Warsztat Zbyszka ukryty jest wśród niepozornych budynków, zdominowanej przez dźwięki startujących i lądujących samolotów. To miejsce, gdzie powstają niestandardowe stalowe ramy rowerowe, tworzone z precyzją i pasją. Wchodząc do środka, od razu czuć atmosferę pracy – wszędzie narzędzia, maszyny, metalowe rury czekające na swoją kolej. „Nie ma tu na czym usiąść” – mówi Zbyszek, zaznaczając, iż to warsztat, a nie salon pokazowy Moko Frameworks.
Proces budowy ramy zaczyna się od projektu. Wszystko najpierw powstaje na komputerze, potem przenosi się na metal. „Najpierw mamy rury, które docinamy różnymi metodami: manualnie, na maszynie, na frezarce, na tokarce” – tłumaczy Zbyszek. Składanie odbywa się na specjalnym jig-u, którego sprowadzenie ze Stanów było nie lada wyzwaniem. Po wstępnym montażu przychodzi czas na lutowanie lub spawanie. „Lubię tradycyjne ramy lutowane i ostatnio takie głównie robię” – mówi. To proces wymagający cierpliwości i dokładności. Lutowanie to technika rzemieślnicza, a idealne wykończenie zajmuje czas – choćby dwa dni na wyszlifowanie lutów.
Zbyszek nie tylko produkuje nowe ramy, ale także naprawia stare. „Rekonstruuję zabytkowe ramy, prostuję, wymieniam haki, zmieniam rozstawy widełek” – opowiada, wskazując na wiszące na ścianie egzemplarze. Niedawno odnawiał ZZR Mesko – rower z sentymentalną wartością dla właściciela. Odbudowa wymagała odtworzenia tylnego trójkąta. „Jak oni to robili w fabryce, to ewidentnie była piątkowa zmiana po 17:00” – śmieje się, wspominając nierówności w oryginalnym projekcie.
Produkcja ram w Moko Frameworks to proces całkowicie dostosowany do klienta. „Nie ma dwóch takich samych ram” – podkreśla. Materiał, geometria, sposób prowadzenia kabli – wszystko jest do uzgodnienia. Koszty mogą się wahać – same rury kosztują od 100 do 1000 euro, a ostateczna cena ramy wynosi od 6000 do 12 000 zł. „Średnio to 8000 zł” – mówi Zbyszek, zaznaczając, iż widelec może być dodatkowym kosztem.
Czas oczekiwania na ramę to około sześciu tygodni, ale proces zaczyna się od dopracowania geometrii. „Moi klienci to osoby, które wiedzą, czego chcą” – mówi. Każdy detal jest przemyślany, a dopasowanie elementów kluczowe. „W seryjnych rowerach jest więcej kompromisów” – dodaje.
Moko Frameworks to nie tylko produkcja. Zbyszek angażuje się w projektowanie własnych narzędzi, eksperymentuje z nowymi rozwiązaniami. Ostatnio naprawił wiekową frezarkę CNC, która pozwala na cięcie skomplikowanych kształtów. „W zeszłym tygodniu się zepsuła, wczoraj ją naprawiłem” – mówi z satysfakcją.
Warsztat mieści się na Ursynowie, choć marka ma korzenie na Mokotowie, gdzie urodził się i mieszka Zbyszek. „Lubię tu być” – przyznaje. Tworzenie ram to dla niego nie tylko praca, ale pasja, która łączy techniczne umiejętności z precyzją rzemiosła. Moko Frames to miejsce, gdzie każda rama ma swoją historię, a każda historia zaczyna się od pasji do rowerów.
Zaintrygowani? Możecie być z dziełami Zbyszka nie bieżąco dzięki kącie na Insta –