Test Test Canyon Lux Trail – jeżeli miałby zostać tylko jeden rower

magazynbike.pl 1 dzień temu

Czy Canyon potrafi przewidywać przyszłość? To pytanie nie przyszło mi do głowy od razu, bo przecież to miało być po prostu podsumowanie testu Luxa Trail. Nie padło przy pierwszym kontakcie z tym rowerem, nie pojawiło się choćby po kilku pierwszych jazdach. Wróciło dopiero później, kiedy zdążył już przejechać swoje. Pytanie brzmi – co, jeżeli potrzebujemy tylko jednego roweru? I czy to Lux Trail nim jest?

Bo Lux Trail nie jest rowerem oczywistym. I trochę właśnie na tym polega jego problem – a jednocześnie największa zaleta.

Nazwa, która myli tropy

Zacznijmy od nazwy, bo to ona ustawia chętnego od razu w zaskoczonej pozycji. „Trail” w ostatnich latach oznacza zwykle coś zupełnie innego: 140–150 mm skoku, geometrię coraz bliżej enduro, maszynę, która ma zjeżdżać szybciej niż podjeżdża. Canyon poszedł w inną stronę. Wziął model Lux, który przez lata był czystą wyścigówką XC, i rozdzielił go na dwa światy. Z jednej strony zostawił wersję World Cup, bezkompromisową, 100 na 100 mm, stworzoną pod uniesienie taśmy startowej. To ten na którym MVDP spadł z dropa. Z drugiej – dołożył Lux Traila, który na papierze różni się niewiele: 115 mm z tyłu, 120 mm z przodu. W praktyce różnica jest znacznie większa, niż sugerują liczby.

Test Canyon Lux World Cup CF 7 ewolucja zamiast rewolucji

Lux, którego już znamy – i ten zupełnie nowy

Poprzedniego Luxa znaliśmy bardzo dobrze. Jeździliśmy nim długodystansowo jeszcze przed podziałem, nową wersję World Cup mieliśmy choćby w dwóch egzemplarzach i dwóch rozmiarach – S i L – co pozwoliło spojrzeć na geometrię i charakter z różnych perspektyw.

Tu Wersja LuX WC CFR w rozmiarze L!

Pamiętam też wcześniejszego Lux Traila, który wyglądał niemal jak bliźniak, ale był wyraźnie bardziej „napompowany” pod kątem skoku. On już miał ugięcie na poziomie 120 x 110 i bardziej płaskie kąty. Nowy Trail to zupełnie inna historia. Wizualnie różnica jest subtelna, ale w prowadzeniu zauważalna.

Test Canyon Lux Trail CF7 XC na sterydach

Oswajanie wyścigówki

Canyon zrobił tu rzecz, która na pierwszy rzut oka wydaje się banalna, a w praktyce jest kluczowa: wziął brutalnie skuteczny rower XC i spróbował go oswoić, nie zabijając jego charakteru. Nie po to, żeby zrobić z niego mini-enduro, ale żeby pozwolić mu wyjechać poza trasą wyścigu. Dołożył regulowaną sztycę – wersja World Cup jej nie ma – schowek w ramie, solidniejsze opony, sztywniejszy widelec.

Zawieszenie jako punkt zwrotny

Sercem tej zmiany jest zawieszenie. Amortyzator umieszczono wysoko, pod górną rurą, a więc w podobnym, ale innym układzie niż w World Cupie. Oba punkty mocowania są pod rurą górną – nie tykając podsiodłówki jak w Luxie WC, co daje większą swobodę w kształtowaniu charakterystyki pracy.

Nie wymyśliłem tego – tak twierdzi Canyon. Efekt czuć od razu. Zawieszenie łatwo zaczyna pracować, reaguje miękko na drobne nierówności i wygładza trasę tam, gdzie klasyczne XC zaczyna być nerwowe. To nie jest zawieszenie, które krzyczy „jedź szybciej”. Ono raczej mówi: „jestem łagodniejsze niż wyglądam”.

Miękko, ale nie ospale

I co ważne – ta miękkość nie odbiera energii. Lux Trail jest zaskakująco dynamiczny. Rower sprawia wrażenie zwrotnego, łatwego do manewrowania, intuicyjnego. Na łatwiejszych trasach pozwala płynąć, na długich dystansach nie męczy, a na zjazdach jest kompetentny bardziej, niż sugeruje jego skok. To zawieszenie zachęca do zabawy, do pracy ciałem, do świadomego dociążania i odciążania roweru.

Dygresja – być może dlatego ten rower tak chętnie zabieraliśmy w miejsca, gdzie lepiej byłoby mieć cięższy sprzęt. Trasy enduro w Michałowicach w Izersky Collective, wymagające kamienne chodniki Ślęży jak Czart godne Rampage. To jasne, iż był za mały, ale przyjemność z jazdy nie znikła.

Kiedy techniczne wspinanie przestaje być karą

Największe zaskoczenie przyszło jednak pod górę. Na łatwych trasach Lux Trail jest absurdalnie szybki. Oczywiście swoje robią opony, ale to nie tylko one. Zawieszenie jest na tyle aktywne, iż blokada przestaje być marketingowym dodatkiem, a zaczyna pomagać.

Po opanowaniu manetki – a to trwa chwilę i wymaga przyzwyczajenia, bo łatwo myli się ją ze sztycą – używaliśmy jej często na długich podjazdach, szutrach i dojazdach. Nic w sumie dziwnego, iż Lux Trail dojechał po zwycięstwo na długim dystansie Ultra Duchu Sanu, bo zawieszenie sprawia, iż techniczne podjazdy przestają być karą. A to jest coś, czego się po nim nie od razu spodziewa. Ale niska masa, relatywnie długie tylne widełki, dość wysoki suport i umiarkowany kąt główki sprawiają, iż rower podąża za ciałem. Techniczne wspinanie zaczyna przypominać zabawę, a nie test cierpliwości.

Opony: szybkie, dopóki jest sucho

Opony Wicked Will z przodu i Racing Ralph z tyłu dobrze wpisują się w tę ogólną filozofię. Na sucho są szybkie, lekkie i zaskakująco przyczepne, mimo płytkiego bieżnika. Na długich dystansach i podjazdach sprawdzają się świetnie. W mokrych warunkach, na błotach i korzeniach gwałtownie pokazują granice przyczepności. To jednak bardziej kwestia doboru ogumienia niż samego roweru.

Osprzęt prawie bez uwag

Układ napędowy w testowanej konfiguracji oparto w całości na nowym, elektronicznym Shimano XT Di2. Z tyłu pracuje przerzutka XT Di2 z długim wózkiem, sterowana dedykowaną manetką Di2, a napęd 1×12 bazuje na kasecie Shimano XT o zakresie 10–51 oraz korbie XT (nawiasem mówiąc sprawdźcie wersję napędu XT Di2 z trybem 9-45, chętnie używaną przez zawodników). Środek suportu jest wkręcany – plus dla fanów prostego serwisu.

Za hamowanie odpowiadają hydrauliczne hamulce tarczowe Shimano Deore XT, współpracujące z tarczami Shimano Ultegra RT-CL800 w rozmiarach 180 mm z przodu i 160 mm z tyłu. Koła to karbonowe DT Swiss XRC 1700 Spline o wewnętrznej szerokości obręczy 30 mm, obute w opony Schwalbe Wicked Will SR TLE EVO 2.4″ z przodu oraz Racing Ralph SR TLE EVO 2.35″ z tyłu. Tylną oś stanowi beznarzędziowy Canyon Quixle 148 × 12 mm (dźwignia chowa się w osi).

Kokpit oparto na karbonowym zestawie Canyon CP0037 z chwytami Ergon GXR, a strefa kontaktu z rowerem to siodełko Ergon SM10 Pro oraz regulowana sztyca FOX Transfer SL Performance Elite o średnicy 31,6 mm.

Ergonomia i drobne zgrzyty

Nie znaczy to, iż wszystko jest idealne. Kokpit jest przeładowany, za dużo na nim pancerzy. Chwyty są poprawne, ale nie zachwycają tłumieniem – przed Ultra Duchem Sanu zresztą je zmieniliśm na przykręcane Fiziki -, a sztyca Transfer SL ma swoje kaprysy. Dwa skrajne położenia wystarczają przez większość czasu, ale chciałoby się czasami użyć pośredniego, by kierować rowerem udami. Oczywiście użycie tej wersji ma uzasadnienie – jest niemal 200 gramów lżejsza!

Di2, Di2

W idealnym świecie możemy mieć wszystko, np. odporny na głupie pomysły – i zmianę pod obciążeniem – napęd Transmission obsługiwany manetką Shimano Di2, taką jak ta XT, która jest ergonomicznie lepsza niż przyciski SRAMA. W testowanym rowerze mamy napęd Shimano XT Di2, oparty co prawda na tradycyjnym haku, ale działający bardzo dobrze i szybciej niż elektroniczne odpowiedniki z USA. Przerzutkę mocuje się do haka UDH – co jest dobrą wiadomością, bo te haki są łatwo dostępne i tanie, w razie co. Sama manetka to także w najnowszej wersji po prostu udany model – już poprzednia kablowa Di2 mogla tu świecić przykładem, więc to po prostu kolejny etap. Fanów Shimano ucieszy fakt, iż styl zmian pozostał bez zmian – jest precyzyjnie i szybko. Pomimo prób nie udało nam się przerzutki jak dotąd uszkodzić – być może dlatego, iż mniej wystaje.

Ultra Duch Sanu, 270 km non stop!
1 wsród Pań, 6 Open (na 1 baterii)

Pytających o czas działania rozczaruję – jeszcze nie udało nam się zostać “w polu” bez prądu. Z jednej strony bateria jest minimalnie większa niż w AXS Srama, a z drugiej doładowujemy ją co kilkaset kilometrów w terenie.

Granice, których nie da się przeskoczyć

Wracając do pytania, zadanego na wstępie. Na szybkich i łatwych trasach Lux Trail jest stabilny i opanowany. Dopóki tylko ścieżka nie jest ekstremalnie wymagająca, ta lekkość manewrowania i aktywne, chętne do współpracy zawieszenie sprawiają, iż płynie. Łatwo przekracza się przy tym granice tego co rozsądne i… tu pojawiają się granice w postaci geometrii.

Na stromych zjazdach Lux Trail przypomina, iż nie jest rowerem do agresywnego ścigania w dół. Kąt główki nie sprzyja takim zabawom, a przednie koło potrafi schować się pod rowerem. To nie jest wada sama w sobie – to raczej świadomy kompromis. Canyon nie próbował zrobić roweru „do wszystkiego na raz”. On zrobił rower do bardzo konkretnego „wszystkiego”. Jeśli ma tak dobrze podjeżdżać, jak podjeżdża, to rewers medalu znanego jako nisko położony kokpit oznacza nurkowanie nad przednim kołem także w dól. Pochylona sylwetka nie sprzyja kontroli w tej sytuacji.

Geometria ramy – Canyon Lux Trail Rozmiar XS S M L XL
Reach (mm) 412 438 460 480 500
Stack (mm) 589 589 598 612 626
Kąt główki 67° 67° 67° 67° 67°
Kąt podsiodłowy 76° 76° 76° 76° 76°
Chainstay (mm) 435 435 435 435 435
Wheelbase (mm) 1129 1155 1180 1206 1232

Geometria – bo jednak ma znaczenie – to potwierdza. Porównałem go z BMC Fourstroke, który testowałem w tym samym czasie i nowym Gianthem Advanced SL, który także już sprawdziłem. Giant ma identyczny kąt widelca, wynoszący 67 stopni (i 66,5 w drugim, bardziej płaskim ustawieniu). BMC 66,5. Obydwa wspomniane modele to czyste rasowo maszyny XC! BMC ma choćby w tym samym rozmiarze taki sam Reach (ok, jest krótszy o 1 mm i wynosi 437 mm).

W momencie prejektowania Lux Trail był futurystyczny, jak na XC, w tej chwili inne nowoczesne rowery z tej kategorii mają bardzo podobne kąty i wymiary. Cross country „dogoniło” potrzeby i to dobra wiadomość, bo te rowery po porstu lepiej jeżdżą.

I dopiero wtedy wszystko się układa

I tu zmierzam do sedna. Lux Trail nie jest downcountry – bez względu na to, co to znaczy, choć najczęściej mowa jest o cross country na sterydach. Nie jest też klasycznym XC. Bo za sprawą modyfikacji to rower zaprojektowany perspektywicznie, z myślą o długich dniach w siodle, o trasach, które mają sens kilometrowy, a nie tylko wysokościowy. O imprezach takich jak Ultra Duch Sanu czy Kotlina 400. O jeździe, która zaczyna się rano i kończy wtedy, kiedy masz już dość. Co nasze jazdy i starty potwierdziły w całej rozciągłości.

I dopiero wtedy, po czasie, wraca ta myśl: jeżeli miałbym mieć jeden rower, który zastępuje kilka innych – nie na papierze, ale w realnym życiu – to właśnie tak mógłby wyglądać. Po wywaleniu tego co w ramie jak w domu poczuje się i na trasie XC, na maratonie dodatki będą jak znalazł. A im dłuższa trasa, tym będzie lepiej.

Jeśli macie podobne potrzeby, szukacie roweru uniwersalnego, bez silnika (!), to będzie właśnie on.

Co bym zmienił?

Wspominałem o tym, iż Luxa WC mieliśmy i w rozmiarze S i L i to ten drugi bardziej nam się podobał. Z prostego powodu – miał większy rozstaw kół i większy Reach, co go stabilizowało. W S wynosi on tylko 430 mm (8 mm mniej niż w wersji Trail), w L 470 mm. Dlatego też nie miałbym nic przeciwko, by Lux Trail był odrobinę dłuższy, jeżeli chodzi o przedni trójkąt.

Tańsza alternatywa

Przy całym moim entuzjazmie dla sterowanych elektronicznie przerzutek jednocześnie przyznam, iż wersja CF 7 (link), w tej chwili dostępna, stanowi bardzo ciekawą alternatywę. Macie tę samą ramę i zawieszenie oraz napęd na poziomie Shimano Deore 1×12 oraz aluminiowe koła DI Swiss, ale cenę aż o 9000 niższą, bo ten model kosztuje 15799 zł w miejsce 24799 zł. Rower jest przy tym cięższy o 1,2 kg, jak podaje Canyon. Jeśli więc podoba wam się koncepcja tylko jednego roweru – to mój typ! Nasza testowa sztuka CF 7 Di2, w rozmiarze S, z 2 koszykami na bidon, zestawem naprawczym w ramie, wraz z dętką i uchwytem na GPS ważyła 12,32 kg (bez pedałów)

Podsumowanie

Canyon Lux Trail to rower, który nie imponuje od pierwszego kilometra, ale z każdą kolejną godziną jazdy coraz wyraźniej pokazuje, jak bardzo jest przemyślaną konstrukcją. Łączy szybkość i efektywność XC z komfortem oraz kontrolą potrzebną na długich, zróżnicowanych trasach, dzięki czemu techniczne podjazdy przestają być karą, a zjazdy nie zabierają euforii z jazdy. jeżeli miałbym wybrać jeden rower do maratonów, ultra i całodniowego kręcenia „po wszystkim”, Lux Trail byłby bardzo wysoko na tej liście.

Cena: 24 799 zł

Artykuł powstał w ramach płatnej współpracy reklamowej z Canyon Bicycles, www.canyon.com/

Tekst: Grzegorz Radziwonowski

Zdjęcia: Justyna Jarczok, Grzegorz Radziwonowski

To także może cię zainteresować

Festiwal jest Nash, a Izersky Collective wyznacza kierunek
XC w świecie enduro – najczystsza forma underbikingu
Idź do oryginalnego materiału