Kiedyś to było… Dlaczego wszystkie telefony wyglądają tak samo?

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Świecąca na pomarańczowo Nokia 3510i, którą mój ojciec z niejasnych dla mnie powodów nazywał cebulą, SE Hazel J20i, którego do dziś mam w szufladzie i marzenie z mojego dzieciństwa, czyli Nokia N95, którą chwalił się mój kolega w szkolnej ławce. Te wszystkie telefony miały duszę. Dlaczego teraz telefony wyglądają tak samo?

Pamiętam jeszcze czasy, kiedy premiera nowego telefonu była prawdziwym show. Każdy producent starał się czymś zaskoczyć. Jedni wymyślali klapki, inni slidery, a jeszcze inni dorzucali klawiaturę QWERTY, bo przecież królowała wtedy komunikacja za pośrednictwem SMS-ów. Niektóre modele wyglądały jak kalkulatory, inne jak piloty od telewizora, a były i takie, które bardziej przypominały bardziej zabawkę z kiosku RUCH-u, niż urządzenie do komunikowania się ze światem. W tamtych latach telefon naprawdę miał charakter. A teraz?

Tafla szkła zamiast duszy?

Teraz wszystko sprowadza się do szklanej tafli w kolorze czerni prawie jak noc i zestawu obiektywów, które wesoło spoglądają na nas z tyłu obudowy. Bez logotypu trudno odróżnić, czy patrzymy na najnowszego iPhone’a, Pixela, Xiaomi czy innego chińskiego tygrysa.

Oczywiście bardziej wprawione oko albo fani technologii wiedzą, iż dany telefon wyprodukowała firma X, a nie Y. Zapytajcie jednak swoich rodziców, czy potrafią odróżnić producentów. A kiedyś ojciec wiedział, iż ma Nokię, jego kolega Sony Ericssona, a siostra Sagema. Wygląd telefonów stał się dziś tak zunifikowany, iż można odnieść wrażenie, iż projektanci mają jeden wspólny szablon i tylko odznaczają pola w Excelu: większa bateria, mniejszy notch, trzy aparaty zamiast dwóch. Ma się zgadzać $$$, więc nie można ryzykować niepowodzeniem.

Hazel w szufladzie

Nie zrozumcie mnie źle. Nie narzekam wyłącznie z pozycji wiecznego nostalgika. Sam do dziś mam w szufladzie swojego Sony Ericssona Hazela i czasem z łezką w oku go uruchamiam. Ten telefon miał w sobie coś, co wyróżniało go z tłumu, a rozsuwana klawiatura dawała satysfakcję większą, niż współczesne odblokowanie ekranu odciskiem palca. Do dziś żałuję, iż roztrzaskałem o ziemię SE K750i. Pamiętacie w ogóle jeszcze ten telefon? Ile godzin się przegrało na ławce w parku w przesłane Bluetoothem gry, które nie zawsze były dostosowane do jego wielkości ekranu. A ile osiedlowych imprez rozkręcił ze swoją dyskografią zapisaną na karcie Memory Stick Pro Duo. Znacie Ev’ry night?

Ale z ręką na sercu – czy naprawdę chcielibyśmy, by w 2025 r. producenci znowu prześcigali się w projektowaniu wysuwanych antenek, świecących przycisków i eksperymentalnych kształtów? Ja bym chciał, ale to nie ja kieruję rynkiem mobilnym, a popyt.

Popyt pisze lepsze scenariusze od Tarantino

Może jednak to dobrze, iż dziś telefony są do siebie podobne? Oznacza to jedno – właśnie na takie urządzenia jest największy popyt. Konsumenci chcą ekranów, które są duże, jasne i prostokątne. Chcą aparatów, które robią robotę, niezależnie od tego, ile milimetrów wystaje obiektyw. Chcą przewidywalnego designu, bo ten stał się już rynkowym standardem. Telefony wyglądają tak samo, ponieważ klienci kupują właśnie takie, a nie inne. Może więc prawdziwa oryginalność nie kryje się już w wyglądzie, ale w tym, co dzieje się w środku. W oprogramowaniu, szybkości działania, baterii czy wsparciu przez AI, która podsuwa nam gotowe odpowiedzi, zanim jeszcze zdążymy się zastanowić, o co chcieliśmy zapytać?

Wciąż jednak trudno nie odczuwać lekkiego żalu. Tamte dziwaczne, często kiczowate, jak papierki wkładane do obudowy, żeby z Barbie mieć Spidermana, czasy miały w sobie to coś. Teraz dusza została zastąpiona gładką taflą szkła. I choć wiem, iż to my – konsumenci – wymusiliśmy tę zmianę, to czasami fajnie wrócić do wspomnień. Do tamtej szuflady, w której wciąż czeka Hazel. Do rodzinnego domu, w którym z niejasnych dla mnie powodów to właśnie w kuchni znajduje się szuflada z telefonami i ładowarkami sprzed ponad dwóch dekad, które najpierw używał ojciec, potem matka, a na samym końcu dojeżdżaliśmy je z rodzeństwem.

Przeczytaj także inne nasze felietony:

P.S. Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie rozmowa z redakcyjnymi kolegami, którzy ostatnio spierali się o to, czy jeden producent odgapił design nadchodzącego telefona od innego. W sumie trudno się dziwić, skoro wszystkie wyglądają bardzo podobnie. Ja na szczęście jeszcze jestem w stanie określić, który telefon mi się bardziej podoba, a który mniej. A wy?

Idź do oryginalnego materiału