Pewnie i tak to zrobicie i będzie szkoda – bo Samsung Galaxy S23+ jest nie tylko jednym z najlepszych telefonów na rynku, ale i jednym z ładniejszych. Wątpliwości przed zakupem można mieć adekwatnie tylko w kilku kwestiach, które raczej nie okażą się decydujące.
W skrócie: jeżeli nie przeszkadza wam cena (o tym za chwilę) i rozmiar S23+ (o tym też), to w sumie możecie założyć buty, pójść do sklepu i kupić wersję kolorystyczną, która wam pasuje. Szanse na to, iż podczas użytkowania pojawi się coś, co sprawi, iż pożałujecie tego zakupu, są ekstremalnie małe. Tym bardziej, iż większość „ale” widać już w specyfikacji. W sumie to takie techniczne „ale” mam przede wszystkim jedno – i może od niego zacznijmy.
Samsung Galaxy S23+ obsługuje szybkie ładowanie, ale nie porażająco szybkie.
Tak, to zdecydowanie nie jest zarzut z kategorii dyskryminujących, bo ładowanie z mocą 45 W trudno uznać za powolne – do 100 proc. naładowania powinniśmy dotrzeć w godzinę, a i przy słabszych ładowarkach pewnie w nieco ponad godzinę albo maksymalnie 90 minut będziemy mogli cieszyć się akumulatorem naładowanym do pełna. Z drugiej strony – OnePlus 11 pod tym względem to to nie jest (ładowarki w zestawie też tutaj brak), więc ratunkowe ładowanie, kiedy zapomnimy np. przez noc naładować telefonu – nie będzie aż takie szybkie i komfortowe.
Z drugiej strony – połączenie akumulatora 4700 mAh ze Snapdragonem 8 Gen 2 sprawia, iż jest to problem niemal całkowicie pomijalny. Większość osób bez najmniejszego trudu przetrwa pełną dobę bez specjalnych wyrzeczeń i poszukiwania ładowarki. Dotarcie do końca drugiego dnia może już nie być takie łatwe, ale nie zmienia to faktu, iż Samsung Galaxy S23+ spisuje się w kwestii pracy na jednym ładowaniu bardzo dobrze. Powerbank można zostawić w domu, chyba iż planujemy naprawdę długi wyjazd daleko od cywilizacji.
No dobrze, to skoro z największą wadą Galaxy S23+ już się rozprawiliśmy, można przejść dalej.
Z zewnątrz Samsung Galaxy S23+ nie zmienił się znacząco. Ale zmiany, które są, są na plus.
Od frontu odróżnienie Galaxy S22 od S23 (i wersji z plusem) może być niemożliwe. adekwatnie ta sama ramka dookoła wyświetlacza, to samo „oczko” przedniej kamery, to samo ułożenie przycisków. Wyświetlacz też ma tę samą przekątną (6,6″), rozdzielczość (2340 x 1080), jasność maksymalną (1750 nitów), adaptacyjne odświeżanie (48-120 Hz) i tylko głębsze zanurkowanie w specyfikacji powie nam, iż przedni aparat ma teraz 12 zamiast 10 megapikseli, a cała bryła jest o ułamki milimetrów większa.
Nie wiem przy tym, czy to kwestia przyzwyczajenia do dużych telefonów, czy mniej pionowy ekran niż w niektórych modelach konkurencji, ale mimo przekątnej 6,6″, z Galaxy S23+ korzystało mi się przez cały okres testów zaskakująco przyjemnie. Jedyne, co może momentami niepokoić, to śliskość całej konstrukcji. Większość osób pewnie rozwiąże to zakupem kejsa, ale niestety zrobi to krzywdę S23…
… bo zasłoni tył urządzenia, który w tej generacji pozbył się obudowy wyspy aparatów i zostawił po prostu trzy obiektywy umieszczone jeden pod drugim.
Wygląda to naprawdę świetnie (i jest fantastycznie wykonane jako całość), szczególnie w moim testowym egzemplarzu w kolorze szarym (do wyboru jeszcze jasnozielony, zielony, czarny, kremowy i lawendowy) i prawdopodobnie ku rozpaczy Samsunga sprawiało, iż najchętniej podczas zabawy z telefonem odkładałem go… ekranem do dołu, żeby móc sobie popatrzeć na jego plecki. W sumie nie wyszło tak źle, bo od razu można było sprawdzić, czy szkło Gorilla Glass Victus 2 chroniące wyświetlacz (i tył), spisze się prawidłowo przy takim użytkowaniu. Po dwóch tygodniach nie widzę choćby drobnych rysek, więc raczej przypadkowy test wyszedł pozytywnie.
Ach, gdyby ktoś pytał – Samsung Galaxy S23+ jest odporny na wodę (IP68), natomiast ramka wykonana jest z aluminium. Tył po dwóch tygodniach też wygląda jak nowy, pomijając niestety zbierajace się na nim dość chętnie odciski palców. Osobne obiektywy aparatów sprawiają natomiast, iż na obudowie pojawiają się kolejne miejsca, w których może zbierać się kurz (tj. między tymi obiektywami) i robi to bardzo chętnie. Warto mieć więc jakąś szmatkę pod ręką.
Przy tym wszystkim trzeba też niestety pamiętać, iż nie jest to zdecydowanie najmniejszy telefon na rynku (158 x 76 x 7.5 mm) ani też najlżejszy (195 g). Bez problemu jednak mieści się choćby w ciasnych kieszeniach i z codziennym użytkowaniem też nie powinno być problemu (o tym w akapicie poniżej).
Na szczęście tył S23+ to nie jedyne miejsce, na które chce się patrzeć.
Front telefonu jest wprawdzie dizajnersko nudny, ale sam wyświetlacz nudny już na szczęście nie jest. Wygląda świetnie, reakcja na dotyk jest wzorowa, kolory i kontrast są świetne, a adaptacyjne dostosowywanie odświeżania (do 120 Hz) spisuje się dokładnie tak, jak trzeba. Dodatkowo proporcje wyświetlacza sprawiają, iż używanie go jedną ręką nie należy może do najłatwiejszych zadań na świecie, ale jest jako tako możliwe. Prywatnie jestem zresztą fanem płaskich ekranów, więc S23+ trafia i w tej kwestii w moje gusta.
To, co jednak zwraca największą uwagę – bo iż ekran od Samsunga w telefonie za 5800 zł będzie bardzo dobry, to żadne zaskoczenie – to jasność. Przy pierwszych zabawach z mocą podświetlenia popełniłem błąd i rozkręciłem ją na maksymalny poziom w dość ciemnym pomieszczeniu – wrażenie było takie, jakby ktoś zaświecił mi latarką prosto w oczy.
A tak bardziej na poważnie – przy takim poziomie jasności nie ma najmniejszych powodów do obaw o korzystanie z telefonu np. podczas słonecznych letnich dni, pomijając może pechowe refleksy naszej twarzy czy czegoś innego w połyskliwej wierzchniej warstwie wyświetlacza.
Pod ekranem – jak i poprzednio – ukryto jeszcze czytnik linii papilarnych, który przeważnie działa wzorowo, ale potrafi mieć swoje humory. Przykładowo dokładnie w momencie pisania tego tekstu próbowałem odblokować telefon, który usilnie przez kilka prób nie chciał zaakceptować mojego odcisku palca „bo nie”. Dopiero za 3 czy 4 razem uznał, iż ja to jednak ja. Żeby jednak nie było – kilkadziesiąt albo choćby kilkaset poprzednich prób zakończyło się sukcesem „od strzała” i tylko pojedyncze próby co jakiś czas nie przynoszą efektów.
Można się oczywiście przyczepić jeszcze do tego, iż minimalne odświeżanie ekranu to częstotliwość na poziomie 48 Hz, czyli nie uzyskamy aż takiej oszczędności energetycznej przy niektórych aktywnościach, ale z perspektywy użytkownika raczej nie będzie to przesadnie dokuczliwe.
Nie da się też nie zachwycić wydajnością Galaxy S23+
Ok, da się, jeżeli przed chwilą odesłało się inny telefon ze Snapdragonem najnowszej generacji, ale jeżeli mamy już swój telefon kilka lat i uznajemy, iż czas na wymianę – raczej odczujemy różnicę.
Trudno jest adekwatnie póki co znaleźć zadania, które sprawiłyby S23+ jakikolwiek problem. Rozbudowane gry, aplikacje, czy zwykłe, codzienne czynności – wszystko tutaj po prostu lata, choćby pomimo tego, iż S23+ ma tylko 8 GB RAM, podczas gdy niektórzy potrafią w podobnej cenie zaoferować i 16 GB. Ok, jest jedna rzecz, która nie lata, ale o niej będzie w dziale o zdjęciach.
Kolejna dobra wiadomość – owszem, telefon przy intensywnej rozgrywce w tytuły z rozbudowaną oprawą graficzną potrafi się zrobić ciepły, ale nie znalazłem sytuacji, w której zrobiłby się niekomfortowo gorący. Możliwe więc, iż zarzuty Marcina z recenzji S22, zostały uwzględnione, a problem rozwiązany najnowszym Snapdragonem.
Bardziej jednak tutaj interesująca jest kwestia nie startowej wydajności – bo ta przeważnie jest imponująca – ale długowieczności telefonu. S23+ zdecydowanie tani nie jest i można go traktować jako opłacalny zakup przy założeniu, iż wytrzyma w naszych rękach, przy zachowaniu odpowiedniego poziomu wydajności, 3 albo i 4 lata. Nie jestem w stanie w żadnym razie rozstrzygnąć tego po 2-tygodniowych testach, ale można dość ostrożnie zakładać, iż telefony ze Snapdragonem 8 Gen 2 są akurat najlepiej predysponowane do tego, żeby stać się „zakupem na dłużej”.
Zdjęcia z Galaxy S23+? Świetne, ale wcale nie mam różowej twarzy
12 megapikseli z przodu, 12 (szeroki kąt), 50 (główny aparat z OIS) i 10 megapikseli (teleobietktyw, 3x, OIS)z tyłu – tak, jeżeli chodzi o specyfikację, nie ma tutaj wielkich zmian rok do roku. Nie ma też niczego wyjątkowego, jak np. 200 megapikseli z Galaxy S23 Ultra. Czy to jest moment, żeby narzekać
Niespecjalnie, choć ja zamierzam, a zastrzeżenia mam przede wszystkim dwa. Przy czym jedno jest kosmetyczne, drugie – do przewidzenia.
Tym kosmetycznym zastrzeżeniem jest to, iż choćby pomimo przepotężnych mocy Snapdragona i reszty podzespołów, przy robieniu zdjęć w rozdzielczości 50 megapikseli, między naciśnięciem wirtualnego spustu migawki a zrobieniem zdjęcia, a potem możliwością zrobienia kolejnego, mija kilka zauważalnych chwil. Przetwarzanie takiego zdjęcia również trwa – i tutaj można już spokojnie napisać, iż między uchwyceniem zdjęcia a dostaniem go w wersji przetworzonej (szczególnie przy skomplikowanych scenach) mija kilka sekund. Problem absolutnie nie występuje przy żadnym innym trybie i można siekać seriami aż nam odpadnie palec od klikania, ale jeżeli chcecie zrobić zdjęcie w pełnych 50 megapikselach, to liczcie się z tym, iż na finalny efekt będziecie musieli chwilę poczekać.
Drugie zastrzeżenie jest raczej standardowe – oprogramowanie Samsunga po prostu uwielbia zmianiać każde zdjęcie tak, żeby było jak najbardziej dramatyczne. Kolory, kontrast i podobne – zawsze pełny ogień, szczególnie jeżeli mamy ustawiony „Żywy” tryb wyświetlacza w telefonie – choć i po zmianie na standardową kolorystykę albo choćby zgraniu zdjęć na komputer – dalej widać, iż miała tu miejsce jakaś walka o dramatyzm.
Czasem daje to dobry efekt, czasem – niespecjalnie dobry. Przykładowo moja lekko zmarznięta na mrozie twarz potrafiła wyjść na zdjęciach mocno fioletowa. Żona po zobaczeniu jej portretu stwierdziła, iż „ona takiej szminki przecież nie ma”, natomiast trudne zdjęcia, robione pod słońce, przez drzewa i z masą cieni, potrafią wyjść tak prze-HDR-zone, iż aż w sumie nie wiadomo, co z nimi zrobić.
Ok, ponarzekałem, to mogę pochwalić.
Pomijając te kwestie – które zresztą można złagodzić, wyłączając niektóre opcje albo po prostu to polubić – Galaxy S23+ robi naprawdę dobre zdjęcia. Tryb portretowy działa bardzo dobrze – wliczając w to choćby nagrania wideo – popelniając błędy głównie w naprawdę skomplikowanych sytuacjach.
Tutaj ja i łatwe tło – bez pudła:
Tutaj pies i bardziej skomplikowane tło – z jakiegoś powodu system uznał, iż samochód jest częścią psa, ale trudno go winić przy takim układzie:
Ostrości w większości warunków oświetleniowych trudno cokolwiek zarzucić, a 3-krotnym zoomem ze stabilizacją łatwo jest zrobić dobre, nieporuszone zdjęcie. Tak samo zdjęcia nocne, choćby przy długim – automatycznie dobieranym – czasie naświetlania, wychodzą zadowalająco. Aczkolwiek, ponownie, Samsung potrafi zdecydowanie przesadzić z tym, jak bardzo rozjaśniona i jak bardzo dramatyczna ma być dana scena.
I tak przykładowo Samsung tutaj zdecydował się rozświetlić scenę absolutnie do przesady, co spowodowało powstanie po prawej stronie strasznego kolorowego szumu:
Podczas gdy cała scena była zdecydowanei bardziej oświetlona tak, jak na poniższym zdjęciu:
Zresztą to drugiej zdjęcie (a wykonywane było jedno po drugim, prawie w tym samym miejscu) podoba mi się bardziej – przy okazji oprogramowanie uznało, iż bardziej będzie tutaj pasować fioletowa, zamiast zielona tinta. Zgadzam się.
Większych zastrzeżeń do zdjęć nocnych nie można jednak mieć, szczególnie jeżeli nie robimy eksperymentalnych zdjęć w niemal całkowitej ciemności i damy sobie trochę światła – choćby z niemrawych latarni:
Zoom? Jest dobrze. Szeroki kąt:
Standardowy obiektyw:
Teleobiektyw:
Zoom 30x można sobie darować, ja też daruję sobie przykładowe zdjęcia z jego wykorzystaniem. Nie zmienia to jednak jednego – Samsung Galaxy S23+ robi naprawdę dobre zdjęcia, o ile a) lubimy obróbkę, jaką nam serwuje albo b) wyłączymy wszystkie ulepszacze, jakie tylko istnieją, ewentualnie pobawimy się w zdjęcia RAW i samodzielną obróbkę. Tym bardziej, iż 50 megapikseli daje zaskakująco dużo szczegółów jak na taką matrycę, więc jest się czym pobawić.
Z drugiej strony – patrząc na to, jakie zdjęcia trafiają do internetu i jakie się klikają, podejrzewam, iż większość osób wybierze tę pierwszą opcję.
Samsung Galaxy S23+ – co jeszcze warto wiedzieć?
Nie da się nie zauważyć, iż faktycznie system zajmuje ogrom miejsca – prawie równo 50 GB. Ma to jednak w przypadku S23 z plusem umiarkowane znaczenie, bo podstawowa wersja oferuje 256 GB pamięci i i tak większości osób będzie problem zapełnić to, co zostanie.
Z drugiej strony – to zawsze „aż” 50 GB. Kto wie, kiedy akurat przydałoby się mieć jakiś fragment z tego pod ręką.
Samsung Galaxy S23+ – czy warto?
Właściwie jedynym poważnym problemem Galaxy S23+ jest jego cena. Poza tym wszystko się zgadza – wyświetlacz jest świetny, cała bryła wygląda bardzo dobrze i jest fantastycznie wykończona, zdjęcia (o ile trochę powalczymy albo zaakceptujemy stan rzeczy) są bardzo dobre, czas pracy na jednym ładowaniu jest zdecydowanie bardziej niż zadowalający, a wydajność Snapdragona najnowszej generacji jest – póki co – powalająca.
Z drugiej strony – Galaxy S23+ to wydatek, pomijając promocje, 5799 zł za wersję 256 GB albo 6299 zł za 512 GB. Taki OnePlus 11 w wersji 16/256 kosztuje 4599 zł, a trudno mi napisać, iż jest w jakiś znaczący sposób gorszy, choć nie napiszę też, iż nie brakowało mi w nim odporności na wodę i bezprzewodowego ładowania. Zawsze też gdzieś czai się jeszcze iPhone, ale 14/14 Plus trudno z S23+ zestawić (chociażby układ aparatów), natomiast 14 Pro to już zauważalnie większy wydatek.
Zostajemy więc, kolejny raz przy okazji kolejnej premiery Galaxy S, z prostym wnioskiem. Nie, to nie jest najbardziej opłacalny telefon na świecie. Nie, zmiany w porównaniu do poprzedniej generacji nie są porażające. Tak, to jest świetny telefon, a korzystając z masy promocji, da się go kupić zauważalnie taniej. A jeżeli już go kupisz – szanse na to, iż będziesz tego zakupu żałował, są skrajnie niskie.
Samsung Galaxy S23+ zalety:
- świetna jakość wykonania
- świetny wygląd po drobnych zmianach w stosunku do S22+
- Snapdragon 8 Gen 2 = rewelacyjna wydajność
- bardzo dobry wyświetlacz z imponującą jasnością
- bardzo dobry zestaw aparatów i jakość zdjęć*
Samsung Galaxy S23+ wady:
- * te zdjęcia mogłyby być mniej agresywnie przeprocesowane, naprawdę nie jestem fioletowy na twarzy
- super szybkie ładowanie jest tylko szybkie
- brak ładowarki w pudełku
- system zajmuje 50 GB, naprawdę nie potrzebuję Office’a, OneDrive’a, LinkedIna, Outlooka i podobnych. A jak potrzebuję, to doinstaluję
- 5800 zł to zdecydowanie nie jest cena dla wszystkich