Obcy istnieją, ale się nie spotkamy. Nowa hipoteza dołuje odkrywców

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Nie dlatego, iż ich nie ma, ale dlatego, iż są… tacy jak my. Nowa hipoteza wyjaśniająca słynny paradoks Fermiego zakłada, iż inteligentne cywilizacje istnieją, ale są równie technologicznie ograniczone jak nasza. Właśnie dlatego nigdy się nie spotkamy.

Od kiedy Enrico Fermi podczas lunchu w 1950 r. rzucił słynne: Gdzie Oni są?, naukowcy nie przestali się zastanawiać, dlaczego mimo miliardów gwiazd i ogromnego prawdopodobieństwa istnienia życia nie otrzymaliśmy żadnego znaku od obcej cywilizacji. To tzw. paradoks Fermiego, który wciąż pozostaje nierozwiązany.

Teraz amerykański astrofizyk Robin Corbet, związany z NASA i Uniwersytetem Maryland, proponuje odpowiedź, która jest zaskakująco przyziemna. W opublikowanej właśnie pracy przedstawia hipotezę radykalnej zwyczajności, według której obcy po prostu są do nas bardzo podobni i tak samo jak my nie mają wystarczająco zaawansowanej technologii, by kogokolwiek odnaleźć.

iPhone 42 zamiast hiperprzestrzeni

Jak tłumaczy Corbet, wyobrażenie o kosmicznych imperiach, podróżach z prędkością światła czy budowie megastruktur wokół gwiazd może być bardzo błędne. Zamiast tego inne cywilizacje mogą być na podobnym etapie rozwoju co my, mając iPhone’a 42 zamiast 17, ale wciąż nie potrafiąc opuszczać układu planetarnego ani budować obiektów widocznych z odległości galaktycznych. Takie podejście znacząco różni się od popularnych teorii o kosmicznych supercywilizacjach, które zbudowałyby gigantyczne latarnie elektromagnetyczne albo zostawiły ślady swojej obecności na Ziemi. Corbet uważa, iż niepotrzebnie zakładamy istnienie czegoś bardzo niezwykłego, gdy tymczasem najprostszym wyjaśnieniem jest przeciętność.

Corbet przypomina, iż według Równania Drake’a, czyli matematycznego modelu oszacowującego liczbę cywilizacji zdolnych do emisji sygnałów radiowych, takich społeczeństw powinno być przynajmniej kilka. Znamy jedno: nas. Ale brak detekcji innych sygnałów może wynikać z prostego faktu, iż technologia nadawcza i odbiorcza wszystkich tych cywilizacji jest zbyt ograniczona.

Zgodnie z jego hipotezą żadna z cywilizacji – ani my, ani oni – nie osiągnęła poziomu umożliwiającego kontakt międzygwiezdny. Wszyscy tkwimy w tym samym technologicznym limbo, być może już na jego granicy. Dalszy postęp nie następuje, bo jest trudny, nieopłacalny, albo zwyczajnie niepotrzebny.

Zmęczeni kosmosem?

Co gorsza, Corbet sugeruje, iż zainteresowanie eksploracją kosmosu wśród obcych cywilizacji mogło już po prostu wygasnąć. Po osiągnięciu pewnego poziomu rozwoju społeczeństwa mogą skupić się na swoich wewnętrznych problemach, rozrywce, wirtualnych światach, a nie na budowie rakiet czy nasłuchiwaniu sygnałów radiowych. W efekcie nikt nikogo nie szuka. A choćby jeżeli ktoś czegoś szuka, to i tak nie ma wystarczającej mocy, by sięgnąć dalej niż kilka najbliższych układów gwiezdnych. Tak powstaje wielka cisza, czyli złudzenie pustki w kosmosie, która tak naprawdę jest pełna ograniczonych, samotnych cywilizacji.

Choć hipoteza radykalnej zwyczajności brzmi niezwykle pesymistycznie, to nie oznacza ona, iż nadzieja na kontakt całkiem umarła. Corbet przyznaje, iż przy odpowiednio czułych radioteleskopach być może uda się wyłapać tzw. promieniowanie wyciekowe, czyli przypadkowe emisje radiowe, które cywilizacje generują mimochodem, tak jak my emitujemy sygnały telewizyjne czy telefoniczne.

*Grafika wprowadzająca wygenerowana przez AI

Idź do oryginalnego materiału