I co teraz? Lato jednak w końcu się skończyło, a jeździć przez cały czas się chce! Na szczęście wynaleziono pralki i ciuchy, takie jak nowy zestaw Tygu Dzik. Miałem przyjemność wybrudzić go tuż przed premierą w odpowiednich, jesiennych warunkach. Też lubicie taplać się w błocie? To coś dla was!

To już mała świecka tradycja, iż jesienią wpadamy na Trutnov Trails. Jakoś tak wychodzi, iż wtedy, gdy już wiele miejsc nie działa, to ciągle kusi otwartymi ścieżkami. O dziwo tym razem stało się inaczej i udało się wybrać odrobinę wcześniej – Trutnov często zamyka stawkę jeżeli chodzi o oficjalny sezon – być może dlatego, iż nowy odcinek ekspressówki S3 bardzo ułatwił dojazd. Z Wrocławia nagle zrobiło się nagle 1:50 h, a nie jak przedtem 2:30, a choćby więcej. Coś mi mówi, iż będziemy wracać na TT częściej!

Co my tu mamy?
Z premedytacją wybraliśmy Trutnov Trails, bo miejscówkę znam nieźle. Nie byłem tu oszałamiającą ilość razy, ale od początku odwiedzam i śledzę (z entuzjazmem!) rozwój. Oferuje dużą różnorodność tras, choćby te niebieskie, jak Floutek, nie są nudne A jeżeli ktoś lubi „albo grubo albo wcale” to zawsze może odwiedzić Bunkr Trail, który jest tak czarny, iż z chęcią jeździłbym na nim ze spadochronem.
I jednocześnie miejscowe ścieżki mają to do siebie, iż gdy popada jest mokro, ale przez cały czas przejezdnie. Ilość kamieni sprawia, iż da się jeździć choćby w deszczu, dla odmiany czerwona gleba na tych łatwiejszych tworzy idealne tło do zdjęć i do testów sprzętu właśnie. Gdzie da się więc przetestować lepiej zestaw ciuchów do jazdy w mokrych warunkach przeznaczony? Trutnov był logicznym, pierwszym wyborem. Tym bardziej, iż na stromych podjazdach można się naprawdę spocić! A nowe spodnie i kurtka Dzik – albo Boar 3L, jak brzmi angielska jazda – to ciuchy techniczne, z trójwarstwowej membrany i jako oddychające są reklamowane.

Podjąłem więc wyzwanie i postanowiłem je sprawdzić w jedyny sensowny sposób – podjeżdżając i zjeżdżając. Żeby nie było jednak za lekko, do Slasha+ Treka na słabym silniku TQ podłączyłem linkę i za każdym razem wciągałem Justynę na analogu pod górę. Pojedyncza pętla oznacza w tym przypadku ok. 300 metrów przewyższenia, a iż podjazdówka w Trutnovie jest stroma, trzeba koniecznie produkować 150-200 Watów, by dołożyć je do tych 300 W, które są do wyciśnięcia z silnika. Po takiej rozgrzewce zjazdy to już czysta przyjemność! I ma się wrażenie, iż człowiek lata.

Kurtka Dzik
Część górną ciała chroniła kurtka, która tak samo jak spodnie wykonana jest z membrany trójwarstwowej o parametrach „20 000 mm/h przeciwko wodzie i ok 25 000 mm/h oddychalności”. Całość, zgodnie z moimi wcześniejszymi doświadczeniami co do rozmiarówki, marki wybrałem w rozmiarze S, co okazało się wyborem trafionym – mam nadzieję, iż zdjęcia to. potwierdzają! Całość była na tyle przylegająca, iż nie krępowała ruchów i jednocześnie mieściły się pod spodem biezlizna techniczna i jedna bluza na górze.
Drobna podpowiedź – mam 169 cm wzrostu, w tej chwili budowa raczej normalna niż przesadnie szczupła, gdybyście chcieli coś wybrać dla siebie spośród dostępnych rozmiarów.


Kurtka ma wodoodporny zamek główny, podobnie jak pozostałe, a wszystkie szwy są klejone.


Za wentylację, oprócz samej membrany, odpowiadają otwory. Przede wszystkim te pod pachami, których wielkość można regulować. Oraz zamek główny i otwór na plecach – ukryty pod tą klapką.


Dostajemy też zestaw kieszeni – na piersi, zamykana na kolejny zamek (mieści się telefon), z boku – np. na żele.


Oraz gigantyczną, szczelną kieszeń na plecach, która… zmienia się w torebkę, pozwalającą transportować kurtkę na kierownicy, lub na ramie roweru. Pod górę tym razem jeździłem w kurtce – momentami padało, było też zimno, w okolicach 9 stopni, załapaliśmy się też na grad – na zdjęciach w artykule widzicie dwie opcje przewożenia z różnych układem linek na kierownicy. Kieszeń jest tak duża, iż mieściła się linka TowWhee. Tygu nie jest pierwszą firmą w ogóle, która wymyśliła podobny uchwyt, ale super, iż też tu jest.


Kurtka ma też duży kaptur, który przytrzymywany jest z tyłu magnesem, by nie przeszkadzał nieużywany, a w razie potrzeby jest w stanie przykryć choćby duży kask – jak widać na załączonym obrazku.

Spodnie Dzik
Spodnie mają prostą, funkcjonalną konstrukcję. W pasie za to, by się nic nie przesuwało, odpowiada gumowy pas. Na dole, by nie nabierać wody do butów, mamy mankiety. Transport drobiazgów umożliwiają kieszenie.


I tu, obok samej membrany, za wentylację odpowiadają otwory, które zgrabnie umieszczono w boku nogawek. Pozwalają w razie potrzeby zadbać o świeże powietrze na podjazdach.


Zamki są dwustronne, więc w zależności o potrzeb otwory można nie tylko powiększać/zmniejszać, ale też wybrać miejsce, gdzie będą się znajdować. Z przodu oczywiście także mamy zamek i dwa zatrzaski, by spodnie było wygodnie zakładać.

Wrażenia z jazdy
Trasa Floutek płynąca wodą, z kultową wirówką, a potem coraz trudniejsze odcinki po kamieniach, z moim ulubionym Piernikowym na czele. Pomiędzy nimi strome dojazdówki pod prądem, ze mną w roli ciągnika pod górę. Jednocześnie sam zestaw dostałem tydzień wcześniej i poza przymiarkami i potwierdzeniami rozmiaru nie miałem jeszcze okazji, by pojeździć tyle, żeby wypowiadać się na temat trwałości produktów w dłuższym okresie czasu. Tu pojawi się więc uzupełnienie – ze względu na porę roku okazji do tego na pewno nie zabraknie. Sam więc test potraktujcie też jak pierwsze wrażenia z jazdy, a nie wyczerpującą recenzję.

Faktem jest, iż te pierwsze jazdy są bardzo obiecujące i zestaw spełnił w 100% swoje zadanie. Po jednym zjeździe Floutkiem – który przepięknie wygląda po deszczu, ale cały płynie – mój dół pleców wyglądał tak, jak na obrazku. Czy było mi zimno w tyłek? Oczywiście! Ale przez cały czas był absolutnie suchy! Żałowałem tylko, iż pod spodem nie założyłem spodenek z wkładką, bo wówczas komfort termiczny byłby idealny, a tak było mi po prostu zimno. Na szczęście kolejny podjazd podziałał jak farelka

To generalnie cała sztuka, ubieranie się na rower, szczególnie gdy chce się podjeżdżać, ale dobrze bawić się w deszczu. Ciuchy takie jak Dzik sprawę ułatwiają, bo chronią nie tylko przed wodą, ale też przed wiatrem. Same w sobie nie grzeją, ale wystarczy tylko sprytnie dołożyć kolejne warstwy, by uzyskać pożądany efekt – bez pocenia się, ale też marznięcia na zjazdach.
Na podstawie informacji od Wojciecha Tulei, człowieka który za Tygu stoi, o adekwatnościach membrany, wybrałem więc wariant na lekko – nazwijmy go „żeby się nie ugotować”. Zakładając, iż wie co robi – w końcu sam te rzeczy najpierw testuje i udoskonala. Składał się ze slipów do biegania (Decathlon), koszulki technicznej Force, cienkiej bluzy Commencala i grubych skarpet. Poza tym tylko buty i lekkie rękawiczki
I to był strzał w dziesiątkę. Zmarzłem w nos i stopy – następnym razem wybrałbym wodoodporne buty (np. Fizik Terra Ergolace GTX). Temperaturę na podjazdach regulowałem otwierając zamki pod pachami i pod szyją. Pomimo tego, iż widzicie jak wyglądałem na mecie, cały dotarłem pod ciuchami suchy! Także potówka nie była mokra, a to naprawdę imponujące.
Czy mamy zestaw idealny? Nie, w kolejnej generacji zmieniłbym kilka drobiazgów:
- Rękawy w kurtce rozmiarze S mogłyby być minimalnie dłuższe – 2-3 centymetry – choć tu odpowiedź w waszym przypadku przyniesie przymiarka, bo ludzie mają różne proporcje. Można byłoby też dołożyć ewentualnie w rękawach uszczelniające mankiety, które chroniłyby przed wlewaniem się wody do środka.
- Dwustronny zamek w kurtce ułatwiłby rozpinanie – od dołu czasami jest wygodniejsze, tu to niemożliwe
- kieszenie w spodniach mogłyby być minimalnie większe – mój iPhone 12 mieścił się na styk

Podsumowanie
Tygu oferuje zestaw, który ucieszy każdego fana jazdy poza sezonem letnim. Zarówno kurtka, jak i spodnie mają szereg funkcjonalnych rozwiązań, które sprawiają, iż można przestać myśleć o tym, iż jest mokro, tylko cieszyć się jazdą. Super jest mocowanie na kierownicę na długie podjazdy, praktyczny kaptur mieszczący kask, jeżeli ulewa jednak zaskoczy. Najważniejsze – membrana działa, więc woda zostaje z adekwatnej strony, a tym samym całość pozwala utrzymać komfortową temperaturę, a nie efekt pływania we własnym sosie.
Sugerowane ceny detaliczne wynoszą 799 zł dla kurtki i 649 zł dla spodni.
Zestaw do testu w ramach płatnej współpracy dostarczyła firma Tygu