Nie słyszę problemów. SoundCore Space A40 – recenzja słuchawek z ANC

1 rok temu

Rewelacyjne ANC, kusząca cena, bardzo dobra jakość dźwięku i długi czas bez ładowania – tyle obiecuje producent słuchawek SoundCore Space A40. Zobaczmy, ile w tym wszystkim prawdy.

Od razu zaznaczę, iż całkiem sporo, przy czym niektóre marketingowe ochy i achy warto odrobinę stonować. Tyle dobrze, iż faktycznie w większości przypadków „tylko trochę”, a cena przez cały czas zostaje na bardzo przyjemnym poziomie.

SoundCore Space A40 – cena i specyfikacja

W chwili pisania tego tekstu cena w większości sklepów wynosi około 499 zł, ale da się znaleźć też oferty za 379 zł – i recenzja może się adekwatnie zaczynać od tego, iż w takiej cenie to po prostu bardzo solidna propozycja. Przy 500 zł konkurencja robi się już zdecydowanie większa.

W kwestii specyfikacji warto wiedzieć m.in. to, iż SoundCore Space A40 oferują:

  • czas pracy do 10 godzin bez doładowywania i do 50 godzin z doładowywaniem z pokrowca,
  • opcję ładowania bezprzewodowego i przez USB-C,
  • szybkie ładowanie w 10 minut zapewni nam do 4 godzin słuchania,
  • ANC z możliwością regulacji intensywności tłumienia hałasu – w tym i regulacji automatycznej,
  • Bluetooth 5.2,
  • dodatkowy tryb wzmacniania dźwięków z otoczenia,
  • multipoint, czyli opcję równoczesnego łączenia z dwoma urządzeniami,
  • obsługę kodeków SBC, AAC oraz LDAC (to ostatnie – tylko Android, wyłącza też multipoint),
  • w sumie 5 końcówek,
  • aplikację mobilną z masą opcji personalizacji (o tym później),
  • odporność na pył i pot,
  • obsługę z wykorzystaniem przycisków dotykowych (niestety),
  • 6 mikrofonów obsługiwanych do wybranych funkcji przez odpowiednie algorytmy,
  • możliwość używania osobno (tzn. tylko jednej słuchawki),
  • niską masę – 4,9 g (dla każdej ze słuchawek).

Tyle od producenta. Sprawdźmy, ile z tego z tego znajduje odwzorowanie – albo okazuje się przydatne – w rzeczywistości.

SoundCore Space A40 – zacznijmy od etui

I może zacznijmy też od rzeczy, które mogą się w nim nie podobać, bo na szczęście jest ich niewiele.

Chyba jedynym, do czego można się tutaj tak naprawdę przyczepić, jest kombinacja materiałów, z którego wykonana została całość. Owszem, sam materiał i spasowanie są dobrej jakości, ale połączenie matowego wykończenia z piano black powoduje, iż utrzymanie zestawu w idealnej czystości będzie adekwatnie niemożliwe. Robiłem zdjęcia SoundCore Space A40 od razu po wyjęciu z opakowania i… już było widać tu i tam odciski palców i ślady kurzu.

Na pocieszenie: po uzyskaniu startowego poziomu zabrudzenia pt. „nie jest już nowe”, dalsze zabrudzenia nie są już jakoś specjalnie widoczne. Ale jeżeli ktoś ma nerwicę na widok najdrobniejszych śladów czegokolwiek – będzie ją tutaj miał.

Poza tym o etui ładującym można napisać adekwatnie same dobre rzeczy. Bez trudu mieści się w kieszeniach, dzięki niesymetrycznej konstrukcji raczej nie będzie problemu z tym, z której strony je otwierać, a zapas 4 pełnych naładować robi naprawdę dobre wrażenie.

Dodatkowo słuchawki – przetrzymywane w ich slotach przez magnes – równie łatwo wkłada się do środka, co wyciąga. Żadnych zabaw z wydłubywaniem w pośpiechu i uciekającymi słuchawkami.

SoundCore Space A40 – pierwsza konfiguracja i dopasowanie

Banalna, kompletne zero problemów, i to zarówno w przypadku telefona (iPhone 12), jak i laptopa. Przy czym oczywiście w tym pierwszym przypadku zdecydowanie warto zainstalować aplikację SoundCore, dającą nam dostęp do gigantycznej liczby ustawień – z której prawdopodobnie będziemy chcieli skorzystać.

Jedyne, co wydaje się dość dziwną decyzją projektową, jest to, iż w trakcie pierwszej konfiguracji z jakiegoś powodu nie jesteśmy proszeni o wykonanie testu dopasowania słuchawek do naszych uszu. Owszem, taka opcja jest jak najbardziej w ustawieniach, ale trzeba się do niej dokopać manualnie. Zresztą w aplikacji Soundcore jest kilka aspektów, które wypadałoby doszlifować, bo aktualnie panuje w niej przynajmniej minimalny chaos.

Z pomocą testu dopasowania udało mi się szczęśliwie dopasować odpowiednie końcówki (w sumie 5 w zestawie), przy czym wymagało to odrobiny wysiłku – te, które wydawały mi się początkowo najwygodniejsze, nie przeszły testu. Po kilku eksperymentach ostatecznie skończyłem z jedną końcówką większą i jedną mniejszą – producent podaje, iż jak najbardziej może tak być.

SoundCore Space A40 – czy są wygodne i czy siedzą stabilnie w uchu?

Tak oraz tak. Przy czym jeżeli chodzi o warunki testowe, to słuchawki przeważnie testowane były przeze mnie podczas spacerów, jazdy komunikacją miejską, treningów na siłowni i jazdy na trenażerze, więc trochę ruchu było i w żadnym z tych przypadków nie było mowy o tym, żebym bał się o to, iż gdzieś wypadną.

Nie jestem przy tym pewien, czy na pewno chciałbym z nimi np. w jakiś bardziej dynamiczny sposób wisieć do góry nogami, ale nie jestem też pewien, czy chciałbym to robić w ogóle – ze słuchawkami albo bez.

W kwestii wygody – po odpowiednim dopasowaniu końcówek i przyzwyczajeniu się, iż są trochę inne, niż wybrałbym na ucho, było po prostu dobrze, może choćby dobrze z plusem. Przy czym opisywanie komfortu noszenia jest dość skomplikowane, bo przykładowo słuchawki Jabra Elite 5, z których korzystam na co dzień bez najmniejszych problemów, z jednej strony wydają mi się minimalnie wygodniejsze, natomiast jeżeli włożę do jednego ucha SoundCore Space A40, a do drugiego wspomniane Jabry – te drugie są wyraźnie bardziej wyczuwalne i naciskają na moje ucho w większym stopniu.

W każdym razie – spokojnie można w SoundCore Space A40 spędzić naprawdę sporo czasu, zapominając trochę, iż mamy je założone.

SoundCore Space A40 – obsługa

Tutaj mam niestety jeden problem – nie jestem fanem dotykowych przycisków w słuchawkach i to z masy powodów, a SoundCore Space A40 dostarcza jeszcze kilku.

Zacznijmy od podstaw – do dyspozycji mamy dwa przyciski dotykowe, po jednym na każdej słuchawce. Powierzchnia dotykowa jest na tyle duża, na ile może być przy tym rozmiarze słuchawek, a do każdego pola możemy przypisać trzy funkcje – jedną pod pojedyncze przyciśnięcia, jedną pod podwójne i jedną pod przytrzymanie.

Co ciekawe, domyślnie pojedyncze przyciśnięcie jest wyłączone – prawdopodobnie po to, żeby uniknąć przypadkowych zmian ustawień np. pod czapką. Odblokowanie takiej obsługi daje nam możliwość przypisania do pojedynczych kliknięć podstawowych funkcji – zmiany głośności, przewijania utworów i pauzowania. To tyle.

Trochę więcej opcji – w tym dostęp do asystenta głosowego – daje podwójne kliknięcie i przytrzymanie. Tutaj też możemy ustawić zmianę trybów pracy ANC, żeby nie sięgać za każdym razem po aplikację.

Problemy? Niestety w przypadku mojego egzemplarza obsługa dzięki płytek dotykowych była… bardzo różna. Nie mam raczej problemów z rękoma, a mimo to czasem podgłaśniając, pauzowałem utwory, a czasem robiłem coś, co w sumie nie wiem, czym było, ale i tak przerywało to np. odtwarzanie filmu i to zaskakująco skutecznie.

Nie działo się to wprawdzie nagminnie, ale niestety zapadało w pamięć. Zdecydowanie wolałbym fizyczne kliki, choćby jeżeli miałoby to delikatnie podnieść masę i cenę całego zestawu.

Trochę też szkoda, iż SoundCore Space A40 nie mają opcji automatycznego pauzowania odtwarzanych treści po wyjęciu z ucha. Prowadzi to zresztą do innego potencjalnego problemu – tym razem z automatycznym wyłączaniem. Można je oczywiście aktywować, ale zadziała (po co najmniej 30 minutach) jedynie w sytuacji, kiedy połączenie między telefonem a słuchawkami zostanie przerwane, czyli np. wyjdziemy z domu i zostawimy w nim słuchawki. W przeciwnym razie będą rozładowywać się w nieskończoność, dopóki nie włożymy ich do etui. Albo aż rozładują się całkowicie.

SoundCore Space A40 – jak spisuje się multipoint?

Dobrze i bez problemowo, może z jednym zastrzeżeniem – potrafi momentami odrobinę zamulić, jeżeli chodzi o prędkość przełączania się między urządzeniami.

Przykładowo oglądając film na laptopie, informację o tym, iż ktoś dzwoni na telefon, otrzymywałem po mniej więcej 7-8 sekundach. W przypadku wspomnianych słuchawek Jabry, choćby nie zdążyłbym raczej policzyć tego opóźnienia, a jeżeli już, to zamknęłoby się pewnie w 1-2 sekundach. Tak samo jest zresztą z przełączeniem powrotnym.

Czy to wielki problem? Raczej nie. Kto wie, może zmieni się to w którejś z aktualizacji albo nie zmieni, bo np. związane jest to ze świetnym czasem pracy SoundCore Space A40 na jednym ładowaniu i tak ma być oraz „ten typ tak ma”.

SoundCore Space A40 – jak spisuje się ANC?

Bardzo dobrze, chociaż deklaracje o blokowaniu „do 98 proc. hałasu” są trochę na wyrost.

Zacznijmy od tego, iż SoundCore Space A40 bardzo dobrze radzi sobie z wyciszaniem hałasu w sposób pasywny, tj. poprzez samo włożenie ich do uszu. Już wtedy jesteśmy co najmniej wyraźnie odcięci od otoczenia, a potem zaczyna się już robić tylko lepiej.

Jeśli chodzi o większość dźwięków, z którymi muszą sobie radzić słuchawki na co dzień, to przeważnie jest bardzo, bardzo dobrze. Większość niskich, najlepiej stałych dźwięków, jest filtrowana wręcz wzorowo. Typowe hałasy ulicy czy te towarzyszące jazdą komunikacją miejską – znikają skutecznie z naszych uszu. Podobnie jest zresztą z większością domowych czy biurowych hałasów, takich jak stukanie w klawiaturę i tak dalej.

Trochę gorzej robi się dopiero przy odrobinę wyższych albo krótkich dźwiękach. Przykładowo SoundCore Space A40 nie były w stanie całkowicie wyciszyć hałasu z trenażera, gdzie coś w moim napędzie (po stronie roweru, trenażer jest spoko) po prostu delikatnie piszczy. Okazjonalne skrzypienie schodów też nie będzie może słyszalne tak, jak normalnie, ale ma szansę przebić się do naszej bańki. To samo np. z ekstremalnie hałaśliwym rozpakowaniem zmywarki – ale ono bez ANC brzmiałoby jak pierwsze przymiarki do wyburzania domu, więc jestem w stanie z tym żyć.

ANC ma przy tym kilka trybów działania.

A dokładniej 4 – słaby, średni, mocny i adaptacyjny, gdzie automatycznie wybierany jest jeden (no, mniej więcej) z trzech wymienionych wcześniej. Jak to działa? Mikrofony badają po prostu hałas w otoczeniu i automatycznie dobierają intensywność tłumienia, żeby odciążyć nasze uszy. Czy robi to dużą różnicę? Trudno mi stwierdzić, mimo iż testowałem na zmianę i tryb manualny, i tryb automatyczny. Wiem natomiast tyle, iż tryb automatyczny w większości przypadków rozsądnie dawkował ANC (przeważnie na poziomie średnim), który okazywał się jak najbardziej wystarczający. jeżeli więc komuś przeszkadza np. ciągłe chodzenie z ANC w trybie maksymalnej mocy – można spróbować adaptacyjnego. Ja akurat nie miałem z tym najmniejszych problemów.

Przy okazji – zmiany trybu pracy można też aktywować w obrębie bardzo dobrze spisującego się trybu transparentnego. Do wyboru mamy albo wszystkie odgłosy, albo tylko głos. Przy czym początkowo chciałem napisać, iż to tylko gadżet i niepotrzebne rozdrabnianie ustawień, ale między tymi dwoma opcjami jest zdecydowana różnica – w obu wprawdzie na podobnym poziomie słychać hałas tła (przynajmniej umiarkowanie głośny), ale w tym drugim głos jest zdecydowanie przyjemniejszy, czysty i skuteczniej podbity, a nie tylko dopuszczony do środka. Nie wiem wprawdzie, w jakich sytuacjach może się to wybitnie przydać, ale tak – jest i działa.

W skrócie: z ANC w przypadku tych słuchawek jest po prostu bardzo dobrze. To 98 proc. to pewnie bardzo specyficzne wyliczenia i specjalnie bym się ich nie trzymał, ale raczej trudno być rozczarowanym, jeżeli nasze oczekiwania ustawimy na rozsądnym poziomie.

SoundCore Space A40 – jakość mikrofonu i rozmów

Jest dobrze, ale pod warunkami i zależy od tego, po której stronie rozmowy jesteśmy.

W przypadku rozmów we względnie cichych i średnio cichych miejscach, trudno się do czegokolwiek przyczepić. Rozmówcę słychać dobrze, a i ja nie słyszałem żadnych narzekań.

Trochę problemów robi się wtedy, kiedy jest naprawdę głośno, tj. np. przy bardzo, bardzo ruchliwej ulicy. Zestaw mikrofonów w połączeniu z algorytmami strasznie kombinuje, żeby było nas słychać jak najlepiej, ale momentami wychodzi zupełnie odwrotnie i do naszego rozmówcy dociera głównie hałas albo może i nasz głos, ale raczej kiepskiej jakości.

Szczęśliwie – rzadko zdarzały mi się takie sytuacje, ale jeżeli ktoś prowadzi większość rozmów podczas spacerów przy niesamowicie ruchliwej miejskiej arterii – czasem trzeba będzie trochę pokrzyczeć i liczyć na to, iż nasz rozmówca zrozumie, o co nam chodzi. Większość osób pewnie choćby tego nie zauważy.

SoundCore Space A40 – jakość dźwięku

Tu będą adekwatnie same dobre informacje, więc zacznijmy od tej mniej oczywistej.

SoundCore Space A40 zapewnia przede wszystkim – z wykorzystaniem aplikacji – naprawdę potężne możliwości personalizacji dźwięku, więc jeżeli komuś nie spodoba się on na starcie (nie byłem fanem), to dość gwałtownie można to zdecydowanie zmienić (i u mnie się zmieniło).

I tak przykładowo początkowo A40 brzmiało dla moich uszu… raczej nijako, szczególnie w trybie ANC, który delikatnie zmienia brzmienie. Zanim jednak zacząłem samodzielnie mieszać w rozbudowanych opcjach, wykonałem po prostu krótki test nazwany tutaj HearID, który sprawdza, które dźwięki słyszę, a których nie, po czym tworzy na bazie standardowej krzywej naszą „własną” krzywą. Różnica, przynajmniej w moim przypadku – znacząca.

Jeśli komuś to dalej nie odpowiada, to można… na podstawie tej krzywej stworzyć kolejną krzywą, zmieniając ustawienia osobno dla prawej i lewej słuchawki. Ewentualnie zmodyfikować wynikową krzywą z uwzględnieniem naszego ulubionego rodzaju muzyki. Albo w ogóle stworzyć profile kompletnie od zera.

Czy takie kombinowanie było potrzebne? W moim przypadku – nie. Krzywa z HearID była już wystarczająca, żeby cieszyć się jakością dźwięku, zarówno w trakcie słuchania muzyki, jak i oglądania filmów. Nie znajdziemy tutaj wprawdzie basów rozrywających uszy, ale w zamian za to wszystko całość jest przyjemnie neutralna i zrównoważona. Szczególnie przyjemna – jeszcze przy takim rozmiarze słuchawek – jest jednak klarowność dźwięków i odseparowanie jej w wirtualnej, dźwiękowej przestrzeni. To drugie jest słyszalne zwłaszcza podczas oglądania filmów – dawno już słuchawki w takiej cenie i takim rozmiarze nie zaskoczyły mnie aż tak przyjemnie kierunkowością dźwięku.

Oczywiście na rynku znajdzie się szereg słuchawek, które brzmią lepiej. Tyle tylko, iż a) będą prawdopodobnie dużo droższe oraz b) A40 już są na poziomie, który wystarczy zdecydowanej większości osób i nie chodzi o poziom „no, po prostu grają”. Chociaż więcej basu – akurat do moich prywatnych zastosowań – wcale nie byłoby taką złą opcją.

SoundCore Space A40 – akumulator

Teoretycznie 10 godzin i dodatkowych 40 godzin z etui, ale prawdopodobnie pomiary wykonywane były przy braku włączone ANC.

W przypadku mojego egzemplarza 8 godzin było bardziej realnym do osiągnięcia wynikiem. I tak bardzo przyjemnie.

SoundCore Space A40 – odporność na pot i takie tam

Cóż – są odporne. Przeżyły ze mną długie godziny na trenażerze, przeżyły też porównywalnie dużo czasu w domowej siłowni i… nic im się nie stało. A wylanego potu było tam jednak całkiem sporo.

SoundCore Space A40 – aplikacja

Niestety tutaj mam mieszane uczucia. Nie chodzi przy tym o to, iż aplikacja jest zła, nie działa, wysypuje się czy coś podobnego – wszystko działa tak, jak trzeba. Natomiast jest miejscami zdecydowanie niedopracowana albo nieprzemyślana.

Przykładowo poziom intensywności ANC wybieramy na kole, które w żaden sposób nie sugeruje, w którym miejscu będzie jaki poziom i dodatkowo przy przytrzymaniu na nim palca i kręceniu przyciskiem – przestaje pokazywać wartości, jakie wybieramy. Trzeba się tego po prostu nauczyć. Tak samo niekonsekwentne jest zakopanie sprawdzania dopasowa w dziwnym miejscu (zamiast wprost podczas konfiguracji) czy brak opisu niektórych funkcji. Przykładowo w ustawieniach możemy włączyć Touch tone albo Gaming Mode. Co robią? Z aplikacji się tego nie dowiemy.

Dodatkowo aplikacja przetłumaczona jest kompletnie losowo – czasem jest tłumaczenie, czasem nie ma, czasem jest bezsensowne. Przykładowo ustawienia przycisków dotykowych to „Sterowniki”. „Sounds Effects / Custom” są z kolei przetłumaczone jako… „Sounds Effects / Custom”. I takich przypadków jest niestety jeszcze trochę.

Nie są to jakieś rujnujące życie przypadki, ale po prostu można to było zrobić od początku do końca dobrze – tym bardziej, iż zbyt wiele tekstu tam nie ma.

SoundCore Space A40 – czy warto?

W promocyjnej cenie – adekwatnie nie ma powodów, żeby się wahać, chyba iż szukamy słuchawek wybitnie sportowych. Nie zagwarantuję tego, iż przy naprawdę intensywnych, ruchliwych treningach słuchawki bez dodatkowych uszek albo innej formy zabezpieczenia utrzymają się w naszych uszach.

Jeśli jednak szukamy słuchawek z kategorii bardziej uniwersalnych, to w takiej cenie trudno spudłować i nie być zadowolony. Dźwięk jest dobrej jakości, ANC działa prawidłowo (podobnie jak tryb transparentny), opcje personalizacji stoją na świetnym poziomie, a całość wytrzymuje długo bez ładowania i jeszcze dłużej z etui ładującym.

Mógłbym trochę tylko ponarzekać na kilka drobnych braków, takich jak np. brak automatycznego zatrzymywania po wyjęciu słuchawek z ucha czy niezbyt wygodna obsługa panelami dotykowymi. Ale to coś, co w sumie jest wiadome już przed zakupem, więc i tutaj nie będzie zaskoczenia. Na jakieś kompromisy trzeba się w końcu zgodzić.

SoundCore Space A40 – zalety

  • bardzo dobra jakość dźwięku,
  • dobry czas pracy na jednym ładowaniu i jeszcze lepszy z etui ładującym,
  • świetne możliwości personalizacji w aplikacji,
  • niewielkie rozmiary i niska masa,
  • bardzo dobrze działające (chociaż nie idealne) ANC,
  • bardzo dobry tryb transparentny,
  • w promocji – świetna cena.

SoundCore Space A40 – wady

  • dotykowe przyciski działają tak sobie,
  • raczej nie sprawdzą się w bardziej intensywnych zastosowaniach sportowych,
  • brak automatycznego wyłączania po wyjęciu z ucha,
  • aplikacja wymaga doszlifowania.
Idź do oryginalnego materiału