
Jeśli masz dość nudnych, grubych brył, Motorola Edge 70 będzie dla ciebie objawieniem. Ważący 159 gramów telefon z ekranem pOLED to najlepiej leżący w dłoni… smuklak roku. Ale czy to wystarczy, aby spełnić rolę dobrego telefonu?
Rynek mobilny zatracił się w wyścigu na coraz większe aparaty, coraz grubsze baterie i coraz cięższe konstrukcje. Współczesne flagowce spokojnie przekraczają 220 gramów i 8,5 mm grubości, a przy tym wciąż nie mieszczą się wygodnie w kieszeniach.
W tym morzu coraz bardziej masywnych urządzeń, smukłe telefony wydają się anachronizmem – produktem dla niszowej grupy entuzjastów, którzy gotowi są poświęcić wydajność za lekkość. Ale nie, smukłe telefony nie muszą być kompromisem, o ile producenci zrozumieją, iż ta kategoria wymaga innego podejścia do priorytetów. Nie chodzi o tworzenie urządzeń dla wszystkich, ale o budowanie produktów, które dla wielu osób będą po prostu lepsze.
Motorola zrobiła smukły i (powiedzmy) tani telefon

Motorola Edge 70 to chyba sensowny na to, iż smukła konstrukcja może iść w parze z użytecznością. Wyceniona na 3499 złotych, mierząca niespełna <6 mm grubości i ważąca 159 gramów, nie jest ani najtańszym, ani najmocniejszym sprzętem w swojej klasie quasi premium urządzeń. Ma jednak coś ważniejszego: spójność.

Według mnie, aby taki projekt się udał i nie był tylko technologiczną ciekawostką, producenci muszą oprzeć się na kilku nienaruszalnych filarach. Tylko wtedy lekkość nie będzie okupiona frustracją użytkownika.

Bateria, która wytrzymuje dzień
Pierwszy i niepodważalny fundament to bateria. Plotka, iż cienkie telefony muszą umierać przed południem, jest jedną z najbardziej szkodliwych w branży. Edge 70 z 4800 mAh w połączeniu z energooszczędnym Snapdragonem 7 Gen 4 dowodzi, iż można osiągnąć całodniową wytrzymałość bez grubej konstrukcji.
W moich testach telefon spokojnie wytrzymywał dzień intensywnego użytkowania – social media, nawigacja, zdjęcia, Apple Music w tle – i kończył go z 5 proc. na wskaźniku.

To nie jest wynik, który powala na kolana, ale jest wystarczający. Wystarczający to słowo, które w kontekście smukłych telefonów trzeba wreszcie uznać za komplement, a nie wyzwisko. Bo jeżeli urządzenie ważące 159 gramów potrafi dotrwać do wieczora, to oznacza, iż inżynierowie zrobili swoją robotę.
Ekran na duży plus

Drugi filar to ekran – i tu Motorola absolutnie błyszczy. Panel pOLED o rozdzielczości 2712×1220 pikseli, częstotliwości 120 Hz i jasności 4500 nitów to jeden z najlepszych wyświetlaczy, jakie widziałem w tym roku, niezależnie od kategorii. Kiedy pokazałem Edge 70 mojej mamie, jej pierwsza reakcja była natychmiastowa: „Chcę ten telefon”.

To nie było uprzejme „fajnie wygląda”, ale szczere zaskoczenie jakością obrazu, żywotnością kolorów i płynnością animacji.

W smukłym telefonie ekran nie może być elementem, na którym się oszczędza, bo właśnie on uzasadnia wyższą cenę. Kiedy trzymasz w dłoni urządzenie, które jest w zasadzie jednym wielkim ekranem otoczonym minimalną ramką, ten ekran musi być perfekcyjny.
Aparaty – dobre, nie najlepsze

Trzecia noga tego stołu to aparaty – i tu historia zaczyna się komplikować, bo przecież nie da się zmieścić matryc 200 Mpx w cienkiej obudowie.

Motorola zastosowała potrójny zestaw 50 Mpx: główny, ultraszerokokątny i telemakro. Nie próbujcie zoomować powyżej 2x, proszę.


To nie jest konfiguracja, która zachwyca specyfikacją, ale w praktyce robi dobre zdjęcia. W dobrym świetle fotografie są szczegółowe, z przyzwoitą dynamiką i naturalnymi kolorami.


Zoom 9x. Softowy, więc efekty są złe.W słabym świetle nie ma co porównywać do flagowców, ale przez cały czas wyciąga użyteczne zdjęcia. I to właśnie jest punkt, który producenci muszą zrozumieć: w smukłym telefonie aparaty mają być dobre, nie najlepsze. Bo większość ludzi nie drukuje plakatów ze zdjęć z telefonu. Chce zrobić zdjęcie dziecka na placu zabaw, kolacji w restauracji, widoku z wakacji – i mieć pewność, iż zdjęcie będzie ładne. Edge 70 zapewnia całkiem dobrą, przyzwoitą jakość.
Wydajność w codziennym życiu
Wydajność to temat, który wywołuje najwięcej niepotrzebnych dyskusji. Snapdragon 7 Gen 4 nie jest Snapdragonem 8 Elite. W benchmarkach nie zdobędzie rekordów. Ale w codziennym użytkowaniu? Edge 70 jest płynny, responsywny, nie zawiesza się, nie przegrzewa, a 12 GB RAM utrzymuje w tle wszystkie potrzebne aplikacje.
Przetestowałem go w wymagających grach jak Genshin Impact – działał na średnich ustawieniach bez spadków klatek. Nie jest to wrażenie ultra, ale przyzwoite. I to wystarcza, bo w smukłym telefonie wydajność nie może być priorytetem numer jeden. Priorytetem jest doświadczenie użytkowania, a to składa się z wielu elementów. jeżeli telefon nie zwalnia, nie denerwuje, nie przymusza do restartów – to jest wystarczająco mocny.
Cena. Jest lepiej niż myślisz
Cena to najbardziej bolesny punkt Edge 70. 3499 złotych to za dużo jak na średnią półkę, choćby w smukłej obudowie. Ale tu właśnie musimy zmienić perspektywę. Smukłe telefony nigdy nie będą tanie, bo ich produkcja wymaga inżynierskiego wysiłku, droższych materiałów i kompromisów, które trzeba wymyślnie obejść. Edge 70 nie jest drogi, bo Motorola jest chciwa – jest drogi, bo taka jest realia kategorii.

Gdy spadnie do poziomu 2500-2700 złotych, czyli tam, gdzie będzie konkurował z iPhone’em 16e, wtedy stanie się jedną z najbardziej atrakcyjnych propozycji na rynku. Bo w tej cenie będziesz mógł powiedzieć: „Dostaję telefon, który wyróżnia się designem, ma świetny ekran, całodniową baterię i nie waży tyle co cegła”. I nie tracisz bardzo dużo jak w przypadku *ekhm* iPhone’a Air.
Kto jest targetem?
Moja mama nie jest technologiczną entuzjastką. Gdy pokazałem jej Edge 70, nie zapytała o procesor, pamięć RAM czy wersję Androida. Powiedziała: „Jaki lekki! I jaki śliczny kolor. A potem, po godzinie używania: „Dziwnie, ale wygodnie się go trzyma, ten tył nie ślizga się w dłoni”. To jest najważniejsza lekcja, jakiej mogą nauczyć się producenci. Smukłe telefony nie trafiają do geeków, którzy rozkładają specyfikację na czynniki pierwsze.
Trafiają do normalnych ludzi, którzy chcą telefonu, który nie będzie im ciążył w torebce, który wygodnie się trzyma przy rozmowie, który wygląda elegancko na stole w restauracji. I to jest target.
Przepis na sukces
Co więc producenci muszą zrobić, żeby smukłe telefony zyskały popularność?
Po pierwsze, przestać traktować je jako eksperymenty i zacząć je promować jako pełnoprawną kategorię.
Po drugie, zrozumieć, iż bateria, ekran i aparaty to absolutne minimum, bez którego choćby najpiękniejszy design nie wystarczy.
Po trzecie, przestać się bać cen – smukłe telefony nie mogą kosztować tyle co średniaki, bo nie są średniakami. Są urządzeniami premium w inny sposób. Motorola Edge 70 pokazuje drogę: niezły ekran, wystarczająca bateria, przyzwoite aparaty, lekka konstrukcja. Gdyby nie cena startowa, która – bez gratisów, bo te są srogie – szokuje, mielibyśmy do czynienia z hitem sprzedażowym.
Motorola Edge 70 – warto?
Smukłe telefony nie zastąpią mainstreamowych flagowców, i nie o to chodzi. Mają stworzyć alternatywę dla tych, którzy mają dość coraz cięższych i masywniejszych urządzeń.
Motorola Edge 70 jest argumentem, iż można zbudować cienki telefon, który nie wymaga dramatycznych kompromisów. Gdy jego cena spadnie do realnego poziomu, będzie to jedna z ciekawszych propozycji na rynku – nie dla tych, którzy szukają największej mocy, ale dla tych, którzy cenią doświadczenie użytkowania ponad wszystko.
A takich ludzi jest więcej, niż się wydaje. Wystarczy, iż zamiast czytać specyfikacje, wezmą telefon do dłoni i poczują różnicę. Wtedy zrozumieją, iż lekkość nie jest kompromisem, ale luksusem, na który warto zapłacić.






