Test po sezonie: NAVITEL NS300 i CL100 – dwa urządzenia, które sprawdziły się w campervanie

magazynbike.pl 4 dni temu

Po pełnym sezonie w camperze mam jasność: są sprzęty, które po prostu warto mieć, i takie, o których przypominamy sobie tylko wtedy, gdy ich zabraknie. NAVITEL NS300 oraz ręczny odkurzacz CL100 bez wątpienia należą do… obydwu kategorii. To produkty, które w praktyce pokazują, iż głośne hasła o mobilności i wygodzie nie zawsze są marketingową nadwyżką. Tu działają – dzień po dniu, postój po postoju. I to w warunkach, jakie potrafią obnażyć każdą słabość sprzętu: kurz, wilgoć, zmiany temperatur, ograniczona przestrzeń, praca w trybie ciągłej gotowości.

Żeby było śmieszniej, to w ogóle nie planowałem tych konkretnych produktów testować. Ale z Navitelem jako firmą współpracujemy przy okazji imprez ultra – Ultra Ducha Puszczy i Ultra Ducha Sanu – więc siłą rzeczy zainteresowałem się, czym się rzeczona zajmuje. I połączyłem kropki, bo stacja dokująca jednak istniała na mojej liście potrzeb, ale zawsze były ważniejsze wydatki. I testując wcześniej różne nie zawsze byłem zadowolony – np. irytowała mnie głośna praca wiatraków. Tu wykorzystałem pojawiającą się możliwość, odkurzacz dostaliśmy w zestawie, przyszedł w jednej paczce.

Ultra Duch Puszczy 2025 – relacja z wyścigu gravelowego i szosowego na Podlasiu

NS300 wyruszył z nami jako mobilna stacja zasilająca do wszystkiego, co w podróży naprawdę się liczy: od laptopów, przez drona, ładowarki do aparatów, aż po laptopa. Sprawdziłem – w razie czego możliwe jest też zasilanie przenośnej lodówki, ale póki co mamy w naszym złomku chłodzoną agregatem gazowym (zabytki mają zalety). 300-watowa moc wyjściowa, gniazdo 230 V, kilka portów USB i USB-C, klasyczne DC, zapalniczka, a choćby ładowanie bezprzewodowe – wszystko to sprawia, iż z NS300 nie trzeba zastanawiać się, czy „da radę”. Po prostu działa.

Co ważne: działa cicho, stabilnie i przewidywalnie, a to w camperze często ważniejsze niż gołe parametry. Akumulator o pojemności 307 Wh pozwalał na komfortowe doładowanie całego zestawu elektroniki wieczorem. Duży ekran, który informuje nie tylko o poziomie baterii, ale też o przewidywanym czasie pracy i ewentualnych błędach, okazał się jednym z tych detali, za które naprawdę zaczyna się lubić sprzęt. Nie było zaskoczeń ani nerwowych kalkulacji. choćby gdy temperatury robiły swoje, a słońca było jak na lekarstwo, system BMS (trudne słowo) pilnował wszystkiego lepiej niż człowiek, który po prostu chce pojechać dalej.

Bo NS300 można ładować z sieci, ale też dzięki zasilacza z zapalniczki samochodowej (jest w komplecie). Podróżując dostajemy więc niemal perpetum mobile, bo kawałek drogi i działający silnik samochodu wystarczają, by uzupełnić energię na kolejny dzień.

Już myśle o rozszerzeniu jego możliwości, bo czasami zatrzymywaliśmy się na dłużej – a ma możliwość ładowania przez panel solarny NAVITEL SP120. To sprawia, iż uniezależnienie się od gniazdka staje się czymś realnym, a nie teoretycznym.

W tym sezonie była to najmniejsza ze stacji ładowania NAVITELA, powiedzmy „tych normalnych”, a nie powerbanków. Sam osobiście obawiałem się, iż będzie za mała, bo nominalnie ma 307,84Wh/83200mAh. Ale uwaga – są też większe do wyboru, sprawdźcie na navitel.com/pl/charging/navitel. Ta przez nas używana kosztowała 999 zł (obecnie w sieci jeszcze mniej), co samo w sobie, jak na stację po prostu stanowi dobrą cenę, bo te są drogie. Pojemność finalnie okazała się wystarczająca, bo zawsze można było ją doładować.

Przyzwyczailiśmy się do niej na tyle, iż stale zabieramy w podróż różnymi samochodami, także po prostu do zasilania np. telefonów młodzieży. Ubytek energii o 2% po 5 godzinach jazdy brzmi imponująco, w przypadku takich zastosowań ten magazyn energii się nie kończy. Ile razy można za jej pomocą nałodować iPhona? Przeliczyłem na typowego, który ma baterię ok. 3000 mAh i wyszło minimum 20 razy. A camperze służy też jako… lampka! I już wiem, iż budując kolejnego campervana nie będę myślał o skomlikowanje instalacji elektrycznej, ale o tym, albo podobnym banku energii. Zdecydowanie upraszcza życie (i instalację).

Z wad odnotowałem tylko zacinające się niekiedy przyciski włączające poszczególne porty – to prawdopodobnie wina kurzu, bo wyczyszczenie pomaga. Nie da się też na raz podłączyć np. 4 urządzeń USB, bo wtedy nie wszystkie porty ładują. Tu pomaga użycie zasilacza w gniazdku, albo po prostu indukcja do telefonu.

Nic więc dziwnego, iż stacja – i tu was być może rozśmieszą – na co dzien stoi przy łóżku. Bo wygodniej jest położyć na niej telefon do ładowania, albo podłączyć coś, co akurat będzie potrzebne na rowerze kolejnego ranka niż szukać wyspecjalizowanego kabla.

Drugi produkt – ręczny odkurzacz NAVITEL CL100 – okazał się dokładnie tym, czego w camperze potrzebujesz, zanim sam zdążysz to nazwać. Ten odkurzacz jest lekki i maksymalnie poręczny. To nie jest sprzęt, który robi wrażenie na półce sklepowej – zaczyna je robić, gdy po raz dziesiąty w ciągu dnia wnosisz do środka piach, igły, okruchy, a potem patrzysz, jak sprytny gadżet pozwala się ich pozbyć.

CL100 dał radę zarówno na materiałowej tapicerce, jak i na trudno dostępnych zakamarkach przy drzwiach, gdzie zwykła szczotka dawno by sobie odpuściła. Do tego filtr HEPA i przezroczysty pojemnik na odpady, który realnie zatrzymuje drobny pył – rzecz szczególnie doceniana przy dłuższych wyjazdach. Filtr można myć, pojemnik czyści się w kilkanaście sekund, a waga 570 gramów sprawia, iż sprzęt po prostu ląduje w drzwiach, jest pod ręką i używa się go częściej, niż początkowo zakładaliśmy. Podpowiem zainteresowanym – sugerowana cena detaliczna wynosi 299 zł (link do zakupu tutaj)

Do większego sprzątania mamy inne, mocniejsze odkurzacze – tu nie ma co się oszukiwać. Ale ten ma jeszcze coś – wbudowaną latarkę! I w tej postaci to taki praktyczny „przydaś”, który po prostu jest. Wystarczy czasami pamiętać o naładowaniu przez USB-C.

Oba urządzenia mają w sobie coś, co docenia się dopiero z czasem: przewidywalność. NS300 działa jak przenośne, pozbawione stresu źródło energii z możliwością ładowania z panelu (w przyszłości), sieci albo samochodu. CL100 – jak przedłużenie ręki w walce z pyłem, który w podróży pojawia się zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Po sezonie w camperze mogę powiedzieć jedno: oba sprzęty weszły na listę tych, które po prostu zabieram ze sobą bez pytania „czy warto”. Bo odpowiedź znam już z praktyki.

A propos imprez wspomnianych wyżej – sprawdźcie koniecznie wypad w Bieszczady!

Listę akcesoriów NAVITELa znajdziecie na stronie firmowej navitel.com/pl – ale uwaga, możecie trafić tam na rzeczy, które będziecie chcieli mieć. U nas zaczęło się od… pompki!

Test przenośny kompresor NAVITEL AIR8 MINI

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

Idź do oryginalnego materiału