Znacie to? Lubicie mieć dane pod kontrolą, więc używacie zegarka Garmina bez przerwy. A ten rozładowuje się zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Wtedy ZAWSZE okazuje się, iż nie wiadomo gdzie znajduje się specjalny kabel do ładowania. Oczywiście z nietypową, a raczej typową tylko dla Garmina końcówką. Ale gdzie UE nie może, np. ujednolicając ładowarki do telefonów, tam działa prawo rynku, a raczej ludzie, którzy szukają rozwiązań, które można sprzedać. Hasło dnia to „Garmin keychain”, czyli przejściówka pozwalająca naładować większość nowoczesnych zegarków Garmina. I… maleńka tak, iż pasuje jak breloczek do kluczy, stąd i jej nazwa.
Powiedzmy sobie szczerze, ładowarka i końcówka to nic skomplikowanego. Firmy mają prawo do tworzenia kolejnych „standardów”, ale to nie znaczy, iż ich mnogość jest praktyczna. A już na pewno nie jest wygodna. Czasami można odnieść wrażenie, iż te końcówki powstają tylko po to, by… następnie sprzedawać drogo oryginalne akcesoria. Bo od strony technicznej płacenie za kabel ceny typu 150 zł nie ma żadnego uzasadnienia.
To co widzicie powyżej to oferta jednego ze sklepów z Ali (tutaj bezpośredni link), ale po wpisaniu wymienionego hasła na Amazonie czy Temu efekt będzie podobny. Tu widać, iż adaptery istnieją nie tylko do USB-C, ale wielu innych końcówek. Cena? Od około 6 złotych. To tak mało, iż warto od razu kupić kilka. I… zawsze mieć naładowany zegarek, bo przecież o to chodzi!
Mam taką sztukę, działa bez problemu. Mam też inny zamiennik, jak krążek hokejowy, na którym kładzie się zegarek – przez co jest wygodniejszy niż oryginalny kabel – i działa już kilka lat. Czy stwierzdiłem w tym czasie, używając z różnymi Garminami iż mają jakieś wady? Nie.