Ryan Haines / Android Authority Wzięcie urlopu – szczególnie w mojej pracy – często łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Nie dlatego, iż mam szczególnie napięty harmonogram czy wymagającego szefa, ale dlatego, iż ciągły strumień premier telefonów przez cały rok sprawia, iż trudno mi zdecydować, który (lub które) zabrać ze sobą. Podczas gdy większość ludzi siada, żeby jeszcze raz sprawdzić, czy mają spakowaną wystarczającą liczbę par bielizny na kilka dni, ja siadam, żeby zobaczyć, ile telefonów uda mi się spakować, zanim TSA pomyśli, iż jestem przemytnikiem (ja przy okazji, żeby obliczyć tę liczbę). Kiedy więc wybierałem się do Amsterdamu na kilka dni wolnego przed przebiegnięciem mojego drugiego maratonu, zdecydowałem, iż zabiorę ze sobą trzy świetne telefony z aparatem: iPhone 16 Pro, który przez cały czas trzymałem moją osobistą kartę SIM; Samsung Galaxy S24 FE, którego testowałem; oraz Google Pixel 8a, który właśnie odebrałem na sześciomiesięczną wizytę. Podsumowując, wyruszałem z ośmioma nowoczesnymi czujnikami aparatu, aby uwiecznić moją przygodę, co wydawało się czymś więcej, niż mogłem potrzebować. A jednak prawie zignorowałem je wszystkie na rzecz jednego, znacznie prostszego i mniej elastycznego aparatu — mojego Fujifilm X100V (2120 USD odnowionego na Amazon). Oto dlaczego.
Nie ma zoomu, nie ma problemu
Ryan Haines / Android Authority Niezależnie od tego, czy wolisz Google Pixel 9, Samsung Galaxy S24, czy choćby iPhone 16, nowoczesne aparaty w telefonach oferują większe możliwości niż kiedykolwiek. Niektórzy mogą uzyskać choćby 100-krotny zoom (nawet jeżeli nie zawsze wygląda to niesamowicie), a fotografia obliczeniowa przetwarza obrazy niemal tak szybko, jak można powiedzieć ser. To tak, jakby mieć całe studio fotograficzne w kieszeni i nie musisz robić nic więcej, jak tylko nacisnąć spust migawki. Jednak przy tak dużej elastyczności równie łatwo można dać się przytłoczyć temu czy innemu aparatowi. Możesz preferować kolory Pixel, funkcję Galaxy Zoom i przechwytywanie wideo dzięki iPhone’a – to całkowicie rozsądne wybory. Niestety, (prawdopodobnie) nie masz trzech rąk, aby móc nimi wszystkimi posługiwać się. choćby jeżeli tak, do ustawienia ostrości lub powiększenia obiektu możesz potrzebować czwartej lub piątej ręki. Zanim zaczniesz przełączać telefony w dłoni i ustalisz ustawienia, ten moment może już minąć. Z drugiej strony mojego Fujifilm X100V nie da się obsługiwać więcej niż dwiema rękami – a czasem udaje mi się to zrobić tylko jedną. Życie jest mniej stresujące, gdy nie możesz używać zoomu w aparacie. Jednym z bardzo ważnych (i być może kontrowersyjnych) powodów, dla których mogę trzymać X100V jedną ręką, jest to, iż jest to aparat ze stałym obiektywem. Zasadniczo oznacza to, iż mam ogniskową odpowiadającą formatowi 35 mm — ani więcej, ani mniej. Jasne, możesz kupić adapter, aby dokręcić go do odpowiednika 50 mm lub otworzyć do pola widzenia 23 mm, ale jak dotąd pomijałem to, aby mój aparat był lekki i elastyczny. Nawiasem mówiąc, ogniskowa 35 mm jest mniej więcej taka sama, jak to, co większość telefonów uważa za zoom 2x, czyli tak, jak robię zdjęcia telefonem przez większość czasu. Oczywiście, gdy tylko skorzystasz z istotnej funkcji aparatu, takiej jak zoom, pomniejsz obrazu, nagle wprowadzasz trochę krzywej uczenia się. gwałtownie zdałem sobie sprawę, iż gdybym chciał konkretnej kompozycji, musiałbym albo ruszyć nogami, albo zostać mistrzem kadrowania, żeby to wyszło. Kusiło mnie, aby raz czy dwa wejść w ruch uliczny, ale nauczyło mnie to też patrzeć na codzienne sceny nieco inaczej.
Oprócz tego, iż nie martwię się o to, czy mogę powiększyć, czy pomniejszyć, ograniczenie konfiguracji do jednego obiektywu sprawia, iż znacznie trudniej jest zgubić się w długim, skomplikowanym zestawie menu i ustawieniach ręcznych. Tak, przez cały czas istnieje wiele sposobów ustawienia balansu bieli, typu obrazu, zakresu dynamiki i innych parametrów, ale zauważyłem, iż gdy już znajdę kombinację, która mi się podoba, zwykle nie zaglądam do menu, aby ją zmieniać przez tygodnie . Kolejną rzeczą, która powstrzymuje mnie od majstrowania przy lepszych ustawieniach, są symulacje filmów Fujifilm, ale wrócę do nich za chwilę. Ale tak jak Apple, Google i Samsung oferują różne doświadczenia z aparatem, mogłem wybrać mnóstwo innych aparaty ze stałym obiektywem zamiast Fujifilm X100V. Mogłem poszukać Ricoha GR III, kupić Sony CyberShot lub wydać małą fortunę na aparat Leica z serii Q. Zamiast tego zwabił mnie zestaw umieszczonych na górze tarcz Fujifilm. Zamiast dwukrotnie sprawdzać tylny wyświetlacz — lub zagłębiać się w skomplikowane menu telefona — za każdym razem, gdy chcę zmienić czas otwarcia migawki, czułość ISO lub kompensację ekspozycji, zakochałem się w fakcie, iż mogę po prostu pociągnąć i obrócić kilka prostych kółek na górze mojego aparatu. Co więcej, ustawienia pozostają takie, jakie je pozostawiłeś, co oznacza, iż mogę podnieść aparat i zrobić zdjęcie, nie martwiąc się, iż wszystko powróci do ustawień domyślnych.
Kto potrzebuje obrazów RAW?
Ryan Haines / Android Authority Wiem jednak, iż manualne pokrętła Fujifilm i konfiguracja typu „ustaw i zapomnij” nie będą dla wszystkich. Rozumiem, iż niektórzy ludzie uwielbiają elastyczność, jaką oferuje aparat w telefonie, zwłaszcza gdy mogą udostępnić zdjęcie zaledwie kilka sekund po jego zrobieniu. Osobiście lubię pobawić się z kilkoma zmianami po zrobieniu zdjęcia, ale to tylko ja. Niestety, ilekroć wpadnę do króliczej nory montażowej, gwałtownie tracę poczucie czasu i mogę przegapić kolejne zdjęcie, które bardzo chciałbym zrobić. Fujifilm również ma na to odpowiedź — symulacje filmów, o których krótko wspomniałem minutę temu. Te symulacje, które dokładnie tak wyglądają — specyficzne ustawienia, dzięki którym Twój aparat będzie przypominał wygląd klasycznej taśmy filmowej — wykorzystują prawie wszystkie nie domyślam się, iż chcę edytować zdjęcie. Działają tylko z plikami JPEG, które nie oferują tak dużo miejsca na edycję jak obrazy RAW, więc nie mogę spędzać tyle czasu w poprawianiu i zmienianiu, choćby gdybym chciał. Co więcej, po prostu łatwiej jest przygotować symulację filmu odzwierciedlającą sposób, w jaki edytowałem zdjęcie, niż odtworzyć dokładny montaż w Lightroomie. Ogólnie rzecz biorąc, stwierdzam, iż symulacje filmowe, których często używam, i tak zachowują się lepiej niż niektóre presety Lightrooma.
Jak dotąd znalazłem symulacje dla Tri-X 400 i Portra 400 firmy Kodak oraz trzecią symulację, która pobiera fragmenty z innych taśm filmowych, ale nie do końca pasuje do żadnego z nich. A jeżeli zastanawiacie się, dlaczego zamiast tego nie kręcę filmów, cóż, jest to drogie. Wolę zgromadzić kolekcję zdjęć na karcie pamięci, do której będę mieć dostęp z poziomu MacBooka Air, niż wysyłać pojedyncze rolki filmu do laboratorium i płacić za obróbkę — prawda? Łatwiej jest użyć symulacji filmu na Fujifilm niż edytować obraz w Lightroomie. Symulacje Fujifilm nagle nie wydają się jednak tak mocnym argumentem za wydawaniem pieniędzy na drogi aparat bezlusterkowy jak kiedyś, a to wszystko za sprawą Apple Photographic Styles. Firma Apple zdecydowała się na lekką kopię Fujifilm, która od kilku lat nieznacznie kopiuje rzeczywisty film, oferując różne profile kolorów, które można gwałtownie przełączać dzięki sterowania aparatem. Stamtąd możesz modyfikować style fotograficzne dzięki różnych preferencji kolorów i tonów, aby uzyskać niepowtarzalny wygląd.
Fujifilm X100V – symulacja PortryFujifilm X100V – symulacja PortryiPhone 16 Pro – przytulny fotograficzny styliPhone 16 Pro — żywy styl fotograficzny Szczerze mówiąc, style Apple są tak samo elastyczne, jak to, co Fujifilm stworzyło w swoich symulacjach filmów, ale moje rozłączenie wynika z faktu, iż aplikacja aparatu iPhone'a wydaje się resetować do profilu Standard za każdym razem, gdy ją otwieram używać go przez jakiś czas. Inną zaletą stylów fotograficznych Apple jest to, iż nie są one tak ściśle powiązane z oryginalnym plikiem obrazu. Chociaż nie mogłem wrócić do zdjęcia zrobionego aparatem X100V i przełączać się między dwiema symulacjami filmu, mogę to zrobić dzięki stylów fotograficznych firmy Apple, co daje mi kilka różnych wersji tego samego ujęcia. Oczywiście nie jestem tu tylko po to, żeby porównywać zdjęcia zrobione moim Fujifilm X100V z tymi wykonanymi najnowszym iPhonem Apple’a. Aparat bezlusterkowy mam od dwóch lat, więc mam całkiem dobre wyczucie, jak wyjdą moje zdjęcia. Prawdę mówiąc, prawdopodobnie zabierałem go ze sobą na więcej wycieczek niż jakikolwiek inny aparat w telefonie, głównie dlatego, iż mogę zabrać ze sobą domowe zdjęcia, takie jak powyższa galeria (choć oczywiście nie wszystkie te zdjęcia pochodzą z moich dni w Amsterdamie). Poza tym łatwiej jest przypisać pamięć do naciśnięcia fizycznej migawki, niż zapamiętać każde naciśnięcie przycisku ekranowego.
Media społecznościowe jeszcze nie przejęły władzy
Ryan Haines / Android Authority jeżeli można podsumować wszystko, co kocham w Fujifilm X100V, to tak: nie używam telefonu. Nie zrozumcie mnie źle, lubię swój telefon i jestem do niego przywiązany jak każdy inny, ale niekoniecznie chcę. jeżeli jestem na urlopie i jestem pełen turystów, wolę pozostać w tej chwili i docenić muzeum, restaurację lub park, które odwiedzam. Oznacza to trzymanie się z dala od mediów społecznościowych i zwykle oznacza to użycie przycisku akcji do ustawienia w telefonie trybu Nie przeszkadzać. Dużo łatwiej to zrobić, gdy uwieczniam wspomnienia aparatem, który nie ma fizycznego dostępu do Instagrama, nie mówiąc już o publikowaniu na nim postów. Pomijając oczywisty fakt, iż nie mogę używać mojego Fujifilm X100V do przewijania zagłady, używam go do większości moich zdjęć oznacza, iż mój iPhone 16 Pro pozostał bezpiecznie w kieszeni, chyba iż go potrzebowałem. Mam przez to na myśli, iż nie mógłbym spalić całej baterii do pory lunchu. Wspomniałem już, iż nie jestem pod wielkim wrażeniem najnowszej konfiguracji baterii i ładowania Apple, a wyjazd za granicę z tymczasowym eSIM obsługującym tylko dane nie pomógł. Nie, może nie korzystałem z danych tak szybko, bo będąc w Amsterdamie miałem zasięg tylko 4G LTE, ale zapomniałem też, iż na czas pobytu w Europie będę potrzebował oddzielnych ładowarek, co ograniczyło mnie do ładowania telefonu jedynie z telefonu komórkowego. wbudowane w hotelu gniazdko USB-C. To był błąd nowicjusza, który ostatecznie powstrzymał mnie od korzystania z telefonu, więc myślę, iż się udało. Jasne, mógłbym szybciej publikować posty na Instagramie z telefonu, ale wolę pozostać w tej chwili. Poza tym, kiedy wróciłem do pokoju hotelowego, media społecznościowe przez cały czas tam były. Nie byłoby postu ani historii tak ważnej, iż musiałbym ją zobaczyć wędrując po Rijksmuseum, ani wyniku futbolu uniwersyteckiego tak odmieniającego wakacje, iż chciałbym to zobaczyć, przemykając między rowerzystami. Żyjąc sześć godzin przed przyjaciółmi i rodziną, nie musiałbym się też martwić punktualnym publikowaniem aktualizacji – głównie dlatego, iż jadłbym lunch, zanim obudzą się na dany dzień. I nie, nie znam żadnego to naprawdę świetny powód, aby powiedzieć Ci, żebyś wziął aparat typu „wyceluj i zrób zdjęcie” i używaj go z iPhonem, Pixelem lub czymkolwiek innym, co masz w kieszeni, ale myślę, iż wszystko zależy od tego, jak chcesz uchwyć swoje wspomnienia. jeżeli publikujesz je w mediach społecznościowych, zdecydowanie kontynuuj korzystanie z telefonu — jest to po prostu łatwiejsze. jeżeli jednak chcesz zatrzymać część tych wspomnień tylko dla siebie i uchwycić je w profilu kolorystycznym, który będzie nieco bardziej osobisty, nie wiem, jak można znaleźć lepszy aparat niż Fujifilm X100V, może z wyjątkiem jego następcy — X100VI (2199 USD na Amazon). Uwagi