Recenzja Knog Blinder E + akumulator Blinder X

magazynbike.pl 1 tydzień temu

Knog to firma niekonwencjonalna, z nietypowych rozwiązań też słynie. Jak wiadomo kopiowanie to najwyższy stopień uznania, nieprzypadkowo też jej produkty chętnie są podrabiane. Ale Australijczycy zawsze trochę są do przodu, oferując tzw. wartość dodaną. W przypadku oświetlenia Blinder z serii E i X jest to tzw. modularność. O co chodzi? O możliwość zbudowania wymarzonego zestawu z części i tak dokładnie zrobiliśmy. A potem został sprawdzony w odpowiednio wymagający sposób w wyścigu ultra!

Ale adekwatnie po co?

W dobie taniego oświetlenia z Aliexpess i pokrewnych portali, gdzie lampki kosztują grosze, szukanie i wybieranie produktów markowych, które będą od nich lepsze, wydaje się być fanaberią. Chyba, iż ktoś ma określone wymagania i oczekuje produktu, który działa dłużej niż kilka godzin. Bo przy całym naszym entuzjazmie do tanich zakupów – a kto ich nie robi, niech pierwszy rzuci kamieniem – nasze doświadczenia są z nimi mieszane. Stopień zadowolenia jest zaś wprost proporcjonalny do wielkości oczekiwań. jeżeli te są małe, tak jak cena, to można się pozytywnie zaskoczyć. Bardzo często jednak produkty droższe i jednocześnie bardziej skomplikowane mają ograniczoną użyteczność. Nietrzymanie wymiarów przez zębatki tylne (problem z założeniem na bębenek), albo niedokładnie działająca przerzutka to przykłady pierwsze z brzegu, tylko z ostatniego czasu, ale czasami oszczędzanie po prostu nie ma sensu i jest mało opłacalne. To oczywista oczywistość – lepiej jeden produkt dobry, którego można używać dłużej, niż kilka byle jakich. Co wychodzi też z korzyścią dla środowiska.

Dlatego też, jak przystało na świadomych konsumentów, trafiliśmy do krakowskiego Bike-RS. To brzmi trochę jak żart, ale rzeczywiście tak było, bo ten sklep przypomina wielką bombonierkę, a wizyta tam to zawsze przyjemność. Założenie było proste – lampka przednia miała świecić bez przerwy 12 godzin. Zdjęcia powyżej pochodzą z jednej z poprzednich wizyt w sklepie, ale za każdym razem jest podobnie – ilość komponentów do wyboru może przytłoczyć. Dlatego też oddaliśmy się w ręce Filipa, który pomógł nam w decyzji. Wróciliśmy do Wrocławia z zestawem – akumulator Knog Blinder X (449 zł), lampka Knog Blinder E 900 (299 zł) i Knog Blinder E 1300 (439 zł).

Blinder X
Blinder E 900
Blinder E 1300

Dlaczego tak? Bo cały system elementów na to pozwala, a wybrać można nie tylko źródło zasilania, ale też lampkę, czy też ładniej mówiąc głowicę. Kod zaś oznaczeń Knoga jest prosty – „E” w nazwie oznacza te lampki, które przeznaczone są także – albo jak się to mówi ładnie kompatybilne – z rowerami elektrycznymi. Co przekłada się na „e-friendly”, czyli możliwość podłączenia przewodem, jakim dostajemy w komplecie, bezpośrednio do głównego akumulatora. Liczba z tyłu to zaś oczywiście jasność i tak E 900 czy E 1300 oznaczają maksymalną moc świecenia w lumenach. Oprócz wersji „E” są też lampki „X”, pozbawione opcji połączenia z systemem elektryka, sprzedawane od razu z akumulatorami, z jasnością sięgającą 2300 lumenów.

A propos elektryków, specyfikacja serii E mówi: „Lampka Blinder E 900 jest zasilana przez system e-roweru i kompatybilna z silnikami elektrycznymi wiodących producentów, takich jak Bosch, Brose, Shimano Steps, Yamaha i inne.” W związku z tym możecie spodziewać się uzupełnienia testu po tym, jak zrobimy wystarczającą ilość kilometrów także z różnymi akumulatorami w eMTB.

Dlaczego wzięliśmy dwie głowice? Bo większa moc oznacza większy pobór energii, postanowiliśmy pokombinować PRZED wyścigiem nie tylko z mocowaniem, ale i z możliwą długością działania. Kusił też zewnętrzny pilot w E 1300… ale okazało się, iż nie ma wówczas przełącznika w samej lampce, ale dochodzi dodatkowy kabel go łączący. Lampka zaś założona na obejmie na baranku, w górnym chwycie, także bez pilota była łatwo dostępna. Tym samym na rzecz prostoty – i wiedząc iż 900 lumenów to zwykle aż za wiele – padło na wariant E 900. I to on finalnie trafił do dalszego testowania. A na sam wyścig akumulator do torebki na rurze górnej, bo to także było wygodniejsze. Choć w zestawie jest podstawka i pasek, które pozwalają zamontować go bezpośrednio na ramie – ten wariant także sprawdzaliśmy, działa.

A potem było tak…

I… jeszcze ciemniej. I to przez 12 godzin, bo Wataha, w której startowała Justyna, jak przystało na wyścig w październiku, w dużej części odbywała się po ciemku. Ba, na dystansie 450 kilometrów, jakie przejechała tzw. „longiem”, przez większość czasu panowała noc.

Co oczywiście stanowiło też idealne warunki testowe, tym bardziej, iż tej samej nocy temperatura kilka przekraczała zero, co może mieć wpływ na efektywność akumulatora. Lampka, tak jak i Justyna, wyszła z tego testu zwycięsko. Po dojechaniu do mety działała dalej, a my… próbowaliśmy ją rozładować. Finalnie w podstawowy trybie świecenia (300 lm, światło stałe) osiągnęliśmy wynik ponad 24 godzin. To tryb, który swobodnie pozwala jechać bez zwalniania po szutrach.

Sprawdziliśmy też ile może działać z pełną mocą 900 lm – nie, nie jest to 8 h, jak mogłoby się wydawać z proporcji pojemność akumulatora dzielone przez moc światła. W warunkach stacjonarnych uzyskaliśmy 6 h (5:59 h dokładnie z pełną mocą 900 lm). Po 3 h dioda w akumulatorze zmienia kolor z zielonego na żółty, po 4 h na czerwony, po 5:15 zaczyna migać, po 5:59 światło i wszystko gaśnie. Całość przetestowana w temperaturze pokojowej 19 stopni, głowica, pomimo braku wiatru, nie przegrzewa się – jest ciepła, ale normalnie można ją dotknąć. Dlaczego nie 8 h? Prawdopodobnie część energii zmienia się właśnie w ciepło (jak piękne byłoby wykorzystanie go… niczym rękawiczek nawiasem mówiąc).

Specyfikacja podaje, iż cztery dostępne tryby mają odpowiednio: „High stały 900 lm @ 8 W; Pulse migający 450 lm; Strobe migający 450 lm; Low stały 300 lm; Eco migający 400 lm”.

Zalety i wady zestawu Blinder E + X

Czy to zestaw idealny? Oczywiście nie, ale doskonale spełnił swoje zadanie. Całość jest też bardzo dobrze wykonana – obejmy i uchwyty z wysokiej jakości aluminium, diody sygnalizujące moc i naładowanie akumulatora czytelne, bo zmieniają kolor. Lampkę widać też z boku, a tym samym rower – jest biały punkt z boku obudowy.

  • Bardzo pozytywnie oceniamy czas działania – pozwala on myśleć o tym, by było to podstawowe oświetlenie w ultra, bez wiezienia dynama lub dodatkowego akumulatora. Także dostępne tryby w zupełności wystarczają, choć jednego zamiast migania jeszcze lepsze byłoby światło stałe 450 lm – pomiędzy istniejącymi.
  • Mocowanie w jednym miejscu kierownicy, a raczej karbonowego kokpitu, było kompromisem, bo nie dało się przykręcić jej nigdzie indziej. Dopiero po zakończeniu testu okazało się, iż dostępny jest też już nowy uchwyt zgodny z zestawami GoPro (powyżej, 67 zł), który pozwala myśleć o zamocowaniu głowicy gdzie indziej – i prawdopodobnie znajdzie się w naszym wyposażeniu, bo to praktyczne i wygodne.
  • Przewód na wierzchu może nie wygląda zbyt elegancko, ale działa i nie było z nim problemów.
  • Szkoda, iż akumulator awaryjnie nie może być używany do ładowania innych urządzeń, wtedy, gdy lampka nie jest potrzebna. Złącze USB-C jest jednokierunkowe, i służy tylko do jego ponownego ładowania (około 3 godzin)
  • Brakowało nam precyzyjnego wskaźnika rozładowania – albo tak nam się wydawało na początku. Potem okazało się, iż akumulator „trzyma” bez końca i… dopiero pod koniec miga na czerwono. Więc wcześniej nie ma takiej potrzeby.
  • Warto wiedzieć, iż jest i wersja (dla zmyłki) nazwana E 120 StVZO, która ma moc maksymalną… 700 lumenów (co zrywa ze stylem czytelnego opisu), przygotowana pod kątem niemieckich przepisów o ruchu drogowym. A więc i oślepiania – wszystko co zgodne z StVZO w innych krajach uchodzi za „słabe”. jeżeli ktoś myśli więc przede wszystkim o tym, by inni uczestnicy ruchu czuli się komfortowo, to będzie adekwatny wybór. 700 lm przez cały czas jest wystarczające do szybkiego poruszania się po szosie, jak wynika z naszych dośiwdczeń.

Podsumowanie

Knog oferuje komponenty, z których można złożyć zestaw oświetlenia dokładnie odpowiadający zapotrzebowaniu. jeżeli tylko szukacie podobnej opcji będzie to rozwiązanie idealne. Bardzo długi czas działania plus dobre wykonanie to gwarancja zadowolenia. W testowanym wariancie to także interesująca opcja dla użytkowników elektryków, gdzie też bez ograniczenia w postaci wielkości akumulatora swobodnie można sięgnąć po mocniejszą opcję głowicy, by szaleć z większymi prędkościami w terenie.

Cena ma znaczenie drugorzędne, jeżeli priorytet ma bezpieczne dotarcie do celu. To się nie zmienia.

Zestaw w ramach płatnej współpracy dostarczyła firma Poręba Rowery, polski dystrybutor marki Knog.

Idź do oryginalnego materiału