To by było na tyle. Mój czelendż sportowy dobiegł końca. Grudzień był ostatnim miesiącem naszego współzawodnictwa. 365 dni eksperymentu i świetnej zabawy. Jednocześnie trudny miesiąc, bo koniec roku, budżetowania, akcje świąteczne, co chwila Christmas Party itd. Ale znów mi się udało dobrze zamknąć miesiąc.
Wyniki grudnia
Grudzień w liczbach:
- przebiegłem 5,31 km… tylko raz biegałem na bieżni
- przepłynąłem 43,83 km… absolutny REKORD
- dynamicznie przeszedłem 125,53 km
- w plenerze przejechałem 0 km…
- za to na trenażerze 237,53 km…
- w sumie z przewyższeniem 5064 m (trzeci najlepszy wynik w minionym roku)
Wygrałem kolejny miesiąc czelendżu. W przeliczeniu osiągnąłem bardzo dobry, jak na warunki czasowe i pogodowe, wynik wynoszący 1608,3 km.
W grudniu zdecydowanie postawiłem na pływanie. W Sylwestra pobiłem swój rekord długości treningu – przepłynąłem 5100 m! W sumie przez miesiąc przepłynąłem prawie 44 km. Sam jestem w szoku, tym bardziej jak spojrzymy na to ile to było basenów – 1753!
Niestety, w grudniu nie udało mi się zamknąć wszystkich kółek. To był zdecydowanie najgorszy miesiąc pod tym względem w mijającym roku.
Podsumowanie roku
Niestety, w generalnej klasyfikacji przegrałem. Tzn zająłem drugie miejsce, ale w naszym zakładzie oznacza, iż przegrałem. Życie. Wygrany jest tylko jeden, a dwaj pozostali stawiają mu kolację. Cóż, co zrobić. Ale było warto!
Teraz już wiem, iż biorąc w czymś takim jak nasz czelendż udział, nie można odpuszczać. Dwa „gorsze” miesiące ze względu na spiętrzenie się pracy, powrót na jeden dzień z trzydniowego rowerowego wyjazdu i odległość do biura ~20 m vs 20 km u pozostałych zrobiło swoje. Koniec końców takie współzawodnictwo to „money ball”. Trzeba patrzeć co, jaka aktywność w danym momencie, w porównaniu do reszty, jest dla nas najbardziej opłacalna i optymalna. Ale koniec końców i tak przecież chodziło o to, aby się ruszyć, a to wyjątkowo dobrze się udało.
Przejdźmy teraz do posumowania minionego roku.
Statystyki zawsze są interesujące. Usystematyzowane pokazują co udało się osiągnąć, jakie są trendy itd. Bardzo byłem ciekaw jak to wszystko będzie wyglądać na zakończenie. Uważam, iż wyniki są niesamowite, biorąc pod uwagę, to, iż rok temu byliśmy w zupełnie innym życiu, zasiedzeni, otyli, rozleniwieni. Tymczasem ten rok wszystko zmienił:
- zrobiłem ogółem 4 589 145 kroków / średnia dzienna 12 573 kroków (7 655 kroków w 2022)
- przeszedłem ogółem 4 051,5 km / średnia dzienna 11,1 km (6,1 km w 2022)
- ilość kalorii ogółem 503 700 kcal / średnia dzienna 1380 kcal (736 kcal w 2022)
- ilość treningów ogółem 588 / średnia dzienna 1,6 treningu (w tym są oczywiście też treningi, których nie wliczaliśmy do naszego czelendżu takie jak tenis, treningi siłowe, itp)
- ilość minut ćwiczeń 54 020 minut / średnia dzienna 148 minut
- ilość dni aktywnych: 339 (To daje średnio raptem 2 dni w miesiącu bez treningów!)
Poszczególne dyscypliny:
- przebiegłem 597,68 km
- przepłynąłem 158,37 km
- przeszedłem w tamach treningów 1 261,5 km
- na rowerze przejechałem 3 843 km
- na trenażerze przejechałem 1 452 km
- ile przewyższenia 41,18 km
- na nartach przejechałem 348 km (oczywiście chodzi o samą jazdę, niewliczane są wyciągi)
- na skiturach przeszedłem 14,6 km
- na wiosłach przepłynąłem 198,4 km
- na supie i kajaku przepłynąłem 12,28 km
- w sumie zrobiłem 7 927 km, co w naszym przeliczeniu wg wag wyniosło 15 977 km
- razem, we trzech, zrobiliśmy 43 062 km, czyli przekroczyliśmy o 2 986 km długość równika! (40 076 km)
Waga:
- waga: 97,5 kg (1.01.2023), 84,2 kg (2.08.2023), 87,2 kg (31.12.2023)
Przez cały rok starałem się zamykać wszystkie kółka w Apple Watch. Niestety, nie udało mi się to 20 razy. Najgorszy pod tym względem był listopad i grudzień – za dużo pracy.
Zdrowie
Zmiana nawyków, dużo ruchu i dużo więcej, „lepszego” odżywiania się dało mi świetne wyniki. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, byłem zdrowy cały rok. Nie wliczam w to, mniej więcej, tygodniowej przerwy w ostrych treningach ze względu na przetrenowanie stawu skokowego w prawej nodze oraz jednodniowego zatrucia po powrocie z Rowerowego Spa w Hiszpanii. Rodzina była parę razy przeziębiona, kręcił się w domu C19, i się udało, niczego nie złapałem (testując się, żeby było jasne). Mam nieodparte wrażenie, iż nabranie odporności i dobre odżywianie się dało efekty w zwiększeniu odporności.
Ilość treningów przyniosła mi niezamierzony, poboczny efekt. Moja waga znacząco spadła i się utrzymuje. 1 stycznia jak zważyłem się na początku zabawy moja waga nie oszukiwała – ważyłem astronomiczne dla mnie 97,5 kg przy 191 cm wzrostu. W moje urodziny, na początku sierpnia osiągnąłem 84,2 kg. Nie pamiętam czasów kiedy tyle ważyłem. Z tego co pamiętam choćby w liceum byłem cięższy. 31 stycznia, po świątecznym obżarstwie ważyłem 87,1 kg. Jak zejdą ze mnie wszystkie makowce i drożdżowe, to zejdę do jakiś 85-86 kg. To genialne, w moim odczuciu, osiągnięcie. W szczytowym momencie miałem ponad -13 kg. Czuję się najlepiej odkąd pamiętam. I żeby było jasne, nie stosowałem żadnej diety, jednocześnie jedząc 2-3x tyle co zwykle, tzn przed czelendżem.
Przepraszam, m/w od marca zacząłem stosować tzw post przerywany. W sumie żadne wyrzeczenie. Starałem się jeść tylko przez 8 h dziennie. Śniadanie ok 10:00 i ostatni posiłek ok 18:00. Nie trzymałem się tego jakoś wybitnie dokładnie, ale mimo wszystko robiłem co w mojej mocy. Oczywiście robiłem sobie dyspensy podczas wakacji czy wyjazdów służbowych. Jak pisałem wcześniej, jadłem 2-3x tyle co wcześniej i dokładnie wszystko to, na co miałem ochotę. Niczego nie ograniczając. Matematyki nie oszukamy – wszystko zasługa ujemnego bilansu kalorycznego przez te wszystkie treningi.
No dobra, jedyne ograniczenia jakie wprowadziłem to było w pierwszej kolejności mleko, a od listopada doszła do niego kawa. Na jedno i drugie jestem uczulony. Jedno i drugie bardzo lubię. Smakuje mi, ale nie służy niestety. Odstawienie mleka było połowicznym rozwiązaniem problemu. Dopiero odstawienie kawy, którą uwielbiam i piłem 4-5 dziennie, oczywiście wiedząc, iż jestem uczulony, poprawiło diametralnie samopoczucie. Kawa mi smakuje, uwielbiam jej zapach, całą celebrę związaną z przygotowaniem. Bardzo lubię same dźwięki ekspresu, i nie jestem w tym osamotniony, bo są choćby specjalne programy imitujące te dźwięki;-) Nie zmieniało to faktu, iż po wypiciu zawsze gorzej się czułem. I nie chodzi mi tu o zmianę ciśnienia czy tętna, czy też problemy gastryczne. Ogólne samopoczucie było gorsze i to akceptowałem, jak głupi. Nie piję kawy już prawie dwa miesiące i… jest dużo, bardzo dużo lepiej. Szkoda, ale co zrobić.
Warto zrobić sobie komplet badań. Piszę to z pełną świadomością, iż sam niestety nie dopilnowałem tego u siebie. Szkoda. Fajnie by było sprawdzić trendy, zmiany po roku czelendżu. jeżeli chcielibyście coś takiego zrobić jak my, to szczerze polecam zrobić sobie komplet badań na samym początku i potem na końcu „zabawy”.
Ciekawostka na koniec – moje średnie tętno spoczynkowe z 57 BPM, spadło do 49-52 BPM i udało mi się wydłużyć długość snu średnio o 30 minut.
Kondycja
Kondycja jest tym z czego jestem wyjątkowo zadowolony. Zaczynałem rok ledwo mogąc przebiec 5 km bez zatrzymania. Kończę zaliczywszy 18x ponad 10 km, w tym 2x ~15 km i raz dystans półmaratonu. Z rowerem podobnie – niezależnie od wszystkich tras jakie przejechałem, 12x przejechałem ~100 km w czym dwa razy ponad 200 km. Pływanie – zacząłem ze skromnym 1,15 km, a skończyłem z 5,1 km podczas jednego treningu. Na nartach otarliśmy się z chłopakami o prawie 100 km przejechanych tras jednego dnia (94,2 km). Liczby imponują mi, bo nie byłem świadomy, iż tak dam radę.
Wszędzie gdzie wyjeżdżałem za granicę, służbowo czy prywatnie, starałem się „zaliczyć miejsce” w sportowy sposób.
- Włochy – narty w Val Gardena
- Szwajcaria – narty i bieganie w Crans-Montana
- Niemcy – bieganie w Dreźnie
- Hiszpania – bieganie w Gironie
- Holandia – chodzenie i bieganie w Amsterdamie
- Czechy – Rowerowe Spa na Morawach
- Chorwacja – bieganie, pływanie i rower w Rovinj
- Węgry – bieganie w Budapeszcie
- Niemcy – bieganie w Berlinie
- Hiszpania – Rowerowe Spa na Coll de Rates
Sprzęt
Czelendż nie udałby się bez sprzętu. To była jedna z przyjemniejszych rzeczy podczas zabawy. Rok zaczynałem z iPhonem 14 Pro Max i Apple Watch Ultra oraz gravelem. W trakcie zmieniłem telefon na iPhone 15 Pro Max. Apple Watch Ultra zamieniłem na Ultra 2, ale doszedł też Amazfit T-Rex Ultra, który świetnie sprawdzał się podczas pływania w plenerze, z czym Apple Watch, o dziwo, gorzej sobie radził.
Do mojego gravela dołączyła szosa. Zrobiłem fitting. Mocno zupgradowałem wspomnianą szosę (jest cała w karbonie i waży teraz ~8 kg), doszedł radar Garmina i parę innych drobiazgów, w tym akcesoria do trenażera.
Wymieniłem buty do biegania, przez co od razu wystąpił syndrom „dopingu technologicznego” i moje czasu w 1 km skróciły się średnio o 30-40 sekund. Kosmos.
W sportach wodnych też nastąpiło parę zmian. Po pierwsze zaopatrzyłem się w bojkę do pływania na otwartych akwenach. Super rzecz, polecam wszystkim – widać nas z daleka i zawsze można się złapać jak coś by się przytrafiło. Do tego zaopatrzyłem się w słuchawki do pływania Creative Oultier Free Pro – na basenie to czyste złoto, jak płynie się dłuższy dystans człowiek czuje się jak chomik w kołowrotku, a tak podcasty czy audiobooki umilają kolejne kilometry. Zdecydowałem się też na zakup supa w Lidlu i był to strzał w dziesiątkę – cała rodzina zadowolona.
Podczas takiego czelendż warto dobrze kontrolować swoje ciało. Oczywiście podstawą jest dobry zegarek, ale waga to też „must-have”. Zdecydowałem się na Withings Body Scan. To prawdziwy kombajn wszystkomierzący.
Podsumowania poszczególnych miesięcy
Dla porządku załączam Wam linki do podsumowań kolejnych miesięcy:
- Styczeń
- Luty
- Marzec
- Kwiecień
- Maj
- Czerwiec
- Lipiec
- Sierpień
- Wrzesień
- Październik
- Listopad
- Grudzień
Link do arkusza
Jeśli chcielibyście pobawić się tak jak my, załączam link do arkusza .xls, w którym zapisywaliśmy nasze wyniki. Arkusz sam się zlicza, ma zastosowane wagi, jakie przyjęliśmy na początku. Arkusz jest przygotowany dla 3 osób. jeżeli chcecie go rozszerzyć o kolejne osoby to proszę bardzo. Dawajcie znać na X/Twitter lub Threads jak Wam idzie.
Co dalej?
Po zakończeniu naszego czelendżu poczułem pustkę. Skończyła się świetna przygoda. Dużo osiągnęliśmy, każdy z nas osobno. Dużo się nauczyliśmy o nas samych i naszych możliwościach. Jeszcze pod koniec grudnia, jak już zbliżał się finał stwierdziłem, iż będzie mi bardzo brakować tego współzawodnictwa. 1 stycznia napisałem do chłopaków pytanie… „To co? Kontynuujemy?”… Arkusz na 2024 już mam gotowy, pytanie tylko czy uda się wszystkich ponownie namówić;-)
Jeśli kogoś zmotywowałem do ruszenia się to bardzo się cieszę, o to mi chodziło. Wszystko loguję na mojej Stravie. W razie czego zapraszam.