Zbrodnia sprzed 2300 lat. Znaleźli odcisk palca w smole

konto.spidersweb.pl 2 godzin temu

Nieudany najazd sprzed 2300 lat, zatopiona łódź i odcisk palca w smole. Naukowcy sprawdzają, kto napadł wyspę Als.

Ponad 2 tysiąclecia temu grupa wojowników przypłynęła na duńską wyspę Als, by urządzić brutalny najazd. Wyprawa zakończyła się klęską, a zwycięzcy wrzucili zdobyczną łódź i broń w bagno jako ofiarę dla bogów. Dziś ta sama łódź, znana jako łódź z Hjortspring, stała się jednym z najdziwniejszych miejsc zbrodni w archeologii. Nowe badania pokazały na jej poszyciu coś, czego nikt się nie spodziewał: odcisk ludzkiego palca sprzed około 2300 lat. I to właśnie ten drobny ślad zmienia sposób, w jaki patrzymy na dawnych napastników.

Nieudany najazd, który przetrwał w bagnie

Cała historia zaczyna się w IV w.p.n.e. Na niewielką wyspę Als na południu dzisiejszej Danii przypływa kilka drewnianych łodzi. Na pokładach znajdują wojownicy z tarczami, włóczniami i mieczami, przygotowani na szybki atak. Ich plan się nie udaje. Zamiast łupów czeka ich porażka.

Po bitwie obrońcy wyspy zbierają zdobyczną broń i jeden z wrogich okrętów. Zamiast użyć go ponownie, rytualnie go rozbrajają: ładują do środka uzbrojenie pokonanych i zatapiają całość w bagnie Hjortspring Mose. Dla nich był to religijny gest wdzięczności – ofiara złożona bogom za zwycięstwo. Dla nas – kapsuła czasu.

Pod koniec XIX w. z bagnistej ziemi wydobyto niezwykle dobrze zachowaną łódź wykonaną z drewna lipowego. To najstarsza znana jednostka tego typu w Skandynawii, długa na kilkanaście metrów, zbudowana z cienkich desek przewiązanych linami. Przez długi czas badacze myśleli, iż mamy do czynienia jedynie z pamiątką po nieudanym morskim rajdzie. Brakowało informacji, skąd dokładnie przypłynęli napastnicy.

Odcisk palca w smole, czyli najstarszy profil sprawcy

Jak czytamy na łamach Gizmodo, nowe badania wnętrza łodzi przyniosły odkrycie, które brzmi jak scenariusz dobrego serialu kryminalnego. Na jednym z fragmentów materiału uszczelniającego poszycie – twardej, żywicznej masy używanej do zabezpieczania szczelin przed wodą – badacze wypatrzyli rysunek linii papilarnych. To częściowy odcisk palca człowieka, który ponad 2 tys. lat temu własnymi rękami wciskał smolisty materiał między deski.

Ta masa to nic innego jak dawna wersja tego, co dziś nazywamy kitem okrętowym. W języku technicznym mówimy o uszczelnieniu, czyli kauczkowatej, smolistej warstwie, która wypełnia szczeliny między deskami i zapobiega przeciekaniu wody. W tamtym czasie przygotowywano ją z żywicy i destylowanych produktów drewna iglastego, czyli tzw. dziegciu albo smółki.

Współczesna kryminalistyka potrafi porównać odcisk palca z bazą danych i wskazać konkretną osobę. W przypadku wojownika sprzed 2300 lat to oczywiście niemożliwe. Mimo to ten maleńki ślad robi ogromne wrażenie. To nagle bardzo bezpośrednie spotkanie z jednym konkretnym człowiekiem, który brał udział w budowie łodzi – widzimy jego linie papilarne tak samo wyraźnie, jak na świeżym śladzie na szybie.

Żywiczny trop prowadzi nad Bałtyk

Najciekawszy okazał się jednak sam skład tej smoły. Badacze przeanalizowali substancję chemicznie i ustalili, iż łódź była uszczelniana tzw. dziegciem sosnowym, czyli produktem otrzymywanym z drewna sosny. To istotny trop, bo tego typu materiał opłaca się wytwarzać tam, gdzie jest dużo lasów iglastych.

Przez lata część badaczy podejrzewała, iż napastnicy mogli pochodzić z okolic dzisiejszego Hamburga i szeroko pojętego południowego wybrzeża Morza Północnego. Nowe analizy sugerują jednak coś innego: wszystko wskazuje na regiony nadbałtyckie, bogate w sosnowe lasy.

Jeśli łódź rzeczywiście została zbudowana gdzieś nad Bałtykiem, oznacza to, iż wojownicy zdecydowali się na ryzykowny rejs liczący setki kilometrów przez otwarte morze. To już nie jest tylko lokalna potyczka sąsiadów, ale poważnie zaplanowana ekspedycja, wymagająca znajomości prądów, wiatru i sztuki żeglowania po otwartym akwenie. Dla badaczy dziejów północnej Europy to mocny argument, iż już w epoce żelaza istniały dalekosiężne szlaki morskie, a rajdy z odległych wybrzeży nie były niczym niezwykłym.

Łódź sprzed epoki Rzymu

Wraz z analizą smoły badacze ponownie przyjrzeli się materiałom, z których wykonano łódź. Deski powstały z drewna lipowego, a poszczególne elementy były ze sobą połączone dzięki lin wykonanych z łyka lipowego. Jest to wewnętrzna, włóknista warstwa kory, którą można rozszczepić na elastyczne pasma.

Właśnie te włókna stały się kolejnym źródłem informacji. Zastosowano datowanie radiowęglowe, czyli metodę polegającą na pomiarze zawartości izotopu węgla w materiale organicznym. Na tej podstawie ustalono, iż liny powstały między 381 a 161 r. p.n.e. – to środek tzw. przedrzymskiej epoki żelaza w Europie Północnej.

To okres, kiedy Imperium Rzymskie dopiero nabiera kształtu daleko na południu, a Skandynawia żyje własnym rytmem: rozwijają się lokalne elity, kontakty handlowe i sztuka wojny, której jednym z filarów są właśnie szybkie łodzie, takie jak ta znaleziona.

Badacze podkreślają, iż jeszcze dokładniejszą odpowiedź mógłby dać tzw. pomiar słojów rocznych w deskach, czyli dendrochronologia. jeżeli uda się dopasować wzór słojów do znanych sekwencji z konkretnych regionów, będzie można z dużą precyzją wskazać, w jakim lesie rosło drzewo, z którego wycięto poszycie łodzi.

DNA z żywicznej taśmy klejącej

Największe nadzieje naukowcy wiążą jednak z samą smołą. Dziś wiemy, iż w takich lepkich materiałach potrafią przetrwać ślady biologiczne: mikroskopijne fragmenty skóry, potu, śliny czy włosów. Współczesne laboratoria potrafią wydobyć z nich DNA, czyli materiał genetyczny.

Jeśli z żywicznego uszczelnienia uda się wyizolować starożytne DNA, badacze dostaną w ręce coś na kształt profilu genetycznego człowieka, który zostawił tam odcisk palca. Nie po to, by go zidentyfikować z imienia, ale by sprawdzić, do jakiej populacji był najbardziej podobny. To pozwoliłoby ostatecznie rozstrzygnąć, czy wojownicy z Hjortspring byli mieszkańcami dzisiejszej Danii, przybyszami z niemieckiego wybrzeża, czy raczej ludźmi z dalekich brzegów Bałtyku.

Na razie łódź z Hjortspring pozostaje jednym z najważniejszych świadków morskiej wojny w Europie sprzed epoki Wikingów. Dzięki nowym technikom analizy z obiektu muzealnego zmienia się w pełnoprawne miejsce zbrodni, gdzie każdy odprysk smoły i każdy fragment liny może opowiedzieć coś nowego.

*Grafika wprowadzająca wygenerowana przez AI

Idź do oryginalnego materiału