Słuchawki, o których śniłeś. Jeden klik i chrapania brak

konto.spidersweb.pl 7 godzin temu

Słuchawki do spania, które są faktycznie wygodne i jednocześnie oferują ANC – takie połączenie w naturze prawie nie występuje. Prawie, bo na szczęście na rynku pojawiły się słuchawki Soundcore A30. I nie, nie są ostatecznie idealne – ale kilka zabrakło.

Z drugiej strony – nie jestem przekonany, czy da się w tym segmencie, przynajmniej obecnie, stworzyć produkt, co do którego nie będzie się dało znaleźć żadnego „ale”. Cech, którymi trzeba żonglować i które trzeba balansować, jest tutaj zbyt wiele. I Soundcore też musiało zdecydować, co jest najważniejsze, a co można trochę odsunąć na bok.

Ale po kolei.

Soundcore Sleep A30 – co to w ogóle jest i dlaczego warto się zainteresować?

W dużym skrócie – sukcesor bardzo udanego modelu A20, czyli słuchawek do spania, z których korzystam niemal od premiery. Nie napiszę, iż wkładam je do uszu każdej nocy, ale regularnie – w zależności od potrzeb i warunków – korzystam z nich albo ja, albo moja partnerka.

Sleep A20 miały jednak jedną wadę – nie oferowały żadnej formy ANC. Owszem, były niesamowicie komfortowe, w pewnym stopniu wyciszały pasywnie hałasy tła, a do tego oferowały cały szereg ścieżek dźwiękowych, które pomagały zasnąć, ale brak ANC trochę dokuczał. Tym bardziej, iż nie były to słuchawki tanie.

Teraz, kiedy na rynek wszedł model A30, mogę na gwałtownie napisać jedno – tak, jest pod każdym względem lepszy od A20. Ok, może z jednym wyjątkiem – ale to też za chwilę.

Dobra wiadomość na start – tak, Sleep A30 są dalej bajecznie wygodne.

I nie ma tutaj znaczenia, czy śpimy na boku, na wznak czy w jakieś innej przedziwnej konfiguracji – malutkie „pchełki” nie tylko solidnie trzymają się uszu, ale też niemal w ogóle ich nie czuć. Zresztą pierwsze wrażenie u kogoś, kto wcześniej korzystał z klasycznych słuchawek dousznych, może być właśnie takie – iż nic nie ma w uszach, mimo iż przed chwilą coś tam wsadzał.

I takie uczucie utrzymuje się przez całą noc, co jest dla mnie szczególnie ważne – próbowałem już wielokrotnie spać w „zwykłych” słuchawkach i przeważnie na początku było ok, ale rano budziłem się już z bólem ucha albo zgubionymi słuchawkami. W A30 nic takiego u mnie nie występowało.

Gdyby tego było mało, w zestawie dostajemy trzy komplety „skrzydełek” o różnych rozmiarach i w sumie cztery warianty rozmiarowe silikonowych nakładek. Aczkolwiek to jeszcze nie koniec, bo do tego dochodzą jeszcze trzy rozmiary nakładek z pianki memory.

I która z opcji jest wygodniejsza?

Osobiście – i pewnie nie będę w tym odosobniony – na pierwszym miejscu postawiłbym silikon. Różnica nie jest ogromna, ale pianka memory, zgodnie z informacją na opakowaniu, jest faktycznie odrobinę twardsza. W kwestii komfortu nie chodzi jednak o samą twardość, a o – z braku lepszego słowa – skuteczność wypełnienia ucha. O ile silikon trzyma się ucha solidnie, ale bez wrażenia wypełniania wnętrza ucha, o tyle pianka już takie delikatne wrażenie daje. Dalej nie jest to porównywalne ze standardowymi słuchawkami, które wciskamy do ucha i których obecności nie da się przegapić, ale co bardziej wrażliwi pewnie zostaną przy silikonie.

Z drugiej strony – o ile różnica w komforcie nie jest duża, o tyle różnica w pasywnym wyciszeniu – już tak. Pianka memory, przynajmniej w moich uszach i na mój słuch, potrafiła wyciąć słyszalnie więcej hałasów. Nie jest to wprawdzie zupełnie inna jakość, ale da się to wyłapać. I tak przykładowo teraz, siedząc w sypialni przy otwartym oknie – czyli szumie ulicy i normalnych dźwiękach miasta – przy silikonowych końcówkach wszystko staje się wyraźnie wyciszone, ale przez cały czas gdzieś jest w tle. Przy końcówkach z pianki memory adekwatnie cały szum tła znika, ale a) czuję już, iż mam coś w uszach, b) musiałem te słuchawki dość mocno wcisnąć i c) pojawia się to wspomniane uczucie wypełnienia, połączone z takim wyciszeniowym zamknięciem w „bańce.

Każdy więc będzie musiał poszukać własnego balansu między komfortem a pasywnym wygłuszeniem. Tak samo jak Sondcore musiało poszukać balansu w kwestii ANC.

Jak działa ANC w Soundcore Sleep A30? Inaczej, niż możesz zakładać.

Najłatwiej działanie ANC byłoby opisać jako: bardzo subtelne. Absolutnie nie powinniśmy po A30 oczekiwać aktywnego wyciszenia znanego ze „zwykłych” słuchawek – w sumie dobrze. Oczywiście standardowe ANC jest wspaniałe, ale tworzy dwa problemy – po pierwsze, w wydaniu ekstremalnym bardzo często pojawia się w jego towarzystwie zwykły szum, po drugie – tworzy, podobnie jak nadmiar pianki memory, wrażenie zamknięcia w próżni, które bardziej przeszkadza w zasypianiu, niż w nim pomaga.

Gdyby więc ktoś zapytał, czy korzystałbym z A30 jako słuchawek na co dzień, które odcięłyby mnie od hałasów w komunikacji publicznej, knajpach czy samolotach, to odpowiedziałbym, iż nie, nie ma na to szans. Gdyby natomiast zapytał, czy chciałbym założyć zwykłe słuchawki ze świetnym ANC do spania albo siedzenia godzinami przed komputerem, to również odpowiedziałbym, iż proszę nie.

Soundcore Sleep A30 musiało tutaj balansować. I zrobiło to zaskakująco dobrze.

Na kolejne, najważniejsze pytanie, czyli czy A30 wyciszy absolutnie wszystko, w tym każde, choćby najgłośniejsze chrapanie, korzystając tylko z ANC, bez żadnych dodatków, odpowiem: nie, w większości nie. Tak, jest sobie w stanie poradzić ostatecznie z cichszym chrapaniem, ale z głośnym, głębokim i/lub chorobowym chrapaniem – już nie do końca.

Nie jest oczywiście tak, iż nie ma różnicy – różnica jest gigantyczna. To, co bez słuchawek i trybu ANC byłoby bezlitosnym piłowaniem tuż przy naszej głowie, nagle zmienia się w delikatne, ciche buczenie gdzieś w tle. Obstawiam, iż jeszcze o ząbek mocniejsze ANC by to wycięło, ale wtedy pewnie wrócilibyśmy do punktu, w którym narzekałbym na „bańkę” dookoła głowy i słyszenie szumu własnego ciała.

To, co całkowicie wymazuje chrapanie z istnienia, to – i to choćby przy silikonowych końcówkach – to kombinacja ANC z choćby najcichszym odtwarzanym dźwiękiem. Nie ma tutaj większego znaczenia, co wybierzemy z biblioteki – może to być szum deszczu, jakieś fale, wiatr czy losowa kombinacja albo specjalnie przygotowane dźwięki-zagłuszacze, aktywowane automatycznie. Nie ma też żadnej potrzeby, żeby ten poziom dźwięku rozkręcać ponad minimum – wystarczy, iż coś jest.

I tyle – przynajmniej w moich testach – wystarczy, żeby pożegnać się z hałasem chrapania. Nie jest to może ostatecznie idealne rozwiązanie, ale jest naprawdę bliskie temu, żeby napisać „ok, to jest właśnie to”.

Co prostym sposobem prowadzi nas do aplikacji Soundcore.

Która ma kilka świetnych rozwiązań i jeden problem.

Jeśli chodzi o świetne opcje, to zdecydowanie na gigantyczny plus zaliczam fakt, iż ktoś przemyślał, czego ludzie mogą chcieć od słuchawek do spania. I tak na przykład można absolutnie wyłączyć wszystkie dźwięki i komunikaty dotyczące aktywności słuchawek, żeby nie słyszeć chociażby w środku nocy informacji o tym, iż słuchawki rozłączyły się z rozładowanym telefonem czy iż przełączyliśmy się w tryb ANC. Zero dźwięków, jeżeli mamy taką ochotę.

Dodatkowo bardzo przyjemnie wyciągnięto większość opcji na pierwszy plan i… te opcje mają sens. Automatyczne zmiany trybu działania po wykryciu zaśnięcia? Tak – można np. zacząć odtwarzanie czegokolwiek (bo A30 działają też jak zwykłe słuchawki i np. do podcastów nadają się całkiem przyjemnie), a w momencie wykrycia snu odtwarzanie zostanie zatrzymane, przy zachowaniu ustawień ANC. Albo po zaśnięciu przełączymy się na tryb lokalny odtwarzania (wyłączone połączenie z telefonu, odtwarzanie dźwięków pobranych wcześniej z aplikacji do słuchawek). Opcji jest całkiem sporo.

I to jest trochę mój problem z aplikacją – pomijając wpadki w UI w wersji na iOS – w tej aplikacji jest na pierwszy rzut oka ogrom ustawień. Przyciski, przełączniki, potrójne zestawy przycisków, belki do kliknięcia, kolejne podmenu z kolejnymi przełącznikami, kilka sposobów na to, żeby dotrzeć docelowo w to samo miejsce i tak dalej. Jasne, na początku mamy przewodnik po aplikacji, ale i on nie wyjaśnia wszystkiego. Brakuje mi tutaj jakiegoś trybu uproszczonego, niech już sobie bazuje na AI, który zapyta mnie, czego oczekuję, a potem wszystko ustawi za mnie. I tak, znowu, jest taka wstępna konfiguracja, ale i tak zostawia nas z całym szeregiem znaków zapytania.

Ach, gdyby ktoś pytał – tak, alarmy/budziki też są.

Oczywiście jest tutaj jeszcze cały szereg innych funkcji automatycznych i analiz.

Poza wykrywaniem snu – co działa całkiem nieźle i faktycznie przydaje się od strony użytkowej – mamy jeszcze m.in. analizy snu i… wykrywanie momentów chrapania. Co do analizy snu – działa ona dosyć losowo, tj. mogę wskazać noce, kiedy pokrywa się niemal 1:1 z godzinami zaśnięcia i przebudzenia oraz ogólnym wrażeniem, ale były też takie, gdzie trudno byłoby mi się podpisać pod tym, iż to jest zapis mojego snu. Rejestracja okresów chrapania – jakkolwiek całkiem interesująca – też potrafi mieć swoje lepsze i gorsze momenty. Przykładowo ostatniej nocy według A30 – z których korzystała moja partnerka – chrapałem cztery razy. Trzy pierwsze pewnie się zgadzały, ale ostatnie miało miejsce już po jej przebudzeniu, kiedy była całkowicie pewna, iż nie chrapałem.

Jeśli więc chodzi o analizę snu i chrapania na użytek aktywacji przydatnych funkcji słuchawek – tak, działa. Zresztą fałszywy pozytyw wykrywania chrapania (co robią mikrofony w etui) nie robi nic złego – ot, najwyżej dostaniemy bonusowy dźwięk maskujący chrapanie w nocy. Natomiast czy to jest jakaś rozbudowana platforma analityczna i czy ktoś będzie w ogóle do tej zakładki zaglądał – no to już taki pewny nie jestem.

Jestem natomiast pewny, iż często będziecie myśleć o etui.

Po pierwsze dlatego, iż wygląda świetnie, wykonano je z fantastycznych w dotyku materiałów i niesamowicie łatwo je otworzyć. To ostatnie jest o tyle ważne, iż mniejsze i bardziej obłe etui od A20 było może i ładne, ale udało mi się nim kilka razy wystrzelić z palców, zamiast prawidłowo przesunąć wieczko. Tutaj tego problemu nie ma – a dodatkowo jest odczuwalnie naprawdę premium.

Drugi powód myślenia o etui jest taki, iż po prostu nie ma opcji, żeby nie korzystać z niego po każdej nocy. Maksymalny, teoretyczny czas pracy tych słuchawek na jednym ładowaniu z włączonym ANC to 9 godzin, przy czym realnie przy intensywniejszym użytkowaniu i dłuższym słuchaniu przed snem odjąłbym z tego 30-40 minut.

Aczkolwiek – dużo zależy tutaj od tego, jak korzystamy ze słuchawek i przy jakim poziomie głośności. Przykładowo podczas jednej z ostatnich nocy słuchawki zakończyły siedmiogodzinną pracę z 30 proc. poziomu naładowania, co oznacza, iż pewnie byłyby w stanie z zapasem pobić deklaracje producenta. Miałem przy tym włączone ANC i przez jakiś kwadrans albo dłużej odtwarzane były dźwięki „do zasypiania”, a potem zostały automatycznie wyłączone, ale przy zachowaniu ANC. Sekret dobrego wyniku? Podejrzewam, iż kombinacja przejścia w tryb „lokalny” (więc bez połączenia z telefonem) i naprawdę niskiego poziomu głośności – który zresztą był absolutnie wystarczający.

Screenshot
Screenshot

Nie miałem przy tym żadnych trudności – choćby w weekendy – żeby słuchawki przetrwały całą noc bez konieczności doładowywania, ale jeżeli ktoś lubi pospać dłużej – warto pokombinować z ustawieniami. Podejrzewam przy tym, iż większość osób choćby nie zwróci na to uwagi, bo po przebudzeniu nie będzie sprawdzać stanu naładowania, tylko wrzucać słuchawki do etui, gdzie ładują się błyskawicznie.

Aczkolwiek, przy takim „stacjonarnym” wymaganiu ładowania nie wiem, czy nie byłoby miłym dodatkiem zaoferowanie w etui A30 ładowania bezprzewodowego. Tak, teoretycznie naładujemy słuchawki 4-5 razy i dopiero wtedy trzeba szukać przewodu, ale tak tego kabla nie trzeba byłoby w ogóle szukać.

Do czego jeszcze mógłbym się przyczepić?

Nie mogę już przyczepić się do tego, iż są to słuchawki absolutnie wyłącznie do spania – A30 są w stanie funkcjonować jako całkowicie zwykłe słuchawki, wliczając w to choćby rozmowy telefoniczne.

Trochę natomiast mogę ponarzekać na obsługę, bo o ile podwójne dotknięcia słuchawek działają dobrze, o tyle nie wiem, czy potrójne wymaga jakiejś nadludzkiej zwinności, ale ani mi, ani mojej partnerce nie udało się ich skutecznie opanować. W rezultacie, zamiast np. zmniejszyć głośność, przełączałem się na tryb lokalny. Ostatecznie po prostu uznałem, iż głośność będę sobie ustawiał tak, jak mi pasuje – od razu na starcie.

Soundcore Sleep A30 – czy warto?

Jeśli chodzi o porównanie z A20 – które i tak były całkiem udanym sprzętem – to z wyjątkiem dwóch rzeczy wszystko zrobiono tutaj po prostu lepiej. Nowe słuchawki są jeszcze wygodniejsze, jeszcze mniejsze, mają ANC, mogą pełnić rolę pełnoprawnych słuchawek uniwersalnych (chociażby dlatego, iż mają mikrofon) i są po prostu świetnymi słuchawkami do spania.

Dyskusyjny jest natomiast czas pracy na jednym ładowaniu z włączonym ANC (tak, A20 w ogóle go nie miały, ale wiadomo, o co chodzi), a bezdyskusyjnie gorsza jest… cena. O ile A20 kosztowały na start około 600-700 zł, o tyle A30 kosztują już… 1000 zł. Tak, to są słuchawki nieporównywalnie lepsze, nieporównywalnie bardziej kompletne i uniwersalne oraz – powtarzam się – wspaniałe w swoim głównym zadaniu. I jednocześnie kosztują dużo więcej, niż większość osób płaci za swoje główne i jedyne słuchawki, których będzie używać przez większą cześć doby, a nie tylko sen. Choć z drugiej strony – pewnie mało kto używa zwykłych słuchawek dłużej niż 6-8 godzin dziennie, więc może te proporcje aż tak zaburzone nie są.

Soundcore Sleep A30 są więc bardzo dobrym produktem, który dowozi większość składanych przez proucenta obietnic, oferując całkiem kilka kompromisowych rozwiązań. Jednocześnie podejrzewam, iż osób, które wydadzą 1000 zł na słuchawki głównie – bo nie tylko – do spania, nie będzie znowu aż tak wiele, przynajmniej w Polsce.

Aczkolwiek – Soundcore zagrał tym modelem naprawdę odważnie, bo jeżeli ktoś szuka właśnie takiego produktu, to wybór… adekwatnie nie istnieje. Zostaje tylko kwestia tego, na ile wyceniamy nasz spokojny sen.

Soundcore Sleep A30 – zalety:

  • fantastycznie wygodne;
  • bardzo bogaty zestaw skrzydełek i końcówek;
  • końcówki z pianki memory do zadań specjalnych (nie zostałem fanem, ale jest opcja);
  • w końcu z ANC;
  • pasywne wyciszanie hałasów działa bardzo dobrze – i świetnie z piankami memory;
  • ANC jest stworzone faktycznie z myślą o spaniu, bez „bańki” czy szumu;
  • maskowanie chrapania naprawdę przeważnie działa;
  • bardzo dobrze przygotowane i przemyślane etui;
  • masa opcji i trybów automatyzacji w aplikacji;
  • można normalnie słuchać muzyki z telefonu, prowadzić rozmowy, etc.;
  • masa dźwięków i kombinacji dźwięków do zasypiania.

Soundcore Sleep A30 – wady

  • jest drogo, choć w sumie nie ma zbytnio punktu odniesienia, bo rywali raczej brak;
  • jedna noc bez ładowania akumulatora to maksimum;
  • dotykowa obsługa przeważnie działa, ale czasem to tak średnio;
  • to nie jest najpotężniejsze ANC na rynku (i w sumie dobrze).
Idź do oryginalnego materiału