Produkcja odzieży rowerowej w Chinach – kulisy marki TYGU

magazynbike.pl 1 dzień temu

Szczyrk, hotel Gronie – to tutaj udało się nam porozmawiać z Wojtkiem Tuleją, założycielem marki TYGU. Rozmowa, choć zaczyna się od rowerowych ciuchów, gwałtownie przechodzi na znacznie głębsze tematy. „Made in China” – nie jako stereotyp, ale jako realny wybór, świadoma decyzja, a nierzadko także konieczność. Czy naprawdę nie da się już produkować w Polsce? Co dają Chiny? Czy TYGU to jeszcze niszowy brand, czy już mała firma z realnym wpływem? Wszystko to wybrzmiewa w tej bardzo szczerej rozmowie.

Od marzeń o rowerach do pierwszych ciuchów

Pomysł na TYGU zrodził się w sierpniu 2017 roku. – Wszyscy coś robili z rowerami, więc ja też. Z wykształcenia jestem projektantem samochodów i chciałem projektować ramy. Były rysunki, modele 3D, ale temat był zbyt duży. Więc padło na ciuchy – mówi Wojtek Tuleja. Nazwa? Od imion dzieci: Tymek i Gutek.

Start był szybki, decyzje podejmowane dynamicznie. – Nie miałem dużego pojęcia o ciuchach. Sam jestem osobą, która do galerii handlowej chodzi raz na dziesięć lat. Ale coś trzeba było zacząć. Pierwsze były koszulki, jakieś akcesoria. Pomogła duża życzliwość ludzi z branży, wywiady, pozytywne reakcje. Koszulki szyliśmy w Polsce, w Bielsku. Spodenki? Nie było szans. Wysyłałem zapytania i nic. Chciałem to robić lokalnie, bo wtedy produkcja Made in Poland była modna, wracaliśmy z produkcją do Europy, patriotyzm konsumencki był na topie. Ale zetknąłem się z rzeczywistością.

Polska produkcja? Teoretycznie tak, praktycznie nie

Wysyłałem zapytania do szwalni, żeby zrobić spodenki. Ale nikt nie chciał się tego podjąć. Powód? Koszty prototypowania i czas. W Łodzi uszycie jednej rękawiczki prototypowej kosztowało około 3000 zł i trwało miesiąc lub dwa. A prototypów przecież potrzebujemy wiele.

Tuleja próbował różnych źródeł. I zaskoczenie – producenci z Chin, znajdowani przez internet, nie robili problemów. – Nie potrzebujemy tysięcy sztuk. 100 sztuk? Nie ma problemu. Ta liczba pojawiała się niezależnie od kategorii produktu. Chciałem robić w Polsce, ale wiedziałem, iż spodenki trzeba robić w Chinach. Wzorce były gotowe, trzeba było je tylko usprawnić. 100–150 sztuk i startujemy.

Czy dało się dać spodenki Foxa do polskiej szwalni i powiedzieć: zróbcie to samo? – Da się, ale ktoś musi się tym zająć. A dziś, przy hiper podaży pieniędzy, nie sztuką jest coś zrobić, tylko znaleźć człowieka, który oderwie się od bieżącej produkcji. W Polsce wszyscy walczą o przetrwanie, ZUSy, koszty, wszystko. Nie mówię, iż się nie da – ale to moim zdaniem nierealne.

W Europie nie ma co zbierać?

– Czasem dalej wysyłam zapytania, na przykład teraz o produkcję dziecięcych okularów” – mówi Tuleja. – Chcieliśmy zrobić matrycę w Europie. Koszty ogromne. A choćby jeżeli dziś koszty byłyby podobne do tych w Chinach, to i tak produkcja byłaby tam. Bo tam po prostu jest kultura pracy. Łatwiej wystartować, łatwiej podpisać kontrakt.

Pierwsze błędy TYGU? Pękające zamki, drobne problemy. – Ale to wszystko się eliminuje. Klienci dają feedback, odbijają maile i komentarze. Ja to wszystko widzę. Wysyłam zdjęcia bezpośrednio do Chin. Tam to jest od razu wdrażane.

Ile trwa poprawka?

– To zależy. Mamy różnych producentów – inni szyją jersey, inni spodnie długie, inni krótkie. Wiele z tych szwalni szyje dla dużych marek, mają doświadczenie. Nie da się odesłać rzeczy do Chin – to tak nie działa. Ale wystarczą zdjęcia. Poprawimy się w następnej partii. Nie mówimy tu o wadach, które eliminują produkt z rynku. Czasem trzeba przesunąć logo – większość klientów tego nie zauważy. Reklamacji na zamki czy trwałość nie mamy.

Produkcja w Europie? – Nie.

Mity o Chinach

Mówiło się, iż Chińczycy nie dodają nic od siebie, iż nie jeżdżą na rowerach i nie wiedzą, co robią. To już nieprawda. Oni nie muszą jeździć. Mają doświadczenie, mają klientów, pracują dla wielkich firm. I z nami też rozmawiają. Wszystko rzeczowo. Bez gadania o głupotach. Kontakt jest bardzo dobry, inna kultura pracy. Jakość nie jest problemem.

– Oni wszystko ogarniają zdalnie. Jesteśmy jako cywilizacja w punkcie krytycznym. Co chcemy dalej robić? Chiny rozdają karty? – Moja branża to wypadkowa innych. Oni są fabryką świata. O sukcesie decyduje ekonomia, nie polityka. Do 2022 roku partia wyznaczała wzrost PKB na poziomie 6%. Osiągnęli średnio 7,1%. Teraz mówią: jakość zamiast ilości. I to widać.

Rzeczywiście robią jakość

Jak szukałem kiedyś membran do kurtek, to był problem. Teraz to kosmos. W Szanghaju są na innej planecie. Przysyłają próbki, pytają, co chcesz, ale musisz wiedzieć, czego chcesz. Ja zaczynałem od downhillu i enduro. Ale kilka lat temu stwierdziłem, iż trzeba wyjść z bańki. Szukać ludzi z gravela, ludzi którzy ubierają się w Decathlonie. Nie zaniedbując enduro, ale patrząc szerzej. I to się udało.

Można tam uszyć rzeczy kosmicznej jakości. Teraz szyjemy plecak – wzorowany na tych od biegaczy górskich, ale na rower. Wysoki, stabilny, nie buja się. Ja nie lubiłem plecaków – teraz jestem przekonany. Wszystko składamy online. WhatsApp, Corel, Photoshop. Działa.

Wady?

Tak, są. Wynikają z różnicy w myśleniu. Europejczyk projektuje burzą mózgów, Chińczyk chce konkretu. Jak dodasz adnotację „tu bym sugerował”, on odpisze, iż nie rozumie. Chcesz – czy nie chcesz? Musisz podać jedno rozwiązanie. Płacisz za prototyp, dalej robisz drugi, trzeci. To nie jest niższy intelekt – to inna kultura.

– Innowacja? Tak, leży po naszej stronie. Ale oni się zmieniają. Szyją dla wielu firm, zbierają doświadczenia. Dziś już mogę ich zapytać: „Co byście zasugerowali?” Ale trzeba podać 2–3 opcje. Nie działa: „Proszę zaproponować coś”. Gdybyśmy wysłali 100 tys. dolarów – to co innego. Ale małe marki nie mają takiej skali. I tu widać szklany sufit.

Jeśli zostalibyśmy w niszy enduro z 2009 roku – nie wyszlibyśmy poza nią. Trzeba szukać ludzi spoza. Gravel, 40-latek, który ma dziecko, zna marki, ale szuka czegoś dla siebie. I jest ich dużo. To nie są dzieciaki z Joyride. To świadomi klienci. Każdy jest ważny.

Co dalej?

Efekt skali. Nowe produkty. Ale nie będziemy drukować w 3D, nie będziemy robić lotów na Księżyc. Czy wróciłbym z produkcją do Polski? Nie widzę takiej przestrzeni.

To także może okazać się interesujące!

Test spodni Tygu Thunder 2025 – techniczne spodnie MTB z nowym krojem
Test zestaw przeciwdeszczowy Tygu Dzik
Recenzja koszulek merino od Tygu
Idź do oryginalnego materiału