Deweloperzy ratują miasta. A ja pytam: po co nam politycy?

konto.spidersweb.pl 1 godzina temu

Od woli deweloperów ma zależeć lepsze miasto – Rzeczpospolita Deweloperska ma się dobrze.

Poznański Zarząd Dróg Miejskich poinformował o zbliżającym się rozpoczęciu prac budowlanych na jednym z osiedli, których celem jest „poprawa bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego”. Każda taka akcja jest na wagę złota, tym bardziej iż zakres prac obejmuje modernizację oświetlenia ulicznego oraz budowę dwóch wyniesionych przejść dla pieszych.

Przejścia zyskają również dodatkowe oświetlenie, które poprawi widoczność pieszych oraz nowe oznakowanie poziome. Odnowione będzie również oznakowanie przejazdu rowerowego przy skrzyżowaniu z ulicą Lechicką – zapowiada poznański ZDM.

Co więcej, „dodatkowo przy ulicy zostanie posadzonych pięć jesionów, a przyległe trawniki zostaną uporządkowane”. A jakby tego było mało, po zakończeniu robót na ulicy Ziarnistej i Hawelańskiej wprowadzona zostanie strefa uspokojonego ruchu Tempo 30, co przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów.

Wspaniała wiadomość. Mina mi jednak nieco zrzedła, kiedy dotarłem do końca komunikatu. Jak się okazało „prace realizowane są na koszt inwestora pobliskiej zabudowy mieszkaniowej”.

W czym problem? To w zasadzie tylko lepiej

Deweloper robi swoje interesy, a przy okazji poprawia jakość życia w okolicy. Owszem, firmie tym bardziej powinno zależeć na tym, aby otoczenie kwitło i było przyjazne dla mieszkańców. Wiemy jednak, jak jest. Przedsiębiorstwo stawia blok, a potem nie martwi się tym, iż brakuje miejsc parkingowych, robi się ciaśniej i ogólnie nieprzyjemnie. W tym przypadku zyskają wszyscy.

Na udogodnienia mogli liczyć też mieszkańcy Kielc. Deweloper zapowiedział, iż jeżeli uzyska zgodę na budowę – a teren budził wątpliwości, bo w pobliżu były ruchliwe i hałaśliwe trasy – to przy zalewie urządzi ogólnodostępną plażę.

W Łodzi zaś firma planująca postawić bloki zobowiązała się do „częściowej odnowy” leżącego nieopodal parku.

– Mamy to już dopięte. Wspólne nasze działania z deweloperem mają na celu poprawę funkcjonalności parku Staszica, poprawę stanu roślinności i zwiększenie bioróżnorodności. Oczywiście będziemy to wszystko robić we współpracy z konserwatorem zabytków – mówiła łódzkiej „Wyborczej” Anna Wierzbicka, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Łodzi.

Stare ławki zostaną odnowione, pojawią się też zupełnie nowe. Firma wymieni zużyte kosze na śmieci i zadba o zaniedbaną małą architekturę. choćby przeprowadzi zabiegi pielęgnacyjne drzew, a w stawie znajdzie się poprawiająca jakość wody fontanna napowietrzająca.

Łódzka „Wyborcza” powołuje się na nieoficjalne informacje, z których wynika, iż podobne umowy są „negocjowane z kilkoma innymi deweloperami, przymierzającymi się do dużych i opisywanych już w mediach inwestycji”. Deweloperzy mieliby się dołożyć do remontów szkół czy przedszkoli.

Zyskają więc wszyscy. Deweloper, bo będzie mógł budować się na atrakcyjnych działkach, ale też mieszkańcy, którzy zyskają, bo okolica się zmieni. Cytowany przez łódzką „Wyborczą” Szymon Iwanowski, pomysłodawca Mapy Drzew Łodzi i osoba zajmująca się kwestią ochrony łódzkiej przyrody, twierdzi, iż opiekę nad parkiem powinno powierzyć się profesjonalnej firmie, która „potrafi takie prace wykonać”, a nie takiej, która zaproponuje najniższą stawkę. Deweloper odpowiada, iż ma „zaprzyjaźnionych dendrologów” i „większe zdolności negocjacyjne w rozmowach z wykonawcami”, bo nie jest ograniczany procedurą przetargową.

Rozumiem, iż dla władz polskich miast takie współprace są więcej niż na rękę. Skąd mają brać pieniądze na kolejne remonty, inwestycje w zieleń i tym podobne kwestie? Tu problem się rozwiązuje. Z drugiej strony rodzi się wątpliwość – co z rejonami, na których deweloper nie ma aż takiej chrapki? Owszem, teoretycznie wtedy może zadbać o nie miasto, bo ma wolne środki, które oszczędza na współpracy z firmą.

Mam być może naiwne podejście, ale wolałbym, aby kwestiami zieleni czy bezpieczeństwa zajmowały się jednak władze miasta

Jasne, to nie tak, iż firmy robią wszystko bez wiedzy włodarzy, ale np. w Łodzi sam deweloper przyznaje, iż nie odbyły się „szerokie konsultacje społeczne” i iż stawia na kontakt ze znaną mu firmą. To nie musi oznaczać fuszerki, ale podejście „spokojnie, będzie pan zadowolony” może niepokoić. Tym bardziej iż opinia na temat podejścia deweloperów nie wzięła się znikąd. Widząc nowe budynki, mam wrażenie, iż chodzi tylko o zarobek, a nie wspólną przestrzeń. Oczywiście możemy słyszeć teraz o zmianie podejścia i próbie odbudowania zaufania, ale trzeba też zrozumieć nas, mieszkańców, iż takie oddawanie odpowiedzialności za dobro wspólne zwyczajnie niepokoi.

Argument w postaci hasła „nie oddawajmy miast deweloperom” brzmi w polskich warunkach absurdalnie, bo wiemy, jak jest. Jednak naprawdę chciałbym większej niezależności. A jeżeli już, to wymagajmy, a nie liczmy na dobrą wolę. Stawiajmy twarde warunki. W innym przypadku, po co nam lokalni politycy, jeżeli ławki w parku pomaluje deweloper, a przy dobrym humorze zgodzi się wyremontować przejście dla pieszych? A jak nie, to jest jeszcze przecież budżet obywatelski.

Idź do oryginalnego materiału