
Lotniska apelują, by wstrzymać się z żartami, ale dowcipnisie ciągle mylą kontrole bezpieczeństwa ze sceną kabaretową.
Nawet ja, osoba, której zdarza się rzucić sucharem i roześmiać z żartu mającego bardzo długą brodę, tego nie rozumiem. A przecież, skoro już pozwoliłem sobie na nadmiarowe wyznania, muszę uczciwie przyznać, iż najbardziej śmiać mi się chce w momentach, gdy trzeba zachować pełną powagę. Kiedy jednak czytam o kolejnych incydentach na lotniskach opadają mi ręce, a do głowy przychodzą pomysły rodem z antyutopii, w stylu zakazywania dobrego humoru przed wyjazdem na wakacje.
Portal trójmiasto.pl donosi, iż 13-letni obywatel Szwecji, który z Gdańska wraz z mamą i siostrą miał odlatywać do Sztokholmu, zażartował, iż ma przy sobie bombę. Jak możecie się domyślić fantastyczny dowcip nie był skierowany wyłącznie do siostry i to po kryjomu, by nie usłyszała go choćby mama. Niestety, chłopak wypowiedział ten jakże oryginalny żart na odprawie.
I chociaż nic nie znaleźli, chłopak został ukarany. Kapitan podjął decyzję, iż nie wpuści go na pokład samolotu – relacjonuje trójmiasto.pl.
Możemy mieć nadzieję, iż chłopak dostał taką nauczkę, iż zastanowi się więcej niż pięć razy zanim postanowi rozbawić publikę. Gorzej, iż nastolatek wcale nie jest wyjątkiem, a ten przemielony przez wszystkich nieśmieszny żart powtarzają choćby dorośli. Portal donosi, iż dokładnie tego samego dnia dwóch mężczyzn nie poleciało do Norwegii i Albanii z tych samych powodów.
Lotniska regularnie informują, iż mają problem z żartownisiami. Teoretycznie osoby nie są bezkarne, bo nie są wpuszczane na pokład, ale być może to niewystarczająca nagana?
– Traktujemy wypowiadane groźby wyłącznie poważnie, a każdy sygnał o możliwości stworzenia zagrożenia jest natychmiast sprawdzany. Wiąże się to z wszczęciem odpowiednich procedur, a co za tym idzie może wpłynąć na zakłócenia pracy portu lotniczego, opóźnienia odlotów, jak również sankcjami w postaci nałożenia mandatu karnego i utraty biletu lotniczego – przypominała Straż Graniczna.
Konsekwencje są więc poważne, a mimo to wybryki niektórych dalej traktowane są jako uciążliwe, ale jednak tylko dokazywanie.
Gorzej, iż nie tylko z tym zmagają się lotnicze porty
Niektórzy mimo ostrzeżeń regularnie zostawiają bagaże bez opieki. Wtedy robi się znacznie większe zamieszanie, bo konieczna jest częściowa ewakuacja. Tak było w Poznaniu, o czym informuje „Głos Wielkopolski”. Pracownicy biurowi oraz pasażerowie musieli opuścić halę odlotów ze względu na samotny pakunek. Portal przypominał, iż była to już kolejna tego typu akcja w miesiącu.
W połowie czerwca na warszawskim lotnisku Chopina pozostawiony bagaż doprowadził do poważnych utrudnień z dojazdem do portu. Trzeba było ewakuować część terminala, na skutek czego została zablokowana jezdnia przed terminalem.
Lotniska to specyficzne przestrzenie, tzw. nie-miejsca, w których stajemy się anonimową masą, jesteśmy tylko na chwilę, nic nas z nimi nie łączy. Niektórzy mają nadmiernie dobry humor podlewany wysokoprocentowymi napojami, inni się stresują, bo przed nimi lot, którego nie lubią. To wszystko jednak nie tłumaczy nieodpowiedzialnego zachowania, które o dziwo zdarza się na lotniskach nad wyraz często – pewnie z wymienionych przed chwilą powodów. Ale skoro jesteśmy tego świadomi to może czas jakoś z tą ludzką ułomnością zacząć walczyć?
Swoją krucjatę prowadzi już Ryanair, dla którego dowcipnisie czy zapominalscy też są problemem, bo przez ich działania loty mogą się opóźniać. Przede wszystkim jednak linia ma kłopot z tymi, którzy na pokład już wchodzą w stanie, w którym nie powinni się znaleźć. Przewoźnik regularnie pozywa kłopotliwych podróżnych i przypomina o swojej polityce „zero tolerancji”.
– Niedopuszczalne jest, aby inni pasażerowie cierpieli z powodu zakłóceń spowodowanych przez jedną nieodpowiedzialną osobę – mówili przedstawiciele.
Może lotniska też powinny być bardziej surowe?
Zdjęcie główne: Robson90 / Shutterstock