Microsoft zobowiązał się do bycia „carbon negative” do 2030 roku, ale od 2020 jego emisje wzrosły o 23%. Powodem jest ekspansja centrów danych i rosnące zużycie energii przez AI.
W 2020 roku Microsoft ogłosił, iż do 2030 roku stanie się firmą „carbon negative” – usunie z atmosfery więcej CO₂, niż emituje, i zneutralizuje cały swój ślad węglowy, który powstał od 1975 roku. Tymczasem najnowszy raport środowiskowy pokazuje, iż emisje Microsoftu wzrosły od 2020 roku o 23% i wyniosły w 2024 roku ponad 15 mln ton CO₂. Głównym powodem jest szybka rozbudowa centrów danych i rosnące zapotrzebowanie na moc obliczeniową dla AI. Ponad 97% emisji to tzw. Scope 3, czyli emisje pośrednie związane z produkcją sprzętu, materiałami budowlanymi i energią zużywaną przez klientów.

Microsoft inwestuje w odnawialne źródła energii i innowacyjne materiały, jak drewno konstrukcyjne, które obniża ślad węglowy nowych centrów danych choćby o 65%. Firma zakontraktowała już 34 GW zielonej energii i kupuje rekordowe ilości kredytów usuwania CO₂. W 2024 roku po raz pierwszy emisje lekko spadły – o 1,8% względem roku poprzedniego. Jak pokazują jednak ostatnie doniesienia, całość nie wygląda tak kolorowo, jak nam obiecywano.
Mimo wzrostu emisji, Microsoft podtrzymuje jednak zobowiązanie do osiągnięcia celu „carbon negative” do 2030 roku. Firma zapowiada dalsze inwestycje w technologie ograniczania emisji i współpracę z dostawcami, by zmniejszyć emisje w całym łańcuchu dostaw. „Jesteśmy pragmatycznie optymistyczni, iż osiągniemy nasze cele klimatyczne” – zapewnia Melanie Nakagawa, Chief Sustainability Officer w Microsoft.