
Jeżeli ostatnio twój pociąg się spóźnił, to być może znasz już winowajcę. Głupi żart postawił na nogi służby i wpłynął na kolejowy ruch.
Niestety nierozsądne dowcipy to nie tylko problem lotnisk, bo do nieodpowiedzialnych zdarzeń dochodzi też w pociągach.
„Mężczyzna prowadził transmisję na żywo o podłożeniu ładunku wybuchowego w pociągu PKP Intercity” – relacjonuje Straż Ochrony Kolei, informując o fałszywym alarmie bombowym. Do zdarzenia doszło w miniony weekend.
Informacja o tym fakcie została wysłana mailem do dyspozytora PKP Intercity. Dzisiaj już wiemy, iż bomby nie było. Jednak tego dnia konieczne było wszczęcie procedury bezpieczeństwa dotyczącej działań w takich sytuacjach, która miała zapobiec ewentualnej katastrofie. Ta informacja została potraktowana przez Straż Ochrony Kolei priorytetowo – opisuje zdarzenie SOK.
Po otrzymaniu informacji pociąg został zatrzymany, a do akcji wkroczyli funkcjonariusze SOK i policjanci. Na nogi postawiona została też straż pożarna oraz specjalistyczna jednostka pirotechniczna z psem tropiącym, która sprawdzała skład pociągu.
Funkcjonariusze SOK i policjanci gwałtownie ustalili i zatrzymali mężczyznę podejrzewanego o wywołanie alarmu. Był to jeden z pasażerów, 27-letni mieszkaniec Warszawy. Jak tłumaczył informację o posiadaniu ładunku i chęci zdetonowania go w pociągu przekazał przez internet, prowadząc transmisję na żywo – wyjaśnia SOK.
Jak przypomina Straż Ochrony Kolei, ten, kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze więzienia od 6 miesięcy do 8 lat. Głupi żart doprowadził również do opóźnienia innych pociągów, więc przez wybryki 27-latka ucierpieli też inni.
SOK dodaje, iż sprawca fałszywego alarmu może zostać pociągnięty do zwrotu kosztów akcji wszystkich służb ratunkowych. I cóż: oby tak było, bo jak widać takie wybryki są bardzo niebezpieczne. Nie tylko komplikują życie innym pasażerom, ale wprowadzają niepotrzebne zamieszanie.
Z tym olbrzymi problem mają lotniska
Niektórych słów nie da się „odżartować” – regularnie przypomina warszawskie lotnisko Chopina, które nieraz padło ofiarą pasażerów zapominających o ugryzieniu się w język.
Mówienie na lotnisku o posiadaniu przedmiotów zabronionych w bagażu (bomba, dynamit, granat itp.) będzie zawsze traktowane poważnie! Konsekwencji takiego zachowania może być wiele, w tym wycofanie z rejsu, kara finansowa, a choćby skierowanie sprawy do sądu! – uczulało lotnisko.
– Traktujemy wypowiadane groźby wyłącznie poważnie, a każdy sygnał o możliwości stworzenia zagrożenia jest natychmiast sprawdzany. Wiąże się to z wszczęciem odpowiednich procedur, a co za tym idzie może wpłynąć na zakłócenia pracy portu lotniczego, opóźnienia odlotów, jak również sankcjami w postaci nałożenia mandatu karnego i utraty biletu lotniczego – przypominała z kolei Straż Graniczna.
W połowie czerwca na warszawskim lotnisku Chopina pozostawiony bagaż doprowadził do poważnych utrudnień z dojazdem do portu. Trzeba było ewakuować część terminala, na skutek czego została zablokowana jezdnia przed terminalem.
Zdjęcie główna: Straż Ochrony Kolei