Patrol drogówki w Kalifornii zatrzymał taksówkę Waymo, która wykonała manewr zawracania na zakazie, ale gwałtownie pojawił się problem. W samochodzie nie było kierowcy, a w policyjnych bloczkach mandatowych wciąż brakuje rubryki „robot”.
Autonomiczne auto na celowniku drogówki
W sobotnią noc w San Bruno, niedaleko San Francisco, policjanci prowadzili rutynową akcję kontroli trzeźwości. Nie spodziewali się jednak, iż w ich kierunku nadjedzie „podejrzany”, który ani nie pił, ani nie miał prawa jazdy. Autonomiczna taksówka Waymo wykonała niedozwolony manewr, a funkcjonariusze zatrzymali pojazd. I tu następuje zwrot akcji, bo gdy zajrzeli do środka, zobaczyli tylko puste siedzenie kierowcy i zestaw czujników cicho migających w rytmie własnego zegara.
„Nie mamy jeszcze na mandatach rubryki »robot«” – napisali później policjanci w mediach społecznościowych, ilustrując sprawę zdjęciami funkcjonariusza zaglądającego przez szybę. Post gwałtownie stał się wiralem, zdobywając kilkaset komentarzy, od rozbawionych po oburzonych.
Prawo kontra przyszłość
Formalnie policja nie może wystawić mandatu za wykroczenie w ruchu drogowym pojazdowi bez kierowcy. Co innego parkowanie, ale w przypadku jazdy winny musi być człowiek. Sierżant Scott Smithmatungol wyjaśnił, iż przepisy są w tej sprawie jednoznaczne. Dopiero nowe prawo, które wejdzie w życie w 2026 roku, pozwoli funkcjonariuszom zgłaszać takie zdarzenia do kalifornijskiego Departamentu Pojazdów Mechanicznych. Ten z kolei ma dopiero opracować system kar dla operatorów flot autonomicznych.
Waymo, należące do Alphabetu, uspokaja, iż sprawa jest analizowana.
„Nasze systemy są stale monitorowane przez regulatorów, a każdy incydent służy dalszemu doskonaleniu bezpieczeństwa” – podkreśliła rzeczniczka firmy, Julia Ilina.
Małe miasteczko, wielka dyskusja
San Bruno liczy około 40 tys. mieszkańców i 50 policjantów. Tymczasem historia ich nocnej interwencji rozniosła się po całych Stanach. W komentarzach pod postem mieszkańcy pytali, jak adekwatnie zatrzymano auto i dlaczego mandat nie trafił bezpośrednio do firmy. Sierżant Smithmatungol przyznał, iż nie spodziewali się takiego rozgłosu:
„Nie jesteśmy San Francisco, a jednak nasz post zobaczył cały kraj”.
Incydent, choć błahy, dobrze pokazuje rozdźwięk między literą prawa a szybkim tempem rozwoju technologii. Policjanci potrafią zatrzymać samochód bez kierowcy, ale system prawny nie nadąża jeszcze z tym, co zrobić później. Być może niedługo formularze mandatowe zyskają nową rubrykę, a zamiast nazwiska kierowcy wpisywać się będzie wersję oprogramowania?