Południowe Morawy po rowerze

magazynbike.pl 3 miesięcy temu

Znacie to powiedzenie „Polacy są wszędzie?” Nie da się ukryć, iż naszych rodaków można spotkać niemal w każdym zakątku świata. Nie zdziwiłem się więc specjalnie, gdy przyszło mi w Znojmie dzielić widok na Dyję z rodakami! Trochę zazdrościłem im tym razem roweru, ale ja miałem zadanie specjalne, do prowadzenia pojazdów niepasujące, bo spróbowanie morawskich win. Dlaczego? Bo nie samym rowerem człowiek żyje!

Przerwa była zresztą szczerze mówiąc minimalna i idealnie wpisała się do moich założeń odrobinę zwolnienia w środku sezonu. A w okolicy Znojma i Parku Narodowego Podyje byliśmy w październiku ubiegłego roku na gravelach, więc szlak wzdłuż rzeki, z wszystkimi najważniejszymi atrakcjami, mieliśmy już zaliczony. Kliknijcie w ten link powyżej, jeżeli chcecie powtórzyć naszą trasę. A ten tekst to swoiste uzupełnienie do poprzednich relacji z okolicy, w tym zimowej wyprawy Michała i Łukasza, którzy dotarli do Znojma od strony Mikulova.

Celowo także więc tym razem na miejsce przyjechaliśmy naszym starym kamperem, wiedząc iż po trzech dniach będziemy jechać w kierunku Polski i Joy Ride festiwalu w Kluszkowcach. Mieliśmy rowery ze sobą, ale dnia pierwszego jeździła tylko Justyna, drugiego ja, a trzeciego zajęliśmy się klasycznym zwiedzaniem. Musicie wiedzieć jedno – jeżeli jedziecie na Południowe Morawy, to okolica to nie tylko najbardziej znany Mikulov. Jestem przekonany, iż tak jak ja będziecie chcieli wracać tu wielokrotnie, ale na początek do listy „to do” dopiszcie jeszcze Znojmo i Vranov nad Dyjí. Dlaczego why? Bo są mniej turystyczne!

Przyznać za to muszę jedno – Mikulov przez cały czas uwielbiam miłością pierwszą i niezmiennie jest dla mnie wyjątkowy. Nic więc dziwnego, iż i tym razem wpadliśmy na jedną noc, korzystając z faktu, iż było jeszcze przed sezonem turystycznym. W ten sposób mieliśmy go tylko dla siebie!

Podyje

W wikipedii możecie przeczytać, iż “Park Narodowy „Podyje”[1] (czes. Národní park Podyjí) o powierzchni 63,0 km², utworzony 1 lipca 1991, graniczy z austriackimParkiem Narodowym Doliny Dyi (Nationalpark Thayatal). Położony na skalistym Masywie Czeskim wzdłuż malowniczo meandrującego 40-kilometrowego odcinka rzeki Dyja między Vranovem na zachodzie, a Znojmem na wschodzie. Chroni naturalny kanion doliny rzeki Dyja o głębokości do 220 m. Unikatowy obszar wrzosowisk i stepów ze stanowiskami ciepłolubnej flory i fauny. Symbolem Parku Narodowego Doliny Dyi jest bocian czarny (Ciconia nigra), który gniazduje tu w liczbie 4-6 par (2006)”.

Znojmo to zaś najważniejsze i największe miasto Podyje, z historią sięgającą XIX wieku. O ile Mikulov lażący zaledwie kilkadziesiąt kilometrów obok kojarzy zdecydowanie więcej osób, to o Znojmie nie słyszał niemal nikt. A to podobna perełka Moraw, nie mniej urocza.

Mam taki zwyczaj, iż staram się jazdę na rowerze łączyć z poznawaniem okolicy, ale nie zawsze jest to połączenie idealne. Alkohol a potem jazda? Dla mnie się to nie łączy. Wiem, iż na Morawach, pomimo tego, iż jak w całych Czechach obowiązuje poziom zero promili we krwi policja patrzy przez palce na rowerzystów odwiedzających winnice i winiarnie, ale da się to zrobić w sposób mniej prowokujący nieprzewidziane zdarzenia, czyli rozdzielając aktywności. Polecam appkę i stronę park4night.com, pomaga znaleźć wygodne parkingi. My spaliśmy po raz drugi niemal w centrum Znojma za free. Justyna stąd wystartowała rowerem do Mikulova, ja piechotą „w miasto”, by potem móc ją oprowadzać niemal jak miejscowy, gdy zrobiliśmy powtórkę z najpiękniejszych miejsc i widoków.

Znojmo

Czechy to piwo, wiadomo – oczywista, oczywistość. Za każdym razem, gdy wpadamy do naszych południowych sąsiadów dziwimy się, iż ulice wieczorami są puste, podejrzewając, iż absolutnie wszyscy przesiadają w gospodach. Ale Znojmo to Morawy, słynące z wina! Oznacza to tylko zwielokrotnienie możliwości. jeżeli więc zmęczeni najpierw rowerem, a potem zwiedzaniem – np. podziemnego miasta, którego korytarze liczą tu 30 kilometrów – będziecie chcieli gdzieś usiąść, mamy do polecenia co najmniej kilka miejsc. Wszystkie są blisko obok siebie, więc zawsze możecie sprawdzić je po kolei, spacerując.

Może być kulturalnie, od wizyty w Muzeum Wina w Klasztorze Louka, gdzie w piwnicach kryje się milion butelek. To także wielki producent wina Znovin (znovin.cz). Dla miłośników wina najciekawszym miejscem będzie jednak Enoteka, gdzie w nowoczesnych wnętrzach można smakować wszelkie gatunki miejscowych produktów (Znojmo Wine Bar, vinotrh.cz). Z tarasu i okien Enoteki jest fantastyczny widok na kościół Św. Mikołaja i rzekę Dyję w dole. Nie warto więc siedzieć bez końca, warto się przejść.

Tym bardziej, iż tuż obok jest romańska Rotunda Najświętszej Maryi Panny i św. Katarzyny (cudowna z zewnątrz i od środka gdzie czekają freski z XII wieku) oraz znojemski zamek (obecnie Muzeum Południowych Moraw). Zwiedzanie można skończyć – i to znów tylko parę kroków – w reZtaurace, obok miejskiego browaru (pivovarznojmo.cz), czyli firmowej restauracji.

Vranov nad Dyjí

Od Znojma Vranova nad Dyjí drogą jest 20 kilometrów, ale wzdłuż rzeki ponad 40! Oczywiście polecamy ten drugi wariant, ale we Vranovie znów warto przystanąć, dlatego wróciliśmy ponownie. Tu o od kilkuset lat nie zmieniło się chyba nic, przynajmniej takie wrażenie można odnieść wpadając po raz kolejny poza sezonem. Jest fantastyczny zamek na wzgórzu nad miastem i… samo senne miasteczko, zatrzymane w czasie. Nasza miejscowa przewodniczka po zamku twierdziła, iż więcej dzieje się tylko latem, gdy bywają tu tłumy, ale bez nich mogliśmy się cieszyć świętym spokojem i czystą rzeką (tu także znaleźliśmy parking na park4night.com tuż nad wodą, na ulicy Benatky, naprzeciwko Penzion Anita).

A zamek wygląda jak żywcem przeniesiony z bajki Disneya, Arabeli (serial telewizyjny dla dzieci i młodzieży produkowany w latach 1978–1980 w Czechosłowacji. W następnych latach powstały kolejne produkcje opowiadające dalsze losy bohaterów: w 1984 film Rumburak, a w 1990 26-odcinkowy serial telewizyjny Powrót Arabeli – pamiętany przez wielu!) albo… Bridgertonów. W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy do tego, iż zamki i pałace to najczęściej puste wnętrza, ewentualnie zamienione w muzea z eksponatami, a tu można odnieść wrażenie, iż mieszkańcy opuścili je dosłownie wczoraj. W ten sposób ich błękitna krew staje się może odrobinę rozrzedzona, ale i oni sami bliżsi nam. Tym bardziej, jak zobaczy się zdjęcia rodzinne z jakże znajomymi imionami, rozstawione na biurku. To nic dziwnego, do 1939 roku należał do polskich rodzin Mniszków i Stadnickich. Nie zmienia to faktu, iż to przez cały czas imponujący zabytek, głównie barokowy (zamek-vranov.cz/pl)

Przy okazji – we Vranowie najlepsze miejsce do zjedzenia to Benatky 214. Przy okazji dowiedziałem się, iż w lepszych czeskich restauracjach smażony ser to teraz rzadkość, jest zdecydowanie niemodny! Ale uwaga, zanim dotrzecie do Mikulova, po drodze warto sprawdzić winiarnię i hotel Thaya vinarstvithaya.cz. To jeden z przykładów na to, jak zmienia się ten region, z trochę zapomnianego na stylowy.

Mikulov

Od Znojma do Mikulova jest tylko 50 kilometrów, ale to już nie Podyje, ale Palava, kolejna kraina. Zmienia się krajobraz, geologia i oczywiście wino. Tradycje winiarskie Moraw sięgają średniowiecza, ale prawda jest taka, iż odżyły po upadku komunizmu. Wcześniej związane były głównie z niemieckimi osadnikami, a ci po II Wojnie Światowej nie byli tu mile widziani. Zniknięcie żelaznej kurtyny – niedaleko istnieje w Valticach jej muzeum muzeumopony.cz, w Čížovie jest pomnik i autentyczny fragment – spowodowało prawdziwą rewitalizację całej kultury winiarskiej, a w tej chwili wrześniowe święto wina to już impreza kultowa.

W pierwszej połowie czerwca i w połowie tygodnia w Mikulovie było jeszcze pusto. Parkując na jednej z bocznych ulic, 200 metrów od centrum, siedzieliśmy przy otwartych drzwiach i przez godzinę nikt nie przeszedł chodnikiem… Wcześniej jednak odwiedziliśmy polecaną przez nasze przewodniczki z Czeskiej Organizacji Turystycznej winiarnię Silova (vinosilova.cz), która jest także bardzo dobrą restauracją. Wśród kotów i innych chętnych na degustację win korzystaliśmy z uroków ciepłych, wiosennych Moraw. A wieczorem, na zachód słońca, obowiązkowo wdrapaliśmy się na Święty Pagórek (Svatý kopeček) z czterema imponującymi kaplicami.

Mikulov jest położony zaledwie kilka kilometrów od Austrii, przy popularnej drodze do Wiednia, więc i nic dziwnego, iż bywa zatłoczony. Tym razem darowaliśmy sobie zabytki, choć rano spacer na śniadanie do KUK Bistro pozwolił nacieszyć się urokami pięknie odrestaurowanego miasteczka. Ilość miejsc utrzymywanych z myślą o turystach dobitnie pokazuje, iż nie byliśmy jedyni, którzy tu ciągną. Bycie cyfrowym nomadą w tych okolicznościach jest całkiem przyjemne!

Mamy cichy plan, by wrócić we wrześniu. Palavskie winobranie, czyli święto wina, w tym roku odbędzie się w dniach 6-8.09, wszystkie informacje znajdziecie pod tym adresem palavske-vinobrani.cz

Idź do oryginalnego materiału