Ten rower jest jak pudełko czekoladek z Forresta Gumpa. Im bliżej się go poznaje, tym staje się ciekawszy, odkrywając kolejne „warstwy”. Bo kto na przykład na pierwszy rzut oka domyśliłby się, iż po stonowanym lakierowaniem kryje się 120 mm skoku i pokrewieństwo z olimpijczykami? W nowy sezon wjeżdżamy oczywiście na modelu z roku 2025, KTM Scarp MT 291.
KTM Scarp to (ciągle) rosnąca rodzina
Rowerowy KTM – nie pomylcie go z tym motocyklowym, bo od 30 lat to dwie różne, niezależne firmy, choć pochodzące ze wspólnego pnia – to dziś marka kojarzona coraz częściej z elektrykami, prawdopodobnie także dlatego, iż jako jedna z pierwszych dostrzegła potencjał tkwiący we wspomaganiu. A jednocześnie równie długo zaangażowana w ściganie na dwóch kółkach, w tym w MTB, bo ma własny, fabryczny team ścigający się na poziomie pucharu świata. Ba, miała i swoich reprezentantów w Paryżu, gdzie Scarp w specjalnej wersji był także obecny!
Sprzęt KTM możecie znać też z naszego podwórka, gdzie używa ich np. Filip Helta, zawodnik KTM SGR MTB Team. Efektem tego „rozdwojenia”, czy raczej ciągłego zaangażowania produktów z odmiennych kategorii jest model Scarp. A raczej cała rodzina funkcjonująca pod wspólną nazwą, która owszem, ma cechy wspólne, ale i bardzo różne.
Jeśli wpiszecie po prostu „Scarp”, to możecie się bardzo zdziwić. Bo rowery wyglądają bardzo podobnie, ale mogą mieć od 100 do 140 mm:
- Scarp – full głównie do XC o skoku 100/100 mm ale są i wersje z 95 mm skoku z tyłu oraz jeden wariant z 90 mm
- Scarp Exonic – full znów do XC, ale o skoku 110/110 mm
- Scarp MT – MT to skrót od maraton, więc rower do tego jest głównie przeznaczony, rośnie skok i ma 120/120 mm
- Scarp LT – tu dla odmiany LT rozwija się na Long Travel i oznacza 140/140 mm skoku
- Macina Scarp – czyli elektryki typu SL, wszystkie mają ugięcie 140 mm
Nasza testówka KTM Scarp MT 291
Rower, który dostaliśmy do testu latem 2024, to absolutnie najtańsza wersja modelu Scarp z serii MT. Przy okazji można wspomnieć, iż ma też odpowiednik z większym skokiem, oznaczony LT, ale już na innej ramie. Podczas gdy topowe modele serii Scarp potrafią mieć karbonową ramę, ta miała aluminiową. Producent podaje jako materiał stop 6061 T6 oraz to iż rurki są potrójnie cieniowane.
W sprzęcie zastosowano sprytny i popularny w tej chwili zabieg, szczególnie w tych z mniejszym skokiem, w postaci rezygnacji z zawiasów w okolicy tylnych haków na rzecz elastycznych fragmentów wahacza. Tu pracują zdecydowanie fragmenty podsiodłowe, co sprawia, iż faktycznie rower bardziej przypomina jednozawiasowca niż czterozawiasowca. Skąd ten wniosek? W widełkach podłańcuchowych ze względu na ich grubość nie ma prawa nic się uginać!
Model, choć podstawowy, nie ma się czego wstydzić pod względem zaawansowania konstrukcji. Rower ma nie tylko wewnętrzne prowadzenie przewodów, z najpopularniejszy dziś metodą przeprowadzenia ich przez stery (na szczęście nie przez mostek), ale i np. zgrabnie schowany zacisk hamulca wewnątrz tylnego trójkąta.
Poza tym sprytne opuszczenie dolnej rury ramy – wychodzi ze środka suportu najpierw do przodu, dopiero potem pod kątem do góry – pozwoliło wygospodarować miejsce na cztery otwory na koszyki na rurze dolnej i dodatkowe dwa na podsiodłowej. Co pozwala teoretycznie na transport trzech bidonów. Zobaczcie też główny punkt obrotu – tu kryje się dodatkowe zabezpieczenie przed spadnięciem łańcucha!
Pod względem wyposażenia rower jest jednolity, nacisk postawiono na solidność, a nie niską masę. Napęd to głównie Shimano Deore 1×12 z serii 6100. Towarzyszą mu – to akurat typowe dla KTMa, który „od zawsze” stawiał na podobne homogeniczne zestawy jednego producenta – hamulce Shimano MT200 z dwoma tłoczkami, a choćby proste piasty TC500B typu Centerlock.
W specyfikacji nie znajdziecie fanaberii, za to odrazu mamy możliwość pełnej blokady powietrznego zawieszenia, jak i sztycę regulowaną. Także opony czy obręcze pochodzą sprawdzonych producentów typu Schwalbe czy Ryde (dawniej Rigida). Pozostałefanty typu kokpit to części sygnowane KTM.
Ten dobór komponentów sprawia, iż rower nie jest lekki, w testowanym rozmiarze L ważył 14,2 kg (bez pedałów). Niestety, nie wiemy, czy identycznie będzie ważył rower seryjny, bo nasza sztuka, choć wyglądała identycznie, miała jeszcze napis „prototyp”. Oficjalna specyfikacja także jest taka sama, ale czy już materiał ramy był np. finalny? Należy to wziąć pod uwagę.
Z drugiej strony te komponenty same w sobie także są ciężkie, sam RockShox Recon Silver RL 29″ to ok. 2000 gramów, a jedna opona Schwalbe Tough Tom K-Guard 60-622 to aż 900 g! Rower był też na dętkach, więc zrzucenie kilkuset gramów byłoby bardzo proste.
Wrażenia z jazdy
Na jednej z prezentacji medialnych spotkałem się z sytuacją, w której koledzy z UK zażyczyli sobie największych rowerów jakie są dostępne. Każdy z nich, bez względu na wzrost. Ja też gigantyczny nie jestem, 169 cm brzmi przeciętnie. Ale podchodząc do nowego roweru sprawdzam zawsze dwa podstawowe wymiary – reach i zasięg sztycy. Wiedząc, iż wolę rowery długie, a jednym ograniczeniem bywa sztyca, która jeżeli ma duży skok bywa problematyczna w ustawieniu do mojej mniejszej niż jej zasięg preferowanej wysokości siodła.
Podobnie było tutaj. Nominalnie to była rama w rozmiarze L, z zasięgiem 462 mm, ale to mniej niż 465 mm w moim własnym rowerze, który teoretycznie jest M’ką. To samo było ze sztycą, dzięki mocnemu slopingowi 150 mm jej skoku nie stanowiło dla mnie problemu. Oczywiście mógłbym jeździć na rowerze o jeden rozmiar mniejszym, ale i na tym czułem się dobrze. Co mam nadzieję widać też na zdjęciach.
Nie oszukujmy się, wagę roweru typu 14 kilogramów czuć, choćby jeżeli po 10 czy 20 kilometrach przestaje się o niej myśleć. Ta wersja Scarpa nigdy nie będzie stworzona do ścigania, choćby jeżeli ma skrót MT od maraton w nazwie. Ale… czy zawsze chodzi o ściganie? W świecie istnieje przecież jeszcze turystyka i to przez duże T, dla Turystów, którzy świadomie wybierają brak wspomagania, bo wolą rowery analogowe. Albo zwyczajnie wybierają niezależność roweru pozbawionego w całości elektryczności. Takiego jak ten.
A poza tym ma absolutnie wszystko na pokładzie. Solidny napęd, dobrze działający pod obciążeniem. Sztywną ramę i amortyzację, którą dzięki sprężynom powietrznym można ustawić pod siebie oraz sztycę teleskopową od razu w zestawie. Oraz – a to chyba najważniejsze – wypośrodkowaną, nie przegiętą w żadną stronę geometrię.
Dopóki podjazd nie robi się za stromy, bo wtedy koła ciążą, rowery cieszy kontrolą. Zawieszenie jest zaskakująco sprężyste, szczególnie tył, gdzie elastyczne fragmenty widełek wspomagają tłumik. Przy całym balaście w tym rowerze czuje się, iż ma geny XC, tylko z lekko podniesionym skokiem. Ba – wszystkie nowe modele XC z PŚ XCO mają przecież po 120 mm skoku jak ten Scarp! Nic dziwnego, iż wygłupiając sie, próbując zjeżdżać i skakać na 291, jednocześnie dobrze się bawiłem. Bo gdy raz nabrał prędkości nie miał problemu z jej utrzymaniem. Co nie dziwi, gdy się sprawdzi kąt wyprzedzenie widelca! 66,4 stopnia to choćby minimalnie bardziej płaski kąt niż w takim np. Sparku RC Scotta, który jest uznawany za na wskroś nowoczesny. Tam wynosi on 67,2 stopnia. I tylko kąt podsiodłowy w KTMie jest odrobinę bardziej zrelaksowany, chciałoby się powiedzieć turystyczny!
Czy coś bym w rowerze od razu zmienił, gdybym szukał podobnego fulla za rozsądne pieniądze? Wersja 2024 kosztowała 9899 zł, ten powinien kosztować bardzo podobnie. Poza oczywistym przejściem na system bezdętkowy? Zmieniłbym tarczę z przodu na wiekszą, bo seryjne 160 mm nie radzi sobie z zatrzymaniem roweru. I pewnie też klocki na mocniejsze. Poza tym, jako rower turystyczny, nie wymaga poprawek. Można śmiało jechać, póki izotoników w trzech bidonach wystarczy!
Podsumowanie
KTM Scarp MT 291 to tzw. solidny zawodnik. Nie jest może w niczym wybitny, ale wiadomo, iż można na nim zawsze polegać. Ma wszystko co niezbędne by przemieszczać się sprawnie po górach, drobnego tuningu wymagają tylko opony i hamulce. Poza tym jest przyszłościowy z hakiem UDH, a stonowana kolorystyka choćby za kilka lat nie przestanie być modna. Wysoka waga to fakt, ale jednocześnie rower powinien być dzięki solidnemu osprzętowi tani w eksploatacji. Pod względem użytkowym błyszczy, bo ma i możliwość blokady zawieszenia i szeroki zakres przełożeń. Propozycja dla tych, którzy przez cały czas doceniają klasyczne rowery, po prostu do jazdy w terenie.
Oficjalna polska strona – ktm-rowery.pl