
Jeziora w górach są poważnie skażone mikroplastikiem. Jego źródło naprawdę zaskakuje. Winne buty i bluzy.
Wędrówki po górach to dla wielu sposób na kontakt z naturą. Tymczasem najnowsze badania pokazują, iż choćby najbardziej ekologiczni turyści zostawiają po sobie trudne do usunięcia ślady. Buty trekkingowe i syntetyczne kurtki mogą zanieczyszczać górskie jeziora mikroplastikiem, a różnica między miejscami uczęszczanymi a dzikimi potrafi sięgać choćby 2,3 tys. proc.
Im więcej ludzi, tym więcej mikroplastiku
Zespół naukowców ze Sacred Heart University w USA przeprowadził analizę próbek wody z dwóch jezior położonych w górach Adirondack w stanie Nowy Jork. Jedno z nich, Lake Tear of the Clouds, to popularny cel pieszych wędrówek. Drugie, Moss Ponds, leży z dala od szlaków i niemal nikt tam nie dociera. Różnica w wynikach była wręcz przerażająca. W jeziorze odwiedzanym przez turystów stężenie mikroplastiku było aż 23 razy wyższe, niż w dzikim zbiorniku. Okazuje się, iż wszystko przez nasze ciuchy.
Jak to możliwe, iż buty czy kurtki mają tak szkodliwy wpływ na środowisko? Według Tima Keyesa, głównego autora badania, winowajcą jest syntetyczny skład materiałów. Podczas marszu po szlaku miękka guma z podeszew butów trekkingowych oraz mikrowłókna z ubrań ścierają się i odrywają, tworząc mikroskopijne drobiny plastiku. Działa to niemal jak ścieranie opon samochodowych na asfalcie, tylko iż na leśnym podłożu i z mniejszą siłą, ale wciąż z mierzalnym skutkiem.
Toksyczne zarówno dla nas, jak i dla środowiska
Odzież turystyczna, choć lekka, trwała i odporna na warunki pogodowe, bardzo często wykonana jest z poliestru, nylonu i innych materiałów syntetycznych, które z czasem rozkładają się do postaci mikroplastiku. Ten z kolei może zawierać toksyczne dodatki, jak BPA, ftalany czy PFA. Są to związki chemiczne mogące przenikać do organizmów ludzi i zwierząt, a choćby przez barierę łożyska u kobiet w ciąży. Liczbę takich substancji w samym mikroplastiku szacuje się dziś na choćby 16 tys.
Jak czytamy na łamach PAP, problem nie kończy się na wodach śródlądowych. Mikroplastik wykryto już nie tylko w oceanach, ale też w chmurach i opadach atmosferycznych. Oznacza to, iż zanieczyszczenie ma charakter globalny i może rozprzestrzeniać się choćby do miejsc oddalonych o setki kilometrów od pierwotnego źródła.
Softshell cię ochroni, ale nie przyrodę
Paradoksalnie to ci, którzy chcą być bliżej natury, nierzadko przyczyniają się do jej cichej degradacji. Współczesna turystyka outdoorowa, choć deklaratywnie proekologiczna, w rzeczywistości opiera się na produktach przemysłu petrochemicznego: membranach, tworzywach i materiałach technicznych. Najdroższa kurtka typu softshell, owszem, chroni przed wiatrem i deszczem, ale w dłuższej perspektywie szkodzi środowisku bardziej niż kubek z kawiarni czy słomka z popularnego fast-foodu, z którymi z takim zamiłowaniem walczą rządy całego świata.
Zobacz także:
To trudna prawda, o której branża outdoorowa nie chce słyszeć. Problemem nie są tylko śmieci porzucane na szlakach. Problemem jesteśmy my sami, wybierani przez nas producenci, nasze wybory i nasze złudzenia, iż wystarczy iść w góry z kijkami i termosikiem, by stać się ekoturystą. Mikroplastik przypomina nam, iż każda wygoda ma swoją ekologiczną cenę, a rachunek przyjdzie zapłacić później.
*Źródło zdjęcia wprowadzającego: encierro / Shutterstock