Przy cenie na poziomie niemal równo 6000 zł, vivo X90 Pro musi mieć coś, co wyróżni go z tłumu. Dobra wiadomość – jest coś takiego. W sumie to takich wyróżników jest choćby więcej niż jeden.
Ale zanim przejdziemy do tego, co w vivo X90 Pro najlepsze, zacznijmy od tego, co w przypadku tego telefona może budzić największe kontrowersje.
Tak, vivo X90 Pro nie ma najnowszego Snapdragona.
W sumie to nie ma Snapdragona w ogóle. Zamiast niego postawiono na układ MediaTek Dimensity 9200. Snapdragona 8 Gen. 2 doczekał się wyłącznie wariant Pro+, którego w Europie nie uświadczymy. Czy jest czego żałować i na co narzekać?
Odpowiedź w skrócie: nie.
Odpowiedź dłuższa: nie, nie ma na co narzekać i nie ma czego żałować. Przynajmniej na razie.
W codziennym, choćby bardzo intensywnym użytkowaniu, trudno jest dostrzec jakiekolwiek różnice pomiędzy najnowszym Snapdragonem a najmocniejszą propozycją MediaTeka. I piszę to, mając już za sobą kilka telefonów z 8 gen. 2 i kilka kolejnych w trakcie tekstów. Gdyby ktoś w „ślepym teście” dał mi do ręki dwa sprzęty z tymi procesorami i nie powiedział, który jest który, nie byłbym w stanie wskazać tego, który ma Snapdragona, a który MediaTeka.
Wrażenia w jednym i drugim przypadku są adekwatnie takie same – wszystko na vivo X90 Pro „lata” z zawsze zadowalającą prędkością. Buszowanie po systemie, korzystanie z aplikacji, przetwarzanie danych na poziomie „smartfonowym” – wszystko realizowane jest błyskawicznie. Gry? Godzinami zagrywałem się w mobilne CoD (pomyślcie, iż za coś takiego mi płacą) na najwyższych dostępnych ustawieniach graficznych i… nic. Wszystko działało bez najmniejszego zająknięcia.
Jedyna sytuacja, gdzie było widać, iż sprzęt potrzebuje trochę dłużej pomyśleć – i ma to miejsce też w przypadku Snapdragona – to automatyczna obróbka zdjęciu po jego wykonaniu. Nie ma wprawdzie opóźnienia przy naciskaniu cyfrowego spustu migawki, ale jeżeli zrobimy zdjęcie i od razu wskoczymy do galerii, musimy czasem poczekać kilka sekund, zanim z surowego zdjęcia zrobi się takie, jak telefonowi się wydaje, iż powinno być.
Nagrzewanie się telefonu? adekwatnie nie występuje. choćby przy tych wspomnianych godzinach grania w CoD, często choćby kilka czy kilkanaście partii pod rząd, obudowa robiła się najwyraźniej lekko nie-chłodna w okolicach krótkiej krawędzi przy aparacie. Jedyna sytuacja, gdzie faktycznie w sposób powtarzalny udawało się odczuwalnie – ale nie w sposób przeszkadzający w użytkowaniu – nagrzać telefon, to przy bardzo intensywnej zabawie z aparatem. I była to raczej zabawa z kategorii „a teraz przez godzinę będziemy sprawdzać wszystkie opcje i możliwości aparatu”, a nie standardowe robienie zdjęć, więc raczej w praktyce taka sytuacja nie będzie występować zbyt często.
Zużycie energii? Też trudno mówić o tym, żeby był tu jakikolwiek problem. Dotarcie do końca dnia bez konieczności ponownego ładowania telefonu albo przechodzenia w tryb oszczędzania energii będzie prawdopodobnie standardem, choćby jeżeli naprawdę będziecie męczyć telefon. Kilka razy udało mi się też dokręcić do niemal dwóch pełnych dób bez ładowania i to choćby pomimo tego, iż prawie 40 proc. energii pożarło… tak, granie na telefonie.
Po tygodniach zabawy z vivo X90 Pro mogę więc napisać, iż odpowiedź na pytanie: Snapdragon czy MediaTek w tym przypadku brzmi „w sumie to obojętne”. Różnic w wydajności prawdopodobnie i tak nie zobaczycie żadnych. Inna sprawa, iż po prostu oba układy w tym momencie są overkillem do zdecydowanej większości zastosowań i zdecydowanie ważniejsze będzie to, na jak długo wystarczą jako wszechmogące. Niestety na to odpowiedzi nie jestem w stanie udzielić, ale po obcowaniu z vivo X90 Pro zdecydowanie nie bałbym się Dimensity 9200. I inni też nie powinni, bo wydajność (w parze z 12 GB RAM i szybką pamięcią masową – UFS 4.0) jest tutaj naprawdę sztandarowa.
Ok, to skoro najważniejsza kwestia wyjaśniona – czas przejść dalej.
vivo X90 Pro to prawdopodobnie jeden z najwygodniejszych dużych telefonów.
Niemal 6,8″ (dokładnie: 6,78″) przekątnej, mocno panoramiczne proporcje, wymiary 164,07 × 74,53 × 9,34 mm i 215 g masy – to nie brzmi jak przesadnie wygodny telefon w codziennym użytkowaniu. Rzeczywistość potrafi jednak czasem zaskoczyć.
X90 Pro okazał się bowiem jednym z wygodniejszych telefonów w tym rozmiarze na rynku, głównie za sprawą plecków pokrytych w dużej części wegańską skórą. Od strony estetycznej można debatować, czy wygląda to najlepiej i czy nie dzieje się tam przypadkiem zbyt dużo, ale od strony użytkowej rozwiązanie jest wspaniałe. Telefon nie ślizga się w ręce, nie wypada z niej, manipulowanie nim jedną ręką jest momentami aż podejrzanie proste, a i choćby ten chromowany pas pomaga w obsłudze telefonu, lekko spowalniając ewentualne poślizgi palca.
Jedyne, czego nie jestem trochę fanem, to fakt, iż skóra w tym przypadku jest… cienka? Sucha? Twarda? Któreś z tych określeń prawdopodobnie będzie pasować. Użytkowo nie przeszkadza to ani trochę, po prostu człowiek przy pierwszym kontakcie mógłby spodziewać się czegoś przynajmniej odrobinę bardziej miękkiego. Na pocieszenie – po kilku tygodniach z vivo X90 Pro nie wygląda na to, żeby skórzane plecki w jakiś przyspieszony sposób ulegały degradacji. Zobaczymy, jak będzie to wyglądać za rok czy dwa.
Oczywiście nie da się przejść obojętnie obok monstrualnej wyspy aparatów. I tak, początkowo pewnie będzie wam przeszkadzać, jeżeli wcześniej mieliście telefon z mniejszą wysepką, a także jeżeli szczególnie często korzystacie z telefonu w trybie poziomym, np. podczas grania.
Z czasem jednak zauważyłem, iż moje palce automatycznie trafiają już w trakcie grania czy oglądania filmów dookoła tej wyspy (ok, czasem zostawią na niej odcisk, dwa albo pięć) i na dobrą sprawę zapomniałem o tej niedogodności.
Natomiast trudno zapomnieć o tym, jak śmiesznie wygląda odłożony na blat telefon z taką wyspą, który wiecznie prezentuje się tak, jakbyśmy położyli go na czymś. Plus jest taki, iż wyspa jest na tyle wielka, iż telefon nie buja się przesadnie, jeżeli piszemy na nim, bez podnoszenia go z biurka.
Ale zanim przyjrzymy się temu, na czym ten telefon leży i czy warto się godzić na taką wielką wyspę – włączmy wyświetlacz.
vivo X90 Pro – ekran
W sumie to najpierw wypadałoby go odblokować – do tego możemy wykorzystać albo optyczny czytnik linii papilarnych, albo „skanowanie” twarzy z wykorzystaniem przedniego aparatu. Ten pierwszy system – szczególnie po przedpremierowych aktualizacjach – działa naprawdę gwałtownie i skutecznie w większości sytuacji, aczkolwiek nie wiem, czy nazwałbym go najszybszym i najbardziej niezawodnym na rynku. Wciąż jednak wolę go od kamerowego skanowania twarzy, które jest jednak zdecydowanie poniżej czytnika odcisku palca, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo. choćby jeżeli czasem muszę przyłożyć palec do czytnika drugi raz – co w przypadku X90 Pro potrafiło się zdarzyć. Rzadko, ale jednak.
Po odblokowaniu telefonu i podświetleniu ekranu AMOLED można się już na szczęście adekwatnie tylko zachwycać. Kolory prezentowane na wyświetlaczu są świetne (szczególnie jeżeli przyzwyczaimy się do dodatkowego trybu od Zeissa), czułość na dotyk jest doskonała, a na rozdzielczość na poziomie 2800×1260 pikseli raczej nikt nie będzie narzekał. Do tego mamy jeszcze odświeżanie z częstotliwości do 120 Hz, obsługę HDR10+, jasność do 1300 nitów (spokojnie zobaczycie wszystko choćby przy mocnym słońcu) i zestaw systemów chroniących wzrok, w tym m.in. zmniejszenie migotania obrazu oraz adaptacyjna zmiana jasności, zależna od tego, jak długo włączony jest ekran. Trudno wprawdzie zweryfikować w tak krótkim czasie, czy faktycznie efekty tych starań czuć, ale miło, iż ktoś o to dba – szczególnie biorąc pod uwagę, ile czasu większość osób spędza przed telefonami.
Chyba jedyne, na co mogę trochę ponarzekać, to fakt zagięcia ekranu, co wprawdzie wygląda świetnie, ale nie jestem jakimś przesadnym zwolennikiem tego rozwiązania. Chociażby dlatego, iż pod niektórymi kątami i przy niektórych – szczególnie jasnych – kolorach tła, wyraźnie widać, iż te krawędzie wyglądają trochę inaczej. Spokojnie – przy grach, filmach czy ogólnie nie-białym tle niespecjalnie to widać. Taka po prostu domena zakrzywionych wyświetlaczy.
vivo X90 Pro – aparat
Bezdyskusyjnie największa zaleta całego telefona – aczkolwiek, żeby było ciekawiej, jest tu jeden element, który nie wszystkim musi się koniecznie spodobać.
Jaki? Miejmy to już z głowy, bo problem nie jest jakiś dramatyczny. Chodzi o dobór ogniskowych. W vivo X90 Pro mamy do czynienia z następującym zestawem aparatów:
- główny, z matrycą typu 1″ (IMX989), z przysłoną f/1.75, rozdzielczością 50 megapikseli
- portretowy („2x”), z matrycą IMX758, przysłoną f/1.6, rozdzielczością 50 megapikseli, optyczną stabilizacją i ogniskową odpowiadającą 50 mm
- szerokokątny (108 stopni, „0,6x”), IMX663, przysłona f/2, 12 megapikseli
Czyli mamy zestaw szeroko, dość portretowo i bardzo szeroko. Nie ma tutaj mowy o jakimś większym optycznym powiększeniu czy obiektywie z ogniskową zbliżoną do bardziej twarzowo-portretowych 70-80 mm. Jest maksymalnie 50 mm albo 2x i tyle nam musi – bezstratnie i optycznie – wystarczyć. Czy to duży problem? Niespecjalnie. Czy niektórzy pewnie wolą 3x albo inne okolice 70 mm? Z drugiej strony – doceniam bardzo, iż obiektyw portretowy w tym przypadku doczekał się odpowiedniej matrycy i rozdzielczości, choćby jeżeli odbyło się to kosztem obiektywu szerokokątnego czy większego przybliżenia.
Ale koniec teoretyzowania. Zerknijmy na zdjęcia.
Tym bardziej, iż vivo X90 Pro potrafi w tej kwestii naprawdę zaskoczyć jakością, niemal niezależnie od tego, jakie warunki oświetleniowe panują na dworze. A same zdjęcia to dodatkowo tylko część historii.
Zacznijmy od prostego portretu wykonanego głównym obiektywem, z jednym z dodatkowych efektów Zeissa:
Obiekt i otoczenie może średnio porywające, ale samo zdjęcie technicznie wypada świetnie – wliczając w to automatyczną obróbkę surowej fotografii. Kolory nie są przesadzone i są dobrane tak, żeby i wyglądały dobrze, i nie zaczynały przechodzić w kierunku karykatury/komiksu. Tak, ta kurtka ma faktycznie mniej więcej taki kolor i zdecydowanie wyróżnia się na tle otoczenia, ale jednocześnie nie obyło się to kosztem kolorowania mojej zmarzniętej twarzy na fioletowo. Ostrość i liczba detali też prezentuje się doskonale, a niebo jest takie, jakie było w momencie robienia zdjęcia – i takie, jakie przez ostatnie tygodnie nieprzerwanie w Polsce.
Można trochę podebatować nad precyzją wycinania tła w nitkórych miejscach (np. prawa strona prawego rękawa, patrząc z perspektywy robiącego zdjęcia), ale są to wpadki na tyle niewielkie, iż raczej nikt nie zwróci na to uwagi. Zresztą zdjęcie było robione specjalnie na tle krzakowego chaosu – z łatwiejszymi tłami X90 Pro radzi sobie jeszcze skutecznie, a bokeh wygląda naprawdę nieźle.
Zerknijmy teraz na podobne ujęcie, ale z aparatu 2x:
I tutaj adekwatnie te same obserwacje – ostrość jest świetna, bokeh choćby lepszy i przyjemniejszy dla oka niż na szerszym obiektywie, kolory dalej spójne z rzeczywistością. A pamiętajcie, iż i tak dostajecie tutaj pomniejszone zdjęcia.
Ok, portret w dzień wypada dobrze, spróbujmy w nocy. Tutaj w sumie jest najciekawiej. Warunki oświetleniowe – liche. Obiektyw na początek – główny. Zdjęcie:
Widać tutaj wprawdzie m.in. na twarzy cyfrową walkę z szumami i obraz nie jest aż tak ostry i klarowny jak przy zdjęciach w dzień, ale i tak efekt można uznać za świetny, biorąc pod uwagę to, w jakich warunkach było robione to zdjęcie. Dodatkowo oświetlenie sceny było nie tylko niezbyt mocne, ale i wielokolorowe – a vivo X90 Pro i tak poradził sobie z tym zdecydowanie lepiej, niż można było oczekiwać.
To teraz czas na 2x:
Tutaj już widać wyraźnie, iż trwała walka z oświetleniem i główny aparat poradził sobie zdecydowanie lepiej. Dalej jest to dobre zdjecie, co – biorąc pod uwagę oświetlenie – wciąż robi wrażenie. Po prostu nie aż takie, jak główny obiektyw.
Weźmy jeszcze na tapet kogoś bardziej kudłatego, żeby sprawdzić wycinanie tła:
Jest… prawie idealnie. Miejscami przejścia poza ostrość mogłoby być trochę bardziej płynne, co widać odrobinę po lewej stronie głowy psa, ale poza tym efekt jest naprawdę dobry.
Niestety fotografowanie psa ujawniło jeden problem, który powtarzał się w przypadku mojego egzemplarza nagminnie w niektórych trybach. Mianowicie, przy mniej więcej jednolitym pierwszym planie, oprogramowanie rozmazywało go jak od linijki:
Nie występuje to wprawdzie we wszystkich trybach, ale w większości trybów Zeissa (o nich jeszcze za chwilę) i wygląda dość średnio. Do tego, co ciekawe, choćby po zmianie „cyfrowej” przysłony po zrobieniu zdjęcia, nie da się zniwelować tego efektu – zamiast tego w tym miejscu przez cały czas mamy rozmycie, ale w dziwnym, nieprzyjemnym dla oka gwiazdkowo-błyszczącym stylu. Żeby sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała, jeżeli ustawimy punkt ostrości na ten fragment, to jak najbardziej staje się on ostry i wyraźny. Coś tutaj jest nie tak przy przetwarzaniu któregoś efektu.
Żeby przy tym nie było – nie, to nie jest tryb tilt shift. Ten jest osobny i wygląda tak:
Zerknijmy jeszcze na zoom-nie zoom. Obiektyw szerokokątny:
Obiektyw standardowy:
2x/portretowy:
I cyfrowe 5x, które moim zdaniem w większości przypadków jest użytkową granicą przybliżania:
10x wygląda bowiem tak:
A maksymalne możliwe powiększenie tak:
Nie sądzę, żeby to się komukolwiek do czegokolwiek przydało.
Pocykajmy jeszcze trochę w nocy głównym obiektywem:
Oraz 2x:
I jestem wielkim fanem tego, iż nie próbowano za wszelką cenę rozjaśnić nieba. Jest czarne, bo jest noc, ale jednocześnie odpowiednio rozświetlone są lampy i budynki nie toną w mroku, a całość ma może i ciepławe zabawienie, ale pozostaje przyjemna dla oka.
Do tego aplikacja aparatu w vivo X90 Pro jest pełna dodatkowych funkcji. Może choćby trochę zbyt pełna.
Jest tam… absolutnie wszystko i – tu niespodzianka – masa z tych gotowych trybów działa mniej więcej tak, jak można byłoby oczekiwać. Opcje portretowe Zeissa naprawdę robią dobrą robotę i świetnie bawią się bokehem i kolorami. Nie zostałem wprawdzie entuzjastą szablonów do robienia selfie czy portretów (tak, są, i to sporo), ale za to tryb fotografowania jedzenia wypada naprawdę efektownie, podobnie jak pół-udawane zdjęcia księżyca, nie-udawany tryb astrofotografii, całkiem niezły tryb manualny czy choćby tryb tzw. panoramowania, ale bez panoramowania. Nie wygra on raczej z normalnym aparatem i wprawionym fotografem, ale zrobienie takiego zdjęcia w nocy, od niechcenia i bez żadnej wiedzy na temat panoramowania to naprawdę coś fajnego:
Tak, zdecydowanie chce się tym aparatem bawić i robić zdjęcia, a efekty potrafią potężnie zaskoczyć – przeważnie na plus. Bezdyskusyjnie jest to jeden z najmocniejszych punktów X90 Pro i to choćby nie tylko z uwagi na matrycę w niestandardowo dużym formacie jak na urządzenia mobilne, ale też na to, jak potem te obrazy są przetwarzanie. Bez przerysowywania, bez podbijania kolorów dla efektów, bez ekstremalnego przeostrzania – dosyć odświeżające uczucie.
vivo X90 Pro – ładowanie
Jest szybkie. Porażająco szybkie. Do tego stopnia, iż znowu kilka razy podłączyłem rozładowany telefon do ładowarki, odpaliłem stoper, wróciłem po chwili, a telefon… był już naładowany do pełna.
Siedząc jednak przy telefonie, udało mi się zmierzyć, iż przeważnie naładowanie od 1 do 13 proc. zajmowało… 2 minuty. Serio, 2 minuty. W 22 minuty było już 90 proc., a w 30 minut – 100 proc. Jest to o tyle istotne, iż pewnie większość osób i tak będzie ładowało X90 Pro bezprzewodowo, do kabla podłączając go tylko w sytuacjach awaryjnych – np. tuż przed wyjściem z domu albo z pracy, kiedy mają obawy, iż telefon nie dotrwa do końca dnia (co przeważnie i tak nam nie grozi). Sam zresztą zrobiłem tak kilka razy, kiedy wychodząc na foto-spacer orientowałem się, iż w akumulatorze zostało kilka procent energii – telefon podłączony do ładowania na czas ubierania butów i kurtki i proszę – starczył nie tylko na foto/wideo spacer, ale jeszcze na długie kolejne godziny.
Oczywiście coś za coś – przy tak intensywnym ładowaniu telefon odczuwalnie się nagrzewa, chyba iż włączymy w ustawieniach odpowiednią opcję bardziej zbalansowanego ładowania. Z drugiej strony – w awaryjnych sytuacjach raczej nie będziemy zwracać na to uwagi, a i całe urządzenie bardzo gwałtownie stygnie.
vivo X90 Pro – co jeszcze warto wiedzieć?
W sumie tyle, iż całość pracuje oczywiście pod kontrolą Androida, z nakładką FunTouch OS i o dziwo nie zajmuje 50 GB, tylko skromne 26, więc z tych 256 GB mamy do dyspozycji całkiem sporo zapasu. Sam system też nie jest jakoś przesadnie zaśmiecony dodatkami, choć pewnie z niektórych preinstalowanych aplikacji można byłoby spokojnie zrezygnować.
Ważniejsze dla mnie było jednak to, iż FunTouch OS prezentuje się wizualnie całkiem rozsądnie i przede wszystkim działa płynnie. Ale na takich podzespołach lepiej, żeby działał płynnie…
vivo X90 Pro – czy warto?
Zacznijmy od tego, iż w sumie nie ma najmniejszej dyskusji odnośnie tego, iż vivo X90 Pro jest sztandarowym telefonem z krwi i kości krzemu i sztucznej skóry, z wydajnością z najwyższej półki i świetnym aparatem. Jak na jego możliwości cena na poziomie 6000 zł, czyli taka sama, jak za poprzednie X80 Pro, też wydaje się atrakcyjna.
Problemy? Widzę jeden, a adekwatnie dwa. Po pierwsze – w tych okolicach cenowych robi się naprawdę ciasno. Trochę poniżej jest Galaxy S23 Plus, trochę (ok, to „trochę” to lekkie niedopowiedzenie) powyżej – S23 Ultra, oba z mocniejszą pozycją w świadomości polskiego klienta. W niemal dokładnie tej samej cenie mamy z kolei Xiaomi 13 Pro (jeszcze nie miałem do porównania, trudno mi się odnieść), o iPhonie 14 Pro nie wspominając (choć trochę bardziej pasuje tu Pro Max). W skrócie: jest w czym wybierać.
Z drugiej strony – w tej chwili sztandarowe telefony to już top-topów. Ich zakup ma sens albo wtedy, kiedy kompletnie nie liczmy się z pieniędzmi i chcemy czegoś najlepszego, nie zważając na koszty, albo wtedy, kiedy planujemy zostać z tym telefonem na długie lata i jego topowość nie liczy się jako topowość w momencie premiery, a jako gwarancja tego iż starczy na długo. W przeciwnym wypadku można spokojnie zejść półkę niżej do czegoś w rodzaju OnePlusa 11 czy Xiaomi 13 i dalej cieszyć się świetnym telefonem.
Ewentualnie tym, co może przekonać nas do wydania takiej taczki pieniędzy, jest oczywiście jakiś jedna wyjątkowa cecha, która prawi, iż zakup stanie się uzasadniony. W przypadku vivo X90 Pro takim czymś może być aparat – choć cała reszta tej konstrukcji zdecydowanie nie pozostaje za nim w tyle.
vivo X90 Pro zalety:
- świetnie leży w dłoni mimo sporych rozmiarów
- bardzo dobry wyświetlacz z rozwiązaniami chroniącymi wzrok
- fenomenalny aparat z bardzo ciekawymi trybami robienia zdjęć
- wydajność na poziomie sztandarowych telefonów
- wysoka kultura pracy
- fantastycznie działające szybkie ładowanie
- odporność na wodę i pył
- bezprzewodowe ładowanie na pokładzie
- system zajmuje „tylko” 26 GB
- bardzo dobry czas pracy na jednym ładowaniu
vivo X90 Pro wady:
- automatyczna obróbka zdjęć miejscami wymaga jeszcze trochę dopracowania
- nie każdemu będzie pasował układ aparatów (brak sporego zooma)