
Nowy okręt podwodny Rosji może przenosić drony nuklearne Posejdon. Chabarowsk został oficjalnie zaprezentowany w Siewierodwińsku.
Na oczach rosyjskiej elity wojskowej do wody spłynął Chabarowsk, czyli nowy atomowy okręt podwodny. To pierwszy okręt z serii nosicieli nuklearnych torped zdolnych do rażenia celów z dystansu międzykontynentalnego. Moskwa nie ukrywa, iż to demonstracja siły.
Rosyjski niszczyciel w nowym wydaniu
Jak czytamy na łamach portalu Army Recognition, w jednej z najpilniej strzeżonych stoczni Rosji, w Siewierodwińsku, uroczyście zwodowano okręt Chabarowsk, czyli potężną jednostkę o napędzie atomowym, która nie przypomina klasycznych nosicieli rakiet balistycznych. Jej zadaniem jest przenoszenie i obsługa podwodnych dronów uderzeniowych Posejdon, czyli zrobotyzowanych torped zdolnych do przenoszenia głowic jądrowych i operowania na głębokościach oraz dystansach, które dotąd pozostawały poza zasięgiem standardowych systemów broni.
Choć Rosja nie ujawnia szczegółowych parametrów technicznych Chabarowska, to mówi się, iż może to być okręt projektu 09851. Oznacza to platformę wyspecjalizowaną nie w odpalaniu rakiet, ale w dyskretnym przemieszczaniu się i uruchamianiu broni nowej generacji. Wbrew tradycyjnym schematom, okręt ten może działać jako matka dla autonomicznych dronów uderzeniowych, pozostających jednocześnie poza zakresem obecnych umów rozbrojeniowych.
Strategiczna broń Rosji w dobie wojny hybrydowej
Nowy okręt to istotny element rosyjskiej strategii odstraszania. Dzięki zdolnościom do działania w głębokich wodach i nietypowym trajektoriom dronów, Chabarowsk staje się trudnym celem dla sił NATO. Działa w rejonach, gdzie Zachód ma ograniczoną obecność pod wodami, m.in. na Arktyce i na Pacyfiku. Konstrukcja okrętu wskazuje, iż Rosja stawia na koncentrację siły. Zamiast dziesiątek mniejszych nosicieli, jeden duży, silnie chroniony okręt ma pełnić rolę głównej platformy uderzeniowej z głębin. To przeciwieństwo podejścia USA i państw NATO, które testują rozproszone systemy bezzałogowe.
Jednym z najbardziej niepokojących aspektów programu jest to, iż broń ta nie mieści się w dotychczasowych ramach prawnych kontroli zbrojeń. Drony nie są rakietami balistycznymi. Nie podlegają więc żadnemu z istniejących układów o rozbrojeniu nuklearnym. To tworzy zupełnie nową przestrzeń niepewności w relacjach międzynarodowych.
Obecność Chabarowska na wodach oceanicznych z całą pewnością zmusi NATO do przemyślenia strategii wykrywania, odstraszania i reagowania. A przynajmniej powinna. Jednym z możliwych kierunków jest budowa nowych sieci sonarowych oraz czujników morskich, które mogłyby identyfikować ruchy powolnych, ale groźnych dronów nuklearnych.













