Coś gorszego od mikroplastiku wdziera się w nas na poziomie komórkowym

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Najnowsze badania ujawniają skalę zanieczyszczenia oceanów przez nanoplastiki. Są to cząstki tak małe, iż przenikają przez błony komórkowe i przedostają się do łańcucha pokarmowego zwierząt morskich.

Nanoplastiki swoją drogę zaczynają od fitoplanktonu, czyli mikroskopijnych roślin morskich będących podstawą żywienia dla wielu organizmów wodnych. Następnie trafiają do zooplanktonu, którym żywią się małe ryby, a dalej do większych drapieżników, takich jak tuńczyki, rekiny czy delfiny. Ostatecznie nanoplastiki mogą trafiać również na nasze talerze, wraz z rybami i owocami morza spożywanymi przez człowieka. Eksperci ostrzegają – skala tego zjawiska jest znacznie poważniejsza, niż dotychczas sądzono, a potencjalne skutki dla zdrowia i środowiska są trudne do przewidzenia.

Czym są nanoplastiki i dlaczego są groźniejsze od mikroplastików?

Podczas gdy mikroplastiki o rozmiarach od 1 μm do 5 mm od dawna budzą niepokój naukowców, nanoplastiki, które są mniejsze niż 1 μm, okazują się jeszcze bardziej niebezpieczne. Dzięki swojej mikroskopijnej wielkości są w stanie przenikać przez bariery biologiczne, trafiać do komórek organizmów morskich i zagnieżdżać się w podstawach łańcucha pokarmowego, takich jak fitoplankton. Jak wykazały najnowsze badania opisane na łamach Nature, cząsteczki te nie osiadają na dnie oceanu, ale unoszą się w toni wodnej, przemieszczając się w sposób losowy i zderzając z cząsteczkami wody.

Wyniki opublikowane przez zespół Dusana Matericia z Helmholtz Centre for Environmental Research wskazują, iż w samej tylko górnej warstwie północnego Atlantyku może dryfować choćby 27 mln ton nanoplastiku. To znacznie więcej, niż szacowane globalnie 3 mln ton większych cząstek plastiku unoszących się na powierzchni wód. Najczęściej wykrywane były 3 typy nanoplastiku: PET, PS i PVC. Co zaskakujące, w próbkach zabrakło nanocząstek polietylenu (PE), co sugeruje, iż ulega on szybkiej degradacji lub opada na dno oceanu.

Dlaczego powinniśmy się martwić?

Jak wyglądały badania? Podczas rejsu badawczego statku Pelagia w listopadzie 2020 r. naukowcy pobrali próbki w 12 punktach Atlantyku – od wybrzeży Europy po otwarte wody i podzwrotnikowe wiry oceaniczne. Próbki pobrano z trzech głębokości: 10 m, 1000 m oraz 30 m nad dnem. Następnie wykorzystano zaawansowaną technologię spektrometrii mas z jonizacją transferową, która pozwoliła zidentyfikować nanoplastiki po odfiltrowaniu większych zanieczyszczeń.

Zdaniem ekspertów nanoplastiki mogą stanowić największe zagrożenie dla oceanicznego życia spośród wszystkich frakcji plastiku. W przeciwieństwie do mikroplastików mogą wchodzić w interakcję z komórkami i wpływać na funkcje biologiczne organizmów. Tony Walker z Dalhousie University ostrzega, iż są one już częścią łańcucha troficznego, a ich obecność w tkankach może prowadzić do długofalowych konsekwencji zdrowotnych, zarówno dla zwierząt, jak i ludzi.

Czy da się zapobiec wzrostowi obecności nanoplastików w oceanach?

Jak zapobiegać nanoplastikowi w oceanach? Naukowcy już mają pierwsze pomysły. Podczas zbliżających się negocjacji ONZ w Genewie zostanie zaprezentowana propozycja globalnego ograniczenia produkcji plastiku, jednak część państw, szczególnie tych opartych na eksporcie ropy i gazu, sprzeciwia się wprowadzeniu takich regulacji.

Eksperci apelują jednak, iż najlepszym rozwiązaniem jest ograniczenie produkcji u źródła. Dopóki plastik będzie wytwarzany w obecnej skali, jego mikro- i nanoformy będą trafiały do środowiska, a później do naszych organizmów. Chyba warto pochylić się nad tematem. Szczególnie w kontekście naszego zdrowia.

*Źródło zdjęcia wprowadzającego: icemanphotos / Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału