Test kask Trek Blaze WaveCel

magazynbike.pl 1 miesiąc temu

Trek w sierpniu zaprezentował nowe kaski z technologią WaveCel oznaczoną cyfrą 2.0. Tuż przed premierą dostaliśmy je do testu, czas podzielić się wrażeniami. Na tzw. pierwszy ogień wybraliśmy najwyższy model Blaze WaveCel, nie tylko „wszystkomający”, ale też pierwszy kask Treka w ogóle typu 3/4, czyli z odpinanymi nausznikami.

Generacja 2.0 kasków WaveCel Treka

O co chodzi w WaveCel 2.0?

Dla przypomnienia – Trek technologię tę WaveCel wprowadził w 2019 roku, po to, by podnieść poziom bezpieczeństwa swoich produktów. Zasada działania jest mniej więcej taka jak strefa zgniotu w samochodzie – specjalna struktura niczym plaster miodu ma tu w razie upadku częściowo amortyzować i pochłaniać energię uderzenia. Wzrost poziomu bezpieczeństwa został także potwierdzony zewnętrznymi badaniami.

Jednocześnie gęsta siatka może mieć wpływ na przepływ powietrza, dlatego też Trek w kolejnej generacji kasków zmodyfikował konstrukcję WaveCel, powiększając komórki, ale też modyfikując skorupy, by jeszcze lepiej je wentylować. Otwory w siatce powiększyły się o około 10%, a sama struktura zupełnie przy okazji stała się też lżejsza o 15 gramów, jak zapewnia Trek.

Dane techniczne i rozwiązania w Trek Blaze WaveCel

Nowa technologia WaveCel 2.0 znalazła się na początek w trzech kaskach, Blaze WaveCel to najwyższy z nich i jedyny tzw. 3/4. Obok niego znalazły się modele Rally WaveCel – to zmodernizowana wersja kasku znanego już wcześniej, jak i zupełnie nowy Quantum WaveCel. Co oznacza wspomniane 3/4? To propozycja dla tych, którzy nie lubią nakryć głowy z pełną szczęką, a jednocześnie chcieliby mieć wyższy poziom ochrony jak w tradycyjnym kasku. Ale uwaga – w Blaze te dodatkowe nauszniki mamy odpinane!

Kask cały jest napakowany praktycznymi rozwiązaniami technicznymi. Wspomniane nauszniki błyskawicznie można odpiąć – służą do tego proste zatrzaski, do obsługi jedną ręką, które w połączeniu z pinami wchodzącymi w skorupę główną tworzą pewne połączenie. Z tyłu zaś mamy pokrętło Boa, o znanej, sprawdzonej jakości.

Uprząż obsługiwana pokrętłem opasuje całą głowę i ma dodatkowo regulację wysokości w pionie. Pod brodą mamy zaś magnetyczne zapięcie Fidlocka, które „samo” wskakuje na miejsce, wystarczy je zbliżyć.

Poza tym w ramach wyposażenia znajdziemy praktyczny daszek, który ma regulację wysokości w trzech pozycjach i mocowany jest dzięki magnesu. Co sprawia, iż w razie uderzenia odpadnie, tak by nie narobić dodatkowych szkód. Jednocześnie pod daszkiem mieszczą się nie tylko gogle, ale też zintegrowano „garaż” na okulary. Tak by ich końcówki nie „dziubały” w głowę, wpuszczone bezpośrednio w skorupę kasku.

Podobnie sprytnie rozwiązane jest mocowanie na kamerę, które od razu dostajemy w komplecie. To połączenie mechanicznego i magnetycznego działania, po osadzeniu w otworach końcówka „przykleja” się do skorupy, znów w razie upadku odpadając. To jeszcze jedna sprytna sztuczka. Na mocowaniu da się umieścić i GoPro i lampkę.

Kask, jak przystało na model do ostrej jazdy, jest pasuje też do gogli – co widać na załączonym obrazku. Nasza sztuka w rozmiarze M – są dostępne trzy do wyboru, S, M i L – ważyła 401 g. Nauszniki para ważą 79 gramów (znów nasz pomiar), co daje w sumie 480 gramów.

Wrażenia z jazdy

Trzy miesiące to wystarczająco dużo czasu by poznać możliwości kasku. A używaliśmy go w naprawdę różnych warunkach. Od letnich upałów i wypadu do bikeparku, po shuttlowanie po ścieżkach na elektryku. I mamy dla was dobrą wiadomość – to w końcu pierwszy kask 3/4 w którym obydwoje nie narzekaliśmy na odciśnięte uszy! Poza wyglądem, który nie każdy lubi, to najczęstszy zarzut w stosunku do tego typu kasków, bo ludzie mają nie tylko różne wielkości głów, ale i uszu. Ba, także ich wielkość. A to oznacza, iż z kompatybilnością bywa różnie.

Czy to gwarancja, iż Blaze będzie też pasował do waszej głowy? Oczywiście nie! Ale tym razem tolerancja błędu najwyraźniej jest większa, co sprowadza się także i do wielkości otworu, jak i rodzaju wyściełania – a tu jest obfite. W każdym razie na pewno warto przed zakupem odwiedzić jeden ze sklepów Treka, by się upewnić, czy nie doświadczycie kolizji – a to podstawowy warunek, by jazda była przyjemna.

A nauszniki, poza tym, iż człowiek czuje się bardziej zaopiekowany, a jednocześnie oddycha swobodniej niż w fullface, mają też tę zaletę, że… jest w kasku cieplej. To kwestia osłonięcia okolic uszu. Na +10 i mokro Blaze okazał się rozwiązaniem idealnym, bez konieczności ściągania nauszników. I to pomimo pełnienia roli wyciągarki!

W temperaturach do 30 stopni chłodzenie nowego kasku także jest wystarczające, a nauszniki zawsze na podjazdach można zdjąć. Są małe i lekkie, mieszczą się w nerce albo plecaku bez problemu. W dodatku ich odpięcie/przypięcie jest bajecznie proste. I dodatkowo oznaczono je L/R, co jeszcze przyspiesza sprawę. Nie wiemy, czy to autosugestia, ale faktem jest, iż nowa generacja WaveCel wydaje się chłodzić lepiej – pytanie, czy to sama struktura, czy kooperacja z większą ilością otworów? Faktem jest, iż tu szczególnie w okolicy czoła, jest ich więcej. Więc i pozytywny efekt całości jest odczuwalny.

Dla zainteresowanych zakupem dodam tylko, iż poza tym efektownym kolorem Blaze WaveCel ma jeszcze dwa inne warianty kolorystyczne – czarno-złoty i czarny. Sugerowana cena detaliczna wynosi 1119 zł. Bezpośredni link – kask-mtb-trek-blaze-wavecel

Trek Rally WaveCel

A co jeżeli jednak kask bardziej tradycyjny? Tego modelu jeszcze nie testowaliśmy, ale doskonale znamy jego poprzednika, pod tą samą nazwą. Tu nastąpiło coś więcej niż zmiana generacji, bo udoskonaleń jest cały szereg.

Co dobrze widać już na samych zdjęciach – po lewej model nowy, po prawej strary. Zmiany dotyczą praktycznie każdego obszaru, od dodatkowych otworów wentylacyjnych z przodu zaczynając, po możliwości regulacji daszka – jak widać nowy model pod tym względem błyszczy.

Jednocześnie nie można powiedzieć, iż to po prostu Blaze pozbawiony zauszników, choćby jeżeli ma część rozwiązań zastosowanych w tamtym. Na przykład takich jak garaż na okulary z opcją ich schowania pod daszkiem. To działa rewelacyjnie!

Z tyłu mamy pokrętło Boa, ale też znów lepsze przygotowania niż poprzedni kask rally do prowadzenia paska od gogli. Jak też widać otwory wentylacyjne, szczególnie ten na górze, urosły.

Identycznie jak w Blaze mamy też – i to od razu w komplecie – mocowanie do kamery. Tu od razu widać też mocowanie do lamki Blendr. Jesienna jazda z czołówką czeka! Nasza sztuka w rozmiarze S ważyła 336 gramów.

Sugerowana cena detaliczna wynosi 759 zł, tu także dostępne są trzy warianty kolorystyczne. Bezpośredni link – kask-mtb-trek-rally-wavecel

Idź do oryginalnego materiału