Riese & Muller Factory Tour

magazynbike.pl 2 miesięcy temu

Cała historia brzmi trochę jak wyjęta z baśni, oczywiście z obowiązkowym, szczęśliwym zakończeniem. Mogłaby się zaczynać tak: „Było sobie dwóch przyjaciół, którzy mieli wspólne pasje, majsterkowanie i rowery. A nazywali się Heiko i Markus.” Co było dalej dowiecie się z naszego tekstu, dla którego pretekstem była wizyta w… fabryce firmy Riese und Müller, którą koledzy stworzyli.

Fabryka Riese und Müller mieści się w Mühltal w Niemczech, ale do ostatniego zakrętu i podjazdu tuż przed nią nigdy byście się nie domyślili, iż mogą tu być składane dziesiątki tysięcy rowerów rocznie. Okolica wygląda tak idyllicznie, jak z pocztówki z Zachodnich Niemiec, które pewnie kiedyś mogły dostawać nasze rodziny – zanim pamiętny mur berliński jeszcze upadł. Tu choćby trawa jest bardziej zielona, czy to za sprawą klimatu, wiatrów znad Morze Północnego, czy tego, iż się o przyrodę dba. Historia firmy udanie wpisuje się w tę harmonię z naturą, bo dziś chwali się posuniętą bardzo daleko dbałością o nią, co, jak mogliśmy się przekonać, widać na każdym etapie produkcji.

Nasz przewodnik Benjamin Wenz, Media Relations R&M

Najpierw był Birdy!

Mur przywołałem nieprzypadkowo, bo Markus Riese i Heiko Müller poznali się jeszcze wcześniej, bo przed jego upadkiem, w 1988 roku, gdy rozpoczęli studia inżynierskie. Wspólne pasje, w tym do podróżowania, spowodowały, iż już w 1992 roku pokazali swój pomysł na rower, którego wcześniej na rynku nie było – składany i w pełni amortyzowany. Niekonwencjonalne rozwiązania były związane bezpośrednio z przygodami, jakie przeżyli „po drodze”, np. podczas wyprawy do Tunezji, gdzie wielokrotnie musieli wyciągać rowery z piasku. Przełom nastąpił jednak dopiero w momencie, gdy po pokazaniu pierwszego Birde’go na branżowych targach, zgłosił się do nich George Lin, przedsiębiorca z Tajwanu, który bardzo chciał rowery produkować. W biznesie, tak jak w bajkach, trochę szczęścia nie zaszkodzi.

30 lat istnienia i licznik się kręci

Oficjalnie w ubiegłym roku firma obchodziła 30 lat istnienia, a siedziba, w której w tej chwili się znajduje, to demonstracja jej filozofii. Symbolicznie, uprzywilejowane miejsce obok wejścia, zajmuje parking rowerowy, bo ok. 30% załogi w ten sposób dojeżdża codziennie do pracy. Zadaszony parking pełen jest wszelkiego typu rowerów R&M, od miejskich, po użytkowe typu cargo. Choć to Birdy spowodował, iż firma wkroczyła na rowerowe salony, to kolejna decyzja była nie mniej długowzroczna. Już w 2008 roku zdecydowano, iż wszystkie rowery marki będą elektryczne.

Jeśli jednak wyobrażacie sobie, iż fabryka to jedna, wielka linia, na której powstają rowery – a jest to ponad 30 modeli – to jesteście w błędzie, bo ta podzielona jest na zespoły, które zorganizowane są wokół budowanych maszyn. Wszystko jednak zaczyna się od… kół, które także składane są na miejscu. W związku z tym, iż załoga składa się z przedstawicieli wielu narodowości, nic dziwnego, iż zamieniliśmy też parę słów po polsku. Pozdrawiamy w tym miejscu!

Bez względu na typ składanych kół – a te mogą być przeróżne, podobnie jak wiele jest rodzajów stosowanych piast, z wielobiegowym Rohloffem włącznie – ich powstawania to kooperacja ludzi i maszyn. Po wstępnym przygotoowaniu koła centrowane są przez wyspecjalizowane automaty.

Na każdym etapie odbywa się wielostopniowa kontrola jakości, a cyfrowe metki, wędrujące z komponentami, pozwalają śledzić kolejne etapy powstawania i kontrolować produkcję.

To na tym etapie zaczyna być widać, do jakiego typu koła finalnie trafią – najłatwiej to rozpoznać po oponach, które są montowane na obręczach, z terenowym bieżnikiem lub bez niego.

Prawie wszystko staje się jednak jasne na kolejnym etapie, gdy do kół na wieszaku pojawia się rama – tak umieszczone obok siebie ruszą w dalszą podróż po montowni.

Ich droga tylko teoretycznie jest jednak taka prosta, bo w tzw. międzyczasie odbyła się też kontrola jakości ram. Te pochodzą m.in. z zakładu w Portugalii.

Ile typów rowerów, tyle i ram. Oczywiście wszystkie są sprawdzane. Warto wiedzieć, iż ramy rowerów R&M mogą być w 80% wykonane z aluminium pochodzącego z recyklingu – taką ramę maszyny cargo widzicie po lewej stronie. To także jeden z przykładów dbałości o środowisko.

Kolejny to fakt, iż R&M oczekuje od swoich partnerów podobnego podejścia – jedna z inicjatyw firmy to pakowanie szprych w pudełka, które mogą być wykorzystane wielokrotnie, albo oszczędne obłożenie warstwą ochronną silników, bez zbędnych kartonów. Te pomysły są w tej chwili kopiowane także przez inne firmy i coraz częściej stają się standardem.

Komponenty, zanim zostaną przykręcone do rowerów, trafiają do magazynów wysokiego składowania, gdzie porządkiem zarządza odpowiednie oprogramowanie i automatyczne wózki widłowe. Tu rzeczy nie mają swojego przypisanego miejsca – wjeżdżają i wyjeżdżają tak, by maksymalnie wykorzystać przestrzeń.

Wydzielony i szczególnie strzeżony fragment magazynu zarezerwowany jest dla akumulatorów – przy okazji pewnie też najcenniejszy. Tu wszystko ukryte jest za ognioodpornymi grodziami i w razie potrzeby łatwo dostępne dla strażaków. Ciekawostka – do gaszenia wodę zgromadzono w specjalnym basenie!

Wszystkie częsci spotykają się we jednym miejscu, gdzie następuje adekwatny montaż, zgodnie z zamówieniem od klienta, dostarczonym przez dealera. Żaden rower nie jest taki sam. Tu typowe akcesoria oczywiście są pod ręką, w podręcznych magazynach.

Cały czas oczywiście kontrolowana jest jakość złożenia, a pracownicy mogą zamieniać się czynnościami, tak by ich praca nie była monotonna. Warto przy tym podkreślić, iż w tej chwili załoga liczy ponad 900 osób, a dziennie zakład opuszcza około 500 rowerów.

Finalnie rowery trafiają do kartonów, a stąd na cały świat. Tu także są różne możliwości pakowania, w tym w karton wielokrotnego użytku (po prawej stronie), choć i standardowe są wytwarzane z certyfikowanego, naturalnego materiału. Użycie tworzyw sztuwcznych jest ograniczone do minimum.

Firma jest nie tylko samowystarczalna energetycznie – prąd pochodzi z paneli słonecznych, które pokrywają cały dach – ale też transport do punktu logistycznego partnera z samej fabryki odbywa się… elektrycznymi ciężarówkami.

Kropka nad i to firmowa stołówka, z produktami z okolicy i… drzewami wokół, które zasadzono, by zrównoważyć ślad węglowy związany z budową fabryki.

Więcej o firmie i jej historii znajdziecie na r-m.de/en-gb/enterprise/history/

Idź do oryginalnego materiału