Recenzja ochraniacze na kolana Seryt

magazynbike.pl 1 miesiąc temu

Po tym, jak dostaliśmy pierwszą parę w kolorze różowym, odpowiedź ewentualnej testerki była krótka i zdecydowana „Nie!”. Na szczęście Seryt ma w ofercie więcej wzorów kolorystycznych i w ten sposób byliśmy w stanie dobrać parę bardziej pasującą do mojej własnej stylówy. Macie podobnie, iż niekoniecznie lubicie tylko czarne rzeczy? Seryt świadomie stawia na połączenie mody i ochrony, a to już nietypowe podejście w przypadku ochraniaczy na kolana.

Co w sumie nie stanowi nic dziwnego, bo Seryt to marka włoska. Ochraniacze Seryt Knee Flow zostały zaś zaprojektowane do wykorzystania w różnych sportach, a jak możecie się przekonać atest został wydany pod kątem zastosowania na motocyklu (tu znajdziecie dokument). Został spełniony standard EN 1621-1:2012, w kategorii II, czyli „średnich” uderzeń (czyli medium impacts w opisie testu). Seryt zapewnia, iż dzięki konstrukcji ochraniacze nadają się też do użytku na rowerze.

Do czego, przyznam, podszedłem nieufnie! Bierzemy bowiem do ręki jednoczęściowy „rękaw”. Ten jest pozbawiony szwów – nie ma więc co obcierać – a jednocześnie dzianina ma różną gęstość, przez to jest w stanie rozciągać się różnie w poszczególnych częściach. Za dopasowanie do kolana odpowiada sama elastyczność materiału….

…jak i fakt, iż adekwatny ochraniacz jest wstępnie uformowany tak, by „zmieścić” kolano – na zdjęciu na górze widzicie Seryta wywróconego na lewą stronę, gdzie to wyraźnie widać. Dodatkowo całość w miejscu trzyma silikonowa wstawka na górnej krawędzi i mocniejszy mankiet na dole. Obydwa ochraniacze są identyczne – nie ma oznaczeń typu L i R (lewy i prawy). Co upraszcza zakładanie.

Co nie zmienia faktu, iż podstawą będzie dobre dobranie rozmiaru do grubości nogi. U mnie było to M, które ma standardową wielkość – także ochraniacze innych firm zwykle mam w tym samym rozmiarze. Jak widać na zdjęciach przesadnie szczupły nie jestem. Wspomniane rozmiary to S, M (testowy) i L/XL. Dla zainteresowanych – para w rozmiarze M waży 300 gramów. Mało!

Wrażenia z jazdy

Podejście jak pies do jeża potrafi przynieść miłe zaskoczenia i tak było tym razem. Początkowo byłem lekko nieufny co do Serytów ze względu na ich prostą konstrukcję, ale obawy okazały się nieuzasadnione. Stworzyły idealną parę do roweru typu Trek Top Fuel (downcountry/trail z niewielkim skokiem), który testowałem, bo pozwalają na sprawnie pedałowanie, bez ograniczania ruchów, a jednocześnie pozwalają na spokojnie sprawnie przemieszczać się także w dół, bez obawy, iż byle obcierka zniszczy integralność skóry.

W ramach ostatniego pobytu na trasach enduro w Srebrnej Górze mieliśmy możliwość sprawdzenia ochraniaczy w każdych „okolicznościach przyrody”. Od podwózki słynnym tarpanem, przez podjeżdżanie na OSy, przez przebijanie się łącznikami typu nowe CBA. Tym samym mogłem sprawdzić, czy ochraniacze pozostają na miejscu tak, jak powinny. I nie ograniczają ruchów. Silikon zaś na górze nie powoduje efektów ubocznych w postaci odparzeń.

Co charakteryzuje dobre modele tego typu? Że się o nich nie myśli. I tak było w tym przypadku. Konstrukcja rękawa z materiału jest na tyle elastyczna, iż nie przeszkadza w pedałowaniu, sprytna, ażurowa konstrukcja samego „pancerza” przepuszcza dodatkowo powietrze, dzięki temu kolano dodatkowo oddycha. W temperaturach w granicach 25-27 stopni w ochraniaczach jeździłem cały dzień, bez niespodziewanych sensacji. Trzymają się też w miejscu na tyle, iż poprawiałem je dopiero po kolejnej pętli.

Marszczenie matariału oraz wygięcie tworzywa na bokach ma miejsce przy maksymalnym zgięciu kolana. Na zjeździe całość przylega do nogi tak jak powinna.

No i w końcu w dół! Tu, do zabawy w terenie, ochraniacze będą w zupełności wystarczające, pod warunkiem, iż nie oczekuje się od nich wytrzymałości typu klasyczne modele UFO z pancernymi półkulami z tworzywa. To połączenie elastycznego rękawa z równie elastycznym tworzywem z przodu sprawia, iż zdecydowanie poprawia się samopoczucie, bo opięte materiałem kolana mniej się boją zetknięcia z glebą (a raczej głowa ich właściciela). Całość trzyma się w miejscu stabilnie, a rura z tkaniny przypomina opaski czy skarpetki kompresyjne, więc się nie przesuwa w bojowej pozycji. przez cały czas jednak ażurowe tworzywo z przodu ma swoje ograniczenia – wspominałem już poziomie atestu – do ekstremalnych zabaw wybrałby jednak inną parę.

Zapach i trwałość? Nie zaobserwowaliśmy nienaturalnego rozciągania materiału, a sam rękaw szczyci się dodatkiem Polygiene, czyli wykończeniem antybakteryjnym z dodatkiem srebra. Ma ono zapobiegać powstawaniu przykrych zapachów.

Podsumowanie

Seryt Knee Flow to propozycja dla osób, które chciałyby dodatkowo chronić kolana i jednocześnie lubią kolorowe dodatki. Kilkanaście wariantów kolorystycznych pozwala je dobrać indywidualnie, choć jest i klasyczny wariant czarny. Prosta konstrukcja z elastycznego materiału jest skuteczna, a używanie wygodne. Ochraniecze Knee Flow są też przewiewne, co sprawia, iż jazda jest możliwa i w górę i w dół, ale trzeba mieć świadomość, iż ich możliwości ochronne są ograniczone. Do jazdy po ścieżkach typu Singletrack Glacensis będą idealne, do bike parku warto pomyśleć o cięższym uzbrojeniu.

Sugerowana cena detaliczna na stronie marki wynosi 347 zł.

Dystrybutor w Polsce 4action.cc

Idź do oryginalnego materiału