Justyna Jarczok wygrywa Bright Midnight 2025 – ultra po norwesku

magazynbike.pl 2 dni temu

Świat jest pełen cichych bohaterów, jednym z nich jest Bartek Pietrzyk, który ze znastwem na swoim prywatnym FB prowadzi relacje z wyścigów ultra. O czym mogliście nie wiedzieć. Bo ściganie ultra to… samotność długodystansowców, ale też przeżycia tych, którzy ich śledzą. Dzięki Bartkowi te trudne chwile mogą być i barwniejsze i łatwiejsze, bo wie, co pisze, wkładając w to także serce. Fantastycznie relacjonował też na dotwatcher.com tegoroczne Race Through Poland (relację polecam tutaj). Być może dlatego, iż zbieżność nazwiska z gwiazdą naszego ultra Joanna Rumińską-Pietrzyk nie jest zupełnie przypadkowa. Już zapowiadamy kolejne relacje Bartka z ultra u nas, które powstaną z jego udziałem, a póki co przypominamy co się działo „w tle” Bright Midnight – w porządku chronologicznym, przeniesione z jego FB, gdzie podobnie jak inne socjale gwałtownie podobne perełki przemijają. Przeżyjmy to jeszcze raz!

1.

A w Norwegii wystartował Bright Midnight – gravelowy wyścig ultra po stałej trasie (pętla 1100 km po górach i nad fiordami). Chociaż na mapie wydaje się, iż poprowadzono go głównie dolinami i brzegami fiordów, to uczestnicy mają do pokonania 20 tysięcy metrów przewyższenia, więc proporcjonalnie do dystansu więcej niż na Race Through Poland i grubo więcej niż na Transcontinental czy VIA. No i pod kołami w znacznej części szuter, a nie asfalt, co też wpłynie na tempo.

Start był dzisiaj o 9 rano i najszybsi zawodnicy są nieco za dwusetnym kilometrem, zbliżają się do pierwszego z czterech punktów kontrolnych. W tej chwili prowadzi Georg Walther, którego od razu wypatrzyłem na liście jako zwycięzcę (OK, przy zielonym stoliku, ale) zeszłorocznej Transibériki. Wypatrzyłem go też dlatego, iż większość uczestników to dla mnie nazwiska nieznane – jest ich wielu (prawie dwustu), ale są to w dużej części Norwegowie i inni zawodnicy z północy Europy, których nie widziałem jeszcze na większych imprezach. Z oczywistych nazwisk jest drugi w tej chwili Victor Bouscavet, który triumfował rok temu w Transpyrenees (tych organizowanych przez ludzi od Transibériki, nie tych od Lost Dot – w Pirenejach są już dwa wyścigi o prawie tej samej nazwie…) i trzeci Tomáš Fabián (zeszłoroczny Tour Divide, tegoroczny Bohemia Divide). Czwarty jest były norweski zawodowiec Filip Eidsheim, którego widzę pierwszy raz w ultra. W dziesiątce pozostało Ole Bjørn Smisethjell (Badlands, Mother North), reszty uczciwie nie kojarzę, nie mówiąc już o dalszej części stawki. Kolejność czołówki męskiej cały czas się tasuje, przewagi są w pierwszej trójce-czwórce minimalne i zobaczymy, w jakim dokładnie porządku dojadą do CP1.

Ale, ale, ciekawiej jest wśród kobiet! Prowadzi w tej chwili, na wysokim 19. miejscu w generalnej, Justyna Jarczok, która bardzo się do tego startu przygotowywała! Druga, mniej więcej sześć kilometrów za Justyną, ale już na 31. miejscu ogółem – stawka jest ze względu na dużą liczbę uczestników i jeszcze wczesny etap imprezy bardzo gęsta – jedzie doskonale znana nam z rewelacyjnych występów w parze na Transcontinental Race z Gereonem Tewesem, ale też i ze świetnego wyniku w tegorocznym Atlas Mountain Race Sherry Cardona. Sherry do ścigania off-road przekonała się względnie niedawno, ale radzi sobie z szutrem chyba równie dobrze, jak z szosą. Trzecia jest Hiszpanka Sami Sauri z doświadczeniem głównie z Ameryki Południowej (Across Andes), czwarta Katrien de Smet z pewnym dorobkiem (w parach i solo) z imprez Nelsona Tree (Atlas/Hellenic MR), a dopiero piąta i ze znaczącą póki co stratą, co może być pewnym zaskoczeniem, Amerykanka Hannah Simon, która ma potężne palmarès: Silk Road, Atlas, Tour Divide, Colorado Trail i wiele pomniejszych. Na papierze oczywista faworytka, zobaczymy, czy tutaj nadgoni – ma jeszcze na to mnóstwo czasu. Ale teraz prowadzi Justyna, 25 kilometrów przed Hannah.

Organizator uczciwie uprzedził zawodników, iż mimo iż na trasie adekwatnie nie zapadnie noc (stąd Bright Midnight), to temperatury w górach mogą spaść do zera. Warto więc mieć ciepłe rzeczy, tym bardziej iż zakwaterowanie w Norwegii może nie być najtańsze.

2.

Męska czołówka Bright Midnight zbliża się do 475. kilometra trasy, co oznacza po niecałych 24 h wyścigu bardzo szybkie tempo jak na mieszaną trasę szosowo-gravelową z licznymi przewyższeniami – około 500 km na dobę.

Czołówka, która wykrystalizowała się w postaci czterech zawodników, jest bardzo zwarta – Victor Bouscavet, Filip Eidsheim, Ole Bjørn Smisethjell i Georg Walther, więc w tym zakresie nie zaszły żadne znaczące zmiany od wczoraj. Na trasie ich kropki stale się tasują, więc odległości między nimi nie są wystarczająco duże, by przewyższyć rozdzielczość czasową (częstotliwość aktualizacji) trackerów. Ale na pewno nie jadą razem – wyścig jest zresztą w formule solo, więc nie byłoby to dozwolone.

Na CP1, który był nieco przed 250. kilometrem, pierwsza trójka (wówczas Eidsheim/Walther/Bouscavet, Smisethjell był wtedy jeszcze na siódmym miejscu) zmieściła się w 25 minutach, co wyraźnie pokazuje, iż nie ma wyraźnego lidera, a za tą czwórką pozostało spokojnie czterech-pięciu następnych zawodników, którzy mogą dość łatwo nawiązać z nią kontakt. Więc czoło bardzo wyrównane, zwarte, nikt skutecznie nie ucieka reszcie. Ale to wynika z też z pewnej rzeczy, o której będzie w następnym poście

A teraz parę słów o trackingu tego wyścigu, chociaż nasuwałyby się raczej cztery słowa do ojca dyrektora.

Trackery niektórych zawodników, w tym ścisłej czołówki (Victor Bouscavet) regularnie szwankują, pokazując „off track” – a wyścig jest po stałej trasie – choćby w momentach, gdy są oni ewidentnie na trasie.

Widzicie na tym skrinie polskie nazwisko (bardzo wysoko, końcówka pierwszej dziesiętki) – Łukasz Klimaszewski? On startował w tym roku w Race Through Poland, nie ukończył (DNF pierwszego dnia). Po rozpoczęciu Bright Midnight jego tracker przez kilka godzin uporczywie tkwił na linii startu, leaderboard pokazywał 0 km. Nie wystartował? No jednak chyba wystartował, skoro jest tam, gdzie jest. Być może organizator podmienił po drodze lipny tracker, może urządzenie samo ruszyło, ale ten tracking jest wybitnie niepewny. Follow My Challenge nie pokazuje nam się tutaj z najlepszej strony.

Dodatkowo leaderboard skonfigurowano tak, iż szereguje zawodników na podstawie przejechanego dystansu, co może działałoby OK, gdyby poprawnie działały trackery. A nie działają poprawnie, bo te pokazujące „off track” pływają sobie i zawyżają zawodnikom dystans, przez co kolejny Polak Wojciech Nogalski, który – choć jedzie całkiem wysoko, to jednak 25 km za ścisłą czołówką – jest pokazywany na drugim miejscu. What a clusterfuck.

To jednak jest nic w porównaniu z tym, co w czołówce kobiecej (następny post) – tutaj z kolei coś zawalił organizator, a ja się niewystarczająco wnikliwie wpatrywałem w pełną nieznanych nazwisk listę.

3.

Część kobieca Bright Midnight. I tu od razu informacja – jest nowa liderka. To znaczy, ona nie jest nowa, ona tam była w sumie od początku, ale… No dobra, zrzucimy to na organizatora.

Leaderboard nie rozdziela mężczyzn od kobiet, jest jedna wspólna lista, ale zawodniczki/zawodnicy są otagowani male/female. Są albo i nie są. o ile wyfiltrujemy sobie leaderboard po tagu „female”, dostaniemy listę jak w prawym górnym rogu. Niby wszystko fajnie, są wszystkie usual suspects, jest Justyna, Sherry, Sami, Anna itp. itd.

Ale potem, jak się uważniej przyjrzeć pograniczu czołówki męskiej i damskiej, pojawia się dziwnie brzmiące imię Neza. Neza Violette [zob. komentarz – tak naprawdę: Violette Neza]. o ile poszukamy na Instagramie, zobaczymy pod tymi personaliami uśmiechniętą Rwandyjkę. Neza jest jak najbardziej kobietą, chociaż nikt jej tak nie oznaczył w leaderboardzie – brakuje w ogóle tagu. To jest praktycznie na pewno niedopatrzenie organizatora, powtórzone zresztą sprzed roku, gdzie sklasyfikowano ją wśród mężczyzn (!). W Race Around Rwanda była regularnie klasyfikowana jako kobieta.

No więc mamy niewpisaną w grono kobiet Rwandyjkę – i ta Rwandyjka prowadzi, jest w tej chwili 18. w generalnej, kilka miejsc i mniej więcej 20 km przed drugą w tej chwili Justyna Jarczok, która jedzie wciąż rewelacyjnie – na początku zastanawiałem się, czy nie wystartowała ciut za mocno, ale po tym, jak na krótko wyprzedziły ją nieznacznie Sherry Cardona i Bianca Datola (w zeszłym roku 2. wśród kobiet na Bright Midnight), Justyna znów się odbiła i jest na solidnym drugim miejscu za naszym nowym odkryciem, czyli Nezą (Justinas, przyłożyłbyś się do tej listy zawodników tak, jak przykładasz się do jeżdżenia…).

Ta różnica między Nezą Violette / Violette Nezą a Justyną Jarczok może się za chwilę skurczyć lub dość wyraźnie powiększyć. Dlaczego? W poprzednim poście pisałem o bardzo wyrównanej czołówce męskiej i sugerowałem, iż to z czegoś wynika. Zobaczcie na obrazek poniżej, na którym część zawodników przemieszcza się najwyraźniej po wodzie. Tak, tam jest prom przez fiord, rzecz raczej nie do uniknięcia przy prowadzeniu trasy rozwiniętą linią norweskiego wybrzeża. On kursuje co pół godziny (przeprawa trwa 13 minut) i pakietuje zawodników – kto zdąży na ten kurs, a kto już na następny. I czołowych kilku mężczyzn zdążyło właśnie na jeden prom, a one kursowały wcześniej z mniejszą częstotliwością, więc efekt się potęgował.

I teraz Violette czeka już właśnie na następny prom relacji Liabygda-Stranda, który odpływa 8.30. Straci prawie pół godziny, bo dość pechowo dojechała po 8.00, zaraz po poprzednim kursie. o ile Justyna trafi lepiej (jest teraz około 18 km od przeprawy), nadrobi trochę straty.

Trzecia wśród kobiet jest teraz Sherry Cardona, za nią Bianca Datola i Anna Carlqvist, która wcześniej jechała jakby poniżej potencjału (3. w zeszłorocznym Transcontinental). Ciągle bardzo daleko z tyłu jest Hannah Simon, która albo ma jakieś problemy (informacji od organizatora jest niewiele, a relacja na Dotwatcherze, prowadzona podobnie jak Tour Divide przez trenerkę Justinasa Leveiki, jest trochę low-effort – opis trasy podebrany prosto ze strony wyścigu, o streszczenie osiągnięć zawodników autorka poprosiła, uhm, LLM-a) albo jedzie turystycznie (tak zwykle się mówi, kiedy ma się jakieś problemy).

4.

Tymczasem w norweskim Bright Midnight Justyna Jarczok wyprzedziła Violette Nezę i prowadzi wśrod kobiet, na doskonałym 20. miejscu w klasyfikacji generalnej. Violette tasuje się w tej chwili z Sherry Cardoną, jakąś godzinę za Justyną. Wszystkie trzy są w okolicach 600. kilometra (na 1100 ogółem). Justyna ma nieco mniej postojów (94/6) niż Neza (91/9), ale najmniej zatrzymuje się Cardona (98/2). W tej chwili mija 37. godzina wyścigu, prędkości średnie – Justyna notuje ok. 17 km/h – odpowiadają trudności trasy, gdzie momentami na Trollstigen rower trzeba było nieść, trzymając się jednocześnie łańcuchów.

Kolejne kobiety (w kolejności Anna Carlqvist, Katrien de Smet, Sami Sauri i Hannah Simon) są już trochę dalej za pierwszą trójką. Carlqvist traci do Justyny około 3 h, Simon (która i tak nadgoniła – z ok. 60 miejsca na ok. 40 w generalnej) mniej więcej 5 h.

Coś przydarzyło się natomiast bardzo mocnej do tej pory Biance Datoli, która około południa zawróciła na trasie do ostatniej mijanej miejscowości i jest tam od 9 h. Podejrzewam awarię/inny problem i docelowo DNF, bo taka przerwa w wyścigu nie pozwoli już go raczej ukończyć w sensownym czasie.

5.

W męskiej stawce Bright Midnight zmienia się względnie kilka – o ile układ sił jest dość stabilny, to wyścigi po stałej trasie nie mają niestety dramaturgii typowej dla Transcontinental czy Race Through Poland.

Z czołowej czwórki zrobiła się trójka, bo odpadł trochę Georg Walther, który jest w tej chwili piąty. Prowadzi norweski eks-pro Filip Eidsheim, za nim Victor Bouscavet i jako trzeci Ole Bjørn Smisethjell. Dwaj pierwsi osiągnęli CP3 w odstępie około 40 minut, Smisethjell traci nieco więcej. Anybody’s race really w tym momencie. Lider ma średnią około 23 km/h, to ponownie dowód na to, iż to nie jest z natury wyścig szosowy, a szutrowy z elementami wspinaczki.

Temperatura w górach to około 10°C, miejscami mży.

6.

W Bright Midnight widać już metę, przynajmniej w wyścigu mężczyzn. Pierwsza trójka nie tylko oderwała się od reszty, ale też bardzo wyraźnie uszeregowała.

Jeżeli nie stanie się nic zupełnie niezwykłego, za jakieś 4 h metę jako pierwszy powinien osiągnąć Filip Eidsheim, trzy godziny za nim jest Victor Bouscavet, a Ole Bjørn Smisethjell traci do pierwszego sześć godzin. Cała adekwatnie końcówka jest po szutrze, kilka po asfalcie, więc tempo przed samą metą nie będzie wielkie. Ale do tej pory czołówka jechała BARDZO gwałtownie jak na wyścig, w którym jedzie się bardzo dużo off-road i nosi rower po kamieniach. Eidsheim ma imponującą średnią dzienną 500 km. Na nieco ponad dwie doby wyścigu każdy z pierwszej trójki nazbierał jakieś 4 h postojów (plus oczywiście krótki odpoczynek na promie, ale ten płynął tylko kwadrans)

Do czołówki męskiej, na pograniczu pierwszej dziesiątki, stopniowo dołączyło dwóch Polaków – Łukasz Klimaszewski (od samego początku) i Wojciech Nogalski (nieco później, acz obydwaj mieli problemy z trackerami i nie zawsze łatwo było ustalić ich realne położenie).

7.

W kobiecej rywalizacji w Bright Midnight w nocy prowadzenie odzyskała Violette Neza, ale jej przewaga nad Justyną jest niezbyt duża (ok. 1 h). Justyna Jarczok wspina się w tej chwili w stronę CP3, który już formalnie (to jest na oko nieobsadzony punkt, po prostu bramka GPS) odnotował jej przyjazd, ale one zawsze łapią za szybko, bo wykrywają zawodników w dość dużym promieniu; Violette już zjeżdża. Obydwie są BARDZO wysoko w klasyfikacji generalnej – to są okolice 13-15 miejsca na w tej chwili ok. 170 zawodników.

Jeżeli chodzi o dalsze kobiety, Sherry Cardona straciła trochę kontakt z prowadzącą dwójką, jest mniej więcej równo z Anną Carlqvist, jakieś 5 h za Violette Nezą / 4 h za Justyną, ~dziesięć miejsc w stawce za nimi. Potem jest Katrien de Smet, Sami Sauri i jeszcze dalej (9 h za czołówką) Hannah Simon, której nieobecność w tej czołówce wydaje się niemałym zaskoczeniem. Bianca Datola po kryzysie żołądkowym otrząsnęła się i jedzie, ale już bardzo, bardzo daleko, 250 km z tyłu za czołówką, w okolicach 110. miejsca w całej stawce.

Wyścig kobiet powinien rozstrzygnąć się za około dobę i o ile pierwsze dwie zawodniczki zyskały dość wyraźną przewagę nad kolejną dwójką, to do mety jest na tyle daleko, iż możliwe są jeszcze bardzo różne scenariusze.

8.

Po dwóch i pół dobie na Bright Midnight mamy wypełnione podium, zgodnie z przewidywaną już od parunastu godzin kolejnością – Eidsheim, Bouscavet, Smisethjell.

Aha, organizator nie wrzucił na Instagrama, ani nigdzie indziej (o ile się orientuję, ale Insta byłoby jednak oczywistym wyborem, mają tam aktywne konto) informacji o dojeździe zwycięzcy, zdjęć, niczego. W pewnym stopniu rozumiem, iż są inne rzeczy do ogarnięcia, ale c’mon, siedem godzin po rozstrzygnięciu wyścigu choćby o tym nie poinformować? To pokazuje tylko, iż rzeczy, które jedni robią fantastycznie (Transcontinental – Lost Dot, VIA Race – Ian To, Race Through Poland – Paweł Puławski), inni załatwiają niestety dużo słabiej. A to są potem wspomnienia dla zawodników, sporą częścią atrakcji z wyścigu ultra jest mieć z niego piękne zdjęcia, a dla śledzących – aktualne informacje z trasy. O relacji na DW z Bright Midnight nie wspomnę, bo trochę mi nie wypada.

Ciekawsza oczywiście od tego rantu – i najciekawsza w tej chwili bez porównania – jest rywalizacja kobieca. Justyna Jarczok, która dzisiaj podążała w niedużej odległości za Violette Nezą, wyprzedziła ją jakąś godzinę temu. Violette zatrzymała się mianowicie na postój w Bessheim w dolinie Sjodalen, Justyna jedzie póki co dalej. Obydwie mają w tej chwili ten sam stosunek jazdy do postojów, dość rozsądne 89/11. Nie wiemy, jak długo będzie odpoczywać Violette ani czy i kiedy zatrzyma się na odpoczynek Justyna, natomiast do mety jest 200 km / kilkanaście godzin – kobieca część wyścigu może się rozstrzygnąć w okolicach południa.

Mniej więcej 2 h od miejsca, w którym zatrzymała się Violette Neza, jest w tej chwili Sherry Cardona. Ona z jednej strony mogłaby teraz wyprzedzić Nezę, ale z drugiej ma niesamowicie wyżyłowany stosunek jazdy do postojów: 97/3, dwie godziny odpoczynku w ostatnich 60 godzinach. Nie jestem przekonany, czy będzie w stanie jechać jednym ciągiem – zobaczymy. Tylko pół godziny za Sherry jest Anna Carlqvist, która z kolei odpoczywała więcej (90/10) – tutaj zadecyduje moment, kiedy trzeba będzie spłacić zaciągnięty dług braku snu i wypoczynku.

W ostatecznym rozdaniu może się jeszcze potencjalnie liczyć Katrien de Smet, w tej chwili 30 km za Carlqvist, kontaktu z czołówką raczej nie nawiążą natomiast chyba Hannah Simon i Sami Sauri, która spadła za Simon, dalsze 35 km za de Smet.

U góry obrazka Justyna (#185). Violette Neza śpi tam, gdzie jest #59. U dołu widać #91 Sherry Cardonę i #167 Annę Carlqvist. Skala w lewym dolnym rogu.

9.

W Bright Midnight Justyna Jarczok jedzie już praktycznie na pewno po zwycięstwo. Ma 100 kilometrów do mety, a druga zawodniczka jest 50 km za nią. I tą drugą zawodniczką nie jest już Violette Neza, która w nocy musiała się już zatrzymać i odpocząć. Druga jest Sherry Cardona, która najwyraźniej nie potrzebuje się w ogóle zatrzymywać i odpoczywać. Cardona ma od startu (72 godziny temu) niecałe 3 h (!!) postojów. Pytanie, czy będzie w stanie dojechać ciągiem na metę, do której ma jeszcze jakieś 10 godzin, czy nie dogoni jej po odpoczynku Neza. Różnica między Sherry a Violette to jakieś 1,5-2 h w tej chwili, a zaraz za Violette Nezą, parę kilometrów dosłownie, jest Anna Carlqvist, która też może chcieć powalczyć o podium.

Więc sytuacja wygląda tak:

Justyna – wygrana zupełnie pewna pod nieobecność zdarzeń losowych

Sherry / Violette – drugie miejsce raczej w tej chwili dla Cardony, o ile nie jest zupełnie wyczerpana i nie będzie musiała się na dłużej zatrzymać. Na Instagramie JEST wyraźnie niewyspana, znalazła jakąś łazienkę, żeby się ogrzać, ale maksimum, co się zatrzymała, to mogła być drzemka – postojów przez noc przybyło całe 40 minut. Violette stoi w tej chwili z kolei od godziny w mikroosadzie Ryddøla, gdzie dogania ją właśnie Anna Carlqvist. Reszta podium kobiecego pozostaje w zawieszeniu.

Na metę 3 godziny temu dojechał na wysokim 7. miejscu Łukasz Klimaszewski. Justyna uplasuje się w generalnej też bardzo wysoko – powinna być 13.

10.

Na Bright Midnight ewidentny wycof przy samej górze kobiecej stawki – Rwandyjka Violette Neza, która długo na początku prowadziła, wczoraj wieczorem była druga, a rano po postojach w nocy trzecia, zjechała z trasy – a raczej, sądząc po tempie poruszania się trackera, znalazła jakiś środek transportu – do najbliższej większej miejscowości, którą jest Dombås, spory węzeł transportowy. Kolejne postoje w nocy były już zastanawiające, bo na tym etapie musiała wiedzieć, iż traci najpierw pierwsze, a potem drugie miejsce, więc pojawił się prawdopodobnie jakiś problem fizyczny lub techniczny. Na razie nie wiadomo, Instagram zawodniczki milczy, a na informacje od organizatora też za bardzo nie ma co liczyć.

Pod nieobecność Violette trzecie miejsce by default powinna bez problemu zająć Anna Carlqvist.

Justyna Jarczok ma nieco ponad 60 km do mety i około 30 km / 2 h przewagi nad Sherry Cardoną. Powinno być bezpiecznie, aczkolwiek słyszę, iż Justyna ma problemy z hamulcami, które przestały skutecznie działać – najpierw przód, potem tył. Do mety wysokościowo nie jest już jakoś dramatycznie (profil końcówki dołączyłem do mapy), ale jeden wyraźny zjazd tam jeszcze będzie.

Na mapie meta w prawym górnym rogu, kropka Justyny (185) częściowo ukryta za zielonym nr 28, nr 91 to Sherry Cardona, 167 Anna Carlqvist i 192 (poza trasą) Violette Neza.

11.

O 14.35 Justyna Jarczok dojechała na metę i wygrała tym samym Bright Midnight 2025. Gratulacje!!!

To także może cię zainteresować

SRAM Rival XPLR AXS 2026 – test nowej grupy 1×13 do gravela
Idź do oryginalnego materiału