
Elitarne oddziały belgijskiej armii zostaną wyposażone w polskie rakiety przeciwlotnicze Piorun.
Informację o wyborze polskich rakiet podał w serwisie X minister obrony Belgii, Theo Francken. Pierwsze systemy dotrą w tym roku – podał minister.
Piorun to polski system obrony powietrznej podobny do Mistrala i Stingera. Chroni przestrzeń powietrzną przed większymi dronami, śmigłowcami szturmowymi i samolotami. Może być przenoszony przez personel wojskowy, ale często jest również montowany na pojazdach – napisał Theo Francken.
Dodał on, iż w sumie Belgia zakupi 40 systemów Piorun (wyrzutni) z setkami pocisków. Broń ta trafi na wyposażenie elitarnego oddziału Pułku Operacji Specjalnych (SOR). Koszt transakcji to 137 mln euro.
Minister w swoim wpisie przybliżył też kulisy samego zakupu.
Podczas mojego pierwszego międzynarodowego spotkania w siedzibie NATO poprosiłem mojego polskiego kolegę o spotkanie dwustronne, aby omówić ten zakup. W końcu Piorun osiąga imponujące wyniki na Ukrainie. Umówiliśmy się na spotkanie. Odwiedziłem fabrykę Piorunów w Polsce i natychmiast podpisaliśmy umowę. Zakup ten jest symbolem dobrej europejskiej współpracy obronnej i powagi, z jaką (wreszcie) podchodzimy do naszej obronności – napisał Theo Francken.
Lepszy pod każdym względem
Jeszcze kilka lat temu mało kto poza wojskiem i pasjonatami militariów wiedział o istnieniu takiej broni jak PPZR Piorun. Dziś jest to jeden z symboli polskiego wkładu w nowoczesne uzbrojenie, które nie tylko trafia na fronty wojny w Ukrainie, ale też zachwyca zachodnich sojuszników. I choć mowa o sprzęcie stworzonym do zestrzeliwania dronów, helikopterów i nisko lecących samolotów, to historia Pioruna jest nie mniej interesująca niż jego celność.

Geneza PPZR Piorun (Przenośnego Przeciwlotniczego Zestawu Rakietowego) sięga lat 90., kiedy to polskie zakłady zbrojeniowe postanowiły opracować krajową odpowiedź na popularnego wówczas amerykańskiego Stingera. Powstał wtedy zestaw Grom, skuteczna broń, choć z czasem coraz bardziej odstająca od najnowszych standardów.
W 2010 r. Inspektorat Uzbrojenia MON podpisał umowę z konsorcjum Mesko i CRW Telesystem-Mesko na modernizację Groma. Efekt? Piorun, który ujrzał światło dzienne w 2015 r. i od razu wzbudził zainteresowanie.
To nie był zwykły lifting. Piorun to broń zupełnie innej klasy: ulepszona głowica naprowadzająca, większa odporność na zakłócenia i możliwość działania w trudniejszych warunkach, także nocą. Do tego zmodyfikowana wyrzutnia i elektronika, która umożliwia selekcję celów.
Piorunujący czas reakcji
Na pierwszy rzut oka PPZR Piorun to niepozorny zestaw: żołnierz z rurą na ramieniu i niewielką jednostką sterującą. Ale pod tą prostą formą kryje się wyrafinowana technologia. Zasięg rakiety to od 400 m do choćby 6500 m, a pułap rażenia sięga 4000 m. To oznacza, iż Piorun może zniszczyć nie tylko drony rozpoznawcze, ale i lecący nisko myśliwiec czy śmigłowiec bojowy.

Wyrzutnia jest lekka i poręczna, cały zestaw waży około 16,5 kg, więc może być obsługiwany przez pojedynczego żołnierza. Rakieta naprowadza się na źródło promieniowania podczerwonego, czyli najczęściej silnik, ale dzięki nowoczesnej głowicy może odróżniać cel od flar czy pułapek termicznych. Do tego Piorun działa zarówno w dzień, jak i w nocy, co czyni go niezwykle uniwersalnym narzędziem walki.
Warto podkreślić jeszcze jedną zaletę: czas reakcji. Piorun może być odpalony w ciągu kilku sekund od wykrycia celu. W konflikcie, gdzie liczą się ułamki sekundy, to przewaga nie do przecenienia.
Więcej na Spider’s Web:
Ukraina, Norwegia, USA – Piorun rusza w świat
Swoją największą sławę PPZR Piorun zdobył po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W pierwszych miesiącach wojny Polska dostarczyła Ukrainie kilkaset tych zestawów, dokładna liczba nie została ujawniona, ale mówi się o ponad 300 sztukach. Efekt? Ukraińscy żołnierze bardzo gwałtownie nauczyli się, iż Piorun „robi robotę”. Zestrzeliwane były zarówno drony Orłan-10, jak i helikoptery Ka-52 czy Mi-24, a także najnowocześniejsze rosyjskie samoloty takie jak Su-34.
Wideo, na którym widać moment zniszczenia śmigłowca przez polską rakietę, obiegły cały internet. To była najlepsza reklama dla rodzimego przemysłu zbrojeniowego. niedługo potem Piorunami zainteresowały się inne kraje NATO, Norwegia zamówiła 300 sztuk, Estonia i Łotwa również wyraziły chęć zakupu, a choćby Stany Zjednoczone kupiły partię testową, co dla Polski było prawdziwym przełomem.
Choć PPZR Piorun jest dziś jednym z najbardziej zaawansowanych zestawów MANPADS (man-portable air-defense system), to inżynierowie nie zasypiają gruszek w popiele. Już teraz realizowane są prace nad kolejną wersją o nazwie Grzmot, jeszcze bardziej odporną na zakłócenia, z większym zasięgiem i możliwością integracji z nowoczesnymi systemami dowodzenia.
PPZR Piorun to dowód na to, iż Polska potrafi projektować i produkować nowoczesne uzbrojenie, które budzi uznanie wśród sojuszników i respekt wśród przeciwników. To nie tylko broń, to symbol zmiany, jaka zaszła w polskim przemyśle obronnym w ostatnich latach.