Nothing Headphone (1) – recenzja. Słuchawki z charakterem, ale nieidealne

6 godzin temu

W ostatnim czasie do grona produktów marki Nothing dołączył nie tylko wyczekiwany telefon Nothing Phone (3). Firma Carla Peia wprowadziła do sprzedaży także swoje pierwsze nauszne słuchawki – Nothing Headphone (1). To produkt z pewnością nietuzinkowy, a przynajmniej w temacie designu, ale czy jednocześnie dobry? Tego dowiesz się z niniejszej recenzji, albowiem Nothing Headphone (1) trafiły w moje ręce.

Specyfikacja i cena

Nothing Headphone (1) to bezprzewodowe słuchawki nauszne z łącznością Bluetooth, wyposażone w dynamiczne przetworniki o średnicy 40 mm i paśmie przenoszenia od 20 do 40 000 Hz. Oferują aktywną redukcję szumów (ANC), obsługę kodeków AAC, SBC i LDAC, a także certyfikację IP52 i Hi-Res. Ponadto pozwalają na połączenie z dwoma urządzeniami jednocześnie i szybkie parowanie.

Ten sprzęt kosztuje w Polsce 1299 złotych, a kupisz go w dwóch wersjach kolorystycznych – biało-szarej i czarnej. Pełną specyfikację umieściłam poniżej.

Nothing headphone (1) – specyfikacja techniczna:

Budowa i jakość wykonania

To, iż Nothing zaprojektował swoje nowe słuchawki wraz z brytyjską firmą KEF, prawdopodobnie mówi Wam coś tylko o ile macie jakiekolwiek rozeznanie w sprzęcie audio. Ważniejsze jest to, iż Nothing Headphone (1) z pewnością wyglądają na tle innych słuchawek nietypowo. Producent połączył tu zaokrąglone poduszki z prostokątnym kształtem nausznic oraz zastosował typowe dla siebie wzornictwo i kolorystykę. Można powiedzieć, iż wygląd nausznic przypomina wygląd kaset magnetofonowych – i myślę, iż nie bez powodu.

Nausznice zostały tu połączone płaskim, minimalistycznym i rzecz jasna regulowanym, do pewnego stopnia elastycznym pałąkiem, który dość mocno dociska je do głowy. Zawiera on poduszkę, która miękko opiera się o czubek głowy. Wygląda na to, iż podobnie jak poduszki nausznic wykonano ją z pianki memory i ekoskóry. Pianka ta jest bardzo miękka i w przypadku nausznic szczelnie dopasowuje się do kształtu głowy, otulając uszy. Powinniście też wiedzieć, iż wnętrze nauszników wyściełane jest miękkim materiałem pokrytym siateczką, przez co małżowina uszna nie dotyka tu gołego plastiku. Ale czy cała ta konstrukcja jest wygodna?

Choć Nothing Headphone (1) są dosyć ciężkie, to tak, korzystało mi się z nich komfortowo… a przynajmniej przez dwie pierwsze godziny każdej sesji użytkowania. O ile po tym czasie nie bolały mnie w nich małżowiny ani czubek głowy, tak dawało mi się we znaki to, iż nausznice dociskały do mi do głowy zauszniki moich okularów. jeżeli i Ty nosisz okulary korekcyjne, możesz mieć ten sam problem.

Pochwała należy się też w kwestii jakości wykonania. W tych słuchawkach nic nie trzeszczy i wszystko jest spasowane dobrze. jeżeli chodzi o zastosowane materiały, to mamy tu sporo tworzywa sztucznego, ale jest też dużo metalu – najpewniej aluminium. Najsłabszym punktem w dłuższej perspektywie czasowej będzie tu prawdopodobnie ekoskóra, ale na temat jej trwałości można na razie tylko wróżyć.

W nausznicach Nothing Headphone (1), jak można wyczytać w specyfikacji, skrywają się 40-milimetrowe przetworniki. Zawierają też one po trzy mikrofony, ale wszelkie elementy sterujące i złącza znalazły się wyłącznie na nausznicy prawej. Mowa o przełączniki włączającym, rolce z funkcją przycisku i łopatce, przycisku do aktywacji trybu parowania, przycisku do aktywacji asystenta głosowego, a także portach USB-C i mini jack. Można docenić to, iż każdy z elementów sterujących, działa nieco inaczej – przełącznik wystarczy raz przesunąć, by włączyć lub wyłączyć słuchawki, rolkę można przewijać by zmieniać głośność odtwarzania lub wciskać by wznawiać lub wstrzymywać odtwarzanie, a łopatkę popychać w lewo lub prawo, by przełączyć się na następny lub poprzedni utwór. W przycisk parowania nie da się trafić przypadkiem bo umieszczono go po wewnętrznej stronie nausznicy, z dala od innych przycisków. Podobnie jest w przypadku przycisku asystenta głosowego, umieszczonego z zewnątrz. Innymi słowy, Nothing konstrukcję tych słuchawek naprawdę przemyślał.

W zestawie ze słuchawkami znalazłam nie tylko dwa przewody i niezbędną dokumentację, ale też twarde etui. To oznacza, iż Headphone (1) można wygodnie przenosić w torbie czy plecaku, bez obawy o to, iż je uszkodzimy.

Parowanie i łączność

Parowanie słuchawek Nothing Headphone (1) z różnymi urządzeniami to na szczęście prosta sprawa. Wystarczyło, iż je włączyłam, a mój komputer z systemem Windows 11 je wykrył i wyświetlił monit, który umożliwił szybkie powiązanie urządzeń. Lepiej sparować je jednak najpierw ze telefonem, by skonfigurować je w aplikacji Nothing X, która nie ma desktopowego odpowiednika.

Ze telefonem z Androidem (innym niż takim od Nothing) słuchawki sparowałam właśnie za pośrednictwem aplikacji Nothing X, bo w jego przypadku monit Google Fast Pair nie wyskoczył, ale raz iż to raczej nie wina słuchawek, a dwa iż parowanie i tak zajęło mi dosłownie chwilę. Wystarczyło, iż ponownie wprowadziłam je w tryb parowania, przytrzymując odpowiedni przycisk, a skaner aplikacji je znalazł.

Czy szkoda, iż Nothing Headphone (1) nie mają łączności Wi-Fi? Może to być rozczarowanie dla wszystkich tych, którzy chcieliby korzystać z tych słuchawek w parze z desktopem. Nothing ewidentnie opracował je jednak głównie z myślą o urządzeniach mobilnych.

Łączność Bluetooth zapewnia oczywiście pewne opóźnienia, które można zauważyć podczas odtwarzania materiałów wideo, ale tryb niskich opóźnień w tej kwestii zdecydowanie pomaga. jeżeli chodzi o zasięg, to w jego temacie nie zauważyłam żadnych problemów.

Zaletą tych słuchawek jest możliwość ustanowienia połączenia multipoint (po aktywacji odpowiedniej funkcji w aplikacji). Wówczas możemy płynie przełączać się między słuchaniem treści na przykład z komputera i telefonu, bez aktywacji połączenia Bluetooth w ustawieniach któregokolwiek z nich.

Aplikacja Nothing X

O aplikacji Nothing X mogę powiedzieć wiele dobrego, bo Nothing ją na przestrzeni lat porządnie udoskonalił. Wszystko jest tu przejrzyste i czytelne, bez dziwnych tłumaczeniowych błędów, a układ interfejsu jest logiczny. Ekran główny aplikacji podzielony jest na panele, które pozwalają przełączać się między trybami ANC i dźwięku przestrzennego czy włączyć wzmocnienie basów. Jeden z nich daje dostęp do pełnoprawnego korektora dźwięku. Inny umożliwia zmianę funkcji przypisanych do elementów sterujących.

W aplikacji Nothing X sprawdzisz też stopień naładowania słuchawek, zmienisz aktualnie wykorzystywany kodek czy włączysz funkcję wykrywania słuchawek na uszach. Czy czegoś tu zabrakło? W moim odczuciu nie.

Wrażenia z użytkowania – jak Nothing Headphone (1) grają?

Od razu zaznaczę, iż Nothing Headphone (1) nie należą słuchawek, które od razu po wyjęciu ze słuchawek grają idealnie. Ba, wyjściowy dźwięk jest tu daleki od ideału, a przynajmniej w moim odczuciu. Oczywiście scena jest tu szeroka, a klarowność wysoka, podobnie jak maksymalna głośność. Bez sięgnięcia po korektor się tu jednak nie obejdzie.

Ja musiałam zmodyfikować tu niemal każde z pasm – nie tylko basy, które były za bardzo podbite. Nothing mógł zatem dostroić ten sprzęt dużo lepiej, bo już po edycji korektora te słuchawki brzmią po prostu świetnie, choćby gdy używamy kodeka AAC.

Aktywna redukcja szumów

Nothing Headphone (1) całkiem nieźle pasywnie tłumią dźwięki, a ANC pozwala się tu niemal całkowicie odizolować od otoczenia. Świetnie tłumi ono szum samochodów zza okna i inne hałasy, zwłaszcza takie o wyższych i niższych częstotliwościach, i zwłaszcza trybie wysokim – choć adaptacyjny też jest do wyboru. Jest tu jednak jeden problem – włączenie ANC wiąże się tu z uczuciem zatkania uszu, a przynajmniej w moim przypadku. Na dłuższą metę czułam się więc z nim dziwnie. Do wyboru jest tu również tryb transparentny, ale ten podbija odgłosy z otoczenia aż do przesady. jeżeli mam porządnie słyszeć otoczenie, to wolę słuchawki po prostu ściągnąć.

Bateria i czas pracy

Jak twierdzi producent, Nothing Headphone (1) mogą przetrwać do 35 godzin odtwarzania przy włączonym ANC i w przypadku kodeka AAC. jeżeli wyłączymy ANC, ten czas można wydłużyć do choćby 80 godzin. Oczywiście w parze z kodekiem LDAC będzie on nieco krótszy, ale i tak dość długi – na poziomie 30 godzin z ANC i 54 godzin bez ANC. Trzeba mieć jednak na uwadze to, iż te czasy dotyczą odtwarzania przy 50% głośności.

Moje testy pokazały mi, iż w te zapewnienia można wierzyć, bo egzemplarz słuchawek, który trafił do mnie, wytrwał jakieś 30 godzin odtwarzania przy użyciu kodeka AAC, głównie z włączonym ANC i przy poziomie głośności wynoszącym około 60%.

Jeśli chodzi o ładowanie, to warto decydować się na nie nocą, ponieważ podczas ładowania z tych słuchawek nie można używać w trybie pasywnym.

Podsumowanie – czy warto kupić Nothing Headphone (1)?

Choć Nothing Headphone (1) są pierwszymi nausznymi słuchawkami brytyjskiej marki, to trzeba przyznać, iż są to słuchawki całkiem udane. Wyróżniają się one bowiem oryginalnym designem, a przy tym są solidnie wykonane i oferują bogatą funkcjonalność. Co jednak najważniejsze, dobrze grają – choć dopiero po odpowiednim dostrojeniu. Ponadto długo działają na baterii, są wygodne w obsłudze i współpracują z użyteczną aplikacją mobilną.

Producent nie ustrzegł się tu natomiast pewnych niedociągnięć. Z korektora dźwięku wręcz trzeba korzystać, a poza tym przy dłuższym użytkowaniu w parze z korekcyjnymi okularami pojawia się tu dyskomfort.

Nothing Headphone (1) kosztują dość dużo, ale część konkurencji zdecydowanie biją na głowę, na czele ze słuchawkami Sonos Ace (które są jeszcze droższe). jeżeli Nothing przygotuje na nie jakąś promocję, ich zakup z pewnością warto będzie rozważyć.

Mocne strony:

  • Solidna jakość wykonania
  • Nietuzinkowy design
  • Świetna aplikacja z pełnoprawnym korektorem
  • Certyfikat IP52
  • Długi czas pracy na baterii
  • Skuteczne ANC
  • Obsługa kodeku LDAC
  • Przemyślana konstrukcja
  • Etui w zestawie
  • Bardzo dobre brzmienie, ale…

Słabe strony:

  • … wyjściowo powinny być o wiele lepiej dostrojone
  • Konstrukcja mało komfortowa dla okularników
  • Brak łączności Wi-Fi – tylko Bluetooth
audioNothingsłuchawki
Idź do oryginalnego materiału