Chińskie fortece na wodzie. Stworzyli „Wielki Mur z Piasku”

konto.spidersweb.pl 4 godzin temu

W ciągu zaledwie dekady Państwo Środka zbudowało jeden z najbardziej imponujących i niepokojących kompleksów wojskowych XXI wieku – sieć 27 sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim. Teraz okazuje się, iż niektóre z tych baz mogą już obsługiwać bombowce zdolne do przenoszenia broni jądrowej. To nie tylko demonstracja siły. To sygnał ostrzegawczy dla Australii, Japonii, USA i wszystkich, którzy próbują utrzymać wolność żeglugi w tym regionie Azji.

Chiny stworzyły na Morzu Południowochińskim sieć 27 sztucznych wysp. Ich łączna powierzchnia to 3,2 tys. hektarów, a każda z nich uzbrojona jest po zęby. To tak zwany Wielki Mur z Piasku.

Dzięki zdjęciom satelitarnym analizowanym przez Asia Maritime Transparency Initiative (AMTI) przy waszyngtońskim Center for Strategic and International Studies (CSIS), świat może przyjrzeć się z bliska chińskiej ekspansji. Według Gregory’ego Polinga, dyrektora AMTI, to, co ujawniają te obrazy, jest „alarmujące”.

Baza na sztucznej wyspie Subi Reef. Fot. Asia Maritime Transparency Initiative

Chińczycy stworzyli na swoich wyspach ogromną infrastrukturę: porty, 72 hangary dla myśliwców rozlokowane na trzech głównych wyspach, systemy rakietowe ziemia–powietrze, wyrzutnie rakiet przeciwokrętowych oraz całą gamę radarów i urządzeń łączności.

W niecałą dekadę Pekin przeprowadził największą w historii operację inżynierii morskiej i zasypywania morza budując od podstaw nowe wyspy w regionie, gdzie wcześniej były jedynie łachy piasku i rafy koralowe.

Bombowce jądrowe coraz bliżej Australii

Zdjęcia satelitarne z maja 2025 r., udostępnione przez Reutersa, pokazały rozmieszczenie dwóch chińskich bombowców H-6K na wyspie Woody (Yongxing Dao) w archipelagu wysp Paracelskich. To maszyny o zasięgu do 3500 km, zdolne do przenoszenia broni nuklearnej i wystrzeliwania pocisków manewrujących.

Baza na sztucznej wyspie Woody Island. Fot. Asia Maritime Transparency Initiative

Chińczycy zbudowali pasy startowe o długości 3000 m, to więcej niż wystarczająco, by przyjąć ciężkie bombowce i samoloty transportowe. A to oznacza jedno: Pekin chce móc uderzać daleko poza swoje wybrzeża. W zasięgu znajdują się m.in. Australia, Filipiny czy Guam, strategiczne terytorium USA.

Chiny mają dziś łącznie 27 placówek na Morzu Południowochińskim: 20 w archipelagu wysp Paracelskich i 7 w grupie wysp Spratly. Cztery z nich to pełnoprawne bazy morskie i lotnicze. Wśród nich wyróżnia się Mischief Reef, wyspa, która dosłownie tonie w wojskowej infrastrukturze: hangary, schrony na rakiety, zaawansowane systemy radarowe dalekiego zasięgu. To baza tak duża, iż w jej lagunie zmieściłaby się cała baza morska Pearl Harbor. Gdyby ktoś miał wątpliwości co do skali.

Więcej na Spider’s Web:

Dzięki rozbudowanej sieci radarowej i systemom komunikacyjnym Chiny są dziś w stanie „widzieć, słyszeć i reagować” na wydarzenia w całym regionie. W sposób, którego nie są w stanie dorównać ani USA, ani żadne inne państwo.

Ta militarna ekspansja opiera się na tzw. „linii dziewięciu kresek”. To kontrowersyjna koncepcja opracowana przez Komunistyczną Partię Chin jeszcze w latach 50., według której niemal całe Morze Południowochińskie jest „historycznie” chińskie.

Morze Południowochińskie: globalna beczka prochu?

Na początku lat 2010. Chiny praktycznie nie miały żadnego lądu na Morzu Południowochińskim. Dziś mają potężną sieć wojskowych placówek, mogących przyjąć myśliwce, bombowce, okręty wojenne i śledzić ruchy każdej jednostki w regionie.

Czy to tylko pokaz siły, czy zapowiedź przyszłego konfliktu? Trudno dziś przewidzieć, ale jedno jest pewne, świat nie może już udawać, iż problem nie istnieje. I chociaż Pekin mówi o „obronie suwerenności”, coraz więcej państw widzi w tych działaniach próbę zamienienia Morza Południowochińskiego w chińskie jezioro.

Idź do oryginalnego materiału