iż możemy gp wykorzystać na dwa sposoby. Korzystamy z innych podobnych produktów i czekamy, by sprawdzić także ten.

Zainspirowani? Całą kolekcję możecie sprawdzić na thule.com

Idź do oryginalnego materiału