Żeby przeprowadzić test niemieckiego pancernego telefonu Gigaset GX6 wsadziłem rodzinę do niemieckiego samochodu i pojechaliśmy w trudnych warunkach do Zakopanego. Do pełni immersji chciałem płacić góralom niemieckimi markami, ale dzięki ciupag gwałtownie wybili mi ten pomysł z głowy.
Jeżeli nie śledzicie motoryzacyjnej części Spider’s Web, to zacznijcie to jak najszybciej robić, bo warto. Miałem udaną końcówkę roku, bo do testów dostałem niemiecki samochód: Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo oraz niemiecki telefon Gigaset GX6. Uznałem, iż to doskonała okazja, żeby pojechać i sprawdzić jak outdoorowy telefon sprawdzi się w trudnych zimowych warunkach.
Na Autoblogu przeczytacie jak wypadło w takim teście elektryczne Porsche, a tutaj skupię się na telefonie, który według producenta ma się sprawdzić w każdych trudnych warunkach. Popełniłem już jeden wpis o pasku, który jest dołączany do pudełka z telefonem i przez cały czas podtrzymuję swoje zdanie – to najlepszy gadżet, który można mieć w telefonie, kilka razy uchronił telefon przed upadkiem, a do tego jest niezwykle praktyczny. Inni producenci powinni brać przykład i robić odpowiednie otwory montażowe w swoich telefonach. Ten pasek to taka mała rzecz, która wydawała się kompletnie niepotrzebna, a w praktyce tęsknie za nim za każdym razem, gdy na test przychodzi mi kolejny telefon.
Gigaset GX6 – specyfikacja
Na papierze telefon wygląda bardzo przyzwoicie. Za 2999 zł otrzymujemy:
- procesor MediaTek Dimensity 900, 8-rdzeniowy (2 rdzenie z taktowaniem do 2,4 GHz, 6 rdzeni z taktowaniem do 2,0 GHz),
- 6 GB RAM,
- 128 GB pamięci na dane, rozszerzana kartą microSD o pojemności do 1 TB,
- główny aparat o rozdzielczości 50 megapikseli, z optyczną stabilizacją obrazu i jasnością f/1.88, aparat makro o rozdzielczości 2 megapikseli i jasnością f/2.4,
- kamera do selfie 16 megapikseli, jasność f/2.0
- 6,6-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości FHD+ (2412 x 1080 pikseli), częstotliwości odświeżania 120 Hz, jasnością 500 nitów i gęstością pikseli 401 ppi,
- wymiary 170,7 x 82,2 x 11,9 mm, waga 278 g,
- wymienny akumulator o pojemności 5000 mAh, maksymalna moc ładowania: 30 W,
- obudowa spełniająca wojskową normę MIL-STD-810H oraz cerytfikat wodoodporności IP68.
Smartfon robi niesamowite pierwsze wrażenie. adekwatnymi słowami są pancerność i solidność. Już dawno nie miałem w ręku telefonu, który sprawia wrażenie, iż przetrwałby nalot dywanowy, wybuch małej bomby atomowej i przejechanie przez czołg. o ile słowo niemiecki kojarzy się wam z solidnością i jakością to doskonale tutaj pasuje.
Na początku myślałem, iż problemem będzie waga, bo waży on prawie 100 gramów więcej niż typowy telefon tych rozmiarów, ale okazało się, iż ręka gwałtownie się przyzwyczaiła, a telefon dobrze leży w dłoni. Przez to, iż jest odrobinę grubszy niż współczesne telefony, trzyma go się pewnie. A w chwilach, gdy z jakichś powodów wypadnie wam z dłoni, np. wtedy gdy wskakujecie z nim do okopu, to pasek pilnuje, żeby zbyt daleko nie poleciał. Ale ze względu na wymiary poleciłbym przymierzenie się do niego, bo osoby o wąskich dłoniach mogą mieć problem z trzymaniem pewnie tego telefonu.
Zapewnienia producenta o wodoodporności i odporności na upadki można traktować poważnie. telefon nurkował w śniegu, zanurzyłem go w wodzie, obsługiwałem go w misce z wodą – żadna z tych czynności nie zrobiła na nim większego wrażenia. Gdy upadł mi na Gubałówce, bo nie założyłem paska na nadgarstek, a straciłem nagle przyczepność, to wystarczyło go otrzepać ze śniegu i można było kontynuować korzystanie z telefonu.
Najlepsze jest to, iż udało się to osiągnąć pomimo tego, iż tylna klapka jest zdejmowana, bo jak wspominałem wyżej – akumulator jest wymienny. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem telefon tego typu, ale muszę przyznać, iż to dosyć odważny krok. W wodoszczelności w niczym nie przeszkadza nieosłonięty port USB-C i minijack 3,5 mm.
Zapomniałbbym jeszcze o jednym detalu – kabel USB-A – USB-C ma tak grubą osłonę, iż się słabo wygina. Mała rzecz, ale za to dopełnia obrazu solidnego urządzenia.
Płynność działania telefona Gigaset GX6 to duży plus
Niektórzy niewtajemniczeni, gdy widzą w specyfikacji nazwę MediaTek, to czym prędzej oddalają się, bo boją się tego układu. To duży błąd, ponieważ procesor ten w niczym nie odstaje pod względem płynność działania konkurencyjnemu układowi ze stajni Qualcomma. 6 GB RAM w zupełności wystarcza do tego, żeby nie drażnić użytkownika czasem wczytywania się aplikacji, czy wolnym otwieraniem się kolejnych kart w przeglądarce. Producent zdecydował się na praktycznie czystego Androida, co jest dużym plusem.
Czujnik linii papilarnych producent umieścił w przycisku zasilania. Działa bez żadnych problemów, nie zdarzyła mi się sytuacja, żeby nie udało się odblokować telefonu za jego pomocą.
Jeżeli chodzi o działanie sieci 5G to potwierdzam, iż telefon ją obsługuje i działa dobrze. Jakość połączeń jest bez zarzutu, ale muszę zaznaczyć, iż pojedynczy głośnik w tym telefonie nadaje się praktycznie wyłącznie do rozmów. Jest głośny, dobrze odwzorowuje głos, ale muzyka brzmi na nim słabo. Ale nikt nie obiecywał multimedialnej maszyny, tylko pancerny telefon do trudnych zadań. Słuchanie muzyki najwidoczniej nie mieści się w tym zakresie.
Do ekranu nie mam żadnych zastrzeżeń
Przyczepię jednak do ramek, które moim zdaniem są zbyt grube i można było uszczknąć z ich grubości po milimetrze, dwóch bez szkody dla całokształtu urządzenia. Z drugiej strony producent broni się tym, iż dzięki temu telefon ma większa odporność, ale faktem pozostaje to, iż rzucają się w oczy.
Gigaset GX6 nie ma także adaptacyjnej częstotliwości odświeżania – należy wybrać jedną z trzech wartości: 60, 90 i 120 Hz. Nie jest to może specjalnie uciążliwe, ale warto o tym pamiętać. Poza tym nie mam zastrzeżeń – kąty widzenia są dobre jak na ten typ wyświetlacza, kontrast jest bardzo dobry, a jasność i czytelność jest bez zarzutu. Nie ma problemu z odczytem treści choćby w ostrym zimowym słońcu na szczycie góry.
Czas pracy jest bardzo dobry – telefon bez problemu wytrzyma dwa dni na jednym ładowaniu. A jak ktoś w ogóle nie lubi ładować telefonu albo nie ma takiej możliwości, bo właśnie prowadzi ofensywę, to wystarczy, iż dokupi sobie drugi akumulator, zmieni go i cyk, kolejne dwa dni pracy dodane.
Ładowanie do pełna z mocą 30 W zajmuje trochę ponad godzinę. Telefon obsługuje ładowanie bezprzewodowe oraz można go używać jako powerbanku dla innych urządzeń.
Aparat Gigaseta GX6 daje radę
Nie jestem mistrzem fotografii mobilnej, moje zdjęcia nie zdobędą światowych nagród, ale okiem zwykłego użytkownika jestem w stanie ocenić, iż efekty pracy aparatu Gigaset GX6 są dobre. Zresztą, oceńcie sami.
A tak prezentują się nocne możliwości zoomu.
Test Gigaset GX6 pozwolił mi dowiedzieć się kilku rzeczy
Jedna jest oczywista – pasek do telefonu to rigcz w czystej postaci. Druga, iż choćby ciężkie i pancerne telefony mogą być przyjemne w użyciu. Gdyby moja praca odbywała się w trudniejszych warunkach niż biurowe i domowe, to rozważyłbym zakup tego telefonu. Podobnie, gdy chciałbym więcej czasu spędzać w lesie i tego typu aktywnościach, to też byłby to dobry wybór.
Ma swoje minusy, takie jak głośnik, czy ogromne ramki, ale ostatecznie jest to kawał dobrego telefonu, a przymiotnik niemiecki doskonale do niego pasuje. Gigaset GX6 nie jest finezyjny, nie jest piękny, ale sprawia wrażenie tak solidnego, iż będzie działał jeszcze bardzo długo. I chyba o to chodzi w tego typu urządzeniach.