Mój złoty zakup Yashica T AF, musi znowu musi wrócić do serwisu?

1 rok temu
Zdjęcie: Agfa Optima 1035


Radości było wiele, bo zakup Yashica T AF to był strzał w dziesiątkę. Najpier 50 PLN za transakcje na platformie aukcyjnej, a potem raptem 160 PLN za naprawę migawki i okazało się, iż stałem się właścicielem sprawnej Yashica T AF wyposażonej w kultowe szkło Carl Zeissa. Właśnie wywołałem testową rolkę i mam obawę, iż to może być nie koniec napraw, a może ten tym po prostu tak ma?

Seria T od marki Yashica zasłynęła głównie za sprawą modelu Yashica T5, która dawała jakość zdjęć premium, ale za rozsądne pieniądze. Nic dziwnego, wszystkie ich obiektywy były wyposażone w kultowego Carl Zeis, który robił różnicę.

Przeglądając ogłoszenia staroci, natknałem się na pierwszą generację Yashica T AF. Aparat był w doskonałym stanie, ale nie działała w nim migawka. W zestawie było choćby oryginalne etui i całość wyglądała, jakby od nowości przeleżała właśnie w tym opakowaniu. W efekcie aparat nie miał na sobie adekwatnie żadnych śladów korzystania. Kupiłem, nie zastanawiając się długo i oddałem go do naprawy, razem z Agfa Optima 1035, którą również kupiłem za grosze, a która miała dokładnie ten sam problem. Ci, którzy czytają #analoglife na bieżąco, doskonale wiedzą, jak się skończyła ta historia: Pamiętacie zepsutą Yashica T AF i Agfa Optima? Właśnie wróciły z serwisu, czyli słodko gorzkie wrażenia. Na całe szczęście naprawiona Yashica osłodziła mi dość gorzką wizytę w serwisie, a ja adekwatnie nie zwlekając długo, tuż po powrocie z serwisu do domu, włożyłem moją techniczną, czarno-białą rolkę, kupioną za grosze, tylko po to, by sprawdzić, iż z aparatem działa wszystko tak, jak powinno (swoją drogą polecam na Allegro, jest jeden człowiek, który sprzedaje film cięty ze szpuli; można kupić 12 klatkową/24 klatkową za niewielkie pieniądze, w sam raz do testu aparatu). Po włożeniu filmu aparat sprawnie nawinął film w zębatki i tak wypstrykałem najszybszą rolkę w swoim życiu, bo wszystkie 24 klatki były już obsadzone po 10 minutach. Cóż za ekstrawagancja, pomyślałem, tak gwałtownie przepalać pieniądze. Rolka wylądowała jeszcze tego samego dnia w moim fotopunkcie, w którym oddałem ją do wywołania manualnego (droga zabawa, niestety). Po jakimś tygodniu przyszły do mnie zdjęcia, które mnie zaskoczyły jakością, ale i okazało się, iż może być problem z przestrzelonym Auto Focusem. Część zdjęć gubiła obiekt z pierwszego planu, na rzecz ostrzenia za obiektem. O ile to faktycznie mi sie przytrafiało, kiedy próbowałem przesunąć kadr po wyostrzeniu w moim Olympusie mju II, o tyle tutaj zdarzyły się obiekty, które są poza ostrością, a znajdujące się w centrum kadru. Sami zobaczcie: [caption id="attachment_192508" align="aligncenter" width="2560"] Tutaj faktycznie odległość mogła być zbyt mała.[/caption] [caption id="attachment_192514" align="aligncenter" width="2560"] Tutaj w zasadzie najbardziej ewidentna sytuacja. Centrum kadru, no nie ma sposobności, żeby się pomylić. Aparat też powinien ostrość złapać, tym bardziej, iż obsługiwał podobne odległości na innych, przykładowych zdjęciach.[/caption] [caption id="attachment_192510" align="aligncenter" width="2560"] Analogiczna odległość, ostrość nietrafiona, mimo kontrastów[/caption] [caption id="attachment_192509" align="aligncenter" width="2560"] Trafiony AF.[/caption] [caption id="attachment_192512" align="aligncenter" width="2560"] Centrum kadru, brak AF.[/caption] [caption id="attachment_192513" align="aligncenter" width="1698"] Tutaj z lampą do pomocy, ale AF przestrzelił.[/caption] Oczywiście to tylko wycinek wszystkich zdjęć, część nie do końca nadaje się do prezentacji, ale trend jest zaprezentowany. Sporo fot z totalnie wystrzelonym w kosmos AF, a część trafionych i bardzo ładnie wyostrzonych. Pozostaje pytanie do Was, mądrych głów: czy to usterka, czy ten typ tak ma? Z jednej strony aparat wyraźnie lepiej poradził sobie na zdjęciach z psem (wysokie kontrasty pomogły?), z drugiej potrafił też chybić. Obiekt w centrum kadru i chybiona ostrość? Czy to może być cecha, czy warto się mechanizmowi przyjrzeć w serwisie? Wiem, iż jestem nieco spaczony działaniem perfekcyjnych silników AF w nowożytnych aparatów, ale pytanie, czy to coś, co muszę zaakceptować, czy jednak pakować znowu pieniądze w serwis (dalej się naturalnie to opłaca), tylko czy faktycznie będą w stanie mi pomóc. Chętnie poznam Waszą opinie.
Idź do oryginalnego materiału