Stwierdzenie, które jest tytułem tego tekstu, to truizm. Wydawałoby się rzecz oczywista, ale jazda po ścieżkach enduro na naszej Raduni uświadomiła mi to po raz kolejny. Rower, na którym jeździłem, Trek Fuel, znam. Używałem go wcześniej i zmieniłem tylko opony. Ścieżki przez cały czas były trudne, szczególnie tej zimy, która zimą nie jest. Bo są momentami mokre i na chętnych czają się korzenie, niczym anakondy, oczywiście zawsze ustawione wzdłuż ścieżki. Ale wymiana opon sprawiła, iż jazda była zdecydowanie prostsza.

Przecież tak często patrzymy na rower jako zbiór elementów, które podlegają ciągłej ewolucji. Tak wiele w ostatnich latach w rowerach, nie tylko górskich, się zmieniło. A jednocześnie wydawałoby się, iż tak prosta rzecz jak opony nie podlegają temu samemu procesowi. Tym razem jeździłem na najnowszym oponach radialnych Schwalbe, ale nie o nich jest ten tekst, bo test samych opon wrzucę pewnie niedługo. Tylko o samym fakcie, jak wiele opony zmieniają.

Jeśli używacie różnego typu rowerów, to bez trudu zauważycie, iż ta ewolucja nie dotyczy zresztą tylko MTB, bo szersze gumy są w tej chwili stosowane i na szosie, i w gravelach. To śmieszne, nawiasem mówiąc, iż gumy, które jeszcze chwilę temu standardowo były stosowane w cross country typu 2 czy 2,1 cala, to dziś 50 mm w gravelach (w niektórych rowerach już seryjnie!).

Podam też prosty przykład, iż opona to coś więcej niż kawałek gumy. Wolfgang Arenz to człowiek, który miał wpływ jak żaden inny na tym, na czym w tej chwili jeździmy, bo współtworzył opony Continentala (mieszanka Black Chili), Specializeda (Gripton) i Schwalbe (Addix). A następnie założył własną firmę Wolfpack. Bo gumy i mieszanki, które się w oponach stosuje, to nie magia, ale naprawdę zaawansowana technologia. Ale też to… coś, co sprawia, iż opony jednak się różnią. Bo oprócz samych mieszanek, które mogą mieć różne twardości, a w oponach mogą przecież jednocześnie być stosowane trzy różne rodzaje gumy, dochodzi jeszcze osnowa, taka jak radialna, nowość we wspomnianych oponach Schwalbe. Plus “drobiazg”, czyli bieżnik, który może także mieć przeróżne kształty.

Wymiana opon to najprostsza metoda by poprawić własności jezdne roweru. I jedna z najtańszych. Zmian przy okazji przypominam o kalkulatorach ciśnienia, które pozwalają je optymalnie dobrać, choćby Wolftootha (link) i zachęcam do przejścia na mleko.

Ten fakt, iż opony zmieniają się nie tylko pod względem szerokości, ale także adekwatności, powoduje, iż naprawdę warto przy następnej okazji spróbować nowych. I możecie się zdziwić, choćby jeżeli macie swoje ulubione, które kupowaliście zawsze, bo zmienia się nie tylko mieszanka, ale także same opony. A także te, które identycznie się nazywają, mogą inaczej działać po zmianie rozmiaru. I tak, ja pamiętam, iż bardzo lubiłem Pytony Hutchinsona, ale jako gumy 26. Później już niekoniecznie.

Jeśli zaś rozejrzyjcie się wokół, okaże się też, iż wybór się poszerzył, bo do tych od dawna obecnych na rynku dołączają nowe. Bo choćby Goodyear, marka znana z samochodów, a od kilku lat także w rowerówce i wśród najciekawszych opon gravelowych i MTB, to wymieniłbym Goodyeara.

A co Raduni, to na zdjęciach jest tras Black Witch, choć wcześniej jechaliśmy Dremera i Deadline. Warunki są październikowe, choć to grudzień! Kręcąc się po ścieżkach spotkaliśmy też kilka innych osób, w sumie z 10, więc nie tylko my postanowiliśmy skorzystać z fantastycznej pogody. Pozdrawiamy! Trasa jest zaś pod czułą opieką Świra, ściskamy z wdzięczności!
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski








