Polskie miejscówki MTB – działaj lokalnie, myśl globalnie

magazynbike.pl 1 dzień temu

Dlaczego warto myśleć perspektywicznie o planowaniu tras, które budujemy lub z których korzystamy? Te pytania wystąpiły u mnie po ostatnich doświadczeniach – najpierw wizycie w Enduro Trails w Bielsku-Białej, a później informacji, iż po dwóch sezonach Pucharu Świata w Polsce kolejnej edycji w 2026 roku już nie będzie. Powód? Pieniądze. Ale ja, choć nie wprost, pytałem o to, czyli koszty, już wcześniej. Próbując dowiedzieć się, jak Puchar Świata wpłynął na popularność polskich miejscówek MTB za granicą, wzrost ruchu turystycznego. I czy ktoś w ogóle to policzył – zakładając, iż skoro była inwestycja, powinno być też jej rozliczenie.

I żeby było jasne od początku – nie oczekuję, iż to podsumowanie efektów powinno pojawić się już. Jestem zwyczajnie ciekawy.

Bielsko-Biała jako przykład zmian w polskim MTB – Enduro Trails, rodziny i naturalne trasy

A potem przyszło kolejne pytanie: czy my w ogóle mamy co reklamować? Czy mamy sieci tras, które – tak jak w Whistler, Leogang czy Sölden – są na tyle rozpoznawalne, iż stają się wizytówką regionu i magnesem na rowerowych turystów z całego świata? I tu zaczyna się refleksja nad tym, jak działamy w Polsce – czy stawiamy tylko na szybki efekt, czy też myślimy długofalowo o jakości, legalizacji i promocji naszych miejscówek MTB. Bo przecież po to Puchar Świata do nas ściągnięto.

Oficjalna mapa Enduro Trails

Bo jeżeli cofniemy się o krok – a uświadomiło mi to obejrzenie filmu na GMBN The Best Riding Destination You’ve Never Heard Of? (link) – zobaczymy, iż w przypadku Bielska-Białej pokazano wyłącznie mapę legalnych ścieżek. A te liczą, w zależności od sposobu liczenia, 30 albo 47 km długości. Czy to jest liczba, która zachęca? Z perspektywy Polski prawdopodobnie tak – bo to wciąż największa i najlepiej zorganizowana sieć tras enduro w kraju. Ale jeżeli zestawimy to z popularnymi i kultowymi miejscówkami na świecie, różnica robi się bardzo wyraźna.

Porównanie długości sieci tras MTB

LokalizacjaDługość tras MTB*
Bielsko-Biała (Enduro Trails)30–47 km (w zależności od liczenia, tylko legalne trasy)
Whistler (Kanada)80 km tras bike parku + ponad 1 500 km całego regionu
Bike Republic Sölden (Austria)213 km tras enduro + 241 km tras MTB
Leogang (Austria)ponad 105 km linii i ścieżek
BikePark Wales (Walia, UK)44 trasy, łącznie ok. 46 km

* długości orientacyjne, zależne od źródeł i sposobu liczenia (część miejscówek podaje łączne linie i połączenia, część tylko główne singletracki).

Nawiasem mówiąc wspomniany film wyświetlono ponad 70 000, zapytanie w google o pinkbike.com + Bielsko-Biała daje kilkadziesiąt linków, a o imprezach i okolicy pisali przedstawiciele mediów z całego świata, mamy też sygnały od kolegów z tzw. branży, iż odwiedzili Polskę ostatnio i wyjechali zachwyceni. Więc efekt jest, tyle, iż trudno mierzalny.

Enduro Trails na trailforks.com z przyległościami

I jak wypadamy na tle znanych i uznanych?

Na tle świata Bielsko-Biała wypada skromnie – 30–47 km tras w największej polskiej miejscówce to bardzo dobry wynik z naszej perspektywy, ale w porównaniu z Whistler, gdzie same legalne single liczy się w setkach kilometrów, czy z austriackim Sölden i Leogangiem, trudno mówić o podobnej skali. Taki BikePark Wales, który często stawiany jest jako przykład dobrze rozwiniętej infrastruktury na Wyspach Brytyjskich, ma podobną długość tras co Bielsko, ale działa w dużo bardziej rozpoznawalnej formule: 44 profesjonalnie utrzymane linie, rozbudowana infrastruktura, promocja i marka, która przyciąga riderów z całej Europy.

Legalizacja tras w Whistler

Warto jednak zwrócić uwagę na to, jak w Whistler rozwiązano kwestię legalizacji. Wiele ścieżek zaczynało tam jako nielegalnie zbudowane linie (rogue trails), powstające spontanicznie dzięki lokalnym riderom. Z czasem, gdy popularność takich tras rosła i pojawiały się setki czy tysiące przejazdów rejestrowanych na Stravie i Trailforks, stawało się jasne, iż społeczność jeździ nimi na co dzień i iż są potrzebne. To bywało impulsem do „retro-legalizacji”: władze podejmowały decyzję o włączeniu ścieżki do oficjalnej sieci, po uprzednim sprawdzeniu jej stanu technicznego, wprowadzeniu zabezpieczeń, drenażu czy oznakowania. Proces był więc odwrotny niż w Polsce – najpierw społeczność budowała i testowała, a dopiero później instytucje nadawały formalny status. To mechanizm, który pozwolił Whistler rozwinąć się dynamicznie i zyskać tak ogromną sieć tras.

Dlaczego akurat Bielsko?

Widząc różnice w samej długości tras – na niekorzyść Bielska – warto zadać pytanie: dlaczego ktoś miałby wybrać wizytę właśnie tutaj, skoro do dyspozycji ma przysłowiowy „cały świat”? I tu dochodzimy do kolejnego tematu, czyli tego, jak ścieżki powstają i jak – szerzej – są legalizowane. Przykład Whistler jest bardzo interesujący i pokazuje, iż być może zmiana prawa u nas byłaby metodą na szybkie zwiększenie liczby legalnych tras.

Legendarny status Whistler nie jest przypadkowy – to efekt mnogości ścieżek, które w dużej mierze zaczynały jako nieformalne, a następnie zostały zalegalizowane. Ale tak naprawdę Bielsko-Biała i okolice nie mają się pod tym względem czego wstydzić. Różnica sprowadza się głównie do legalności i do możliwości chwalenia się trasami na mapach i w oficjalnych materiałach. Bo jeżeli do obecnych 30–47 km doliczymy całą nieformalną sieć – niemal setkę linii wokół Magurki, Gaików czy Cybernioka – nagle okazuje się, iż moglibyśmy równać się z Whistler. To są dziesiątki kilometrów, które już istnieją i często są naprwdę wysokiej jakości.

Tylko żeby to zrobić, potrzebny jest plan. A przede wszystkim – chęci, by myśleć długofalowo o rozwoju i promocji polskich miejscówek MTB i turystyki rowerowej.

Bike region wokół Singletrack Glacensis

Puchar Świata w Bielsku i Szczyrku faktycznie przyciągnął ludzi z zagranicy, nie mam co do tego wątpliwości – spotkaliśmy ich na miejscu, potwierdzali mi to też rozmówcy z różnych krajów. Mam jednak wrażenie, iż impreza więcej zrobiła dla promocji Polski jako kraju przyjaznego MTB niż dla samego Bielska. Potwierdził mi to także w rozmowie Marek Janikowski, współtwórca Singletrack Glacensis, który słyszał to od ludzi na międzynarodowych targach turystycznych w Berlinie czy Wiedniu (a planuje też kolejne).

Nie takie ukryte skarby Singletrack Glacensis

I właśnie ta sieć ścieżek na Dolnym Śląsku jest dobrym przykładem myślenia globalnego lokalnie, które stopniowo wcielane jest w życie. Idea promocji regionu jako „bike regionu” obejmuje nie tylko SG, ale też Srebrną Górę czy Zieleniec – jako uzupełnienie w postaci bike parków – oraz naturalne trasy Strefy MTB Sudety. W ten sposób potencjalny turysta rowerowy słyszy nie o 200 kilometrach samych przygotowanych singli, ale od razu o setkach kilometrów do wyboru. A to brzmi poważnie i konkurencyjnie wobec największych miejscówek co najmniej w Europie.

5 najlepszych zjazdów Singletrack Glacensis

Ciekawostka – idea „bike regionu” rodziła się w bólach, jako pomysł na promocję makroregionu po obu stronach granicy, obejmującego także czeskie miejscówki. Finalnie Czesi jednak nie byłi zainteresowani, wybrali podbijanie strefy Śnieżnika i tamtejszych atrakcji (pisaliśmy w innym miejscu o Dolni Morava, Kralicaku, Bukowce i Suchaku). Żeby było śmieszniej pod Czechów podpiął się… bike park Czerna Góra (choć ma Singletrack Glacensis wokół siebie i stanowi logiczne uzupełnienie).

Singletrack Glacensis w wersji elektrycznej sprawdzony!

Zresztą my także mamy dołożyć swoją kolejną cegiełkę do tej układanki – jesienią planujemy przejechać i przygotować tygodniową trasę na gravelach, z grubsza wzdłuż i po szlakach Singletrack Glacensis, by pokazać je w szerszym kontekście. Wcześniej zaś opisywaliśmy różne wersje jazdy MTB po miejscowych atrakcjach – linki widzicie powyżej.

Działajmy lokalnie, myślmy globalnie

Patrząc na przykłady Whistler, Leogang czy Sölden, widać wyraźnie, iż ich sukces nie wziął się z przypadku. To efekt konsekwentnego myślenia strategicznego, budowania sieci tras z myślą o różnych grupach riderów i długofalowej promocji. W Polsce fundamenty już są – Bielsko-Biała, Szczyrk, Singletrack Glacensis, Srebrna Góra czy Strefa MTB Sudety pokazują, iż mamy potencjał i coraz więcej miejsc, które realnie przyciągają rowerzystów z zagranicy.

Ale żeby naprawdę zagrać w pierwszej lidze, musimy wyjść poza doraźne projekty. Potrzebne jest planowanie, legalizacja i spójna wizja rozwoju – tak, by zamiast pojedynczych wysp dostarczać turystom cały „bike region”, gotowy do odkrywania przez tydzień czy dwa. Czy kilka takich regionów w Polsce, choćby Kotlina Jeleniogórska ze Świaradowem, Kotlina Kłodzka czy Bielsko-Biała z przyległościami.

Bo dziś nie chodzi już tylko o to, żeby mieć kilka fajnych singli pod domem. Chodzi o to, żeby móc zaprosić ludzi z całego świata i powiedzieć: przyjedźcie, zobaczcie, mamy setki kilometrów tras, świetną atmosferę i legalnie działającą infrastrukturę. A to, czy tak się stanie, zależy już od nas.

Tak wiem, iż u nas legalizacja tras to droga przez mękę, ale 10 lat temu nie było praktycznie żadnych legali, więc może czas na kolejny krok? Prawo jest po to, by je tworzyć, ale też zmieniać, a w społeczności siła – Magazyn Bike to tylko miejsce w internecie, a docieramy do dziesiątek tysięcy ludzi, mając miliony wyświetleń. Więc udostępniajcie, działajcie, rozmawiajcie. Kopcie też, a jakże (byle z głową).

Bo prawda jest taka, iż ze sprawnie działającą turystyką rowerową nie będzie problemu ze sfinansowaniem kolejnego pucharu świata, na który póki co stać głównie miejscowości alpejskie, które z turystów żyją.

Ps. zdjęcia pochodzą z 2 edycji zawodów Enduro Trails Adventure, które odbyły się na nieoficjalnych i świetnych ścieżkach pod Bielsko-Białą.

Idź do oryginalnego materiału