
Gigantyczna kosmiczna skała może uderzyć w Księżyc. NASA już teraz rozważa najbardziej radykalne środki, włącznie z użyciem broni jądrowej.
Planetoida 2024 YR4 została odkryta w ubiegłym roku i niemal natychmiast zwróciła na siebie uwagę naukowców. Początkowo istniały całkiem spore obawy, iż jej trajektoria może przecinać się z orbitą Ziemi. Dziś wiadomo jednak, iż bezpośrednie zagrożenie dla naszej planety nie istnieje, ale niestety i tak naukowcy z NASA mają się czym przejmować.
Jak pokazują najnowsze wyliczenia, 2024 YR4 ma około 4 proc. szans na zderzenie z Księżycem w ciągu najbliższych siedmiu lat. Choć taka szansa może wydawać się marginalna, konsekwencje potencjalnego impaktu są na tyle poważne, iż NASA i inne instytucje już dziś rozważają środki zapobiegawcze.
Księżycowy impakt? Ziemia też może ucierpieć
Dlaczego uderzenie w Księżyc miałoby kogokolwiek martwić? To przecież ciało niebieskie bez atmosfery, oceanów czy życia. Naukowcy jednak ostrzegają, iż impakt o takiej sile mógłby doprowadzić do powstania gigantycznej chmury mikrometeoroidów. Te drobne, ale niezwykle szybkie odłamki mogłyby zagrozić satelitom, systemom komunikacyjnym, a choćby załodze Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Mógłby to być nie tylko problem dla astronomów i agencji kosmicznych, ale również dla użytkowników internetu, systemu GPS czy usług bankowych. Uderzenie może też oznaczać ryzyko dla przyszłych misji załogowych.
A może wystarczy po prostu ją odepchnąć?
Choć pomysł zmiany trajektorii planetoidy brzmi rozsądnie, w przypadku 2024 YR4 okazuje się niestety mało realistyczny. Główną przeszkodą jest brak dokładnych danych na temat masy i składu obiektu. Obecne szacunki wskazują, iż planetoida może ważyć od 33 mln do aż 930 mln kg. Tak duża rozbieżność sprawia, iż zaprojektowanie skutecznej misji deflekcyjnej przypomina rzucanie lotkami po ciemku.
Tymczasem pomyłka w obliczeniach mogłaby skończyć się tragicznie – nie tyle uniknięciem zderzenia z Księżycem, ile skierowaniem skały w stronę Ziemi. NASA mogłaby próbować przeprowadzić misję zwiadowczą, która pomogłaby ustalić masę i skład asteroidy, ale okno czasowe na przygotowania jest bardzo krótkie. Idealny moment na start to rok 2028, co i tak daje zaledwie kilka lat na projekt, testy i realizację.
Cel: neutralizacja
Jak czytamy na łamach Gizmodo, w obliczu tych trudności naukowcy coraz poważniej rozważają bardziej radykalny scenariusz, czyli definitywne zniszczenie obiektu 2024 YR4. W grę wchodzą dwie opcje – dyspersja kinetyczna oraz atak jądrowy.
Pierwsza metoda polegałaby na uderzeniu sondy w asteroidę z taką siłą, by doszło do jej dezintegracji. Misja DART pokazała, iż uderzenie może zmienić trajektorię ciała niebieskiego, ale rozbicie go to zupełnie inna liga. Taki eksperyment jeszcze nigdy nie był przeprowadzany i wciąż pozostaje jedynie w sferze teoretycznej.
Drugie rozwiązanie to użycie broni jądrowej i doprowadzenie do wybuchu na lub pod powierzchnią asteroidy. Choć pomysł brzmi jak scenariusz filmu z Brucem Willisem, naukowcy traktują go poważnie. Dzięki odpowiednio dobranemu ładunkowi byłoby możliwe rozbicie skały na tyle drobnych części, by nie stanowiła zagrożenia. Tyle iż i ten plan nie jest wolny od ryzyka. Niewłaściwie przeprowadzony wybuch mógłby stworzyć nową chmurę odłamków, trudną do śledzenia i jeszcze trudniejszą do powstrzymania.
Próba generalna przed prawdziwym zagrożeniem
Choć prawdopodobieństwo uderzenia 2024 YR4 w Księżyc jest niewielkie, astronomowie widzą w tej sytuacji swego rodzaju szansę. To doskonała okazja, by przetestować procedury, opracować strategie i zdobyć bezcenne dane przed nadejściem naprawdę niebezpiecznego obiektu, który prędzej czy później z pewnością pojawi się w naszym sąsiedztwie.
Mamy siedem lat. To dużo i zarazem mało. Wystarczająco, by opracować plan, ale zbyt mało, by pozwolić sobie na błędy.
*Grafika wprowadzająca wygenerowana przez AI