Czy Trek właśnie zbudował idealny rower na wyścigi i ultra? Dygresja na wstępie, bo ten rower naprawdę tego wymaga. Są rowery, które trafiają do redakcji przypadkiem. I są takie, które pojawiają się z zapowiedzią czegoś nowego — trochę tajemniczego, trochę wyczekiwanego. Dokładnie tak było z Checkmate’em.


Z Trekami mam relację osobistą: od lat jestem fanem Domane (powyżej), zarówno poprzedniej, jak i najnowszej generacji. Do tego stopnia, iż wariant Project One inspirowany Flandrią był jednym z moich absolutnie ulubionych rowerów. Mimo iż to endurance’owa szosa, traktowałem go jak szybkiego gravela i zabierałem na wypady, które niekoniecznie powinny mu się podobać. Hałduro na Śląsku? Też zaliczyłem. Domane wrócił wtedy cały, a ja byłem jeszcze bardziej przekonany, iż ten rower ma w sobie coś więcej.
Po tamtym starcie napisałem choćby do Treka, pytając o możliwość odkupienia testówki. Usłyszałem w odpowiedzi tylko jedno zdanie: „Zaraz dostaniesz coś nowego, co godnie Domane zastąpi.” I tak do redakcji wjechał Checkmate w moim rozmiarze S. gwałtownie jednak okazało się, iż nie tylko ja miałem na niego chrapkę.
Zanim zdążyłem cokolwiek na nim zrobić, Checkmate pojechał z Justyną na eliminację UCI Gravel World Series w Jakuszycach. I to był początek końca moich planów. Rower — poza jednym startem w GravOnie — nigdy już do mnie nie wrócił. Stał się jej wyborem numer jeden, i to przez wiele miesięcy, wliczając kolejne starty, a potem same mistrzostwa w kolejnym roku. W międzyczasie miała do dyspozycji inne rowery, ale to Checkmate był tym wybieranym świadomie, zawsze wtedy, gdy miało być gwałtownie i pewnie. To najlepszy możliwy sygnał, iż w tym modelu jest coś absolutnie charakterystycznego.

I to doświadczenie – wielomiesięczne, z prawdziwych wyścigów – tworzy fundament tego testu.

Checkmate – rower gravelowy czy raczej szybki sprzęt, który tylko przypadkiem jeździ po szutrze?
Trek nigdy nie ukrywał, iż Checkmate nie powstał „dla każdego”. To nie jest kolejna odsłona gravelowej przygody. To nie jest rower w klimacie hipsterskich początków gravela, gdzie liczyły się koszule w kwiaty, luz i „odklejenie od szosy”. Ta era trwała krótko – mniej więcej do momentu, kiedy Unbound i pokrewne imprezy zaczęły przyciągać zawodników z World Touru, a gravel przestał być alternatywą i stał się nową sceną wyścigową. Istnieje teoria, iż gravel dostał prawdziwego rozpędowego kopa wtedy, gdy… padły duże wyścigi szosowe w Stanach i zawodowcy po prostu potrzebowali nowego miejsca, gdzie mogliby konkurować.


Checkmate wpisuje się w tę właśnie zmianę. To rower, który powstał po to, by być szybkim. Aero jak Madone, ale na oponie 40 mm. Stabilny jak Domane, ale z geometrią nastawioną bardziej na dynamikę niż sam komfort. Trek przeniósł tu sporo technologii ze swojej topowej szosy, zwłaszcza koncepcję Full System Foil.


To podejście, w którym nie projektuje się pojedynczych aerodynamicznych przekrojów, ale cały układ: rower, kolarz, bidony, turbulencje generowane przez szerokie opony (tak, one istnieją!). Zgodnie z tym paradygmatem rury są widocznie inspirowane Madone – choćby jeżeli nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Tyle iż efekt nie jest „szosowy”. Efekt jest… zaskakujący. Ten rower wygląda jak gravel, ale zachowuje się jak coś znacznie szybszego.


Geometria dopełnia całości. Pozycja jest wyraźnie agresywniejsza niż w Domane, choć przez cały czas nie tak ekstremalna jak w Madone. Kolarz siedzi niżej i dalej, ale rower nie traci stabilności, która jest kluczowa na szutrze.

SLR 7 – wersja najbardziej „realna”
Testowany przez nas Checkmate SLR 7 to wariant, który ma najwięcej sensu w prawdziwym świecie. SRAM Force AXS to grupa, która pozwala jeździć szybko, ale nie narzuca astronomicznej ceny. Albo inaczej — w momencie premiery ten rower w najtańszej wersji, czyli naszej testowanej, kosztował 39 999 zł. Czyli nie ma mowy o okazji. Obecnie jednak dostępny wariant 2026, wyglądający niemal identycznie — bo na tej samej ramie — kosztuje 33 699 zł, w dodatku ma nowy napęd SRAM Force XPLR 1×13 i szersze opony. Co już wygląda korzystniej.


Rower oczywiście przez cały czas korzysta z tego samego kokpitu aero RSL, który znamy z Madone, i z tego samego IsoSpeeda, który tak dobrze sprawdzał się w Domane. Trek zrezygnował ze schowka w dolnej rurze, tłumacząc, iż w wyścigach liczy się czas, a nie odkręcanie klapek — co brzmi jak mały manifest tej konstrukcji.

Rama z karbonu OCLV 800 jest lekka i sztywna, a cały rower waży nieco ponad 8 kg z zalanymi oponami i koszykiem na bidon w rozmiarze S (8,3 kg z pedałami). To wynik, który wzbudza szacunek. Kłania się przy okazji brak klapki – rama nie wymaga wzmocnień dolnej rury, może być lżejsza!

Jazda: Checkmate SLR 7 chce jechać szybciej, niż ty chcesz
Pierwsze wrażenie? To rower, który daje poczucie lekkości. Ma coś z Madone, bo przyspiesza jak szosa aero, ale zachowuje się stabilniej, co paradoksalnie pozwala jechać szybciej, bo nic cię nie rozprasza. Na równych asfaltach łatwo zapomnieć, iż to gravel. Na szutrach sprawia wrażenie, jakby nagle zniknęła różnica między szosą a luźnym podłożem. Ten rower naprawdę lubi prędkość.

Nic więc dziwnego, iż Justyna z jego pomocą seryjnie zdobywała medale – od Watahy, przez Polish Bike Tour, po szutry Kowala i Bohemian Border Bash. Z bagażem i bez niego.

Najbardziej imponujące jest to, jak niezmienny jest jego charakter. Nie wymaga walki z kierownicą. Nie szarpie. W zakrętach jest zaskakująco przewidywalny, choćby gdy tempo rośnie. Jednocześnie nie udaje roweru MTB. W technicznych sekcjach jest uczciwy – nie ratuje z każdej opresji, ale też nie karze surowo za błędy.

Bo tylny „zawias” działa, a kierownica jest dopracowana ergonomicznie i nie jest nadmiernie sztywna. Ba, ma w górnym chwycie tylko 390 mm szerokości — tu nie zaniedbano żadnego detalu. To zestaw, który do siebie pasuje. Nawiasem mówiąc, choćby rower jest… wąski, ma napęd o standardowej szerokości, nie tzw. Wide (różne długości osi środka suportu).


Zresztą dyskutując o tym, kto finalnie będzie na nim jeździć, poruszaliśmy też temat płynności jazdy i… okazało się, iż seryjnie w rozmiarze S Trek montuje w Checkmate korbę o długości 165 mm. To także świadczy o tym, jak firma jest „up to date” — i potwierdzam, to był pierwszy taki seryjny rower, jaki dostaliśmy, a w tej chwili montując korby w innych także preferujemy tę długość. Bo także rozmiar korb wpływa na to, jak się odbiera rower, pedałowanie może być bardziej „okrągłe” jak tu, albo niekoniecznie.

To nie znaczy, iż w wersji seryjnej jest to rower idealny. Albo inaczej — nie był. Za wąskie, choć szybkie, były seryjne opony 38 mm. Zmieniliśmy je na Hutchinsony (z wkładką Flat-Out) 45 mm na Bohemian Border Bash Race. w okresie 2026 Trek także montuje gumy 42 mm, z odrobinę agresywniejszym bieżnikiem. Zaś na gravelowych MŚ Justyna miała prototypowe, ultraszerokie koła i opony Schwalbe o szerokości 44 mm (zmierzone). Stale też używała robionego na miarę siodła Posedla.


Okazało się też, iż przy wzroście 170 cm Justyny i wysokości siodła 71 cm sztyca jest minimalnie za krótka i wysunęliśmy ją o centymetr poza znacznik. Nic się przy tym nie wydarzyło, ale sztyca mogłaby być dłuższa, bo rozmiar roweru sam w sobie jest jak najbardziej OK.
Rower przejechał szacunkowo ponad 14 000 km i w tym czasie — poza wymianą łańcuchów — pod koniec domagał się już trzaskami uwagi środek suportu. Poza tym nie było żadnych nietypowych problemów technicznych. Kicha w seryjnych gumach załatana została w trasie knotami (zdarza się najlepszym). Wymieniane też były klocki hamulcowe i czyszczony napęd. Po zimie przelane i wyczoszczone zostały hamulce, bo stały się tępe – zabieg przywrócił ich pierwotne działania.

I muszę się do czegoś jeszcze przyznać – na GravOnie miałem założony tryb Eagle i przerzutkę MTB, bo ekstremalne podjazdy nie były (przynajmniej dla mnie) na seryjne przełożenia. Chackmate miał i ma napęd dobrany pod kątem szybkiej jazdy – Justyna nic nie musiała zmieniać.

Domane kontra Checkmate – pojedynek, którego Trek wolałby nie otwierać
Trek oficjalnie podkreśla, iż Domane i Checkmate to różne rowery dla różnych użytkowników. Szosa endurance kontra wyścigowy gravel. Ale trudno nie zauważyć, iż te granice coraz bardziej się rozmywają.
W praktyce Checkmate jest lżejszy od Domane, bardziej aero, ma większy prześwit na opony i więcej mocowań, a jednocześnie oferuje ten sam IsoSpeed. Różnice w geometrii da się zniwelować jedną czy dwiema podkładkami pod mostkiem.
Jeśli ktoś z Treka to czyta — poproszę kolejną sztukę Chackmate, nikomu już go nie oddam, tę na nowym SRAM Force XPLR 1×13! Gdy patrzę na specyfikację, wydaje się być pode mnie skrojony.

Podsumowanie: czy Checkmate to najlepszy gravel w historii Treka?
Zdecydowanie tak. A najlepszym dowodem jest to, iż gdy rower trafił do redakcji „dla mnie”, błyskawicznie zmienił właściciela. Justyna wybrała go na eliminacje, na mistrzostwa, na ultra, na treningi. I to wybór, którego trzymała się konsekwentnie, mimo dostępu do wielu innych modeli.


Trek Checkmate SLR 7 to rower, który łączy lekkość szosy, aerodynamikę Madone i stabilność długodystansową Domane, a przy tym dodaje coś swojego: czystą prędkość na każdym podłożu. Jest nie tylko szybki, ale przede wszystkim powtarzalny, co ma ogromne znaczenie w wyścigach i na ultra.

To rower, który nie próbuje być wszystkim. On chce być pierwszym na mecie. A iż po drodze pozwala też po prostu dobrze się bawić — tym lepiej.
PS. Gdybyście pytali, jak się do najnowszego, karbonowego Chackpointa, to tak się składa, iż mieliśmy go także przez ostatnie kilka miesięcy. Test na dniach. Bo Checkmate ma piętę achillesową i jest nią… bikepacking. Więcej detali wkrótce!

Kolekcja Checkmate – trekbikes.com/pl/pl_PL/rowery/rowery-szosowe/rowery-gravel/rowery-gravel-z-kierownicami-szosowymi/checkmate
Tekst: Grzegorz Radziwonowski
Zdjęcia: Justyna Jarczok, Grzegorz Radziwonowski, niedamrady.cc, Wataha Ultra Race, Polish Bike Tour, Bohemian Border Bash Race








