Ile powinien kosztować telefon, z którego na co dzień będzie się fantastycznie przyjemnie korzystać, bez wyrzucania sobie, iż mogliśmy dopłacić do czegoś droższego? Wyciągnąłem kartę SIM z mojego podstawowego telefonu, przełożyłem ją do najnowszego POCO F5 Pro i wyruszyłem prosto w weekend, szukać odpowiedzi na to pytanie.
Początkowo nie oczekiwałem zbyt wiele – 2799 zł to w obecnych czasach przeważnie cena za rozsądny telefon, który niczym nie rozczarowuje, ale też niczym przesadnie nie zaskakuje. W tym przypadku jednak było inaczej – POCO F5 Pro okazał się kieszonkową rakietą, jeżeli chodzi o wydajność, z szeregiem rozwiązań, których zwykle moglibyśmy szukać w zdecydowanie wyższym segmencie cenowym.
Ale zacznijmy ten weekend po kolei. Czyli od rana.
Rano trzeba telefon oczywiście… naładować.
Zazwyczaj jest to czynność raczej mało ekscytująca – i do tego w większości przypadków realizowana przez noc – ale skoro weekend miał być pełen wrażeń, zdecydowałem się na mały eksperyment. Poprzedniego wieczora nie podłączyłem F5 Pro do ładowania, zakładając, iż przed całodziennym wyjazdem naładuję go rano – i to na krótko przed faktycznym opuszczeniem domu. Skoro na pokładzie jest szybkie ładowanie (67 W) i w zestawie dostajemy odpowiednią ładowarkę – dlaczego nie sprawdzić, czy te wszystkie deklaracje są prawdziwe.
Ostateczne przygotowania do wyjazdu trochę się przy tym przedłużyły i zamiast planowanych 20 minut, POCO F5 Pro spędził na ładowarce mniej więcej 30 minut. Efekt? Z początkowych 30 proc. wskaźnik naładowania zmienił się na… 99 proc. Pewnie jeszcze chwila i miałbym imponujące 100 proc., ale czas naglił i trzeba było ruszać. 5160 mAh, choćby bez naładowania do pełna, i tak wystarczy mi bez trudu na cały dzień – i to z zapasem. A gdybym przy tym nie był fanem ładowania przewodowego – mógłbym z mocą 30 W ładować F5 Pro bezprzewodowo – na tej półce cenowej to raczej nie zdarza się zbyt często.
Czas ruszać w drogę. I czas na pierwsze zaskoczenie.
Jest nim wyświetlacz. Nie tylko jest przyjemnie ogromny (6,67″), nie tylko oferuje bardzo dobrą rozdzielczość (WQHD+ / 3200 x 1440 pikseli), ale też jest po prostu absolutnie pięknym AMOLED-em, z doskonałym kontrastem i odświeżaniem o częstotliwości do 120 Hz, doładowany Pro HDR, wsparciem dla Dolby Vision oraz ultra wysoką częstotliwością próbkowania dotyku na poziomie 420 Hz. Uff.
Niestety ze względu na to, jak dobrze wygląda ten wyświetlacz, w drodze do domu zostało jednogłośnie przegłosowane (znaczy: był jeden głos „za”), iż wykorzystywanie takiego telefonu do nawigacji to marnotrawstwo, a telefon trafił w ręce żony, która postanowiła przez ten czas ponadrabiać odcinki ulubionego serialu.
Zanim jednak straciłem moją weekendową nawigację, miałem okazję przekonać się o jeszcze jednej zalecie AMOLED-a z POCO F5 Pro – jest zaskakująco wręcz jasny. Na tyle jasny, iż choćby bardzo słoneczne dni tego weekendu, spędzane na otwartych przestrzeniach, nie sprawiały, iż treści na ekranie przestawały być czytelne. Sprawdzenie mapy w trakcie wędrówki? Bez problemu. Zerknięcie na nawigację, kiedy słońce złośliwie świeci właśnie w kierunku wyświetlacza? Zero komplikacji.
W drugą stronę zresztą też jest adekwatnie wzorowo – choćby jeżeli korzystamy z telefonu w pomieszczeniach, gdzie światła jest bardzo mało, automatyczny poziom jasności jest dobierany tak, żeby nie wypalić nam oczu. Producent twierdzi przy tym, iż poziomów automatycznej regulacji jasności jest 16 000, a czujniki światła umieszczono i z przodu, i z tyłu urządzenia. Oczywiście nie liczyłem, czy faktycznie tych poziomów jest kilkanaście tysięcy, ale efekt jest dokładnie taki, jakiego…
… adekwatnie nie wiem, czy należy się spodziewać, bo w niemal każdym aspekcie wyświetlacz POCO F5 Pro trochę wykracza poza to, czego można byłoby oczekiwać po telefonie w takiej cenie. A biorąc pod uwagę, iż wypełnia on adekwatnie cały front telefonu i adekwatnie definiuje nasze wrażenia z codziennego użytkowania – przez cały weekend miałem odczucie, iż korzystam ze sprzętu z półki zdecydowanie wyższej, niż sugerowałaby to kwota, jaką trzeba za niego zapłacić.
A co najlepsze – nie jest jedyny aspekt F5 Pro, który każe nam zapytać: serio, ten telefon kosztuje tylko tyle?.
POCO F5 Pro jest po prostu piekielnie wydajny.
I przy okazji odpowiada na pytanie „czy warto kupić tegoroczny telefon ze średniej półki cenowej, czy sztandarowy model z zeszłego roku”. Powód w tym przypadku jest prosty – POCO F5 Pro wyposażono w Snapdragona 8 pierwszej generacji – czyli układ z zeszłorocznych sztandarowych telefonów – ale w wersji z plusem. To oznacza, iż to ten poprawiony – oferujący równie świetną wydajność, ale zdecydowanie lepszy, jeżeli chodzi o kulturę i temperaturę pracy, a także utrzymywanie wysokiej wydajności choćby przy długotrwałym, zasobożernym użytkowaniu. jeżeli więc zamierzacie korzystać z telefonu długo i intensywnie, np. grając w gry mobilne – tak, Snapdragon z Plusem zdecydowanie wygrywa. I przy okazji w przypadku większości zastosowań i tak nie widać wielkiej różnicy, czy korzystamy z poprawionej wersji 8 Gen.1, czy zdecydujemy się na sporą dopłatę, żeby tylko mieć telefon z 8 Gen. 2.
Jak to wygląda w praktyce? Miałem okazję sprawdzić to po górskich weekendowych wędrówkach, zalegając na kanapie i zagrywając się w niemal wszystko, co tylko ma do zaoferowania sklep Google Play. Mogę napisać to w dużym skrócie: F5 Pro to wspaniały sprzęt szczególnie dla tych, którzy uwielbiają mobilną rozrywkę w wydaniu growym. Snapdragon 8 Gen 1 Plus w połączeniu z 12 GB LPDDR5 RAM i dużym, fantastycznym ekranem to naprawdę połączenie wręcz stworzone dla tych, którzy właśnie w taki sposób spędzają popołudnia czy wieczory. Płynność rozgrywki stoi na adekwatnie najwyższym możliwym poziomie, ekrany ładowania znikają błyskawicznie, a do tego telefon praktycznie się nie nagrzewa – po długiej zabawie robi się ciepły, ale nie wpływa to na wydajność ani na wrażenia z użytkowania.
I to by było chyba na tyle, jeżeli chodzi o kupowanie zeszłorocznych modeli z najwyższej półki, żeby zyskać wysoką wydajność. Tym bardziej, iż spora część zeszłorocznych topowych modeli… dalej jest droższa niż F5 Pro, a przy okazji oferują Snapdragona bez Plusa. Gdyby tego było mało – wydajność POCO F5 doceniłem nie tylko ja – właśnie ta seria jest bohaterem współpracy POCO i ESL Gaming podczas 26 sezonu ESL Mistrzostw Polski w CS:GO.
Ale zaraz. Skoro był wyjazd, to muszą być zdjęcia.
I były, a przy okazji – z racji mocno zmiennej pogody – udało mi się sprawdzić, iż choć POCO F5 Pro oferuje odporność na kurz i wodę tylko na poziomie IP53, to ani wycieczka w góry i noszenie go luzem w kieszeni, ani zaskakujące opady deszczu, nie zrobiły na nim większego wrażenia.
Wrażenie robi natomiast aparat, a raczej kombinacja trzech elementów – sporej maksymalnej rozdzielczości głównego modułu, wysokiej jasności, bardzo dobrej stabilizacji optycznej i oprogramowania.
To pierwsze – w razie potrzeby – pozwoli nam zarejestrować w odpowiednich warunkach bardzo szczegółowe zdjęcia, potencjalnie wyraźnie bogatsze w detale niż te standardowe, o rozdzielczości 16 megapikseli, na które zresztą i tak trudno narzekać. Wysoka jasność obiektywu sprawia natomiast, iż w razie potrzeby możemy skutecznie rozmyć tło, choćby bez konieczności wykorzystywania specjalnego trybu – który, swoją drogą, spisuje się naprawdę dobrze.
Nawet przy włosach w nieładzie POCO F5 Pro poradził sobie tak, jak trzeba:
Całkiem spora matryca i jasny obiektyw dają przy okazji jeszcze jeden przyjemny efekt – choćby jeżeli światła jest odrobinę mniej (np. w cieniu), oprogramowanie aparatu i tak stara się dobrać jak najniższe ISO i jak najkrótszy czas naświetlania. To z kolei sprawia, iż zdjęcia, na których jest coś, co intensywnie i w sposób nieprzewidywalny się porusza – np. zwierzę lub dziecko – nie wychodzą rozmazane. A to w przypadku mojego psa nie jest wcale taka łatwa sztuka, bo nie usiedzi w miejscu choćby przez sekundę.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze optyczna stabilizacja w FullHD i 30 kl./s., która naprawdę potrafi upłynnić nasze ujęcia – choćby jeżeli podczas nagrywania idziemy albo biegamy. Przy czym sam nie jestem przesadnie częstym użytkownikiem rejestratora wideo w telefonie, ale za to regularnie zdarza mi się robić panoramy. I w przypadku F5 Pro nie było z tym najmniejszego problemu, choćby bez wszystkich standardowych sztuczek w rodzaju wstrzymywania oddechu czy superstabilnego stania na ugiętych nogach. Ot, włączenie trybu panoramy, przesunięcie telefonu we wskazanym kierunku i już – potężna, 50-megabajtowa panorama bez widocznych błędów wylądowała w pamięci mojego telefonu.
To jaki jest POCO F5 Pro po pierwszym weekendzie?
Intrygujący, biorąc pod uwagę jego cenę i to, co oferuje – szczególnie w kwestii wyświetlacza, wydajności, ładowania i możliwości zabawy w robienie w zdjęcia i wideo. Na odkrycie wszystkich wad i zalet F5 Pro przyjdzie jeszcze czas w najbliższych tygodniach i podczas przygotowywania finalnej recenzji.
Ale adekwatnie już teraz wiem, iż to telefon zdecydowanie lepszy, niż mogłaby to sugerować jego cena. I przy okazji taki, z którego mógłbym z powodzeniem korzystać na co dzień i chyba niczego by mi nie brakowało.