„Najlepszy w historii Trek” czyli Madone Gen 8

magazynbike.pl 3 miesięcy temu

Pierwsze przecieki miały miejsce rok temu, a zawodnicy pokazują się na nowym rowerze od tygodni. Trek umiejętnie budował napięcie, m.in. nie zdradzając, jak nowy model będzie się nazywał. Dziś już możemy zdradzić, iż to najnowsza, ósma (!) już generacja Madone. A jednocześnie kolejna Emondy, bo te dwa modele stały się jednością. choćby jeżeli rower „lekki jak Emonda i aerodynamiczny jak Madone” brzmi niczym „mieć ciastko i mieć ciastko”, Trekowi udało się osiągnąć efekt bardzo do tego zbliżony. Nie, to tym razem nie tylko zapewnienia marketingowe, bo mamy ten rower i pierwsze kilometry za sobą. Jak udało się to osiągnąć, dowiecie się z naszego filmu i tekstu.

Jak to się ładnie mówi w żargonie marketingowym Madone od zawsze w kolekcji Treka to był „benchmark” tego, co najlepsze i najszybsze. Od dobrych kilku lat oznaczało to pójście w kierunku poprawy aerodynamiki, bo to w warunkach wyścigowych najbardziej opłacalne. To aerodynamika, w każdej sytuacji dopóki nachylenie podjazdu nie przekracza 8%, ma przewagę nad masą, nic więc dziwnego, iż kolarze są opętani na jej punkcie. I tu dotychczasowe Madone błyszczało, choć nie bez kompromisów. Generacja 6 była aerodynamiczna i jednocześnie komfortowa, dotychczasowa 7 aerodynamiczna przede wszystkim, ale już twardsza. No i żadna z nich nie była szczególnie lekka. Tu z myślą o wielkich tourach i urywaniu kilometrów na podjazdach Trek proponował do tej pory Emondę. Ta zaś nigdy nie była wybitnie aerodynamiczna ze swoimi okrągłymi rurkami, nic więc dziwnego, iż gdy tylko pojawiło się w planach opracowanie kolejnej generacji, zaczęto myśleć i o poprawie tej cechy.

Jak mogliśmy dowiedzieć się w ramach przedpremierowej prezentacji Trek podobno najpierw planował po prostu nadać nowej Emondzie cechy Madone, zbliżając ją kształtami ramy do modelu aero. W trakcie jednak tzw. prac rozwojowych, opracowując kolejne prototypy, okazało się, iż można połączyć dwa rowery w jeden, unikając wspomnianych już na górze kompromisów. A to oznaczało przede wszystkim… nowy kompozyt.

OCLV serii 900

To zawsze interesujące, jak firmy reklamują swoje produkty – ma być lżej, szybciej itd. Ale na końcu jest też „sprawdzam”, bo mając produkt w ręku można to zweryfikować. Nie mieliśmy możliwości jeszcze testować nowej ramy SLR, ale Trek podaje, iż jest ona aż o 320 gramów lżejsza niż poprzednia generacja Modone, ważąc tyle samo, co rama Emondy. „Magiczna” formuła to nowa seria kompozytu, nazwana OCLV 900, co ma oznaczać kolejne udoskonalenie technologii jego produkcji. Podstawą mają być włókna węglowe mocniejsze o 20% od tych w OCLV 800 oraz nowa technologia formowania. Mocniejszy materiał pozwala na użycie jego mniejszej ilości, dołożono do tego bardziej precyzyjną kontrolę układania, w szczególności od środka ramy, gdzie jest to trudniejsze do zrobienia.

Trek podaje też, iż przy wcześniejszych technikach produkcji stworzenie tej ramy nie było możliwe, więc jest to owoc postępu technicznego. Gra przy tym symbolami takimi jak dwa koła, które się przenikają, co ma sugerować koniunkcję planet, ich połączenie. I tu przechodzimy do najistotniejszego – bo nowa Madone gen 8 ma być lżejsza, aerodynamiczna i… komfortowa na raz. Dlatego też przez cały czas znajdziemy w niej charakterystyczny kanał IsoFlow, który ma porządkować przepływ powietrza i wysunięty maszt, który ma lepiej tłumić drgania.

To holistyczne podejście widać jednak w całym rowerze, bo dopiero w połączeniu ze zmienionymi profilami rur – to już nie tzw. kamm tail (czyli przekrój kropli z uciętym ogonkiem), zamontowanymi specjalnym bidonami i kokpitem uzyskujemy maksymalne zyski aerodynamiczne. Od początku do końca roweru przepływ powietrza ma być kontrolowany, stąd i płaski kokpit, rozchylenie kierownicy na bok na dropach, czy spłaszczona podsiodłówka. Rolę dotychczasowych, cięższych kształtów rur zajmuje ten system, do którego zaliczono też… bidony (w wersjach SLR dostajemy je w komplecie, w SL pasują, można je dokupić).

Konkrety? Trek podaje, iż nowa generacja Madone jest równie szybka jak poprzednia, a jednocześnie o 77 sekund szybsza na godzinę niż Emonda! Podaje też, iż sama rama SLR waży 765 gramów, a widelec 370 g. Ten drugi jest jednoczęściowy, to też nowość.

Wersje SLR i SL pod względem kształtu samej ramy są identyczne, różnią się użytymi materiałami. SL jest cięższa, bo użyto tu tradycyjnego kompozytu OCLV 500. Poza tym we wszystkich SLR mamy jednoczęściowy kokpit, a w SL oddzielnie mostek i kierownicę – choć ta ostatnia także oczywiście jest aero i pozwala przyjąć tę samą opływową pozycję. Wszystkie wersje oficjalnie mieszczą opony do 32 mm, a z rzeczy praktycznych warto wymienić uniwersalny hak przerzutki UDH i standardowe stery. Tylko SL są kompatybilne z napędami mechanicznymi, gdyby ktoś pytał.

Nowe przekroje rur Madone gen 8
Kształt aero po dodaniu bidonów

I uwaga – by zachować tę samą charakterystykę jazdy każdy rozmiar ramy ma swoje własne przekroje rur dostosowane do jego wielkości. Dzięki temu mała rama dla niższego, a tym samym lżejszego użytkownika może być lżejsza. To istotna nowość. Wszystkie rozmiary przetestowano też w tunelu aerodynamicznym.

To co może zaskoczyć to fakt, iż jednocześnie zredukowano liczbę rozmiarów ramy, choć Trek zapewnia, iż pokrycie wzrostu użytkowników się nie zmienia – rozmiarówka ma być lepiej dopasowana, a ustawianie pozycji łatwiejsze. W miejsce dotychczasowych 8 rozmiarów pojawia się sześć, oznaczenie z liczbowego, wyrażanego w centymetrach, zmienia się na „ubraniowe” – od XS do XL.

Kolekcja Madone Gen 8

Tradycyjnie dla Treka cała kolekcja jest uporządkowana i mamy do wyboru różne poziomy osprzętu. Madone gen 8 zaczyna od wersji SL5 na Shimano 105, następnie SL6 to już Ultegra Di2 albo Rival AXS i karbonowe koła. SL7 to także Ultegra Di2 i wyższa wersja kół. SLR7 startuje z tego samego poziomu, ale mamy oczywiście lżejszą ramę i jednoczęściowy kokpit oraz bidon aero w zestawie. Jest też wariant na Sram Force AXS i generalnie większy wybór kolorów – bo wszystkie SLR są też dostępne w systemie Project One, który pozwala na customizację. SLR9 to już pełne szaleństwo, Dura-Ace Di2 i Red AXS do wyboru – włącznie z teamowym malowaniem Lidl-Trek (choć te jest i w SLR7).

W momencie, gdy zamykaliśmy tekst, ceny nie były jeszcze dostępne.

Nasz egzemplarz testowy Madone gen 8 SL7

Rower dostaliśmy na dwa tygodnie przed oficjalną premierą, nie możemy więc jeszcze opublikować samego testu, tylko podzielić się pierwszymi wrażeniami. Po to, by rower złożyć, udaliśmy się do wrocławskiego dealera Treka firmy PM Rider, do sklepu na ul. Szkockiej 1. Samo złożenie roweru nie było skomplikowane, tym niemniej oddaliśmy go w ręce fachowców – np. maszt podsiodłowy jest rozwiązany inaczej niż przedtem, śruby kryją się w samej „sztycy”. Świadomie zostawiliśmy na początku podkładki pod mostkiem, by móc regulować pozycję w szerokim zakresie. Rower został też zamleczony – wystarczyło dolać mleka do przygotowanych opon.

Za pomoc w przygotowaniu do jazdy roweru dziękujemy!

Wrażenia z jazdy

Tak jak zostało napisane wcześniej, rower mamy zbyt krótko, by napisać pełną recenzję. Jednocześnie jesteśmy bardzo dobrze do niej przygotowani, bo mamy zebrane wiele doświadczeń z różnymi modelami Treka. Mieliśmy w ubiegłym sezonie poprzednią generację Madone, mamy przez cały czas Emondę – a Justyna Jarczok przejechała na niej Race Through Poland – mieliśmy też wszystkie poprzednie Madonki na kilka generacji do tyłu, jak i Domane z pięciu ostatnich lat.

Największym zaskoczeniem może być fakt, że… nowa Madonka jest dużo wygodniejsza od poprzedniej, a maszt w końcu działa, przypominając pod tym względem gen 6. Rower tym samym jest też wygodniejszy od Emondy, która jest lekka, ale też twarda. Justynie, która przesiadła się na nową Madonkę bezpośrednio z Emondy w tym samym rozmiarze (M zastąpiło 54 cm precyzyjnie rzecz biorąc) bardzo się też podobała nowa kierownica, a w szczególności górny chwyt. To połączenie własności tłumiących i komfortowej pozycji z przodu jest szczególnie zaskakujące, bo mamy przecież do czynienia z rowerem do ścigania!

Zamiast podsumowania

Z adekwatnym testem wrócimy za kilka tysięcy kilometrów, a póki co można stwierdzić, iż Trek nie przesadza mówiąc, iż nowa tańsza wersja SL może być lepsza od poprzedniego SLRa. Rower jest lżejszy w każdym wariancie i zdecydowanie wygodniejszy, co przekłada się na wygodniejszą jazdę na długich dystansach, a tym samym lepsze wyniki.

Dodatkowa zaleta to fakt, iż można uporządkować garaż i uprościć wybór, jeżeli mieliście problem z tym do tej pory. Czyżby w końcu n+1 zamieniło się po prostu w skończoną liczbę n, oznaczającą 1? CDN!

Info: trekbikes.com

Idź do oryginalnego materiału