BAŁKAŃSKA ODYSEJA: Albania i Kosowo

magazynbike.pl 2 tygodni temu

A gdyby tak wsiąść w samochód i poszukać słońca na Bałkanach? Ten region, jednocześnie niedaleki i w tym samym momencie egzotyczny, kusi wielu! Ola i Mateusz po kolei odkrywają dla nas kraje tego fragmentu mapy, po Chorwacji, BiH i Czarnogórze tym razem przyszedł czas na Albanię i Kosowo! Oczywiście zupełnie inną niż tę ze stereotypów, kojarzącą się z mercedesami… bunkrami.

ALBANIA

Kierując się na następny spot musieliśmy przejechać przez stolicę Albanii Tiranę, co okazało się unikatowym doświadczeniem za kierownicą samochodu, ze względu na beztroski styl jazdy mieszkańców. Gdy pasy dla samochodów przestają istnieć, a ruch kieruje się raczej zasadą „kto pierwszy, ten lepszy” przypomina się Tajlandia, gdzie „stada” skuterów testują twój refleks. A pośród tego całego chaosu, na środku wielopasmowej ulicy, co jakiś czas napotykaliśmy grupki żebrających dzieci, co było bardzo smutnym widokiem na początku przygody z nowym miejscem.

Blisko miasta stołecznego trafiliśmy na sieć tras, ale niestety nie zaoferowała ona nam niczego specjalnego i była zaniedbana, więc gwałtownie zmieniliśmy miejscówkę.

Podarunek od miejscowego gospodarza

Aby dotrzeć na trasy w okolicy Peshkopi zatrzymaliśmy się we wsi u stóp góry. Wioska jakby z ubiegłego stulecia. Prowadziła nas tam bardzo wąska, dziurawa, gruntowa droga. Spotkaliśmy tam dużą grupę dzieci, która na nasz widok zaczęła biec za samochodem. Gdy wyciągaliśmy drugi rower zdążyliśmy zauważyć, iż tego pierwszego już nie ma przy aucie. Na szczęście młody, albański rider gwałtownie go zwrócił i mogliśmy zacząć szukać trasy.

Dzieci były tak zachwycone naszą wizytą, iż euforią była dla nich choćby pomoc we wprowadzaniu naszych rowerów na wzgórze. Idąc pod górę mijaliśmy osiołki transportujące towary. Same trasy były lepiej utrzymane niż te w Tiranie, było tam kilka band, niewielkich przeszkód, ale w większości był to dziki, górski singiel. To kolejna linia, która zachwyciła nas pięknymi widokami na Albanię i pobliskie góry.

Albania zaoferowała najwięcej oryginalnych, dzikich spotów skierowanych w stronę freeride’u – po niektórych udało się pojeździć, a niektóre tylko widzieliśmy na pobliskich zboczach i były one nieskalane oponą rowerową.

Trafiliśmy też na spot z czerwoną ziemią – bardzo mały, ale jedyny w swoim rodzaju. Posiadając takie możliwości mamy nadzieję, iż napotkana grupa dzieci, żywnie zainteresowana rowerami, postawi kiedyś swoje pierwsze kroki w sferze freeride’u i będzie cieszyć się nowo zbudowanymi liniami.

Żegnając się z małą wsią przez szybę samochodu migały nam rozwieszone na płotach nieliczne zabawki i wiązki czosnku – w Albanii uważa się, iż te symbole chronią domostwo przed „złym okiem” i przynoszą pomyślność.

KOSOWO

Na szczyt wzgórza zajechaliśmy w nocy, a temperatura była przerażająco niska, jak na noc na pace busa. Zgodnie z planem na lapsy o wschodzie słońca budzik obudził nas po 5:00. Po otwarciu drzwi auta przez cały czas było ciemno. W oddali widzieliśmy jedynie błyszczące miasto i słyszeliśmy adhan – głos bez instrumentów, czyli muzułmańskie wezwanie do modlitwy, które rozbrzmiewa z meczetów 5 razy dziennie. W Kosowie większość mieszkańców to Albańczycy wyznający islam.

W okolicach Prishtiny jeździliśmy po rozwijającej się miejscówce, z dużymi planami na przyszłość. Lokalna społeczność co jakiś czas organizuje tu zawody downhillowe. Sama trasa zaczynała się korzenistymi bandami, była szybka i znalazło się trochę uskoków.

W Kosowie można znaleźć wiele dzikich tras graniowych z pięknymi widokami, ale to misja bardziej dla miłośników lżejszych odmian MTB lub posiadaczy e-bike’ów.

W Kosowie zaliczyliśmy kilkugodzinny postój przy granicy, wjeżdżając jako samochód ciężarowy. Warto przypomnieć też, iż sytuacja między Kosowem a Serbią wciąż jest napięta i na północy można spodziewać się niebezpiecznych sytuacji, problemów na granicy, kradzieży, a choćby natrafienia na miny i niewypały.

CDN!

O autorach:

Aleksandra Hejduk – Instagram:

Freeriderka, była zawodniczka jeździectwa, fotograf i grafik komputerowy z Łodzi, w tej chwili mieszkająca w polskich górach.

Marcin Matuszny – Instagram:

Freerider, budowniczy tras, zawodnik downhillu, entuzjasta nauki z południa Polski.

Idź do oryginalnego materiału