
Chińscy naukowcy jako pierwsi zeszli pod lód Arktyki, by zbadać nieodkrytą jeszcze część grzbietu Gakkela. Może on skrywać źródła życia podobnego do tego z Europy.
W miejscu, gdzie kończy się światło słoneczne i zaczyna strefa nieustannego mroku, chińscy naukowcy jako pierwsi w historii zeszli na dno jednej z najbardziej niedostępnych części Oceanu Arktycznego. Celem ich misji był wschodni fragment grzbietu Gakkela – podmorskiego pasma górskiego rozciągającego się między Grenlandią a Syberią. To jedno z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie nauka dopiero zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki.
Chińska ekspedycja schodzi pod arktyczny lód
Grzbiet Gakkela to geologiczna granica płyt tektonicznych, która powstaje w wyniku powolnego, wręcz mikroskopijnego, rozciągania skorupy oceanicznej. To tutaj, na styku płyt euroazjatyckiej i północnoamerykańskiej, co jakiś czas dochodzi do erupcji podmorskich wulkanów. Skorupa ziemska w tym rejonie przyrasta wolniej, niż rosną ludzkie paznokcie, ale to właśnie ta pozorna ospałość może być kluczem do fascynujących zjawisk, w tym źródeł hydrotermalnych, z których może bić gorąca woda nasycona chemicznymi związkami niezbędnymi do życia.
Jak czytamy na łamach Nature, aby dotrzeć do dna, naukowcy wykorzystali załogowy batyskaf Fendouzhe, który wcześniej schodził już m.in. w okolice Rowu Mariańskiego. To doświadczenie na pewno sporo dało, ale dopiero w Arktyce maszyna po raz pierwszy musiała zmierzyć się z lodową pokrywą. Największym zagrożeniem były jej grubość i nieprzewidywalność. Obawiano się, iż batyskaf utknie pod zamkniętym lodem i nie będzie można go już uratować. Właśnie z tego powodu każdemu zanurzeniu towarzyszył lodołamacz, który w razie potrzeby przebijał się przez pływające kry, by umożliwić bezpieczne wynurzenie.
Zespół wykonał 40 nurkowań, osiągając przy tym głębokość na poziomie ponad 5 tys. m. W środku znajdowali się dwaj piloci i jeden naukowiec. Po zbadaniu dna batyskaf wznosił się na około 200 m pod powierzchnię, skanował lód nad sobą i jeżeli nie znajdował naturalnego prześwitu, informował lodołamacz, gdzie wykonać przełamanie pokrywy.
Zaginiony fragment i inne światy
Choć analiza danych tak naprawdę dopiero się zaczyna, to już teraz wiadomo, iż ekspedycja objęła wcześniej nieeksplorowany fragment grzbietu. To ostatni kawałek układanki, jak mówią członkowie zespołu, który może uzupełnić wiedzę o tym niezwykłym miejscu. Najważniejsze pytanie jednak brzmi: czy znajdują się tam aktywne kominy hydrotermalne, z których wydobywa się gorąca woda i siarka?
Takie źródła już wcześniej odkryto na zachodnim krańcu grzbietu Gakkela, gdzie jakiś czas temu nurkowali badacze z Niemiec i USA. Zastane tam ekosystemy wręcz zaskoczyły świat naukowcy – tętnią życiem w całkowitej ciemności, bez dostępu do tlenu z atmosfery i bez fotosyntezy. Są to środowiska oparte nie na świetle, ale na chemii. I to właśnie one mogą stanowić model dla tego, jak mogłoby wyglądać życie na innych ciałach niebieskich.
Jednym z najczęściej przywoływanych przykładów jest Europa, czyli lodowy księżyc Jowisza, pod którego powierzchnią również może bić ocean z kominami hydrotermalnymi. jeżeli życie może powstać w głębi Arktyki, może też istnieć pod lodem Europy.
Wielka nadzieja, ale też ogromne ryzyko
Same nurkowania prowadzone były w niezwykle ekstremalnych warunkach. Panowała tam całkowita ciemność, a temperatura bliska zamarzania i olbrzymie ciśnienie z całą pewności nie pomagały. Mimo to naukowcy twierdzą, iż warto było zaryzykować. Każde zanurzenie dostarczało nie tylko próbek skał i wody, ale także cennych obserwacji ryb i bezkręgowców, które musiały przystosować się do życia w warunkach tak skrajnych, iż wydają się nie do pomyślenia. Szczegółowe dane o strukturze dna, składzie chemicznym i ewentualnych mikroorganizmach będą analizowane przez wiele najbliższych lat.
To, co jest w tym wszystkim najbardziej ekscytujące, to fakt, iż misja ma tak naprawdę wymiar kosmiczny. Nie chodzi tu jedynie o geologię Arktyki. jeżeli w tych ciemnościach, pod ciśnieniem miażdżącym stal i w oparach siarki z kominów hydrotermalnych, znajdą tętniące życiem ekosystemy, będzie to najlepszy dowód, iż życie nie potrzebuje Słońca. A to z kolei oznacza, iż lodowy księżyc Jowisza, pod którego lodową skorupą prawdopodobnie znajduje się identyczny ocean, może właśnie teraz tętnić życiem. Badając dno Arktyki, szukamy tak naprawdę odpowiedzi na pytanie: czy jesteśmy sami we wszechświecie?
*Grafika wprowadzająca wygenerowana przez AI













