Zimowe hygge, czyli na świętach się nie kończy!

6 godzin temu

Stali czytelnicy mojego newslettera doskonale wiedzą, jak bardzo bliskie mnie i mojej żonie jest duńskie hygge. Więcej pisałem o tym w jednym z jego wydań, a dziś chcę ten temat rozszerzyć i opowiedzieć o moim podejściu do styczniowej kalibracji, zgodnej z własnym, życiowym rytmem.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2024


Cele, cele, cele…

Zacznę od pułapki, w którą sam wpadałem przez długie lata, czyli próbie natychmiastowego przestawienia się z okołoświątecznego trybu naturalnego spowolnienia w tryb terminatora realizującego listę celów, które nie do końca wiadomo czy w ogóle są jego. Czy może ludzi z internetu, którzy sprytnie podpowiadają nam, iż akurat skok ze spadochronem powinien być na górze listy w pierwszym kwartale roku.

Bardzo łatwo jest wpaść w tę pułapkę rzucania się na cele od razu. Od 1 stycznia. I właśnie dlatego, iż chcemy chwycić jak najszybciej jak najwięcej wątków, co roku 1 lutego czytamy o tym, jak słabo idzie nam z noworocznymi celami. Oczywiście pomijam wątek postanowień, bo te z samej nazwy nie mają mocy sprawczej. Postanowić można wszystko i zawsze. I znaczy to przeważnie tyle, co „kiedyś zadzwonię”, rzucone znajomemu, z którym nie rozmawialiśmy przez telefon od paru lat, czyli tyle, co nic.

Ustaliwszy jednak, iż w dobie późnego konsumpcjonizmu raczej dostrzegamy tę subtelną różnicę i wiemy, mniej lub bardziej, jak cele wyznaczać – wróćmy do sedna, czyli do nas. Bo patrząc na to, iż każdy końcówkę roku przeżywa inaczej i mając na względzie, iż jakby tego nie robił, jest to czas mocno rodzinny, a już na pewno skierowany do wewnątrz, a nie na zewnątrz, już tutaj na łopatki wywala się koncepcja bohaterów stycznia.

No dobra, to znaczy, iż mamy po prostu odpuścić i nie wstawać z kanapy? Nic bardziej mylnego.

Momentum pierwszych miesięcy roku

Z drugiej strony bowiem warto pamiętać o tym, iż pierwszy kwartał jest zawsze najbardziej produktywnym i twórczym okresem w całym roku. Potwierdza to mnóstwo rozmaitych badań i na logikę już tak jesteśmy jako ludzie skonstruowani, iż ten efekt czystej, noworocznej karty działa na nas motywująco.

Warto zatem chwycić to noworoczne momentum i mądrze je wykorzystać.

Mądrze, czyli nie na wszystko, czego dusza zapragnie, ale na to, co najtrudniejsze i na czym zależy nam w danym roku. Pierwsze miesiące to miejsce na rozpoczęcie realizacji najważniejszych, najtrudniejszych i tych dla nas najbliższych celów. Niekoniecznie na ich dokończenie, ale na postawienie najwytrwalszych kroków w tym kierunku. W drugim kwartale będziemy już myśleli o wakacjach, a potem te nadejdą i wiadomo, gdzie będzie nasza głowa.

Zatem jeżeli masz listę celów, warto wybrać z niej maksymalnie dwa, a najlepiej jeden na pierwsze miesiące roku i po prostu na tym się skupić. A piszę to jako gość, który sporo lat próbował zaginać rzeczywistość i własną biologię w imię internetowych guru produktywności i poradników na kolejny rok. W pierwszym kwartale najważniejsze są adekwatne priorytety, które napędzą nasze momentum, a nie ilość rzeczy, którym je przypisujemy. Wtedy bowiem wytracamy pęd, zamiast z niego skorzystać.

Właściwe priorytety rodzą się w… nudzie

Nie inaczej. Dlatego nauczony doświadczeniem, choć wspólnie z żoną proces podsumowania mijającego roku rozpoczynamy tuż po świętach, to nie staramy się go zakończyć najszybciej, jak się da. Dawniej tak robiliśmy, a 1 stycznia był dla nas datą graniczną. To droga donikąd. Dlaczego?

Ponieważ niektóre tematy i sprawy wymagają właśnie wykorzystania zimowego hygge, czyli czasu spowolnienia. Hygge to czasami po prostu nuda. To ten moment, gdy jesteś z własnymi myślami, w środowisku, w którym czujesz się najlepiej i słuchasz. Słuchasz, co tam w duszy gra. To czas, w którym nie patrzymy na zewnątrz. Nie porównujemy się dalej niż do siebie samych sprzed roku, nie chwytamy wszystkiego naraz pobieżną uwagą. Tylko wtedy jesteśmy w stanie dobrze przypisać priorytety tym sprawom, na którym nam zależy w kontekście, nadchodzących dwunastu miesięcy.

Dlatego chcę zachęcić, aby, jeżeli czujesz, iż tego potrzeba, przedłużyć nieco własne roztrenowanie. To tak jak w bieganiu – jest ono niezbędne. Mądrze zgromadzona w czasie wolnego przełomu roku energia przyda się do rozpędzenia momentum w styczniu. jeżeli wystartujesz w jego połowie – nic się nie stanie. jeżeli wystartujesz za wcześnie i zbyt mocno – spalisz ją gwałtownie i kilka z tego wyniknie.

Daj czasowi czas. Warto.

Jeśli artykuł Zimowe hygge, czyli na świętach się nie kończy! nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Idź do oryginalnego materiału