
Awaria ciśnienia, przerwana łączność z wieżą i prywatny samolot, który sam zmienia kurs, wybiera lotnisko i ląduje bez pomocy pilotów. Po raz pierwszy w historii system Autoland uruchomił się automatycznie i doprowadził maszynę do bezpiecznego lądowania.
Do zdarzenia doszło w sobotę 20 grudnia. Niewielki, prywatny Beechcraft Super King Air wystartował z Aspen w Kolorado, wykonując rutynowy lot. W czasie wznoszenia piloci zgłosili problem z dehermetyzacją kabiny, czyli utratą ciśnienia, które pozwala normalnie oddychać na dużej wysokości. Przy gwałtownej utracie ciśnienia organizm ma tylko chwilę na reakcję – stąd procedury wymagają natychmiastowego założenia masek tlenowych i szybkiego zejścia na niższą wysokość.
Przerwana łączność i chwile grozy wśród załogi samolotu
Według relacji mediów, po zgłoszeniu problemu doszło do przerwania łączności z kontrolą ruchu lotniczego. Z punktu widzenia wieży sytuacja była bardzo poważna: maszyna z problemami technicznymi, brak odpowiedzi pilotów, zagrożenie dla załogi i potencjalnie innych statków powietrznych w okolicy.
Mimo tego samolot ostatecznie bezpiecznie wylądował na lotnisku Rocky Mountain Metropolitan, niedaleko Denver, około godziny 14:20 czasu lokalnego. Na miejscu błyskawicznie pojawiły się służby ratunkowe. Straż pożarna z okręgu North Metro opublikowała nagranie z interwencji: widać na nim dwie osoby wysiadające z maszyny i strażaka idącego w ich kierunku po pasie startowym. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.
Kiedy komputer przejmuje dowodzenie
Kluczowy moment tej historii rozegrał się w kokpicie, w chwili, gdy samolot stracił ciśnienie. Załoga, stosując się do procedur, założyła maski tlenowe. Jednocześnie gwałtowna dehermetyzacja uruchomiła w maszynie specjalny tryb awaryjny – system Autoland.
To właśnie on przejął kontrolę nad samolotem. Według oświadczenia operatora maszyny, firmy Buffalo River Aviation, system sam wybrał odpowiednie lotnisko, kierując się zestawem zaprogramowanych kryteriów: długością pasa, infrastrukturą, odległością i warunkami. Następnie nawigował do celu, sterował podejściem i kontrolował sam moment przyziemienia.
System nie tylko prowadził samolot, ale także automatycznie komunikował sytuację awaryjną drogą radiową. Dla kontrolerów oznaczało to, iż mimo braku klasycznej rozmowy z pilotami system na bieżąco informował o trybie lotu i planowanym lądowaniu. Producent systemu, firma Garmin, potwierdził, iż była to pierwsza w historii sytuacja, w której ich Autoland uruchomił się w trybie awaryjnym i sam doprowadził maszynę do bezpiecznego lądowania. Zaznaczono, iż technologia zadziałała zgodnie z założeniami, a szczegółowe dane z lotu zostaną przeanalizowane i przedstawione później.
Piloci byli przytomni, ale zdali się na automat
Pierwsze doniesienia medialne sugerowały, iż samolot wylądował w pełni autonomicznie dlatego, iż piloci byli nieprzytomni. Taki obraz sytuacji gwałtownie zdementował operator maszyny. Szef Buffalo River Aviation, Chris Townsley, wyjaśnił, iż załoga była przytomna i w pełni świadoma, ale świadomie zdecydowała się pozwolić systemowi Autoland przejąć stery w nieprzewidywalnej, nagłej sytuacji.
Innymi słowy, nie był to przypadek, w którym komputer uratował samolot bez wiedzy ludzi, ale moment, w którym piloci uznali, iż najbezpieczniej będzie ograniczyć liczbę zmiennych i zaufać procedurom zaprojektowanym właśnie na takie okoliczności.
To bardzo istotny szczegół, bo pokazuje, jak współczesne lotnictwo wyobraża sobie rolę automatyki. System nie zastępuje pilotów, ale w krytycznej chwili daje im dodatkowe narzędzie. Załoga koncentruje się na kontroli sytuacji medycznej, bezpieczeństwie kabiny i ewentualnym wsparciu dla komunikacji, a komputer przejmuje monotonne i wymagające precyzji zadania związane z prowadzeniem samolotu do lądowania.
Świadkowie zdarzenia, w tym piloci przebywający na płycie lotniska, pisali później w mediach społecznościowych, iż to pierwszy raz, gdy mogli na żywo zobaczyć w działaniu technologię zaprojektowaną jako ostatnia linia obrony w sytuacjach zagrożenia życia.
Autoland – krok dalej niż klasyczny autopilot
Zauważmy, iż w lotnictwie cywilnym systemy automatycznego lądowania nie są tak naprawdę żadną nowością. Od lat pozwalają pilotom bezpiecznie sprowadzać samoloty na pas w gęstej mgle czy przy bardzo słabej widoczności. Różnica polega na tym, iż tradycyjny system autolandu uruchamia i nadzoruje pilot.
Autoland Garmina to rozwinięcie tej idei. Działa jak inteligentny strażnik w kokpicie. Ma za zadanie rozpoznać sytuację, w której pilot może być niezdolny do wykonywania obowiązków – np. z powodu nagłego pogorszenia stanu zdrowia, zatrucia dymem, nagłej utraty przytomności lub, jak w tym przypadku, potencjalnych konsekwencji gwałtownej utraty ciśnienia.
Po aktywacji system samodzielnie wybiera lotnisko, analizując zasięg, długość pasa, przeszkody terenowe i pogodę. Następnie wykonuje całą sekwencję czynności: zmienia trasę, obniża wysokość, włącza odpowiednie konfiguracje, prowadzi podejście i lądowanie, a na koniec hamuje i zatrzymuje maszynę. Jednocześnie utrzymuje komunikację radiową z kontrolą ruchu lotniczego, przekazując informację o trybie awaryjnym.
Technologia zadebiutowała komercyjnie kilka lat temu, ale dotąd traktowano ją przede wszystkim jako zabezpieczenie na wypadek skrajnych scenariuszy – np. gdy jedyny pilot traci przytomność w małym samolocie, a na pokładzie są pasażerowie, którzy nie mają zielonego pojęcia o lataniu. Zdarzenie w Kolorado pokazało, iż system może działać także wtedy, gdy piloci są świadomi, ale uznają, iż to komputer ma w danej chwili najlepsze szanse, by doprowadzić lot do końca bez dodatkowego ryzyka.
Jest tego więcej
Ustaw Spider’s Web jako preferowane medium w Google















